, Żeby i okręt jego nie był pierwszy w biegu I on ostatni stawał na przeciwnym brzegu. Ale cóż to pomogło, tak go chciwość niosła Sławy, że przed wszytkimi zażył swego wiosła I wypadł pierwszy na ląd, kędy swą ochotą Ubogą żonę wieczną zostawił sierotą. Toż się mnie właśnie stało, o tożem płakała, Gdym się z połową dusze mojej rozstawała. Że będąc sławy pilen i z pierwszej młodości Kawalerskiej czyniwszy dosyć powinności Teraz gdy ma dla kogo, żeby się szanował, Co lubo mi ciesząc mię wrzkomo obiecował: Ale widzę, że serce wielkiej sławy chciwe Nie dbało na lamenty i płacze rzewliwe. Póki go mogły zajrzeć
, Żeby i okręt jego nie był pierwszy w biegu I on ostatni stawał na przeciwnym brzegu. Ale coż to pomogło, tak go chciwość niosła Sławy, że przed wszytkimi zażył swego wiosła I wypadł pierwszy na ląd, kędy swą ochotą Ubogą żonę wieczną zostawił sierotą. Toż się mnie właśnie stało, o tożem płakała, Gdym się z połową dusze mojej rozstawała. Że będąc sławy pilen i z pierwszej młodości Kawalerskiej czyniwszy dosyć powinności Teraz gdy ma dla kogo, żeby się szanował, Co lubo mi ciesząc mię wrzkomo obiecował: Ale widzę, że serce wielkiej sławy chciwe Nie dbało na lamenty i płacze rzewliwe. Poki go mogły zajrzeć
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 508
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, sama zazdrość przyzna. Płacze zacny dom jego, który jako wiele W nim utracił, czuje to; płaczą przyjaciele. Płaczą słudzy, których był ojcem a nie panem, Dopieroż biednym serce kraje się poddanym. Tren XI.
Ale nad wszytkich kwilą sieroty a mała, Wierzę, że go w żywocie matki swej płakała. Siebie tu nie przypomnię, bo jakimiż słowy Wyrażę los nieszczęścia mojego surowy. Biegły mistrz chcąc wyrazić straszną tragedią, Kiedy wielki wódz grecki swą Iphigenią Dał na śmierć, przez subtelnych farb lineamenty Wymalowawszy wszytkich płacze i lamenty Samego tylko ojca żal nieutulony Zakrył przez zawieszone na twarzy zasłony, Dając tym znać, że żadną
, sama zazdrość przyzna. Płacze zacny dom jego, ktory jako wiele W nim utracił, czuje to; płaczą przyjaciele. Płaczą słudzy, ktorych był ojcem a nie panem, Dopieroż biednym serce kraje się poddanym. Tren XI.
Ale nad wszytkich kwilą sieroty a mała, Wierzę, że go w żywocie matki swej płakała. Siebie tu nie przypomnię, bo jakimiż słowy Wyrażę los nieszczęścia mojego surowy. Biegły mistrz chcąc wyrazić straszną tragedią, Kiedy wielki wodz grecki swą Iphigenią Dał na śmierć, przez subtelnych farb lineamenty Wymalowawszy wszytkich płacze i lamenty Samego tylko ojca żal nieutulony Zakrył przez zawieszone na twarzy zasłony, Dając tym znać, że żadną
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 511
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Ceiksem Alcjone I co nad Meleagrem wylały ich siostry, Postępek grubej matki przeklinając ostry, I te, którymi Niobe czternastu żegnała Potomków własnych, przedtem niźli skamieniała, I te, które nieszczęsna Hekuba połknęła Po mężu, dzieciach, wnuku, niźli zaszczeknęła, I te, które Śpiewaczka wylała, gdy swego W dzięcielim pierzu Kanens płakała miłego, I te, którymi znikła Aretuza w wodę, I którymi zmieniła w jezioro urodę Hyryje, i którymi trapiła źrenicę Egeria, niż w jasną spłynęła krynicę, I te, którymi siostry Faetonta swego, I te, którymi wstydu od szwagra wziętego Płakała Filomela, przedtem niźli one W drzewa, a ta w słowika
