ręki Wiernego sługi ulżyć srogiej męki; Moja zaś wierność, byłeś tego chciała, Krwią by-ć się własną rada malowała. Czemuż mi rzeczy tak lichej żałujesz? Co-ć tym ubędzie, że cień swój darujesz? Ty mi nic nie dasz, a ja wezmę siła, Tak będziesz służbę bez kosztu płaciła. Nadzieję serce wysługi tym traci, Że mu fałszywej odmawiasz postaci, ■ Bo jakoż się tu spodziewać nadgrody, Gdy i zmyślonej nie chcesz dać urody? Jako samę rzecz obiecować sobie, Kiedyś tak droga i w niemej osobie? Ja tego inszej nie widzę przyczyny, Tylko że-ć ciężko siedzieć pół godziny
I
ręki Wiernego sługi ulżyć srogiej męki; Moja zaś wierność, byłeś tego chciała, Krwią by-ć się własną rada malowała. Czemuż mi rzeczy tak lichej żałujesz? Co-ć tym ubędzie, że cień swój darujesz? Ty mi nic nie dasz, a ja wezmę siła, Tak będziesz służbę bez kosztu płaciła. Nadzieję serce wysługi tym traci, Że mu fałszywej odmawiasz postaci, ■ Bo jakoż się tu spodziewać nadgrody, Gdy i zmyślonej nie chcesz dać urody? Jako samę rzecz obiecować sobie, Kiedyś tak droga i w niemej osobie? Ja tego inszej nie widzę przyczyny, Tylko że-ć ciężko siedzieć pół godziny
I
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 12
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zamków tak była z urody wsławiona, Że się do niej sam Jowisz deszczem złotym spławił; Abo Europa, której tenże bóg nabawił Trwogi, kiedy przybrawszy kształt wołu białego Niosł drogą korzyść środkiem morza głębokiego. Czyś jedna z owych bogiń, której przysądzone Jabko złote, a drugie były poniżone, Choć Juno kreskę swoję płaciła możnością, Minerwa z drugiej strony męstwem i mądrością. Czyś z łabęcia i ślicznej Ledy urodzona, A z nadobnej Heleny w Annę przemieniona? Żeś tak śliczna i wdzięczna, a przy swej wdzięczności Próżnaś jest (przyznam prawdę) pychy i hardości. Czym masz wszytkich afekty ku sobie skłonione, Ale moje najbarziej
zamkow tak była z urody wsławiona, Że się do niej sam Jowisz deszczem złotym spławił; Abo Europa, ktorej tenże bog nabawił Trwogi, kiedy przybrawszy kształt wołu białego Niosł drogą korzyść środkiem morza głębokiego. Czyś jedna z owych bogiń, ktorej przysądzone Jabko złote, a drugie były poniżone, Choć Juno kreskę swoję płaciła możnością, Minerwa z drugiej strony męstwem i mądrością. Czyś z łabęcia i ślicznej Ledy urodzona, A z nadobnej Heleny w Annę przemieniona? Żeś tak śliczna i wdzięczna, a przy swej wdzięczności Prożnaś jest (przyznam prawdę) pychy i hardości. Czym masz wszytkich afekty ku sobie skłonione, Ale moje najbarziej
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 223
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
bym na mej sławie tak nie szwankowała! W Tobie myśli trwożliwe mocną ufność mają, jak baty w swych kotwicach, gdy fale miotają. Już tedy swą armatę Marsowi oddawszy i oręże wojskowej trąbie darowawszy, zaprzągłam się w gościńcu do podróżnej prace, czujno zawsze śpiąc u drzwi, gdy kto zakołace. Pieprz i wełnę płaciłam na zysk kruszcem złotym, spławiałam aż za morze różne zboża potym. Szkuty moje aż w brzegach indyjskich stawały, które się z ciężkim nazad towarem wracały. Na tym było zawisło wszytkie me staranie, bym z małej rzeczy mogła mieć wielkie zebranie. Jakoż tak mi fortuna w handlach posłużyła, żem
