em często w dzikie pola na zwierza: 5^go^ Maii zabiliśmy łosia i sarn kilka szczwaliśmy: pouciekały. Eodem die strzelcy sześć sarn wieczór mi przynieśli, żurawia i głuszcza.
7^go^ do Słobodyszcz pojechałem, kędy mi ptaka strasznego zabito wielkości i piór jako łabędź, nosa długości blisko łokcia, wole alias podgarle jako pęcherz, w które gardło lazło wody dobrej miary półtora garnca.
10^go^ ubito mi niedźwiedzia, sarn cztery. Item sarn dwie przyniesiono.
10^go^ jeździłem na szpacjer z jejmością oglądać pustynie dóbr tyszkiewiczowskich, to jest Bystrzyka, miejsca pięknego, Machnówki zamku murowanego, Żyżelewa, Białopola miejsca swobody i sposobnego do fortecy. Kilka dni bawił
em często w dzikie pola na zwierza: 5^go^ Maii zabiliśmy łosia i sarn kilka szczwaliśmy: pouciekały. Eodem die strzelcy sześć sarn wieczór mi przynieśli, żurawia i głuszcza.
7^go^ do Słobodyszcz pojechałem, kędy mi ptaka strasznego zabito wielkości i piór jako łabędź, nosa długości blisko łokcia, wole alias podgarle jako pęcherz, w które gardło lazło wody dobréj miary półtora garnca.
10^go^ ubito mi niedźwiedzia, sarn cztery. Item sarn dwie przyniesiono.
10^go^ jeździłem na szpacyer z jejmością oglądać pustynie dóbr tyszkiewiczowskich, to jest Bystrzyka, miejsca pięknego, Machnówki zamku murowanego, Żyżelewa, Białopola miejsca swobody i sposobnego do fortecy. Kilka dni bawił
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 75
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
wetknąć, gdzie ma krok niewąski. O JANKU
Janek, kto go zna, piwszy trunek rzeźwy, Ocknął się w nocy, a jeszcze nietrzeźwy, Więc że mu wino narodziło szczyny, Szukał pod łóżkiem, gdzie zlać z macherzyny; Aż miasto garka napadł na łapicę I ledwo wetknie kusia połowicę, Chwyciła łapka aże ku pęcherzu. Już też to lepiej niż jajca w talerzu. NA POWINOWACTWO PEWNE
Te związki rodu i to krwie prawicie, Którymi, panny, serca nam łowicie: To brat, to siostra, to matka, ten zięciem; Wszytko drwa, jeśli nie skończymy gięciem. OMNI A SUNT HOMINUM TENUI PENDENTIA FILO
Jeden tak sobie wypracował
wetknąć, gdzie ma krok niewąski. O JANKU
Janek, kto go zna, piwszy trunek rzeźwy, Ocknął się w nocy, a jeszcze nietrzeźwy, Więc że mu wino narodziło szczyny, Szukał pod łóżkiem, gdzie zlać z macherzyny; Aż miasto garka napadł na łapicę I ledwo wetknie kusia połowicę, Chwyciła łapka aże ku pęcherzu. Już też to lepiej niż jajca w talerzu. NA POWINOWACTWO PEWNE
Te związki rodu i to krwie prawicie, Którymi, panny, serca nam łowicie: To brat, to siostra, to matka, ten zięciem; Wszytko drwa, jeśli nie skończymy gięciem. OMNI A SUNT HOMINUM TENUI PENDENTIA FILO
Jeden tak sobie wypracował
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 311
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
gach na mrozie całą noc przestoi, Dla niego się biała płeć magluje i stroi, A chociaż siła tej płci, przyznać każdy musi: Darmo stworzona, która kusia nie zakusi. On się na żadną przepaść nic nie wzdryga ani Smrodliwej jak Kurcyjusz poważa otchłani; Nurka takiego nie masz, bo że w tyle czuje Dwa pęcherze, wskoczy tam, gdzie i nie zgruntuje. Rycerz to znamienity, a kędy wymierzy, Sztychem kole, czasem też i płazą uderzy, A jak mu wrodzona chęć zatrąbi do koni, Harce zwodzi i z grotem do paiże goni, I lubo podeń wbity nieprzyjaciel krzyczy, Nic miłosierdzia nie ma, wełna drży na
