gości jedzie grzecznych siła Pono z Warsztatu Marsowego dziła: A na ten pogłos iześ świeza Wdowa. Pozal się Boże/ skwapliwego słowa. Dam. Pozal się Boże/ i kto jeno Żywy Mojej niedoli/ i rady skwapliwy Snadź Wiedma smoczym określiwszy zębem/ Dom mój/ przez czary była Dziewosłębem. Snadź Tyzyfona nie stułą lecz pętem/ Umotała mię związkiem tym przeklętem. Ja dziś na żywą młodź gdy rzucę oczy Nieraz hojna łza/ smutną twarz omoczy. I nieraz rzekę; którysz szyb tak szpory Podziemny? śliczne krył w sobie Marmory? Gdzie Alabastry wdzięczne zatajone Były? dopiero oczom mym Zjawione? Ach głupia ręko? co kwapiąc się marnie Mijasz winniki
gośći iedźie grzecznych śiła Pono z Wársztátu Mársowego dźiłá: A ná ten pogłos iześ świeza Wdowá. Pozal się Boże/ skwápliwego słowá. Dam. Pozal się Boże/ y kto ieno Zywy Moiey niedoli/ y rády skwápliwy Snadź Wiedmá smoczym określiwszy zębem/ Dom moy/ przez czáry byłá Dźiewosłębem. Snadź Tyzyphoná nie stułą lecz pętem/ Vmotáłá mię związkiem tym przeklętem. Ia dźiś ná żywą młodź gdy rzucę oczy Nieraz hoyna łzá/ smutną twarz omoczy. Y nieraz rzekę; ktorysz szyb ták szpory Podźiemny? śliczne krył w sobie Mármory? Gdźie Alábástry wdźięczne zátáione Były? dopiero oczom mym ziáwione? Ach głupia ręko? co kwápiąc się márnie Miiasz winniki
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 187
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
poznania — Moja się Jaga twojej Zozie kłania. OGRÓD MIŁOŚCI
Nie zawsze strzały Kupido zawodzi, Czasem łuk złoży i bez broni chodzi I gospodarskiej pilnując pogody, Gracuje z trawy pafijskie ogrody. W ogrodzie jego zioła są nadzieje, Chwast — obietnice, które wiatr rozwieje, Męczeństwa, posty są suche gałęzi, Labirynt — pęta, w których swoje więzi,
Niewola — kwiatkiem, owocem jest szkoda, Fontaną — oczy i gorzkich łez woda, Wzdychania — letnim i miłym wietrzykiem, Nieszczerość — łapką, figiel — ogrodnikiem, Szalej, omylnik, to są pierwsze zioła, Które głóg zdrady otoczył dokoła; Nadto ma z muru nieprzebyte płoty, Gdzie
poznania — Moja się Jaga twojej Zozie kłania. OGRÓD MIŁOŚCI
Nie zawsze strzały Kupido zawodzi, Czasem łuk złoży i bez broni chodzi I gospodarskiej pilnując pogody, Gracuje z trawy pafijskie ogrody. W ogrodzie jego zioła są nadzieje, Chwast — obietnice, które wiatr rozwieje, Męczeństwa, posty są suche gałęzi, Labirynt — pęta, w których swoje więzi,
Niewola — kwiatkiem, owocem jest szkoda, Fontaną — oczy i gorzkich łez woda, Wzdychania — letnim i miłym wietrzykiem, Nieszczerość — łapką, figiel — ogrodnikiem, Szalej, omylnik, to są pierwsze zioła, Które głóg zdrady otoczył dokoła; Nadto ma z muru nieprzebyte płoty, Gdzie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 9
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mąk mych niezliczoną, Które mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z serca dobywa.
Gdy widzę, że się ptaszęta z miłości Całują i spajają z sobą nosek krzywy, Serce się rozstępuje i mówię z zazdrości: Przecz ci kontenci, a ja żałośliwy?
mąk mych niezliczoną, Które mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z serca dobywa.
Gdy widzę, że się ptaszęta z miłości Całują i spajają z sobą nosek krzywy, Serce się rozstępuje i mówię z zazdrości: Przecz ci kontenci, a ja żałośliwy?
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 23
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
się zdrady, Skąd pomoc bywa, spodziewał był z nieba? Ale wprzód, niż mi Wenus dojdzie końca, Paląca bardziej niż lipcowe słońca, Ty, drogi Janie, dodaj swojej rady, Wszak przyjaciela doświadcza potrzeba.
Źle o mnie. Cale przegrana potrzeba, Przemogły rozum Kupidowe zdrady, Słodycz wolności i dowcipu rady Związało pęto i potęga nieba, A oczy jasne nad południe słońca Niewoli bronią spodziewać się końca.
Tak ci swą biedę objawiam od końca, Bo jak się wszczęła, pisać nie potrzeba: Jak dawno świeci złoty promień słońca,
Tak są jednakie tego bożka zdrady, Który strzałami swymi sięga nieba I senatorów z Jowiszowej rady.