Ceiksem Alcjone I co nad Meleagrem wylały ich siostry, Postępek grubej matki przeklinając ostry, I te, którymi Niobe czternastu żegnała Potomków własnych, przedtem niźli skamieniała, I te, które nieszczęsna Hekuba połknęła Po mężu, dzieciach, wnuku, niźli zaszczeknęła, I te, które Śpiewaczka wylała, gdy swego W dzięcielim pierzu Kanens płakała miłego, I te, którymi znikła Aretuza w wodę, I którymi zmieniła w jezioro urodę Hyryje, i którymi trapiła źrenicę Egeryja, niż w jasną spłynęła krynicę, I te, którymi siostry Faetonta swego, I te, którymi wstydu od szwagra wziętego Płakała Filomela, przedtem niźli one W drzewa, a ta w słowika
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 130
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
te, które Śpiewaczka wylała, gdy swego W dzięcielim pierzu Kanens płakała miłego, I te, którymi znikła Aretuza w wodę, I którymi zmieniła w jezioro urodę Hyryje, i którymi trapiła źrenicę Egeria, niż w jasną spłynęła krynicę, I te, którymi siostry Faetonta swego, I te, którymi wstydu od szwagra wziętego Płakała Filomela, przedtem niźli one W drzewa, a ta w słowika były przemienione. A żeby więcej głosu miał ten płacz i z łkaniem, Niechaj bogini Echo za mym rozkazaniem Blisko narzekających kędykolwiek siędzie, A tak płacz pomnożony w kilkornasób będzie.
Tymi go opłakawszy łzami hojnie w domu, Wystaw mu grób, jakiego dotychczas nikomu
te, które Śpiewaczka wylała, gdy swego W dzięcielim pierzu Kanens płakała miłego, I te, którymi znikła Aretuza w wodę, I którymi zmieniła w jezioro urodę Hyryje, i którymi trapiła źrenicę Egeryja, niż w jasną spłynęła krynicę, I te, którymi siostry Faetonta swego, I te, którymi wstydu od szwagra wziętego Płakała Filomela, przedtem niźli one W drzewa, a ta w słowika były przemienione. A żeby więcej głosu miał ten płacz i z łkaniem, Niechaj bogini Echo za mym rozkazaniem Blisko narzekających kędykolwiek siędzie, A tak płacz pomnożony w kilkornasób będzie.
Tymi go opłakawszy łzami hojnie w domu, Wystaw mu grób, jakiego dotychczas nikomu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 130
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, że się do litości, Nie chcąc, skłonili ludzie tak wielkiej srogości, Którzy jej śmierć odwlekli i tej byli wolej Chować ją na dalszy czas od wielkiej niewolej; I póki jedno panny z inszych krajów mieli, Podać na śmierć anielskiej piękności nie chcieli. Nakoniec była Orce od srogiego luda Zawiedziona, a wszytka płakała Ebuda.
LXVI.
Kto może wypowiedzieć skargi, kto łykania, Kto wrzaski, kto wzdychania, kto łzy, narzekania, Gdy w łańcuchu oddana bliskiemu zginieniu, Siedziała, posadzona na zimnem kamieniu, Gdzie mokre na bladą twarz perły wylewała I od srogiego dziwu śmierci wyglądała? Ja nie mogę od żalu mówić: muszę skrócić
, że się do litości, Nie chcąc, skłonili ludzie tak wielkiej srogości, Którzy jej śmierć odwlekli i tej byli wolej Chować ją na dalszy czas od wielkiej niewolej; I póki jedno panny z inszych krajów mieli, Podać na śmierć anielskiej piękności nie chcieli. Nakoniec była Orce od srogiego luda Zawiedziona, a wszytka płakała Ebuda.
LXVI.
Kto może wypowiedzieć skargi, kto łykania, Kto wrzaski, kto wzdychania, kto łzy, narzekania, Gdy w łańcuchu oddana blizkiemu zginieniu, Siedziała, posadzona na zimnem kamieniu, Gdzie mokre na bladą twarz perły wylewała I od srogiego dziwu śmierci wyglądała? Ja nie mogę od żalu mówić: muszę skrócić
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 163
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Z prawej i z lewej strony patrząc pilnie szlaku I jakiego świeżego nowej drogi znaku, Usłyszał, że nań z okna głosem coś wołało: Podnosi wzgórę oczy i tak mu się zdało, Że słyszał głos i widział swą dziewkę kochaną, Dla której beł śmiertelną obrażony raną.
