, Przez mędrca rzekszy: Źle być samemu człowieku. Wprawdzie-ć rodzice mili piastują w pieszczocie, Lecz z lubym przyjacielem miło i w kłopocie.
Ręka umywa rękę, noga wspiera nogi, Przy dobrym przyjacielu nikt jest nieubogi. Otóż i ja, mój Panie, czyniąc wolą Twoję, Oddaję w ten to zakon młodą płochość moję.
Raczże mi dać, o Panie, z miłosierdzia Twego, Dobrego przyjaciela, do tego mądrego. Daj w stanie pobożnego, w cnocie przykładnego, Przystojnego w postępkach, a w leciech młodego.
Daj, by na swym przestawał, nie pragnąc cudzego, Kontentując się, gdy ma swego do nowego. Z
, Przez mędrca rzekszy: Źle być samemu człowieku. Wprawdzie-ć rodzice mili piastują w pieszczocie, Lecz z lubym przyjacielem miło i w kłopocie.
Ręka umywa rękę, noga wspiera nogi, Przy dobrym przyjacielu nikt jest nieubogi. Otóż i ja, mój Panie, czyniąc wolą Twoję, Oddaję w ten to zakon młodą płochość moję.
Raczże mi dać, o Panie, z miłosierdzia Twego, Dobrego przyjaciela, do tego mądrego. Daj w stanie pobożnego, w cnocie przykładnego, Przystojnego w postępkach, a w leciech młodego.
Daj, by na swym przestawał, nie pragnąc cudzego, Kontentując się, gdy ma swego do nowego. Z
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 606
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, Nie inaczej, jako gdy na plac wywiedziony, ucieka, cięciem miecza będąc pochybiony. Odpuść, proszę, a nie wchodź w sąd z swym sługą, Panie, bo się i Sprawiedliwość winną pewnie stanie! XI
Niech mię nie pogrąża nawałność wody i niech mię nie zatapia głębokość. W Psalmie 68
O, burzliwa płochości, Plutonie szalony, który swych wód pochlebstwem zdradzasz galeony, szklanym bowiem przypływasz, srebrnym zaś odchodzisz i kształtem twardych kruszców widok ludzki zwodzisz. Czasem zmyślasz łaskawość, a twoja pokora bagnistych wód cichością przechodzi jeziora. Choć wietrzyk południowy powienie na wodę, często ty wałmi swymi wzniecasz niepogodę; które skoro delfinom skocznego zagrają, wnet
, Nie inaczej, jako gdy na plac wywiedziony, ucieka, cięciem miecza będąc pochybiony. Odpuść, proszę, a nie wchodź w sąd z swym sługą, Panie, bo się i Sprawiedliwość winną pewnie stanie! XI
Niech mię nie pogrąża nawałność wody i niech mię nie zatapia głębokość. W Psalmie 68
O, burzliwa płochości, Plutonie szalony, który swych wód pochlebstwem zdradzasz galeony, szklanym bowiem przypływasz, srebrnym zaś odchodzisz i kształtem twardych kruszców widok ludzki zwodzisz. Czasem zmyślasz łaskawość, a twoja pokora bagnistych wód cichością przechodzi jeziora. Choć wietrzyk południowy powienie na wodę, często ty wałmi swymi wzniecasz niepogodę; które skoro delfinom skocznego zagrają, wnet
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 57
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
że jak miłość ma przyjazd, tak odjazd skwapliwy. Już tedy zwierzcie swych dusz zapałom nietrwałym, gdy nikt rządu nie dojdzie z tym bożkiem zuchwałym. Lekki to duch, w niestatku i sam wiatr przechodzi, raz wesele, drugi raz ciężkie żale rodzi”. To gdy słyszy Kupido, wstydem się farbuje i uciekaniem swoim płochość ekskuzuje. Bacząc Wenus występek swego syna lekki, kwituje go z kochania i z łaski na wieki. Z Tobą szlub ważny biorę, o Boże miłości! Ja Cię, Ty mię też wzajem kochaj z uprzejmości dotąd, póki dostarczać Febus światła swego będzie i alternata z nocą dnia jasnego. Niebieska ambrozyjo, o wdzięczna słodkości