Cud,
się zdrady, Skąd pomoc bywa, spodziewał był z nieba? Ale wprzód, niż mi Wenus dojdzie końca, Paląca bardziej niż lipcowe słońca, Ty, drogi Janie, dodaj swojej rady, Wszak przyjaciela doświadcza potrzeba.
Źle o mnie. Cale przegrana potrzeba, Przemogły rozum Kupidowe zdrady, Słodycz wolności i dowcipu rady Związało pęto i potęga nieba, A oczy jasne nad południe słońca Niewoli bronią spodziewać się końca.
Tak ci swą biedę objawiam od końca, Bo jak się wszczęła, pisać nie potrzeba: Jak dawno świeci złoty promień słońca,
Tak są jednakie tego bożka zdrady, Który strzałami swymi sięga nieba I senatorów z Jowiszowej rady.
Cud,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 37
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jako na wieży Znacząc godziny, nie przestając bieży, Był kiedyś Tyrsis, którego wesoły Wzrok Jagny spalił w piaszczyste popioły. Świadczy i teraz piasek niestateczny, Że kto się kocha, ma niepokój wieczny. MIŁOŚĆ ZERWANA
Włos złoty, czarne oko, śmiech różany Już mię w powtórne nie wprawią trudności,
Kiedym szczęśliwie z pęt twych rozwiązany I miłość nowej pozwala wolności. Tyś węzeł twardo zerwała związany, Jam zgasił ogień, co mi suszył kości; Tak dla twej złości i z rozumu rady Już w doświadczone nie zapadnę zdrady.
Kochałem, prawda, i byłem stateczny, Póki-ć usługi moje wdzięczne były, I był
jako na wieży Znacząc godziny, nie przestając bieży, Był kiedyś Tyrsis, którego wesoły Wzrok Jagny spalił w piaszczyste popioły. Świadczy i teraz piasek niestateczny, Że kto się kocha, ma niepokój wieczny. MIŁOŚĆ ZERWANA
Włos złoty, czarne oko, śmiech różany Już mię w powtórne nie wprawią trudności,
Kiedym szczęśliwie z pęt twych rozwiązany I miłość nowej pozwala wolności. Tyś węzeł twardo zerwała związany, Jam zgasił ogień, co mi suszył kości; Tak dla twej złości i z rozumu rady Już w doświadczone nie zapadnę zdrady.
Kochałem, prawda, i byłem stateczny, Póki-ć usługi moje wdzięczne były, I był
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 102
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jak Akteon, zgraje. Nie próżny mój gniew, nie to mię obchodzi,
Że w zwierz wesołe pustoszeją gaje, Że owsa siła w osypkę odchodzi, Ale że rano mąż ode mnie wstaje. DO WŁADYSŁAWA SZMELINGA
Szydzisz z mych wierszów, grzeczny Władysławie, A raczej z tego, że łańcuchem krętem Piszę związany i miłości pętem I w Kupidowym tracę wolność prawie;
Tak więc gdy huczne miecą niełaskawic Wały wydanym na morze okrętem, Śmieje się oracz i w pokoju świętem Złorzeczy z brzegu niebezpiecznej sprawie.
Poczekaj mało, wnet i ty w te wniki Wpadszy, w niewoli będziesz u podwiki I w równej ze mną spłoniesz kanikule.
Jakoż, jeśli mię
jak Akteon, zgraje. Nie próżny mój gniew, nie to mię obchodzi,
Że w zwierz wesołe pustoszeją gaje, Że owsa siła w osypkę odchodzi, Ale że rano mąż ode mnie wstaje. DO WŁADYSŁAWA SZMELINGA
Szydzisz z mych wierszów, grzeczny Władysławie, A raczej z tego, że łańcuchem krętem Piszę związany i miłości pętem I w Kupidowym tracę wolność prawie;
Tak więc gdy huczne miecą niełaskawic Wały wydanym na morze okrętem, Śmieje się oracz i w pokoju świętem Złorzeczy z brzegu niebezpiecznej sprawie.
Poczekaj mało, wnet i ty w te wniki Wpadszy, w niewoli będziesz u podwiki I w równej ze mną spłoniesz kanikule.
Jakoż, jeśli mię
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 109
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
takim prognostykiem: „Krótko, ach, krótko po swej woli chodzisz I darmo sobie złotą wolność słodzisz! Nadchodzi ten czas i masz go za pasem, Że cię zły humor pobrata z tym lasem, Kiedy sam sobie zginiesz i od ludzi Stronić nową chęć miłość w tobie wzbudzi; Wtenczas dopiero, choć będziesz gotowy Całować pęta, obłapiać okowy, Doznasz, co w sobie zamykają rany Miłości, co jest być od niej związany. Ani cię niech ta nadzieja nie wspiera, Że na odpornych nierada naciera, Bo cię zwycięży, a ty, zwojowany, Cięższe na nogach poniesiesz kajdany. Ona w ogniach twych tak skrzydła opali, Że się od
takim prognostykiem: „Krótko, ach, krótko po swej woli chodzisz I darmo sobie złotą wolność słodzisz! Nadchodzi ten czas i masz go za pasem, Że cię zły humor pobrata z tym lasem, Kiedy sam sobie zginiesz i od ludzi Stronić nową chęć miłość w tobie wzbudzi; Wtenczas dopiero, choć będziesz gotowy Całować pęta, obłapiać okowy, Doznasz, co w sobie zamykają rany Miłości, co jest być od niej związany. Ani cię niech ta nadzieja nie wspiera, Że na odpornych nierada naciera, Bo cię zwycięży, a ty, zwojowany, Cięższe na nogach poniesiesz kajdany. Ona w ogniach twych tak skrzydła opali, Że się od
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 166
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
myśli jest przyczyna.
