żaby zaś usta rozkosznie całują, jad zaraźliwy w nie z siebie wpuszczając, a nie przestając. Drudzy zostają na rożnach pieczeni, drudzy zaś w panwiach ognistych smażeni, a drudzy w smole wrzącej ponurzeni i tak warzeni. Na szubienicach owych powieszano, tych na ogniste pale powbijano, owych ze skóry żywo odzierają, a tych płatają. Bartolom Salutius in Sept tubis § IV Męki duszne, a największe dwie
Gdy ciało takie męki podejmuje, dusza też wespół podobnych kosztuje, gore by w ogniu szczepa ususzona, w nim pogrążona. Że z ciałem oraz grzeszyła zmysłami, z nim to jednako płaci katowniami – na to jest wiecznie dusza opłakana ciału oddana.
żaby zaś usta rozkosznie całują, jad zaraźliwy w nie z siebie wpuszczając, a nie przestając. Drudzy zostają na rożnach pieczeni, drudzy zaś w panwiach ognistych smażeni, a drudzy w smole wrzącej ponurzeni i tak warzeni. Na szubienicach owych powieszano, tych na ogniste pale powbijano, owych ze skóry żywo odzierają, a tych płatają. Bartholom Saluthius in Sept tubis § IV Męki duszne, a największe dwie
Gdy ciało takie męki podejmuje, dusza też wespół podobnych kosztuje, gore by w ogniu szczepa ususzona, w nim pogrążona. Że z ciałem oraz grzeszyła zmysłami, z nim to jednako płaci katowniami – na to jest wiecznie dusza opłakana ciału oddana.
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 73
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
przebijają, zaczym też wasze płacz, zębów zgrzytanie będzie karanie: Apoc. 13, u. 7 Amos 6, u. 4. 5. 6. 7 Ezech. 16, u. 11 Osee 4, u. 1 Job 24, u. 1 Ibid Ibid
odzierać też was z skóry szatanowie będą i płatać piekielni katowie, okrucieństwa wam płacąc dostatecznie mordami wiecznie. Biada wam, co skarb dobra powszechnego kradniecie, a płacz ludu ubogiego jecie, pijecie – stąd pięknie chodzicie, siebie stroicie; zapłatę słuszną, ciężko zasłużoną, jak drogą, bo krwią i zdrowiem kupioną, zatrzymujecie, sobie przywłaszczacie, za swoje macie. Ach,
przebijają, zaczym też wasze płacz, zębów zgrzytanie będzie karanie: Apoc. 13, v. 7 Amos 6, v. 4. 5. 6. 7 Ezech. 16, v. 11 Oseae 4, v. 1 Job 24, v. 1 Ibid Ibid
odzierać też was z skóry szatanowie będą i płatać piekielni katowie, okrucieństwa wam płacąc dostatecznie mordami wiecznie. Biada wam, co skarb dobra powszechnego kradniecie, a płacz ludu ubogiego jecie, pijecie – stąd pięknie chodzicie, siebie stroicie; zapłatę słuszną, ciężko zasłużoną, jak drogą, bo krwią i zdrowiem kupioną, zatrzymujecie, sobie przywłaszczacie, za swoje macie. Ach,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 83
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
zajadłych Greków. Tę Historie napisał Grek Nicetas Choniates. Gdy Rodyiscy vulgo Maltanscy Kawalerowie na pograniczu Karyj Miasto Z. Piotra trzymali, które było Asylum albo miastem ucieczki dla Chrześcijan od Turków uchodzących, wtedy obywatele tego miasta mieli psów 50 bardzo silnych, po za mury miasta strzegące od przystępu nieprzyjaciół; których następujących na sztuki płatali, Chrześcijan przychodzących do miasta prowadzili, jako świadczy Sabellicus Dec: 3 l. 19 Książę jeden Francuski tak miał wycwiczonego psa, że stół nakrywał dla gościa, klucz wziąwszy od Pana, otwierał do skrzyni dla obrusa, który na stole rozpostarszy, talerze, łyżki, noże, serwety porządkiem O Zwierzętach Historia Naturalna.
