drodze potkał siła tych i owych, Którzy ledwie zdrowo rąk uszli Orlandowych: Ci synów, ci przyjaciół, znajomych płakali, Ci od niego zabitej braciej żałowali. Jeszcze myśli lękliwe i serca strwożone Na twarzach jem wybladłych beły wydrożone; Jeszcze po wielkiem strachu, który na się mieli, K sobie byli nie przyszli i nie otrzeźwieli.
XXXVI.
Potem pobojowisko nadjachał straszliwe I w niem Orlandowego świadectwo prawdziwe Męstwa widział, o którem on Agramantowi Tremizeńczyk niedawno powiadał królowi: Onej jego powieści teraz musi wierzyć. Rusza trupów i sam chce rany ręką mierzyć, Pokazując swą zazdrość przeciwko onemu Rycerzowi, tak sobie poczynającemu.
XXXVII.
Jako pies, co ostatni przydzie
drodze potkał siła tych i owych, Którzy ledwie zdrowo rąk uszli Orlandowych: Ci synów, ci przyjaciół, znajomych płakali, Ci od niego zabitej braciej żałowali. Jeszcze myśli lękliwe i serca strwożone Na twarzach jem wybladłych beły wydrożone; Jeszcze po wielkiem strachu, który na się mieli, K sobie byli nie przyszli i nie otrzeźwieli.
XXXVI.
Potem pobojowisko nadjachał straszliwe I w niem Orlandowego świadectwo prawdziwe Męstwa widział, o którem on Agramantowi Tremizeńczyk niedawno powiadał królowi: Onej jego powieści teraz musi wierzyć. Rusza trupów i sam chce rany ręką mierzyć, Pokazując swą zazdrość przeciwko onemu Rycerzowi, tak sobie poczynającemu.
XXXVII.
Jako pies, co ostatni przydzie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 304
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z wiejskiej, poszła do miasta swojego. Wrychle za nią do miasta przyszła też i wiejska myszka, którą na bankiet zaprosiła miejska. Dała dostatkiem potraw, lecz gdy drzwi skrzypnęły, obiedwie się od stoła zaraz rozpierzchnęły. Na pół martwe od strachu, ledwo natrafiły ciemną jamkę i do niej prędko się schroniły. Wiejska mysz otrzeźwiawszy, już więcej nie chciała biesiadować, lecz do wsi co prędzej bieżała, a spojrzawszy z pagórka na mury bogate, rzekła: „Bogdaj przepadły! Wolę swoją chatę”. Me Światło! Już te mury nam się uprzykrzyły, pełno wrzasku, hałasów – na wsi pokój miły. Jeśli pomnisz, jak owo często wyjeżdżają
z wiejskiej, poszła do miasta swojego. Wrychle za nią do miasta przyszła też i wiejska myszka, którą na bankiet zaprosiła miejska. Dała dostatkiem potraw, lecz gdy drzwi skrzypnęły, obiedwie się od stoła zaraz rozpierzchnęły. Na pół martwe od strachu, ledwo natrafiły ciemną jamkę i do niej prędko się schroniły. Wiejska mysz otrzeźwiawszy, już więcej nie chciała biesiadować, lecz do wsi co prędzej bieżała, a spojrzawszy z pagórka na mury bogate, rzekła: „Bogdaj przepadły! Wolę swoją chatę”. Me Światło! Już te mury nam się uprzykrzyły, pełno wrzasku, hałasów – na wsi pokój miły. Jeśli pomnisz, jak owo często wyjeżdżają
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 95
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
wam będą bronić przystępu okoły, Bezpiecznie nadbiegajcie. Mała tu nadzieja, Pustki i nachytrszego omylą złodzieja. O psi, o dufna moja, o straży stateczna! Leżcie i spicie, żadna trwoga niebezpieczna Nie wzbudzi was. Już nie masz czuć około czego I zamku nie strzegają hajducy pustego. Rosa dziś rano padła, trawy otrzeźwiały, A mnie się łzami oczy tylko nie zalały. Z rosą pasza nalepsza. Lecz trudno w tej mierze Poradzić, kiedy sam Bóg ręką swą co bierze. Leżą łąki zielone, okiem nieprzejrzane, Stoją stogi sian wonnych, w pogody sprzątane. Cóż po tym, kiedy nie masz, kto by zażył tego, Nie