że jak miłość ma przyjazd, tak odjazd skwapliwy. Już tedy zwierzcie swych dusz zapałom nietrwałym, gdy nikt rządu nie dojdzie z tym bożkiem zuchwałym. Lekki to duch, w niestatku i sam wiatr przechodzi, raz wesele, drugi raz ciężkie żale rodzi”. To gdy słyszy Kupido, wstydem się farbuje i uciekaniem swoim płochość ekskuzuje. Bacząc Wenus występek swego syna lekki, kwituje go z kochania i z łaski na wieki. Z Tobą szlub ważny biorę, o Boże miłości! Ja Cię, Ty mię też wzajem kochaj z uprzejmości dotąd, póki dostarczać Febus światła swego będzie i alternata z nocą dnia jasnego. Niebieska ambrozyjo, o wdzięczna słodkości
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 134
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
braci do Rzymu zaprzedany. Będzie Janus in Ninive propheta, będzie archaniołem Paweł albo Mateusz, albo święty Antoni Krzciciel i Najświętsza Panna ukrzyżowana. Co mówię, śmiertelnego na wieki nie przynoszą prostym rozumom i sumnieniom owe na spowiedziach niedoskonałe, lada jakie albo niejakie w skrupułach i przewinieniach rezolucyje? Częścią przez słabość sposobności własnej albo przez płochość i nieuwagę absolucji, byle odbydź penitenta, lubo to jest nieznośny spowiednika ciężar przyjmować na siebie niedoskonałość spowiedzi owego albo go na duszy na wieki zabić przez nieuważne w grzychach i nałogach utwierdzenie. Ustąpiła miłość bliźniego nienawiści i wielkiemu niemiłosierdziu, w niedbaniu według powołania o dusze i zbawienie jego, tudzież w zdzierstwach na ciężkie czasy
braci do Rzymu zaprzedany. Będzie Janus in Ninive propheta, będzie archaniołem Paweł albo Mateusz, albo święty Antoni Krzciciel i Najświętsza Panna ukrzyżowana. Co mówię, śmiertelnego na wieki nie przynoszą prostym rozumom i sumnieniom owe na spowiedziach niedoskonałe, lada jakie albo niejakie w skrupułach i przewinieniach rezolucyje? Częścią przez słabość sposobności własnej albo przez płochość i nieuwagę absolucyi, byle odbydź penitenta, lubo to jest nieznośny spowiednika ciężar przyjmować na siebie niedoskonałość spowiedzi owego albo go na duszy na wieki zabić przez nieuważne w grzychach i nałogach utwierdzenie. Ustąpiła miłość bliźniego nienawiści i wielkiemu niemiłosierdziu, w niedbaniu według powołania o dusze i zbawienie jego, tudzież w zdzierstwach na ciężkie czasy
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 230
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
, ale pana mere letniego. Wiedział on zawsze o każdym nabożeństwie i odpuście, dwór swój i panów awizował o nim, sam go solennie z spowiedzią i komuniją świętą odprawował i sprawował się w domu Bożym pobożnie i przykładnie, zapomniawszy cale o godności swojej królewskiej w obecności Najwyższego Pana swojego. Notował inszych opieszałości w nabożeństwie i płochości w kościele oraz surowo napominać rozkazał i sam strofował, duchownych do promocji chwały Boskiej gorąco sposobił, kapelanów świątobliwych, doskonałych i egzemplarnych dworowi dobierał, w słowie Bożym i w predykowaniu onego nad zamiar smakował, codziennym na pałacu swoim nabożeństwom asystował, zgoła był papiżem i królem razem.
Mikołaj: Słodka, przyznam się, pamięć
, ale pana mere letniego. Wiedział on zawsze o każdym nabożeństwie i odpuście, dwór swój i panów awizował o nim, sam go solennie z spowiedzią i komuniją świętą odprawował i sprawował się w domu Bożym pobożnie i przykładnie, zapomniawszy cale o godności swojej królewskiej w obecności Najwyższego Pana swojego. Notował inszych opieszałości w nabożeństwie i płochości w kościele oraz surowo napominać rozkazał i sam strofował, duchownych do promocyi chwały Boskiej gorąco sposobił, kapelanów świątobliwych, doskonałych i egzemplarnych dworowi dobierał, w słowie Bożym i w predykowaniu onego nad zamiar smakował, codziennym na pałacu swoim nabożeństwom asystował, zgoła był papiżem i królem razem.