gach na mrozie całą noc przestoi, Dla niego się biała płeć magluje i stroi, A chociaż siła tej płci, przyznać każdy musi: Darmo stworzona, która kusia nie zakusi. On się na żadną przepaść nic nie wzdryga ani Smrodliwej jak Kurcyjusz poważa otchłani; Nurka takiego nie masz, bo że w tyle czuje Dwa pęcherze, wskoczy tam, gdzie i nie zgruntuje. Rycerz to znamienity, a kędy wymierzy, Sztychem kole, czasem też i płazą uderzy, A jak mu wrodzona chęć zatrąbi do koni, Harce zwodzi i z grotem do paiże goni, I lubo podeń wbity nieprzyjaciel krzyczy, Nic miłosierdzia nie ma, wełna drży na
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 314
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
; Pouciekały przecię, a te, co zostały, Color di merda barwę na się przyodziały. Brzuch się jej przez pas wali i choć podkasany, Tłucze się po zsiniałych udach nad kolany; Cycki jak rzemień zmokły, gdy go wyprawiają, Wiszą i brodawkami aż pępka sięgają; Trzecia ozdoba wisi u gardła — przeklęty Pęcherz, jako wieprzowy od chłopiąt nadęty. Usta się zawsze pienią, gęba się skrzywiła I tymże co pod pachą smrodem zaraziła; Brwi jako u niedźwiedzia roztarchane wiszą, Łeb jak skóra, na której przywileje piszą, Nie zawadzisz o włosek i tak wygładzony, Żeby tam na nim mógł być anyżek młócony. Każdą kość by
; Pouciekały przecię, a te, co zostały, Color di merda barwę na się przyodziały. Brzuch się jej przez pas wali i choć podkasany, Tłucze się po zsiniałych udach nad kolany; Cycki jak rzemień zmokły, gdy go wyprawiają, Wiszą i brodawkami aż pępka sięgają; Trzecia ozdoba wisi u gardła — przeklęty Pęcherz, jako wieprzowy od chłopiąt nadęty. Usta się zawsze pienią, gęba się skrzywiła I tymże co pod pachą smrodem zaraziła; Brwi jako u niedźwiedzia roztarchane wiszą, Łeb jak skóra, na której przywileje piszą, Nie zawadzisz o włosek i tak wygładzony, Żeby tam na nim mógł być anyżek młócony. Każdą kość by
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 328
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Że się im rogi miesięczne zniżają. Ty, ledwoć pierwsze lata pozwoliły, W marsowych szrankach probowałeś siły. Tobie buntowny Kozak, wiarołomny Moskal, tobie Szwed w szyku swym niezłomny, Odważny Węgrzyn i Margrabczyk śmiały, Mołdawiec, Wołoch i Bosnak zuchwały, Ordyniec dziki, Turczyn męstwem wzięty,
Za jednę fraszkę i pęcherz nadęty. Już to trzydziestą spędzasz ty ćwiczyznę, Jak krwie nie szczędzisz za miłą ojczyznę. Niechże i teraz twój pałasz dowodzi, W krwi bisurmańskiej niech po jelca brodzi. Pojrz kwaśno, przytni i zgrzytni zębami, Niech jak kapustne głowy z zawojami Całych szeregów łby lecą pod konie, A sprosne trupy niech okryją błonie
Że się im rogi miesięczne zniżają. Ty, ledwoć pierwsze lata pozwoliły, W marsowych szrankach probowałeś siły. Tobie buntowny Kozak, wiarołomny Moskal, tobie Szwed w szyku swym niezłomny, Odważny Węgrzyn i Margrabczyk śmiały, Mołdawiec, Wołoch i Bosnak zuchwały, Ordyniec dziki, Turczyn męstwem wzięty,
Za jednę fraszkę i pęcherz nadęty. Już to trzydziestą spędzasz ty ćwiczyznę, Jak krwie nie szczędzisz za miłą ojczyznę. Niechże i teraz twoj pałasz dowodzi, W krwi bisurmańskiej niech po jelca brodzi. Pojrz kwaśno, przytni i zgrzytni zębami, Niech jak kapustne głowy z zawojami Całych szeregow łby lecą pod konie, A sprosne trupy niech okryją błonie
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 286
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
siarką, saletrą, klejem, koperwasem, żelazem, wodą, powietrzem etc. W takowej jaskini część skały oderwawszy się, gdy pada na drugą, skry wznieca. Te wpadłszy w materie ogień, jako proch zajmujące, pożar podziemny wzniecają.