wam będą bronić przystępu okoły, Beśpiecznie nadbiegajcie. Mała tu nadzieja, Pustki i nachytrszego omylą złodzieja. O psi, o dufna moja, o straży stateczna! Leżcie i spicie, żadna trwoga niebeśpieczna Nie wzbudzi was. Już nie masz czuć około czego I zamku nie strzegają hajducy pustego. Rosa dziś rano padła, trawy otrzeźwiały, A mnie się łzami oczy tylko nie zalały. Z rosą pasza nalepsza. Lecz trudno w tej mierze Poradzić, kiedy sam Bóg ręką swą co bierze. Leżą łąki zielone, okiem nieprzejrzane, Stoją stogi sian wonnych, w pogody sprzątane. Cóż po tym, kiedy nie masz, kto by zażył tego, Nie
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 123
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
Który zprzodku długo się wymawiał/ iż daleko był od takowych zasług. Abowiem tak grzech swój opłakywał/ jakoby go teraz popełnił/ i przed oczyma miał. Aż naostatek prośbami ich skłopotany/ zrozumiawszy być wolą Bożą/ klęknąwszy jał prosić Pana boga: a zaraz wielki deszcz jął padać/ którym i ludzie i ziemia otrzeźwiała. Chrysost: ad Amanticum,vt resert Col. lector magni Speculi Exemolor. Dobrowolność abo łaskawość. Przykład X. Łaskawością starych ten/ co za radą przyjacił cielesnych z puszczy był wyszedł/ po rozlicznych grzechach do pokuty się nawrócił. 241.
TENże Chryzostom ś. powiada/ iż był jeden młodzieniec/ którego barzo
Ktory zprzodku długo sie wymawiał/ iż daleko był od tákowych zasług. Abowiem ták grzech swoy opłákywał/ iákoby go teráz popełnił/ y przed oczymá miał. Aż naostátek prośbámi ich skłopotány/ zrozumiawszy bydź wolą Bożą/ klęknąwszy iał prośić Páná bogá: á záraz wielki deszcz iął pádáć/ ktorym y ludźie y źiemiá otrzeźwiáłá. Chrysost: ad Amanticum,vt resert Col. lector magni Speculi Exemolor. Dobrowolność ábo łáskáwość. PRZYKLAD X. Láskáwośćią stárych ten/ co zá rádą przyiaćił ćielesnych z pusczy był wyszedł/ po rozlicznych grzechách do pokuty sie náwrocił. 241.
TENże Chryzostom ś. powiáda/ iż był ieden młodźieniec/ ktorego bárzo
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 261
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
jeszcze nie przyszedł do siebie Rodomont, jako w łeb wziął od niego w potrzebie, I tak uderzył w szyszak Mandrykarda srodze, Iż wnet ogłuszonego zostawił na drodze; Rozciąłby go beł pewnie w te czasy na dwoje, By miał swą broń, a on tak dużej nie wdział zbroje.
CXXVII.
Jak ze snu otrzeźwiawszy z Algieru król srogi Przeciera wzrok, obraca źrzeńce koło drogi; Ujźrzy Ryciarda i wnet przypomina sobie, Iż dla niego o mały włos nie został w grobie, Gdy miecza Rugierowi pożyczył własnego. Dla pomsty z wielkiem gniewem poskoczył do niego I skarałby beł pewnie; ale z nowej rady Malagiza wnet one rozerwano zwady.
jeszcze nie przyszedł do siebie Rodomont, jako w łeb wziął od niego w potrzebie, I tak uderzył w szyszak Mandrykarda srodze, Iż wnet ogłuszonego zostawił na drodze; Rozciąłby go beł pewnie w te czasy na dwoje, By miał swą broń, a on tak dużej nie wdział zbroje.
CXXVII.
Jak ze snu otrzeźwiawszy z Algieru król srogi Przeciera wzrok, obraca źrzeńce koło drogi; Ujźrzy Ryciarda i wnet przypomina sobie, Iż dla niego o mały włos nie został w grobie, Gdy miecza Rugierowi pożyczył własnego. Dla pomsty z wielkiem gniewem poskoczył do niego I skarałby beł pewnie; ale z nowej rady Malagiza wnet one rozerwano zwady.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 317
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. I już trzykroć, jak wolno biegał koń puszczony - Mało na ziemię nie spadł z niego, pochylony - Koń Bryliador, co jeszcze dotychczas żałuje, Iż inszego na grzbiecie swojem jeźca czuje.
