ominując sobie za dobry znak, wziął sobie za Herb, i całemu Narodowi na ów czas nowo fundowanemu Polskiemu ORŁA BIAŁEGO, i na tym miejscu fundował Miasto nazwawszy je od gniazda Orlego GNIEZNO, Kromer przydaje, że Lech rządził się nie według Praw, których na ów czas nie było w Pogaństwie, ale naturalnie i nie ostro; Wapowski dodaje, że dopiero na ów czas kiedy fundował Monarchią Polską, nad Wezerą Miasto Bremę wystawił; Miechowski zaś dokłada, że i nad Morzem Bałtyckim zawojowawszy Kraj caly, wysławił Miasta Lubek i Roztok. Jak długo zaś Panował w żadnej Historyj pewności nie masz; Wapowski tylko namienia, że Sukcesorowie jego, po
ominując sobie za dobry znak, wźiał sobie za Herb, i całemu Narodowi na ów czas nowo fundowanemu Polskiemu ORŁA BIAŁEGO, i na tym mieyscu fundował Miasto nazwawszy je od gniazda Orlego GNIEZNO, Kromer przydaje, że Lech rządźił śię nie według Praw, których na ów czas nie było w Pogaństwie, ale naturalnie i nie ostro; Wapowski dodaje, że dopiero na ów czas kiedy fundował Monarchią Polską, nad Wezerą Miasto Bremę wystawił; Miechowski zaś dokłada, że i nad Morzem Baltyckim zawojowawszy Kray caly, wysławił Miasta Lubek i Rostok. Jak długo zaś Panował w żadney Historyi pewnośći nie masz; Wapowski tylko namienia, że Sukcessorowie jego, po
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 3
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
i w niebie nigdy nie gasną. Pójdę do warkocza Komtety/ Kometę zowią od włosów/ a nie męskich/ ale białogłowskich: drudzy go chrzczą stella crinita, włosata gwiazda: Ten cośmy go widzieli/ i wielką kośę miał/ i rossypaną/ niewiem co mi każe stąd powiadać o sobie? bym miał ostrzej wróżyć przypatrując się nie tylko Komecie/ ale też niestwornościom i nierządom naszym w sprawowaniu Rzeczypospolitej/ wziąłbym dzieło Egzekhiela Proroka w piątym: Sume tibi gladium acutum radentem pilos, et duces eum per caput tuum, et per barbam tuam, et assumes tibi stateram ponderis, et diuides eos, tertiam partem igni combures in
y w niebie nigdy nie gásną. Poydę do wárkoczá Komtety/ Kométę zowią od włosow/ á nie męskich/ ále białogłowskich: drudzy go chrzczą stella crinita, włosáta gwiazdá: Ten cosmy go widźieli/ y wielką kośę miał/ y rossypáną/ niewiém co mi każe stąd powiádáć o sobie? bym miał ostrzey wrożyć przypátruiąc się nie tylko Komećie/ ále też niestwornośćiom y nierządom nászym w spráwowániu Rzeczypospolitey/ wźiąłbym dźieło Exechielá Proroká w piątym: Sume tibi gladium acutum radentem pilos, et duces eum per caput tuum, et per barbam tuam, et assumes tibi stateram ponderis, et diuides eos, tertiam partem igni combures in
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: C4
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
służby odmieniać nie myśli? Więc się nie dzielmy, boć hołdować musi Chęć, myśl i serce — to i wy — Bogusi. PIESZCZOTY
Ta, w której ręku żywot mój i zdrowie, Pieści się ze mną i dzieckiem mię zowie; Ale kiedy chcę, jak małe dzieciny, Trochę bezpieczniej poigrać bez winy, Ostro się stawia, na śmiałość narzeka, I ust, i piersi dziecięciu umyka. Dotknij jej, Wenus, zwyciężnym orężem, Wnet mię nie dzieckiem pozna, ale mężem. PEWNA BROŃ
Zdybawszy Jaga w śpiączki Kupidyna: „Już mi nie będzie straszna ta dziecina!” — Rzekła, a w tym mu strzałeczki ukradła;
służby odmieniać nie myśli? Więc się nie dzielmy, boć hołdować musi Chęć, myśl i serce — to i wy — Bogusi. PIESZCZOTY