Mikołaj: Słodka, przyznam się, pamięć
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 245
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
na Lwie, Kozłach, i o ich sile, twardości, świadczą,
Włosy kędzierzawe, prędkiego ołysienia są znakiem, dla suchości głowy.
Włosy rude, znaczą dobrej Człeka kompleksyj. Nazbyt rude, a pra wie szafranowe, znaczą Choleryków, który kolor causat wielkość żółci.
Twarz długa zbytnie, znamienuje w Człeku lenistwo, płochość, serce bojaźliwe.
Zbytnie zaś białej twarzy, według zdania Arystotelesa, znaczy Niewieściuchów, lękliwych: co pituita, to jest śliny, flegmy zbytek sprawuje tę białość, i zimną Konstytucję, a ta bojaźni jest Matka
Białość Twarzy, jest znakiem krwie subtelnej, a zatym bojaźliwego serca.
Twarze Piegowate nakrapiane, plamiste, mają
ná Lwie, Kozłach, y o ich sile, twardości, swiadczą,
Włosy kędzierzawe, prętkiego ołysieniá są znakiem, dla suchości głowy.
Włosy rude, znaczą dobrey Człeka komplexyi. Nazbyt rude, a prá wie szafranowe, znaczą Cholerykow, ktory kolor causat wielkość żołci.
Twarz długa zbytnie, znamienuie w Człeku lenistwo, płochość, serce boiazliwe.
Zbytnie zaś białey twarzy, według zdania Aristotelesa, znaczy Niewieściuchow, lękliwych: co pituita, to iest śliny, flegmy zbytek sprawuie tę białość, y zimną Konstytucyę, a ta boiazni iest Matka
Białość Twarzy, iest znákiem krwie subtelney, a zatym boiazliwego serca.
Twarze Piegowáte nakrapiane, plamiste, maią
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 182
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
imć panem Józefem Rutkowskim, bratem naszym cioteczno-rodzonym, teraźniejszym sędzią ziemskim dobrzyńskim. Ale mając dyrektorów naszych nie bardzo morigeros, którzy napijania się nie wystrzegali i nas na reduty alias tańce publiczne i gry w karty z sobą brali, znaczną odmianę w dobrej śp. ojca mego edukacji miałem. Między innymi głupstwami i płochościami mymi najprzód wielką presumpcją o mojej umiejętności nadęty byłem, do nauk cale oleniwiałem, kłócić się i pić nie wystrzegałem się, tak dalece, że raz przed dialogiem upiwszy się, persony mojej mówić nie umiałem i dufając pamięci mojej, nauczyć się opóźniłem się.
Przyjechaliśmy potem na wakacje do Rasnej,
jmć panem Józefem Rutkowskim, bratem naszym cioteczno-rodzonym, teraźniejszym sędzią ziemskim dobrzyńskim. Ale mając dyrektorów naszych nie bardzo morigeros, którzy napijania się nie wystrzegali i nas na reduty alias tańce publiczne i gry w karty z sobą brali, znaczną odmianę w dobrej śp. ojca mego edukacji miałem. Między innymi głupstwami i płochościami mymi najprzód wielką presumpcją o mojej umiejętności nadęty byłem, do nauk cale oleniwiałem, kłócić się i pić nie wystrzegałem się, tak dalece, że raz przed dialogiem upiwszy się, persony mojej mówić nie umiałem i dufając pamięci mojej, nauczyć się opóźniłem się.