LVI.
Nie srożej wąż zdeptany troistem migoce Żądłem albo lew ranny paszczęką skrzypoce, Jako Tatarzyn zjadły, gdy po wziętem razie Otrzeźwiawszy, krew własną ujrzał na żelazie. A im barziej z furią gniewu mu przybywa, Tem na więtszą i siłę i moc się zdobywa. Zwarł konia ostrogami i szablą dobytą W głowę chce ciąć Rugiera, szyszakiem nakrytą.
LVII.
Chce ciąć zaraz w sam hełmu środek, jako mierzył. Zląkł się król, gdy to
. I już trzykroć, jak wolno biegał koń puszczony - Mało na ziemię nie spadł z niego, pochylony - Koń Bryljador, co jeszcze dotychczas żałuje, Iż inszego na grzbiecie swojem jeźca czuje.
LVI.
Nie srożej wąż zdeptany troistem migoce Żądłem albo lew ranny paszczeką skrzypoce, Jako Tatarzyn zjadły, gdy po wziętem razie Otrzeźwiawszy, krew własną ujrzał na żelazie. A im barziej z furyą gniewu mu przybywa, Tem na więtszą i siłę i moc się zdobywa. Zwarł konia ostrogami i szablą dobytą W głowę chce ciąć Rugiera, szyszakiem nakrytą.
LVII.
Chce ciąć zaraz w sam hełmu środek, jako mierzył. Zląkł się król, gdy to
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 417
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tak pijany, że gdy po nim człowiek zaśnie, to nie ocuci aż nazajutrz; a będzie mu sen tak twardy, ze choćbyś go prowadził, pójdzie za tobą, ale nic nie czuje. Nocowałem tam natenczas, gdy pijanych towarzystwo prowadziło aż za cztery mile śpiących i szli za nimi a spali. Gdy otrzeźwieli, onego Żyda obuchem stłukli, a zgoła mało go nie zabili, aż ich musiał przy nas przeprosić i tak pijani wyszli. Ma tego miodu 20 kolas, chce z nim do Warszawy, tylko się cła boi, bo cena tego miodu wysoko niesie, garniec ośmnaście litewskich. Miąłem go z sobą puzdro na Pradze
tak pijany, że gdy po nim człowiek zaśnie, to nie ocuci aż nazajutrz; a będzie mu sen tak twardy, ze choćbyś go prowadził, pójdzie za tobą, ale nic nie czuje. Nocowałem tam natenczas, gdy pijanych towarzystwo prowadziło aż za cztery mile śpiących i szli za nimi a spali. Gdy otrzeźwieli, onego Żyda obuchem stłukli, a zgoła mało go nie zabili, aż ich musiał przy nas przeprosić i tak pijani wyszli. Ma tego miodu 20 kolas, chce z nim do Warszawy, tylko się cła boi, bo cena tego miodu wysoko niesie, garniec ośmnaście litewskich. Miąłem go z sobą puzdro na Pradze
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 287
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
kantora na gardziel opuchły i puszczając mu krew z lewej pięty, tak barzo on kantor beknął, aż kilka balków z powały spadło i onego cygana przytłukły. Kantor przestraszony wyskoczył jakoś oknem i wpadł w studnią, co tam była pod okny i utonął. Ale ich cyganka obu tabakiem z kukulifantą tak długo kadziła, aż otrzeźwieli i dotychczas oba żyją. Z listu p. Hawlyka Zemnichwosta do jednego władyki starego.
(63) Tegoż roku wynaleziono sekret. Kardamon jest ziółko pachnące w aptece, które gdy kto w polu sieje, urośnie z niego pieprz lepszy niż cyperski. Ale, że się nigdy nie dostoi, trzeba wprzód ziemię driakwią wenecką
kantora na gardziel opuchły i puszczając mu krew z lewej pięty, tak barzo on kantor beknął, aż kilka balków z powały spadło i onego cygana przytłukły. Kantor przestraszony wyskoczył jakoś oknem i wpadł w studnią, co tam była pod okny i utonął. Ale ich cyganka obu tabakiem z kukulifantą tak długo kadziła, aż otrzeźwieli i dotychczas oba żyją. Z listu p. Hawlyka Zemnichwosta do jednego władyki starego.