Ta, w której ręku żywot mój i zdrowie, Pieści się ze mną i dzieckiem mię zowie; Ale kiedy chcę, jak małe dzieciny, Trochę bezpieczniej poigrać bez winy, Ostro się stawia, na śmiałość narzeka, I ust, i piersi dziecięciu umyka. Dotknij jej, Wenus, zwyciężnym orężem, Wnet mię nie dzieckiem pozna, ale mężem. PEWNA BROŃ
Zdybawszy Jaga w śpiączki Kupidyna: „Już mi nie będzie straszna ta dziecina!” — Rzekła, a w tym mu strzałeczki ukradła;
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 59
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
różnica, trzeba z tyłu wiszącego poprawić, aby się zgadzał z perpendykułem zawieszonym na ścianie GS przedniej. 3.Odległość LM, Od mierniczego do spodu wysokości, nie ma się brać od spodu pachołka na którym instrument stoi; ale od angułu L, triangułu LST, wyrażonego na instrumencie. 4.Ieżeli wysokość kończy się ostro, jako wieże, dzwonice, dachy etc: Odległość LM, ma się brać do tego średniego punktu Wysokości, na którymby kulka perpendykułu spuszczonego od punktu wierzchu, stanęła we srzodku naprzykład Wieży, nie przy jej ścianie. Jakobyś zaś mógł znaleźć ten srzodek, czytaj Naukę 47. tej Zabawy. 5.
roźnicá, trzebá z tyłu wiszącego popráwić, áby się zgadzał z perpendykułem záwieszonym ná śćiánie GS przedniey. 3.Odległość LM, Od mierniczego do spodu wysokośći, nie ma się bráć od spodu páchołká ná ktorym instrument stoi; ále od ángułu L, tryángułu LST, wyrażonego ná instrumenćie. 4.Ieżeli wysokość kończy się ostro, iáko wieże, dzwonice, dáchy etc: Odległość LM, ma się bráć do tego srzedniego punktu Wysokośći, ná ktorymby kulká perpendykułu spuszczonego od punktu wierzchu, stánęłá we srzodku náprzykład Wieży, nie przy iey ściánie. Iákobyś záś mogł znaleść ten srzodek, czytay Náukę 47. tey Zábáwy. 5.
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 35
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
jeżeli ten co wyrębywał laski, ma na toporzysku łokieć, lub miasto łokcia, może być jakakolwiek do upodobania miara:) Drugą laskę na części tylichże 4: Trzecią zaś na części 3. Potym te laski z pilnością wymierzone złoży końcami, zarznąwszy każdego końca zjednej strony śluzem, aby wszytkie ich trzy końce były ostro szerokie, (jeżeli ich końców złożonych po dwa, nałupa, aby klinikami ustruganymi nożem, wtym rozłupaniu mogły być spojone na węgielnicę, gdy tego będzie potrzeba; będą wygodniejsze te laski.)) (2. Stanie Geometra przy E, skąd by mógł widzieć C, i B: a wziąwszy trzy laski pierwsze
ieżeli ten co wyrębywał laski, ma ná toporzysku łokieć, lub miásto łokćiá, może bydż iákakolwiek do vpodobánia miárá:) Drugą laskę ná częśći tylichże 4: Trzećią záś ná częśći 3. Potym te laski z pilnośćią wymierzone złoży końcámi, zárznąwszy káżdego końcá ziedney strony śluzem, áby wszytkie ich trzy końce były ostro szerokie, (ieżeli ich końcow złożonych po dwá, náłupa, áby klinikámi vstrugánymi nożem, wtym rozłupániu mogły bydż spoione ná węgielnicę, gdy tego będżie potrzebá; będą wygodnieysze te laski.)) (2. Stánie Geometrá przy E, zkąd by mogł widżieć C, y B: á wźiąwszy trzy laski pierwsze
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 120
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
” Owi w śmiech, a ten, że ich rozwiódł z zwady, Bierze swym żartem obadwa zakłady. 326. ŁYSY MĄŻ Z ŻONĄ DYSKURUJE