kładł
zaiadłych Grekow. Tę Historye napisał Grek Nicetas Choniates. Gdy Rodyiscy vulgo Maltanscy Kawalerowie na pograniczu Karii Miasto S. Piotra trzymali, ktore było Asylum albo miastem ucieczki dla Chrześcian od Turkow uchodzących, wtedy obywatele tego miasta mieli psow 50 bardzo silnych, po za mury miasta strzegące od przystępu nieprzyiacioł; ktorych następuiących na sztuki płatali, Chrześcian przychodzących do miasta prowadzili, iako swiadczy Sabellicus Dec: 3 l. 19 Xiążę ieden Francuski tak miał wycwiczonego psa, że stoł nakrywał dla gościa, klucz wziąwszy od Pana, otwierał do skrzyni dla obrusa, ktory na stole rospostarszy, talerze, łyszki, noże, serwety porządkiem O Zwierzetach Historya Naturalna.
kładł
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 283
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
. Pana estymacja, żeby dalszego nie zabierało depretium.
W. M. Pana N. N. Przyjaciel zbija przeciwną kalumnią Braterskiej przyjaźni.
DO tej widzę teraz impostor contumelia przyszłą efronteryj, że jawnej niewinności w brew stanąć gotowa. Tak zaostrzyli Zoilowie zęby, iż plus quam Theonino dente, nie tak przegryzują, jako cudzą płatają poczciwość przezorniejsi nad stoocznych Argusów cenzorowie, choć w samym słońcu upatrują makuły, i przed drugiemi udają, co się im przywidziało; Albo jaką vitiorum nube przyćmić usiłują cudzego splendor Imienia, że niezmrużonym okiem na południową jasność, invidia patrzyć im nie pozwala. I tenci jest ciężki lapis offensionis, na niewinne serce, ale jeszcze
. Páná estymácya, żeby dálszego nie zábieráło depretium.
W. M. Páná N. N. Przyjaćiel zbija przećiwną kálumnią Bráterskiey przyjáźni.
DO tey widzę teraz impostor contumelia przyszłą effronteryi, że jáwney niewinnośći w brew stánąć gotowa. Ták záostrzyli Zoilowie zęby, iż plus quam Theonino dente, nie ták przegryzują, jáko cudzą płatáją poczćiwość przezornieyśi nád stoocznych Argusow censorowie, choć w sámym słońcu upátrują mákuły, y przed drugiemi udáją, co śie im przywidźiáło; Albo jáką vitiorum nube przyćmić uśiłują cudzego splendor Imienia, że niezmrużonym okiem ná południową jásność, invidia pátrzyć im nie pozwala. Y tenći jest cięszki lapis offensionis, ná niewinne serce, ále jeszcze
Skrót tekstu: BystrzPol
Strona: F2
Tytuł:
Polak sensat
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
JEGOMOŚCI PANA SAMBORA MŁOSZOWSKIEGO ŻART
„Powiedzmy co, Samborze, po tak dobrym winie, Ty o mojej brodzie, ja o twojej łysinie.” Aż ów: „Wierszem by trzeba: ten nowotny wdowiec Ma brodę, żeby z niej był na moję pokrowiec.” „Ba — rzekę — kiedyby ją mądry kuśnierz płatał, Bez mała by łysiny twojej nie załatał.” 33. DO JEDNEGO KOSTROUSZKA
Zdjąć by z nóg żółte boty, obuć jałowicze, Ze łba czapkę sobolą, wdziać baranią życzę, Chłopku: kiedyś nie wyżeł, nie pstrzy się w te cynki; Nie będą ze psiej skóry do siodła tebinki. Wiedz, że ani
JEGOMOŚCI PANA SAMBORA MŁOSZOWSKIEGO ŻART
„Powiedzmy co, Samborze, po tak dobrym winie, Ty o mojej brodzie, ja o twojej łysinie.” Aż ów: „Wierszem by trzeba: ten nowotny wdowiec Ma brodę, żeby z niej był na moję pokrowiec.” „Ba — rzekę — kiedyby ją mądry kuśnierz płatał, Bez mała by łysiny twojej nie załatał.” 33. DO JEDNEGO KOSTROUSZKA
Zdjąć by z nóg żółte boty, obuć jałowicze, Ze łba czapkę sobolą, wdziać baranią życzę, Chłopku: kiedyś nie wyżeł, nie pstrzy się w te cynki; Nie będą ze psiej skóry do siodła tebinki. Wiedz, że ani