bym na mej sławie tak nie szwankowała! W Tobie myśli trwożliwe mocną ufność mają, jak baty w swych kotwicach, gdy fale miotają. Już tedy swą armatę Marsowi oddawszy i oręże wojskowej trąbie darowawszy, zaprzągłam się w gościńcu do podróżnej prace, czujno zawsze śpiąc u drzwi, gdy kto zakołace. Pieprz i wełnę płaciłam na zysk kruszcem złotym, spławiałam aż za morze różne zboża potym. Szkuty moje aż w brzegach indyjskich stawały, które się z ciężkim nazad towarem wracały. Na tym było zawisło wszytkie me staranie, bym z małej rzeczy mogła mieć wielkie zebranie. Jakoż tak mi fortuna w handlach posłużyła, żem
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 116
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, immaginując sobie że jednę majętność i jednoź territorium czyni, lubo będzie composita z różnych Dóbr Posessorów; oszacować tę Parafią, wieleby circiter mogła uczynić intraty, gdyby do jednego tylko proprietarium należała; et imponere na nią taksę dziesiątego, albo raczej dziesięciny, to jest: jeżeli Parafia uczyniłaby dziesięć tysięcy intraty, żeby tysiąc płaciła skarbowi.
Ta species podatkowania, zawiera w sobie omnia genera podatków, gdyż cokolwiek natura i gospodarska industria producit, contribueret by ad aerarium publicum, i tak miasto pogłownego, podymnego, łanowego, Rogowego od bydła, młynowego; ten jeden modus contribuendi wszystko to complectitur w sobie. I ktoźby się mógł zbraniać, uwolniony od
, immaginuiąc sobie źe iednę maiętność y iednoź territorium czyni, lubo będźie composita z roźnych Dobr Possessorow; oszácowáć tę Parafią, wieleby circiter mogła uczynić intraty, gdyby do iednego tylko proprietarium naleźała; et imponere na nię taxę dzieśiątego, albo raczey dzieśięćiny, to iest: ieźeli Parafia uczyniłaby dzieśięć tyśięcy intraty, źeby tyśiąc płaćiła skarbowi.
Ta species podatkowánia, zawiera w sobie omnia genera podatkow, gdyź cokolwiek natura y gospodárska industrya producit, contribueret by ad aerarium publicum, y ták miásto pogłownego, podymnego, łánowego, Rogowego od bydła, młynowego; ten ieden modus contribuendi wszystko to complectitur w sobie. Y ktoźby się mogł zbraniáć, uwolniony od
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 130
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
płacą go tylko dziedzicy i Proprietarii z Dóbr swoich, ci zaś których potissima pars co summy mają na wyderkafach albo prowizjach, nic nie dają; przez ten zaś projekt, który propono, powinienby wyderkarz od summy swojej jednakowo płacić; aliàs byłaby wielka niesprawiedliwość, żeby wieś moja którąm mu zastawił; i prowizją mu płaciła in toto, i podatek; a on żeby był wolny, będąc cohaeres wsi mojej, którą trzyma in possessione.
Zgoła ten sam sposób podatkowania zawiera w sobie wszystkie które mogą być emolumenta; Rzeczpospolita mogąc zawsze być pewna mając raz Taryfę postanowioną, wiele takowy podatek wnosi do skarbu; według tej Taryfy snadny rachunek z Poborcami
płácą go tylko dziedźicy y Proprietarii z Dobr swoich, ći záś ktorych potissima pars co summy maią na wyderkafach álbo prowizyach, nic nie dáią; przez ten záś proiekt, ktory propono, powińienby wyderkarź od summy swoiey iednákowo płáćić; aliàs byłaby wielka niesprawiedliwość, źeby wieś moia ktorąm mu zástáwił; y prowizyą mu płaćiła in toto, y podatek; á on źeby był wolny, będąc cohaeres wśi moiey, ktorą trzyma in possessione.