Prosił łysy, żeby go poiskała, żony. Miał też gdzieś jeszcze kosmek w tyle zostawiony. A ta: Nie wierzę, ale drwisz ze mnie, mój drogi. Choćby ostro na wszytkie kowana wesz nogi, Tylkoć toż prawie macie z swej łysiny zyskiem, Nie mogłaby się ostać na twoim łbie śliskiem. 327. CIŻ ICHMOŚĆ
Jeden, ale go teraz po imieniu minę, Miał na głowie tak barzo glancowną łysinę, Że gdy ubierając się nie miała zwierciadła, Posadziwszy go w
” Owi w śmiech, a ten, że ich rozwiódł z zwady, Bierze swym żartem obadwa zakłady. 326. ŁYSY MĄŻ Z ŻONĄ DYSKURUJE
Prosił łysy, żeby go poiskała, żony. Miał też gdzieś jeszcze kosmek w tyle zostawiony. A ta: Nie wierzę, ale drwisz ze mnie, mój drogi. Choćby ostro na wszytkie kowana wesz nogi, Tylkoć toż prawie macie z swej łysiny zyskiem, Nie mogłaby się ostać na twoim łbie śliskiem. 327. CIŻ ICHMOŚĆ
Jeden, ale go teraz po imieniu minę, Miał na głowie tak barzo glancowną łysinę, Że gdy ubierając się nie miała zwierciadła, Posadziwszy go w
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 328
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
impecie najpierwszym Dotkliwym wierszem.
Lecz teraz z listu zrozumiawszy twego Słuszne przyczyny postępku tamtego, Ganię swe skargi, ganię i skwapliwy Gniew popędliwy.
Przeklinam wiersze, już je rewokuję, I niepamięci wiecznej dedykuję. I to, które je tak pisało skoro, Dziś łamię pióro.
Winuję oczy, że mię tak zmamiły, I ostrzej pono na ten czas patrzyły Niż było trzeba, czy z niecierpliwości Czyli z zazdrości?
I was, którychem ku spolnej żałobie Przybrał był w żalu mym za świadków sobie, Zwierzęta dzikie, wiatry, lasy, skały I morskie wały,
Proszę, żebyście wrodzone srogości Chowając, próżne puściły litości. Ja się już i
impecie najpierwszym Dotkliwym wierszem.
Lecz teraz z listu zrozumiawszy twego Słuszne przyczyny postępku tamtego, Ganię swe skargi, ganię i skwapliwy Gniew popędliwy.
Przeklinam wiersze, już je rewokuję, I niepamięci wiecznej dedykuję. I to, ktore je tak pisało skoro, Dziś łamię pioro.
Winuję oczy, że mię tak zmamiły, I ostrzej pono na ten czas patrzyły Niż było trzeba, czy z niecierpliwości Czyli z zazdrości?
I was, ktorychem ku spolnej żałobie Przybrał był w żalu mym za świadkow sobie, Zwierzęta dzikie, wiatry, lasy, skały I morskie wały,
Proszę, żebyście wrodzone srogości Chowając, prożne puściły litości. Ja się już i
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 256
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Senatorach wątpić niepotrzeba, że widząc ochotę tego, z którego sami są Stanu, redibit IchMościom prisca in pracordia virtus. Co dziś jednemu, jutro drugiemu być może, zwłaszcza tak snadnym omamienia sposobem, jako IchMościów omąmiono samych, abo wielce IchMość omąmić się dali, aby dali sentencje swoje przeciw mnie, że nie miano zemną ostro postąpić, na postrach to tylko mnie być miało.
Cieszą się Wolnością naszą, i zaszczycają Postronni, a czemuż w Domu damy ją sobie perperam jeszcze przez Białągłowę wydzierać, damy przewodzić i ten tak kosztowny wolnej Elekcji Klejnot, dla ambicji Królowej Jej Mości, aby tu Krew jej Panowała, i takiemisz artibus trzymała Rzeczposp
Senatorách wątpić niepotrzebá, że widząc ochotę tego, z którego sámi są Stanu, redibit IchMośćiom prisca in pracordia virtus. Co dźiś iednemu, iutro drugiemu bydź może, zwłaszczá ták snádnym omamienia sposobem, iáko IchMośćiow omąmiono sámych, ábo wielce IchMość omąmić się dáli, áby dáli sentencye swoie przećiw mnie, że nie miano zemną ostro postąpić, ná postrách to tylko mnie bydź miáło.