(63) Tegoż roku wynaleziono sekret. Kardamon jest ziółko pachnące w aptece, które gdy kto w polu sieje, urośnie z niego pieprz lepszy niż cyperski. Ale, że sie nigdy nie dostoi, trzeba wprzód ziemię dryakwią wenecką
Skrót tekstu: SzemTorBad
Strona: 318
Tytuł:
Z nowinami torba kursorska
Autor:
Fryderyk Szembek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
z sobą byli.
CVII.
Jako słonecznem ogniem upalone zioła, Wdzięczną straciwszy krasę, pochylają czoła, Kiedy wiatr w kanikułę od południa wieje, Lasy schną, trawy w popiół idą, ziemia mdleje; Jeśli deszcz pożądany znagła na nie spadnie, Biorą przyrodzoną moc, odżywią się snadnie: Tak za obroną mężnej dziewki otrzeźwiała Islandka i twarz pierwszą znowu ukazała.
CVIII.
Z ochotą, której jeszcze dotąd nie tykali, Wieczerzą jeść zarazem wszyscy poczynali. Dobra myśl roście, troski zbyli, niemasz trwogi, Twarz się rumieni znowu u dziewki niebogi, Wesoły wzrok obraca. Ale z drugiej strony Trapi zaś Bradamantę żal, na czas tajony,
z sobą byli.
CVII.
Jako słonecznem ogniem upalone zioła, Wdzięczną straciwszy krasę, pochylają czoła, Kiedy wiatr w kanikułę od południa wieje, Lasy schną, trawy w popiół idą, ziemia mdleje; Jeśli deszcz pożądany znagła na nie spadnie, Biorą przyrodzoną moc, odżywią się snadnie: Tak za obroną mężnej dziewki otrzeźwiała Islandka i twarz pierwszą znowu ukazała.
CVIII.
Z ochotą, której jeszcze dotąd nie tykali, Wieczerzą jeść zarazem wszyscy poczynali. Dobra myśl roście, troski zbyli, niemasz trwogi, Twarz się rumieni znowu u dziewki niebogi, Wesoły wzrok obraca. Ale z drugiej strony Trapi zaś Bradamantę żal, na czas tajony,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 28
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jest od tych me serce różniejsze w stałości: Jednej przyjaźni pragnie, jednej chce miłości; Rychlej na sztuki miłość pokruszy go drobne, Niż uczyni na nowe zapały sposobne”.
LXI
Tak niefortunna dziewka do niego wskazała, Aby w nieszczęsnem sercu żale hamowała, I nie bez skutku, bo moc miały taką słowa, Iż otrzeźwiała nieco skłopotana głowa. Skąd kiedy beł weselszy wieczora onego, Znowu zażywa smutku tęgiego, przykrego, Bo te, co już w porcie być nadzieje się zdały, Wichry zaś na głębokie morze wnet porwały
LX
Tem sposobem, iż dziewka biedna się starała Rozmajcie, jakby przy swych zamysłach została, Nakoniec zwykłą śmiałość wziąwszy,
jest od tych me serce różniejsze w stałości: Jednej przyjaźni pragnie, jednej chce miłości; Rychlej na sztuki miłość pokruszy go drobne, Niż uczyni na nowe zapały sposobne”.
LXI
Tak niefortunna dziewka do niego wskazała, Aby w nieszczęsnem sercu żale hamowała, I nie bez skutku, bo moc miały taką słowa, Iż otrzeźwiała nieco skłopotana głowa. Skąd kiedy beł weselszy wieczora onego, Znowu zażywa smutku tęgiego, przykrego, Bo te, co już w porcie być nadzieje się zdały, Wichry zaś na głębokie morze wnet porwały
LX
Tem sposobem, iż dziewka biedna się starała Rozmajcie, jakby przy swych zamysłach została, Nakoniec zwykłą śmiałość wziąwszy,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 325
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905