pana cieszył, co mną ugonione Przepiorki obciążały wacki napełnione, Od ćwika okrutnego poległem pazura. Takci na świecie z dużym słaby mało wskóra. Królikowi.
Przez mię się zalecano, lecz cudze zaloty Świata mię pozbawiły, gdym z zbytniej pieszczoty Spadł z stołu i tam słabej nałamałem szyje. Tak często własną skorą płacim błędy czyje. Szklenicy stłuczonej.
Jamci to ona piękna szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdy w ręce brzydkiemu wpadłam pijanicy, Zgniotł mię, chcąc nie tylko pić, lecz pływać w szklenicy. Na traf podczas sejmu warszawskiego in anno 1677.
Potkał afront szwedzkiego posła i niemały: Słudze
pana cieszył, co mną ugonione Przepiorki obciążały wacki napełnione, Od ćwika okrutnego poległem pazura. Takci na świecie z dużym słaby mało wskora. Krolikowi.
Przez mię się zalecano, lecz cudze zaloty Świata mię pozbawiły, gdym z zbytniej pieszczoty Spadł z stołu i tam słabej nałamałem szyje. Tak często własną skorą płacim błędy czyje. Szklenicy stłuczonej.
Jamci to ona piękna szklenica toczona, Teraz w śmieciach za oknem leżę wyrzucona, Bo gdy w ręce brzydkiemu wpadłam pijanicy, Zgniotł mię, chcąc nie tylko pić, lecz pływać w szklenicy. Na traf podczas sejmu warszawskiego in anno 1677.
Potkał afront szwedzkiego posła i niemały: Słudze
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 481
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Z KANONIKIEM
Polityk: Mości księże, w królestwie, rzekszy prawdę, równem, Jako w inszych ciężarach, tak też i w pogłównem Jednako pociągajmy. Widzimy was w radzie, Widzimy w trybunałach; czemuż i nie w składzie? Wierę, źle się, ojcowie, obchodzicie z syny; Krew za was wylewamy, płacim dziesięciny: Raczcie Waszmość tę nad nas presumpcyją skracać Ani każcie głów swoich naszymi opłacać. Kanonik: Żal się Boże takich słów z katolickiej gęby. Nigdy by nie mógł luter gorzej mówić; tę by Obelgę miał ponosić, nad który nic drożej Nie szacujem u siebie, święty kościół boży? Żeby oddane jemu, na co
Z KANONIKIEM
Polityk: Mości księże, w królestwie, rzekszy prawdę, równem, Jako w inszych ciężarach, tak też i w pogłównem Jednako pociągajmy. Widzimy was w radzie, Widzimy w trybunałach; czemuż i nie w składzie? Wierę, źle się, ojcowie, obchodzicie z syny; Krew za was wylewamy, płacim dziesięciny: Raczcie Waszmość tę nad nas presumpcyją skracać Ani każcie głów swoich naszymi opłacać. Kanonik: Żal się Boże takich słów z katolickiej gęby. Nigdy by nie mógł luter gorzej mówić; tę by Obelgę miał ponosić, nad który nic drożej Nie szacujem u siebie, święty kościół boży? Żeby oddane jemu, na co
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 649
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ludzkie powieści I sławne zewsząd zawsze lubił wieści I których zawsze w uszach moich brzmiała Sława — a ma chęć widzieć ich żądała, Teraz ich w oczach i w wnętrznym kochaniu Mając obecnych — witam w swym mieszkaniu, Które tym barziej jeszcze ozdobicie, Kiedy przez progi jego przestąpicie.” Na co my wzajem jego afekt złoty Płacim — przybrawszy w słowa jego cnoty, Dając pochwałę jego przystojności, I dank we wszytkim wysokiej ludzkości, Że taka godność właśnie jest takiego Godna ze wszech stron kawalera cnego, Który osobą i urodą k temu Słusznie prezydent dany miastu temu. Więcej nie mówiąc do gmachu onego Idziemy wszyscy barzo wesołego, Gdzie w przejściu złote miejscami
ludzkie powieści I sławne zewsząd zawsze lubił wieści I których zawsze w uszach moich brzmiała Sława — a ma chęć widzieć ich żądała, Teraz ich w oczach i w wnętrznym kochaniu Mając obecnych — witam w swym mieszkaniu, Które tym barziej jeszcze ozdobicie, Kiedy przez progi jego przestąpicie.” Na co my wzajem jego afekt złoty Płacim — przybrawszy w słowa jego cnoty, Dając pochwałę jego przystojności, I dank we wszytkim wysokiej ludzkości, Że taka godność właśnie jest takiego Godna ze wszech stron kawalera cnego, Który osobą i urodą k temu Słusznie prezydent dany miastu temu. Więcej nie mówiąc do gmachu onego Idziemy wszyscy barzo wesołego, Gdzie w przejściu złote miejscami
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 77
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971