Winna bym była, gdybym się kochała, Ale o miłość serce me nie stoi. Ale nie toż to, jak bym kochać chciała, Gdy się myśl myślić o miłym nie boi? Cóż by, gdybym też miłości zarwała? Nie wiem; ale wiem, że mi pęta stroi.
Kocham? Nie kocham? Dziwnie we łbie knuję: Nie chcę, nie kocham, a przecię miłuję.
Kocham czy-li nie? Ach, ogień w miłości Szczerze dopieka, a ja drżąc trupieję. Nie kocham tedy? Ach, do samych kości Wolnym się ogniem spuszczam i topnieję. Ogień się z mrozem ugania
myśli jest przyczyna.
Winna bym była, gdybym się kochała, Ale o miłość serce me nie stoi. Ale nie toż to, jak bym kochać chciała, Gdy się myśl myślić o miłym nie boi? Cóż by, gdybym też miłości zarwała? Nie wiem; ale wiem, że mi pęta stroi.
Kocham? Nie kocham? Dziwnie we łbie knuję: Nie chcę, nie kocham, a przecię miłuję.
Kocham czy-li nie? Ach, ogień w miłości Szczerze dopieka, a ja drżąc trupieję. Nie kocham tedy? Ach, do samych kości Wolnym się ogniem spuszczam i topnieję. Ogień się z mrozem ugania
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 184
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
swymi obroty Śliczniejszej boskiej nade mnie roboty. Jam jest obrazem bóstwa i na ziemi Z jasnościami się równam niebieskiemi. Król mi poddaństwo oddaje i mężni Bohatyrowie nie są tak potężni, Żebym nad nimi nie miała przewodzić: Sami zwycięzcy w ciężkich u mnie chodzić Okowach muszą, ale-ć z mojej ręki Smaczne są pęta, dobrowolne męki. O dwór mi łacno i o szumne sługi, Chociaż odprawiam siłu bez wysługi. Wesołam, a wżdy przez ozdoby swoje Wzbudzam tęsknice, płacze, niepokoje. Szkodzę i nie chcąc, a w tym-em jest płocha, Że bardziej temu, co mię bardziej kocha. Ślepymi czynię, a wżdy
swymi obroty Śliczniejszej boskiej nade mnie roboty. Jam jest obrazem bóstwa i na ziemi Z jasnościami się równam niebieskiemi. Król mi poddaństwo oddaje i mężni Bohatyrowie nie są tak potężni, Żebym nad nimi nie miała przewodzić: Sami zwycięzcy w ciężkich u mnie chodzić Okowach muszą, ale-ć z mojej ręki Smaczne są pęta, dobrowolne męki. O dwór mi łacno i o szumne sługi, Chociaż odprawiam siłu bez wysługi. Wesołam, a wżdy przez ozdoby swoje Wzbudzam tęsknice, płacze, niepokoje. Szkodzę i nie chcąc, a w tym-em jest płocha, Że bardziej temu, co mię bardziej kocha. Ślepymi czynię, a wżdy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 197
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
rozświeci, Czesząc, przypomnisz sobie moję wróżkę. A teraz, chcesz-li, żeby-ć tę przegróżkę Niebo w sowitym nadgrodziło włosie, Daj mi te, które leżą na pokosie,
I pomotawszy ten dar w węzłów wiele, Wdziej mi na ręce niezbyte manele, A oraz wdziejesz na ręce okowy, Na serce pęto, skąd więzień nienowy Przyznam (na sławę twoję proszę o to), Żem jest niewolnik kupny za to złoto. DO JAGI
Dwieścieśkroć gęby, Jago, obiecała, Dwieścieś ust dała, tyłeś odebrała; Dosyć się stało, przyznam, obietnicy, Lecz nie masz dosyć w miłosnej tęsknicy. Któż sobie, dziewko
rozświeci, Czesząc, przypomnisz sobie moję wróżkę. A teraz, chcesz-li, żeby-ć tę przegróżkę Niebo w sowitym nadgrodziło włosie, Daj mi te, które leżą na pokosie,
I pomotawszy ten dar w węzłów wiele, Wdziej mi na ręce niezbyte manele, A oraz wdziejesz na ręce okowy, Na serce pęto, skąd więzień nienowy Przyznam (na sławę twoję proszę o to), Żem jest niewolnik kupny za to złoto. DO JAGI
Dwieścieśkroć gęby, Jago, obiecała, Dwieścieś ust dała, tyłeś odebrała; Dosyć się stało, przyznam, obietnicy, Lecz nie masz dosyć w miłosnej tęsknicy. Któż sobie, dziewko
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 270
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971