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 537
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tym czasem białegłowy i pacholęta pociągając go/ już na prawą stronę/ już na lewą powrozami/ nie dopuszczą mu nigdy/ ani ruszyć się daleko z miejsca/ ani też odpocząć. Nakoniec stróż/ aby skończył tę Comedią/ naprzód go kilkakroć uderzy/ a potym ostrzem rozcina mu głowę/ i rozpryskuje jego mózg. Płatają go potym (jako u nas zwyczaj jest płatać wieprze) i pieką/ i czynią sobie uroczystą i spaniałą biesiadę. Ale wracając się do rzeczy: Przyczyniały trudności w Brasilianach/ złe przykłady/ które im dawali Chrześcijanie Europscy/ którzy jeżdżąc tam nie dla czego inszego/ tylko dla zbogacenia się/ i nie mając tam nikogo
tym czásem białegłowy y pácholętá poćiągáiąc go/ iuż ná práwą stronę/ iuż ná lewą powrozámi/ nie dopusczą mu nigdy/ áni ruszyć się dáleko z mieyscá/ áni też odpocząć. Nákoniec stroż/ áby skończył tę Comedią/ naprzod go kilkákroć vderzy/ á potym ostrzem rozćina mu głowę/ y rozpryskuie iego mozg. Płatáią go potym (iáko v nas zwyczay iest płátáć wieprze) y pieką/ y czynią sobie vroczystą y spániáłą bieśiádę. Ale wrácáiąc się do rzeczy: Przyczyniáły trudnośći w Brásilianách/ złe przykłády/ ktore im dawáli Chrześćiánie Europscy/ ktorzy ieżdżąc tám nie dla czego inszego/ tylko dla zbogácenia się/ y nie máiąc tám nikogo
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 86
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
na prawą stronę/ już na lewą powrozami/ nie dopuszczą mu nigdy/ ani ruszyć się daleko z miejsca/ ani też odpocząć. Nakoniec stróż/ aby skończył tę Comedią/ naprzód go kilkakroć uderzy/ a potym ostrzem rozcina mu głowę/ i rozpryskuje jego mózg. Płatają go potym (jako u nas zwyczaj jest płatać wieprze) i pieką/ i czynią sobie uroczystą i spaniałą biesiadę. Ale wracając się do rzeczy: Przyczyniały trudności w Brasilianach/ złe przykłady/ które im dawali Chrześcijanie Europscy/ którzy jeżdżąc tam nie dla czego inszego/ tylko dla zbogacenia się/ i nie mając tam nikogo/ ktoby ich trzymał na wodzy/ puszczali
ná práwą stronę/ iuż ná lewą powrozámi/ nie dopusczą mu nigdy/ áni ruszyć się dáleko z mieyscá/ áni też odpocząć. Nákoniec stroż/ áby skończył tę Comedią/ naprzod go kilkákroć vderzy/ á potym ostrzem rozćina mu głowę/ y rozpryskuie iego mozg. Płatáią go potym (iáko v nas zwyczay iest płátáć wieprze) y pieką/ y czynią sobie vroczystą y spániáłą bieśiádę. Ale wrácáiąc się do rzeczy: Przyczyniáły trudnośći w Brásilianách/ złe przykłády/ ktore im dawáli Chrześćiánie Europscy/ ktorzy ieżdżąc tám nie dla czego inszego/ tylko dla zbogácenia się/ y nie máiąc tám nikogo/ ktoby ich trzymáł ná wodzy/ pusczáli
Skrót tekstu: BotŁęczRel_V
Strona: 86
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. V
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Syna Gniewy Boże uśmierzyć. JO: Braciszku, Hetmanie, Przyjacielu zaklinam, żeby tej godziny Ostatniej, niepopełnić przeciw Ojcu winy Jakiej.MEL: Dobrze Abnerze, dobrze. bierz ten bułat. Bierz z ręki Kawalerskiej lecz pamiętaj proszę: Ze krwi nieprzyjacielskiej ten miecz, który bierzesz, Brodził niedawno: że ten Filistyńskie płatał Karki,że ten jest gromem nieprzyjaciół, sławą Izraela, odbierz go tedy: ale kiedy Przed oczy surowemu Ojcu go pokażesz: Powiedz, że to ta broń jest, za której dzielnością I żyje dotąd Saul, i Król, Tron osiada. Ty co wola, okrutne zarzucaj kajdany. Znajdę ja, kto je zrzuci