XV.
Zdało mu się, jakoby żałośnie płakała, I „Rata! przebóg, rata!” na niego wołała. „Oddajęć swe panieństwo, o które się boję Barziej, niżli o żywot, bo o ten nie stoję. Takli to przy bytności wiernego mojego Orlanda mam być wzięta od zbójce srogiego? Zabij mię ty sam raczej, bo będę wolała,
Z prawej i z lewej strony patrząc pilnie szlaku I jakiego świeżego nowej drogi znaku, Usłyszał, że nań z okna głosem coś wołało: Podnosi wzgórę oczy i tak mu się zdało, Że słyszał głos i widział swą dziewkę kochaną, Dla której beł śmiertelną obrażony raną.
XV.
Zdało mu się, jakoby żałośnie płakała, I „Rata! przebóg, rata!” na niego wołała. „Oddajęć swe panieństwo, o które się boję Barziej, niżli o żywot, bo o ten nie stoję. Takli to przy bytności wiernego mojego Orlanda mam być wzięta od zbójce srogiego? Zabij mię ty sam raczej, bo będę wolała,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 252
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. Ona wszytko czyniła to, co hetmanowi I dobremu należy czynić rycerzowi.
XLVI.
Mieszkając tam, kiedy czas minął opisany, Którego się miał stawić jej Rugier kochany, W ustawicznem kłopocie żywot prowadziła I że go jaki potkał przypadek, myśliła. Jednego dnia, gdy z sobą sama narzekała I w pokoju na swoje nieszczęście płakała, Przyszła do niej ta, która serce z podziwieniem, Ranione od Alcyny, zgoiła pierścieniem.
XLVII.
Skoro ją upłakana dziewka obaczyła, Że przez Rugiera do niej sama się wróciła, Wylękła się, zmartwiała, na twarzy pobladła, Zemdlawszy tak, że ledwie na ziemię nie padła. Postrzegłszy jej bojaźni mądra prorokini,
. Ona wszytko czyniła to, co hetmanowi I dobremu należy czynić rycerzowi.
XLVI.
Mieszkając tam, kiedy czas minął opisany, Którego się miał stawić jej Rugier kochany, W ustawicznem kłopocie żywot prowadziła I że go jaki potkał przypadek, myśliła. Jednego dnia, gdy z sobą sama narzekała I w pokoju na swoje nieszczęście płakała, Przyszła do niej ta, która serce z podziwieniem, Ranione od Alcyny, zgoiła pierścieniem.
XLVII.
Skoro ją upłakana dziewka obaczyła, Że przez Rugiera do niej sama się wróciła, Wylękła się, zmartwiała, na twarzy pobladła, Zemdlawszy tak, że ledwie na ziemię nie padła. Postrzegłszy jej bojaźni mądra prorokini,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 285
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
płacz żałosny z wrzaski niewieściemi, Jedzie widzieć z Granaty dziewkę, jeśli była Tak gładka, za jaką się była rozsławiła; I przez trupy pobite koniem przeskakuje Tam, gdzie woda, kręcąc się, przystęp zostawuje.
L.
I widzi Doralikę na łące zielonej - Takie imię królewnie było pomienionej - Która wsparta na starem jesionie płakała I na onę przygodę swoję narzekała. Łzy jej tak, jako strumień, który z żywej żyły Wychodzi, nie przestając, zanadrze moczyły I znać było na twarzy, jako żałowała Cudzego, a swojego złego się bojała.
LI.
Przybyło więcej strachu, skoro go skrwawionem I ze wzrokiem ujźrzała z gniewu zapalonem; Dopiero się
płacz żałosny z wrzaski niewieściemi, Jedzie widzieć z Granaty dziewkę, jeśli była Tak gładka, za jaką się była rozsławiła; I przez trupy pobite koniem przeskakuje Tam, gdzie woda, kręcąc się, przystęp zostawuje.