Do slaszecki z długą szyją wlej trochę o olejku terpentynowego, i przywiązawszy do szyj pęcherz postaw ją na węglach rozżarzonych; Gdy pęcherz, napełni się waporami, przyłóż do dziury w pęcherzu uczynionej świecę zapaloną, w momencie, i po kilka kroć razy wapory, luboby były ostudzone, zapalą się. w prywetach przez długi czas zamknionych powietrze zajowszy ogień pali, i dusi tych, którzy do nich z świecą
siarką, saletrą, kleiem, koperwasem, żelazem, wodą, powietrzem etc. W takowey iaskini część skały oderwawszy się, gdy pada na drugą, skry wznieca. Te wpadłszy w materye ogień, iako proch zaymuiące, pożar podziemny wzniecają.
Do slaszecki z długą szyią wley trochę o oleyku terpentynowego, y przywiązawszy do szyi pęchyrz postaw ią na węglach rozżarzonych; Gdy pęcherz, napełni się waporami, przyłoż do dziury w pęchyrzu uczynioney świecę zapaloną, w momencie, y po kilka kroć razy wapory, luboby były ostudzone, zapalą się. w prywetach przez długi czas zamknionych powietrze zaiowszy ogień pali, y dusi tych, ktorzy do nich z świecą
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 257
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
żelazem, wodą, powietrzem etc. W takowej jaskini część skały oderwawszy się, gdy pada na drugą, skry wznieca. Te wpadłszy w materie ogień, jako proch zajmujące, pożar podziemny wzniecają.
Do slaszecki z długą szyją wlej trochę o olejku terpentynowego, i przywiązawszy do szyj pęcherz postaw ją na węglach rozżarzonych; Gdy pęcherz, napełni się waporami, przyłóż do dziury w pęcherzu uczynionej świecę zapaloną, w momencie, i po kilka kroć razy wapory, luboby były ostudzone, zapalą się. w prywetach przez długi czas zamknionych powietrze zajowszy ogień pali, i dusi tych, którzy do nich z świecą zapaloną nieostrożnie wchodzą. Co w tych doświadczeniach
żelazem, wodą, powietrzem etc. W takowey iaskini część skały oderwawszy się, gdy pada na drugą, skry wznieca. Te wpadłszy w materye ogień, iako proch zaymuiące, pożar podziemny wzniecają.
Do slaszecki z długą szyią wley trochę o oleyku terpentynowego, y przywiązawszy do szyi pęchyrz postaw ią na węglach rozżarzonych; Gdy pęcherz, napełni się waporami, przyłoż do dziury w pęchyrzu uczynioney świecę zapaloną, w momencie, y po kilka kroć razy wapory, luboby były ostudzone, zapalą się. w prywetach przez długi czas zamknionych powietrze zaiowszy ogień pali, y dusi tych, ktorzy do nich z świecą zapaloną nieostrożnie wchodzą. Co w tych doświadczeniach
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 257
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
część skały oderwawszy się, gdy pada na drugą, skry wznieca. Te wpadłszy w materie ogień, jako proch zajmujące, pożar podziemny wzniecają.
Do slaszecki z długą szyją wlej trochę o olejku terpentynowego, i przywiązawszy do szyj pęcherz postaw ją na węglach rozżarzonych; Gdy pęcherz, napełni się waporami, przyłóż do dziury w pęcherzu uczynionej świecę zapaloną, w momencie, i po kilka kroć razy wapory, luboby były ostudzone, zapalą się. w prywetach przez długi czas zamknionych powietrze zajowszy ogień pali, i dusi tych, którzy do nich z świecą zapaloną nieostrożnie wchodzą. Co w tych doświadczeniach płomień świecy, to pod ziemią skry kamieni o siebie
część skały oderwawszy się, gdy pada na drugą, skry wznieca. Te wpadłszy w materye ogień, iako proch zaymuiące, pożar podziemny wzniecają.