Przyjechaliśmy potem na wakacje do Rasnej,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 40
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
żyć zaczęli, tak dalece, że wielu w nieprzystojne wpadli choroby. Przydała do amorycznych inklinacji zawiśnych niechęci Mokranowska, z domu Kasztelówna, Włoszka z Warszawy, piękna i grzeczna białogłowa, z którą Mokranowski, teraźniejszy starosta ciechanowski, przez płoche w młodości swojej zakochanie, mimo wolą rodziców swoich był się ożenił, ale postrzegłszy jej płochość porzucił ją. Tę tedy Mokranowską Swidziński, starosta bracławski, starał się sprowadzić do Królewca. Odmówił mu ją przez większe akomodacje Sapieha, stolnik lit., teraźniejszy wojewoda smoleński, a Sapiezie odmówił Tarło, starosta jasielski, marszałek konfederacki koronny, potem wojewoda lubelski, tak dalece, że między nim a Sapiehą do żwawych przyszło
żyć zaczęli, tak dalece, że wielu w nieprzystojne wpadli choroby. Przydała do amorycznych inklinacji zawiśnych niechęci Mokranowska, z domu Kastellówna, Włoszka z Warszawy, piękna i grzeczna białogłowa, z którą Mokranowski, teraźniejszy starosta ciechanowski, przez płoche w młodości swojej zakochanie, mimo wolą rodziców swoich był się ożenił, ale postrzegłszy jej płochość porzucił ją. Tę tedy Mokranowską Swidziński, starosta bracławski, starał się sprowadzić do Królewca. Odmówił mu ją przez większe akomodacje Sapieha, stolnik lit., teraźniejszy wojewoda smoleński, a Sapiezie odmówił Tarło, starosta jasielski, marszałek konfederacki koronny, potem wojewoda lubelski, tak dalece, że między nim a Sapiehą do żwawych przyszło
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 103
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
lat przychodził, aby jechał do cudzych krajów, tedy jak był naówczas dom Sapieżyński najmocniejszy w Litwie, wszyscy z stanu rycerskiego dystyngwowańsi starali się usilnie, aby który z ich synów jechał za kawalera do cudzych krajów z starostą bobrujskim. Ale księżna matka starosty bobrujskiego, zważając, że jej syn skłonny był do utratności i do płochości w amorach, upatrywała takiego mu przydać, który by w oszczędności i modestii był przykładny. Ojca zatem mego widząc statecznego i pobożnego, choć cale się tego nie spodziewał, destynowała przydać synowi swemu za kawalera. Powiedziała zatem ojcu memu, aby się gotował na tę podróż.
Ociec mój, za niespodziewaną podziękowawszy łaskę, zaczął
lat przychodził, aby jechał do cudzych krajów, tedy jak był naówczas dom Sapieżyński najmocniejszy w Litwie, wszyscy z stanu rycerskiego dystyngwowańsi starali się usilnie, aby który z ich synów jechał za kawalera do cudzych krajów z starostą bobrujskim. Ale księżna matka starosty bobrujskiego, zważając, że jej syn skłonny był do utratności i do płochości w amorach, upatrywała takiego mu przydać, który by w oszczędności i modestii był przykładny. Ojca zatem mego widząc statecznego i pobożnego, choć cale się tego nie spodziewał, destynowała przydać synowi swemu za kawalera. Powiedziała zatem ojcu memu, aby się gotował na tę podróż.
Ociec mój, za niespodziewaną podziękowawszy łaskę, zaczął
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 383
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
(posiekanych, opalonych) żeśmy ludzie Rycerscy. Wprawdzieć na zbrojnego Nieprzyjaciela niedosyć opatrzeni, wzłaszcza w żelaza, którego na wojnie w największym niepokoju dla ustawicznego używania niemamy, tylko u koni pod nogami (podkowy) usiebie przy boku (szable) ale częściej w ręku; jednak to nam ani z płochości, bośmy ostrachani; ani też schluby, bośmy sławy niegodni, pogotowiu nie z lenistwa, bośmy nie doma wpróżnowaniu zrośli; tylko z samego zwyczaju, a wzgardy śmierci pochodzi, której na sławę robiąc, szukaliśmy w tak wielu Prowincjach, o których nie każdemu się czytać dostało. Bo począwszy od
(posiekanych, opalonych) żeśmy ludzie Rycerscy. Wprawdzieć na zbroynego Nieprzyiaciela niedosyć opatrzeni, wzłascza w żelazá, ktorego na woynie w naywiększym niepokoiu dla ustawicznego używania niemamy, tylko u koni pod nogami (podkowy) usiebie przy boku (szable) ale częściey w ręku; iednak to nam ani z płochości, bośmy ostrachani; ani też zchluby, bośmy sławy niegodni, pogotowiu nie z lenistwa, bośmy nie doma wprożnowaniu zrośli; tylko z samego zwyczaiu, á wzgardy smierci pochodzi, ktorey na sławę robiąc, szukaliśmy w tak wielu Prowincyach, o ktorych nie każdemu się czytać dostało. Bo począwszy od
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 39
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754