L.
I widzi Doralikę na łące zielonej - Takie imię królewnie było pomienionej - Która wsparta na starem jesionie płakała I na onę przygodę swoję narzekała. Łzy jej tak, jako strumień, który z żywej żyły Wychodzi, nie przestając, zanadrze moczyły I znać było na twarzy, jako żałowała Cudzego, a swojego złego się bojała.
LI.
Przybyło więcej strachu, skoro go skrwawionem I ze wzrokiem ujźrzała z gniewu zapalonem; Dopiero się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 308
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jedyne, nie żyję jak bez serca, ale cale ginę. Uważ-że inne troski serca życzliwego, gdy schnę tylko codziennie bez oka Twojego. Ach, jako jest nieznośna w sercu moim rana, gdy Cię kocham, a wzajem nie jestem kochana! VIII
Kto użyczy głowie mojej wody i oczom moim źrzódła łez, a będę płakała we dnie i w nocy. Jeremiasz 9
Któż mi da, by się głowa w zdroje przemieniła i wód żywych impetem swój dukt prowadziła? Czoło placem, na które deszcz płaczliwy godzi, ani wyspa rozłojom wodnym nie przeszkodzi. O, gdyby oczy moje dwóch rzek postać miały, z jednej studnie dwa stoki wraz by wynikały
jedyne, nie żyję jak bez serca, ale cale ginę. Uważ-że inne troski serca życzliwego, gdy schnę tylko codziennie bez oka Twojego. Ach, jako jest nieznośna w sercu moim rana, gdy Cię kocham, a wzajem nie jestem kochana! VIII
Kto użyczy głowie mojej wody i oczom moim źrzódła łez, a będę płakała we dnie i w nocy. Jeremiasz 9
Któż mi da, by się głowa w zdroje przemieniła i wód żywych impetem swój dukt prowadziła? Czoło placem, na które deszcz płaczliwy godzi, ani wyspa rozłojom wodnym nie przeszkodzi. O, gdyby oczy moje dwóch rzek postać miały, z jednej studnie dwa stoki wraz by wynikały
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 48
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Zegarek wyciecze/ tedy uderz twoją doubnią/ a nieprędzej. Ale Bóg Ociec sam dał temu Człowiekowi ten Zegarek wręce/ podczas wielki który długo ciekł/ podczas bardzo mały/ który bardzo pomału ciekł. und Parabeln. XXIII. Podobieństwo. O jednej utrapionej Wdowie.
JEdna Wdowa siedzac na Progu w Domu swoim/ gorzko płakała/ tak że jej łzy aż na łona padały/ i trzymała Dzieciątko na łonie swoim/ które wjednej ręce miało złotym szyty mieszek a wdrugiej Chustę białą; to Dzięcię chwytało do mieszka wszystkie łzy/ a chustą białą ocierało Oczy tej Wdowy: To ja widząc pytałem się tej wdowy/ czemu by płakała?
Zegarek wyciecze/ tedy uderz twoią doubnią/ á nieprędzey. Ale Bog Ociec sam dał temu Człowiekowi ten Zegárek wręce/ podczas wielki ktory długo ciekł/ podczás bardzo mały/ ktory bardzo pomału ciekł. und Parabeln. XXIII. Podobienstwo. O iedney utrapioney Wdowie.
IEdna Wdowá siedzac ná Progu w Domu swoym/ gorzko płákáłá/ ták że iey łzy áż ná łoná padały/ y trzymáłá Dzieciątko ná łonie swoym/ ktore wiedney ręce miáło złotym szyty mieszek á wdrugiey Chustę białą; to Dzięcię chwytáło do mieszká wszystkie łzy/ a chustą białą ocieráło Oczy tey Wdowy: To ia widząc pytałem się tey wdowy/ cżemu by płákáłá?
Skrót tekstu: MalczInstGleich
Strona: 41
Tytuł:
Nova et methodica institutio [...] Gleichnus
Autor:
Stanisław Jan Malczowski
Drukarnia:
G.M. Nöller
Miejsce wydania:
Ryga
Region:
Inflanty
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696