Do slaszecki z długą szyią wley trochę o oleyku terpentynowego, y przywiązawszy do szyi pęchyrz postaw ią na węglach rozżarzonych; Gdy pęcherz, napełni się waporami, przyłoż do dziury w pęchyrzu uczynioney świecę zapaloną, w momencie, y po kilka kroć razy wapory, luboby były ostudzone, zapalą się. w prywetach przez długi czas zamknionych powietrze zaiowszy ogień pali, y dusi tych, ktorzy do nich z świecą zapaloną nieostrożnie wchodzą. Co w tych doświadczeniach płomień świecy, to pod ziemią skry kamieni o siebie
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 257
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
trudne jej odejście, w piersiach, i żyle urynnej bole (mimo tego, że pod brzuchem, i koło sedesu niższej części, zmiękczające, i ból uśmierzające były czynione aplikacje materacyków) jednostajnie trwały; nawet w nocy czasem tak wielki ból czuł w części nazwanej prostata, która nad odbytową kiszką leży, i otacza szyję pęcherza, że krwi sobie upuścić musiał kazać.
III. Co postrzegłszy, i przypomniawszy sobie przestrogi uczonego Bagliwii, który w pierwszej księdze praktyki lekarskiej; §. de lue venerea mówi: Ból ustawiczny we śrzodku piersi długo trwający z uprzykrzeniem bez kaszlu; znakiem jest choroby nazwanej (lues gallica) utajonej, której chory przed wielo
trudne iey odeyście, w piersiach, y żyle urynney bole (mimo tego, że pod brzuchem, y koło sedesu niższey części, zmiękczaiące, y bol uśmierzaiące były czynione aplikacye materacykow) iednostaynie trwały; nawet w nocy czasem tak wielki bol czuł w części nazwaney prostata, ktora nad odbytową kiszką leży, y otacza szyię pęcherza, że krwi sobie upuścić musiał kazać.
III. Co postrzegłszy, y przypomniawszy sobie przestrogi uczonego Bagliwii, ktory w pierwszey księdze praktyki lekarskiey; §. de lue venerea mowi: Bol ustawiczny we śrzodku piersi długo trwaiący z uprzykrzeniem bez kaszlu; znakiem iest choroby nazwaney (lues gallica) utaioney, ktorey chory przed wielo
Skrót tekstu: ListDokt
Strona: 3
Tytuł:
List doktorski i anatomiczny o chorobie od lat czternastu do doskonałych medycyny nauczycielów
Autor:
Stefan Bisio
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
ex sarsaparillia, china, ligno guayaco, radicibus altheae, eringii z mlekiem kozim dwa razy na dzień pić kazałem funt jeden; czym nie tylko się choroba nie uśmierzała, ale się uporczywszą być zdawała: bowiem w żyle urynnej między jej bulbum, to jest gdzie część gębkowata zaczyna się, dziury porobiła i z szjiką pęcherza, ściekając między muskułami sam i tam zastanowiona, nieznośnych bólów, i trzech guzów zapalonych stała się przyczyną; z których dwa (po jednym z jednej stronie) pod muskułem nazwanym gluteum maximum, który jest w udach, podnosiły się, trzeci między stolcem, i kością na której pacierze utrzymują się pod skorą wydawał się,
ex sarsaparillia, china, ligno guayaco, radicibus altheae, eringii z mlekiem kozim dwa razy na dzień pić kazałem funt ieden; czym nie tylko się choroba nie uśmierzała, ale się uporczywszą być zdawała: bowiem w żyle urynney między iey bulbum, to iest gdzie część gębkowata zaczyna się, dziury porobiła y z szyiką pęcherza, ściekaiąc między muskułami sam y tam zastanowiona, nieznośnych bolow, y trzech guzow zapalonych stała się przyczyną; z ktorych dwa (po iednym z iedney stronie) pod muskułem nazwanym gluteum maximum, ktory iest w udach, podnosiły się, trzeci między stolcem, y kością na ktorey pacierze utrzymuią się pod skorą wydawał się,
Skrót tekstu: ListDokt
Strona: 6
Tytuł:
List doktorski i anatomiczny o chorobie od lat czternastu do doskonałych medycyny nauczycielów
Autor:
Stefan Bisio
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770