Syná Gniewy Boże uśmierzyć. JO: Bráciszku, Hetmánie, Przyiacielu záklinam, żeby tey godziny Ostátniey, niepopełnić przeciw Oycu winy Jákiey.MEL: Dobrze Abnerze, dobrze. bierz ten bułat. Bierz z ręki Káwálerskiey lécz pámiętay proszę: Ze krwi nieprzyiacielskiey ten miecz, ktory bierzesz, Brodził niedawno: że ten Filistynskie płatał Kárki,że ten iest gromem nieprzyiaciół, sławą Izráelá, odbierz go tedy: ále kiedy Przed oczy surowemu Oycu go pokażesz: Powiedz, że to tá broń iest, zá ktorey dzielnością I żyie dotąd Saul, i Król, Tron osiada. Ty co wola, okrutne zárzucay káydany. Znaydę ia, kto ie zrzuci
Skrót tekstu: JawJon
Strona: 44
Tytuł:
Jonatas
Autor:
Stanisław Jaworski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
PANI I JEDYNIE KOCHANEJ SYNOWEJ, JEJMOŚCI PANIEJ ALEKSANDRZE ZE STOPINA POTOCKIEJ, PODCZASZYNEJ KRAKOWSKIEJ, PRZY POSŁANIU SYLORETA
W dożywotniej przyjaźni związek resztę domu, Która mi zostawała od śmierci pogromu Kochanego (nie dziw, bo jedyny był) syna, Dałem ci, smutny ociec, zacna podczaszyna! Żebym serce, które żal cogodzinny płatał Gorzej od Prometego orła, tym załatał. Anim się zawiódł, kiedy bez wszelkiej przygany Plastrem przypadły twoje cnoty do mej rany. Wróciła mi się na świat w proch rozsuta w grobie, Łez dożywotnych źródło, córka moja w tobie; Wrócił starszy syn, który nie mniej duszę nęka, Na wojnie utracony, gdyż
PANI I JEDYNIE KOCHANEJ SYNOWEJ, JEJMOŚCI PANIEJ ALEKSANDRZE ZE STOPINA POTOCKIEJ, PODCZASZYNEJ KRAKOWSKIEJ, PRZY POSŁANIU SYLORETA
W dożywotniej przyjaźni związek resztę domu, Która mi zostawała od śmierci pogromu Kochanego (nie dziw, bo jedyny był) syna, Dałem ci, smutny ociec, zacna podczaszyna! Żebym serce, które żal cogodzinny płatał Gorzej od Prometego orła, tym załatał. Anim się zawiódł, kiedy bez wszelkiej przygany Plastrem przypadły twoje cnoty do mej rany. Wróciła mi się na świat w proch rozsuta w grobie, Łez dożywotnych źródło, córka moja w tobie; Wrócił starszy syn, który nie mniej duszę nęka, Na wojnie utracony, gdyż
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 373
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
śmieci,
Poczuli żywo, jak ich szarpią sępy, Ziarka cnot nie masz, z niskąd nie wyleci, Wyznali zdrajcy jawnie swoje winy, Ze z ich uczynków same grochowiny. Każdy się ozwał, kto był w tym komplecie, Dusza przypadła zającem pod skibę, Radaby tysiąc plag wzieła po grzbiecie, Albo żeby ją płatano za rybę, Niżeli świecić oczyma przed sądem, Mając twarz sprośnym osypaną trądem. Nie śmie odetchnąć, dopieroż przemówić, Bo wie że ona Aktórką tej sprawy, Boi się nowej mieszaniny wznowić, Patron ją żaden nie wesprze łaskawy, Jeszcze do końca daleka swych myśli, Kiedy zwątleni wszyscy do niej przyśli Obywatele:
śmieći,
Poczuli żywo, iák ich szárpią sępy, Ziarka cnot nie masz, z nizkąd nie wyleći, Wyználi zdráycy jawnie swoie winy, Ze z ich uczynkow same grochowiny. Każdy się ozwáł, kto był w tym komplecie, Dusza przypádła zaiącem pod skibę, Rádaby tysiąc plag wzieła po grzbiecie, Albo żeby ią płátano zá rybę, Niżeli świecić oczyma przed sądem, Maiąc twárz sprośnym osypaną trądem. Nie śmie odetchnąć, dopieroż przemowić, Bo wie że ona Aktorką tey spráwy, Boi się nowey mieszaniny wznowić, Patron ią żaden nie wesprze łáskawy, Jeszcze do końca daleka swych myśli, Kiedy zwątleni wszyscy do niey przyśli Obywátele:
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 200
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752