Zgoła ten sam sposob podatkowáńia zawiera w sobie wszystkie ktore mogą bydź emolumenta; Rzeczpospolita mogąc zawsze bydź pewna maiąc raz Taryfę postánowioną, wiele tákowy podatek wnośi do skarbu; według tey Taryfy snadny rachunek z Poborcámi
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 131
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
dalej żart, admisyja przed wartą i konfuzyja w odprawie.
Zygmunt: Prawda, prawda, mój bracie kochany, widziałem to na wielu niepoślednich osobach, których ode drzwi pańskich przez muszkiety jako przez praszczęta noszono tak dalece, że „protestor” z kawalcem języka ledwo wypluć przyszło, konfuzyja za uczynność i poczekanie sowito im płaciła.
Wacław: To widzisz, a gdybyś ich uważał jak cygi czyli cyganów w obrotach i dzarskości posłuszeństwa królom i zwierzchnościom swoim, tedybyś się jako ucieszną komedią do woli nasycić nie mógł, jako to oni prywatom, respektom, faworom i interesom swoim serviliter nadskakują, naddają się i ledwo ze skóry nie wydzierają
dalej żart, admisyja przed wartą i konfuzyja w odprawie.
Zygmunt: Prawda, prawda, mój bracie kochany, widziałem to na wielu niepoślednich osobach, których ode drzwi pańskich przez muszkiety jako przez praszczęta noszono tak dalece, że „protestor” z kawalcem języka ledwo wypluć przyszło, konfuzyja za uczynność i poczekanie sowito im płaciła.
Wacław: To widzisz, a gdybyś ich uważał jak cygi czyli cyganów w obrotach i dzarskości posłuszeństwa królom i zwierzchnościom swoim, tedybyś się jako ucieszną komedyją do woli nasycić nie mógł, jako to oni prywatom, respektom, faworom i interesom swoim serviliter nadskakują, naddają się i ledwo ze skóry nie wydzierają
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 273
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Amore augentur minima.
„Niestetyż na taką zgodę. Ba, bodajem ja ciebie nigdy nie znała, niżem na to przyszła”. Na cóżeś przyszła? — „Na to, żem wszytko utrąciła”. Tom ja nic nie miał? — „Nie miąłeś, bom za cię płaciła, coś brał u szotów, u szynkarek na borg”. Fella latent sub hoc favo. Cerassatae getiae meretricem suam loquuntur.
Niżem się ożenił, śniło mi się, jakoby mię ktoś do kloca dębowego przykował, żem z onym klocem przez sen chodził, z wielkim moim uprzykrzeniem. O, zaprawdę, dobrze
Amore augentur minima.
„Niestetyż na taką zgodę. Ba, bodajem ja ciebie nigdy nie znała, niżem na to przyszła”. Na cóżeś przyszła? — „Na to, żem wszytko utrąciła”. Tom ja nic nie miał? — „Nie miąłeś, bom za cię płaciła, coś brał u szotów, u szynkarek na borg”. Fella latent sub hoc favo. Cerassatae getiae meretricem suam loquuntur.
Niżem się ożenił, śniło mi się, jakoby mię ktoś do kloca dębowego przykował, żem z onym klocem przez sen chodził, z wielkim moim uprzykrzeniem. O, zaprawdę, dobrze
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 179
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
a doma kto? Nie dbasz o mię. Pójdę ja do szpitala”. I owszem, moja duszko, z Panem Bogiem. — „Wierę, radbyś pono dla młodszej. Nie będzie mi tu nie brała, moje to wszytko. Nie masz ty u mnie nie, bom ja to kupiła, płaciła i mieszkam jako w swoim. Cóżeś mi dał? Cóżeś mi kupił? Nachodzę się jako łążęka, w jednym kożuchu już to jedenasta zima; trzewiki latam półtora lata. A co u ciebie zjem? Ty sobie idziesz, paniczkujesz, a ja w domu głód mrę. Uwarzę sobie piwka, zjem ogórek,
a doma kto? Nie dbasz o mię. Pójdę ja do szpitala”. I owszem, moja duszko, z Panem Bogiem. — „Wierę, radbyś pono dla młodszej. Nie będzie mi tu nie brała, moje to wszytko. Nie masz ty u mnie nie, bom ja to kupiła, płaciła i mieszkam jako w swoim. Cóżeś mi dał? Cóżeś mi kupił? Nachodzę się jako łążęka, w jednym kożuchu już to jedenasta zima; trzewiki latam półtora lata. A co u ciebie zjem? Ty sobie idziesz, paniczkujesz, a ja w domu głód mrę. Uwarzę sobie piwka, zjem ogórek,
Skrót tekstu: MatłBabBad
Strona: 181
Tytuł:
Baba abo stary inwentarz
Autor:
Prokop Matłaszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1690
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1690
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
, Artystów i uczonych Alma mater. O tym Rzymie Ja piszę wiele raritatùm et Curiositatùm w Peregrynancie, tu więcej nie mówię. BOGACTWA RZYMU et IMPERYJ ROMANI STAROZYTNYCH CZASÓW.