Cieszą się Wolnośćią nászą, y zászczycáią Postronni, á czemuż w Domu damy ią sobie perperam ieszcze przez Białągłowę wydźieráć, damy przewodźić y ten ták kosztowny wolney Elekcyey Kleynot, dla ambitiey Krolowey Iey Mośći, áby tu Krew iey Pánowáłá, y tákiemisz artibus trzymáłá Rzeczposp
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 155
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
co się z niej podobasz/ i sobie/ I mojemu mężowi/ odejmę dziś tobie. C To rzekszy: za czelne ją włosy pochwycieła/ I o ziemię/ gniewliwa/ twarzą uderzeła. Ona pokorne ręce podnosi z prośbami/ Aliście się czarnymi wnet kosmacinami Barki jeżyć poczęły; i ręce skrzywione/ Wyrozszy na pazury ostro zakończone/ Zarazem już powinność nóg odprawowału. I usta/ co niedawno wielce smakowały Jowiszowi/ w sprosną się paszczękę zmienieły. A żeby zaś umysłu prośby nie zmiękczeły/ I mowę jej odjęto. zaczym głos gniewliwy/ D I pełny strachu/ gardziel wypuszczał rykliwy. Myśli wprawdzie nie zbyła swojej przyrodzonej/ Owszem i w niedźwiedziej
co się z niey podobasz/ y sobie/ Y moiemu mężowi/ odeymę dźiś tobie. C To rzekszy: zá czelne ią włosy pochwyćiełá/ Y o źiemię/ gniewliwa/ twarzą vderzełá. Oná pokorne ręce podnośi z prośbámi/ Aliście się czarnymi wnet kosmáćinámi Bárki ieżyć poczęły; y ręce skrzywione/ Wyrozszy ná pázury ostro zákończone/ Zárázem iuż powinność nog odpráwowału. Y vstá/ co niedawno wielce smakowáły Iowiszowi/ w sprosną się pászczekę zmienieły. A żeby zaś vmysłu prośby nie zmiękczeły/ Y mowę iey odięto. záczym głos gniewliwy/ D Y pełny stráchu/ gardźiel wypuszczał rykliwy. Myśli wprawdźie nie zbyła swoiey przyrodzoney/ Owszem y w niedźwiedźiey
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 78
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
barzo trapią cudzych zbrodni winy, jakobyś karę dla swej ponosił przyczyny. Aleć by pewnie każdy słusznej kary żądał, gdyby w sprosność grzechową Twoim okiem wzglądał i lubo jest w tych wierszach wielka Twoja chwała, rada bym się Twym przecię dekretom poddała, albowiem – acz łaskawie grzechy dysponujesz – słusznie jednak na winnych ostro następujesz. Z mieczem zawsze przed Tobą Sprawiedliwość stawa i pod wagą nagrodę zasługom oddawa, nie chcąc, żeby gorące Twych więźniów supliki miłosierdzie wyżebrzeć mogły na grzeszniki. Choćby chciał omamieniem uszy Twe ułowić, nie będzie mógł jurysta występków obronić. Straciła tu swe siły uczona Wymowa i milczy na tym miejscu, nie rzecze i słowa
barzo trapią cudzych zbrodni winy, jakobyś karę dla swej ponosił przyczyny. Aleć by pewnie każdy słusznej kary żądał, gdyby w sprosność grzechową Twoim okiem wzglądał i lubo jest w tych wierszach wielka Twoja chwała, rada bym się Twym przecię dekretom poddała, albowiem – acz łaskawie grzechy dysponujesz – słusznie jednak na winnych ostro następujesz. Z mieczem zawsze przed Tobą Sprawiedliwość stawa i pod wagą nagrodę zasługom oddawa, nie chcąc, żeby gorące Twych więźniów supliki miłosierdzie wyżebrzeć mogły na grzeszniki. Choćby chciał omamieniem uszy Twe ułowić, nie będzie mógł jurysta występków obronić. Straciła tu swe siły uczona Wymowa i milczy na tym miejscu, nie rzecze i słowa
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 55
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997