SAme Intraty od Inwekty, które zwali Partorim alias bramne, drugie Portorium, tojest od Portu, przewozu, bardzo wielkie były. Sama Azja corocznie Cła płaciła 20. tysięcy Talentów. Egipt i Francja 30. milionów, Zgola 150. milionów takowe Intraty do Skarbu Rżymianom importowały. o Rzymskiego Państwa Bogactwach.
Za Augusta Cesarza narachowano, jakom już namienił Osób w Całym Państwie tak obszernym 260 milionów 360 tysięcy. Jeżeli każdy dał po złotemu, jak wielka do Skarbu Rzymskiego
, Artystow y uczonych Alma mater. O tym Rzymie Ia piszę wiele raritatùm et Curiositatùm w Peregrynancie, tu więcey nie mowię. BOGACTWA RZYMU et IMPERII ROMANI STAROZYTNYCH CZASOW.
SAme Intraty od Inwekty, ktore zwali Partorim alias bramne, drugie Portorium, toiest od Portu, przewozu, bardzo wielkie były. Sama Azya coroczńie Cła płaciła 20. tysięcy Talentow. Egypt y Francya 30. millionow, Zgola 150. millionow takowe Intraty do Skarbu Rżymianom importowały. o Rzymskiego Państwa Bogactwach.
Za Augusta Cesarza narachowano, iakom iuż namienił Osob w Całym Państwie tak obszernym 260 millionow 360 tysięcy. Ieżeli każdy dał po złotemu, iak wielka do Skarbu Rzymskiego
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 449
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
nie dziw, bo sam ladajaki; lecz jako u tego, komu go nie ciężko było z Wołoch za jedne relikwie wozić, zdało mu się nie za lada,co między wety poczytać, (a słusznie, bo to prawdziwy węt za wet, gdzie darmo nic nie bywało; bo w Wołoszech zaraz gotowemi strona stronie płaciła), tak i pomienionemu pułkownikowi mimo insze wszystkie pańskie chęci, i gęste a bogate od niego podarki, to samo nadewszystko najwdzięczniejsza była. Są tedy wdzięcznopamiętni bohaterowie męstwa Elearów, jako ten, tak bez pochyby i wiele inszych jemu podobnych, a osobliwie z ich m. m. panów Wielkopolan a Litwy, którzy
nie dziw, bo sam ladajaki; lecz jako u tego, komu go nie ciężko było z Wołoch za jedne relikwie wozić, zdało mu się nie za lada,co między wety poczytać, (a słusznie, bo to prawdziwy węt za wet, gdzie darmo nic nie bywało; bo w Wołoszech zaraz gotowemi strona stronie płaciła), tak i pomienionemu pułkownikowi mimo insze wszystkie pańskie chęci, i gęste a bogate od niego podarki, to samo nadewszystko najwdzięczniejsza była. Są tedy wdzięcznopamiętni bohaterowie męstwa Elearów, jako ten, tak bez pochyby i wiele inszych jemu podobnych, a osobliwie z ich m. m. panów Wielkopolan a Litwy, którzy
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 46
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859