jabłecznik nie puszy.
Toż gdy w sadach z gałęzi owoc zbierze gibkiej, Wnet po spuszczonych stawach brakuje na rybki: Wziąwszy karpie i szczuki, Puści nazad ich wnuki.
Jest okuń, są karasie; nie tu koniec jeszcze: Są liny w grubej skórze, są i miękkie leszcze; Dogodzą w piątek wielce I płocice, i jelce.
Przyjadły mu się śledzie, przyjadł sztokfis suchy, Teraz wymyśla żółte, czarne, szare juchy, Młodszemu panu bratu Dobre do kaszanatu.
Nie tylko na się, robi i na pana pszczółka, Wysysając po łąkach wyborniejsze ziółka. Nie bądźcie tak uporne, Dajcie aby komorne.
Przyszedszy do pasieki (a
jabłecznik nie puszy.
Toż gdy w sadach z gałęzi owoc zbierze gibkiej, Wnet po spuszczonych stawach brakuje na rybki: Wziąwszy karpie i szczuki, Puści nazad ich wnuki.
Jest okuń, są karasie; nie tu koniec jeszcze: Są liny w grubej skórze, są i miękkie leszcze; Dogodzą w piątek wielce I płocice, i jelce.
Przyjadły mu się śledzie, przyjadł sztokfis suchy, Teraz wymyśla żółte, czarne, szare juchy, Młodszemu panu bratu Dobre do kaszanatu.
Nie tylko na się, robi i na pana pszczółka, Wysysając po łąkach wyborniejsze ziółka. Nie bądźcie tak uporne, Dajcie aby komorne.
Przyszedszy do pasieki (a
Skrót tekstu: PotNabKuk_I
Strona: 526
Tytuł:
Pieśni nabożne ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i mówi; a dla Boga jakże to król tego nie ma kochać, kiedy to tak Łaskawe. Odpowiem ja: to WSC samę tylko Łaskawosc widzisz i chwalisz, ale dopiero bardziej chwalić będziesz kiedy obaczysz Cnoty
Poszlismy nad staw stanąwszy na grobli i mówię Robak trzeba mi ryb dla gości hul w wodę wydra poszła wyniosła najpierwej płocicę drugi raz kazałem wyniosła szczupaka małego trzeci raz wyniosła pułmiskowego szczupaka trochę tylko na karku obraziwszy. Straszowski się za Głowę porwał. Dla Boga co to ja widzę. mówię tedy. kazesz WSC więcej nosić? bo ona Poto będzie nosiła póki mi niebędzie zadosyć I trzeba ryb Cebra na nosi ona, Bo ją
y mowi; a dla Boga iakże to krol tego nie ma kochać, kiedy to tak Łaskawe. Odpowięm ia: to WSC samę tylko Łaskawosc widzisz y chwalisz, ale dopiero bardziey chwalić będziesz kiedy obaczysz Cnoty
Poszlismy nad staw stanąwszy na grobli y mowię Robak trzeba mi ryb dla gosci hul w wodę wydra poszła wyniosła naypierwey płocicę drugi raz kazałem wyniosła szczupaka małego trzeci raz wyniosła pułmiskowego szczupaka trochę tylko na karku obraziwszy. Straszowski się za Głowę porwał. Dla Boga co to ia widzę. mowię tedy. kazesz WSC więcey nosić? bo ona Poto będzie nosiła poko mi niebędzie zadosyć I trzeba ryb Cebra na nosi ona, Bo ią
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 251v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
abo kpem, abo polskim królem.” 275. WIĘKSZA RYBA, MNIEJ SMAKU
Wielka ryba, wielki zwierz i ptak, zwłaszcza wodny, Na przysmak się nie zejdzie; chyba że kto głodny: Już ten mało w języku i w gębie smaku ma, Żeby wolał, niż pstrąga, do obiadu suma, Płocicę niźli śliża, wyza niż łososia, Niźli sarnę dzikiego wieprza abo łosia, Łabędzia niż cyrankę, pawa niż kapłona, Niż gołębia, choć drobny, srogiego bociana. Siła ma przed indykiem w swym jarząbek mięsie, Smaczniejsze kuropatwie zawsze niźli gęsie. I przed pana wątrobę tylko z wielkiej szczuki, Ostatek idzie na sług abo
abo kpem, abo polskim królem.” 275. WIĘKSZA RYBA, MNIEJ SMAKU
Wielka ryba, wielki zwierz i ptak, zwłaszcza wodny, Na przysmak się nie zejdzie; chyba że kto głodny: Już ten mało w języku i w gębie smaku ma, Żeby wolał, niż pstrąga, do obiadu suma, Płocicę niźli śliża, wyza niż łososia, Niźli sarnę dzikiego wieprza abo łosia, Łabędzia niż cyrankę, pawa niż kapłona, Niż gołębia, choć drobny, srogiego bociana. Siła ma przed indykiem w swym jarząbek mięsie, Smaczniejsze kuropatwie zawsze niźli gęsie. I przed pana wątrobę tylko z wielkiej szczuki, Ostatek idzie na sług abo
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 161
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
który straśliwym głosem przerazliwej swej trąby, tak zatrwozył serca i animusze Gigantów Flegiejskich, iż oraz wszyscy nie widząc Nieprzyjaciela, tył podawszy, sromotnie uciekać musieli. T. Jeżeli się nie mylę, ci Panowie Tritonowie, są nakształ Siren, to jest wpuł męża, a wpuł ryby; jako u one wpuł niewiasty a wpuł płocice. B. Dawszy ucho nietęskliwe Trytonowi wzapraszającym Poselstwie, nie zdało mi się gorącej prośby i usilnej instancji, odbiegać tak cnotliwego i ludzkiego Monarchy. Zaczym wpadszy na Delfina, który uniósł Ariona od rąk złośliwych Marynarzów, przybyłem właśnie na czas naznaczony, obwołanego bankietu, do przesalanych Fortec wilgotnego Neptuna. T. Biegać z
ktory stráśliwym głosem przerázliwey swey trąby, ták zátrwozył sercá y ánimusze Gigántow Flegieyskich, iż oraz wszyscy nie widząc Nieprzyiaćielá, tył podawszy, sromotnie vćiekać muśieli. T. Ieżeli się nie mylę, ći Pánowie Tritonowie, są náksztáł Siren, to iest wpuł mężá, á wpuł ryby; iáko v one wpuł niewiásty á wpuł płoćice. B. Dawszy vcho nietęskliwe Trytonowi wzápraszáiącym Poselstwie, nie zdáło mi się gorącey prośby y vśilney instántiey, odbiegáć ták cnotliwego y ludzkiego Monárchy. Záczym wpadszy ná Delphiná, ktory vniosł Aryoná od rąk złośliwych Márynarzow, przybyłem właśnie ná czás náznáczony, obwołánego bankietu, do przesalánych Fortec wilgotnego Neptuná. T. Biegáć z
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 49
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
. Parobku/ przynieś mi naręcze drew. Przyłóż szczepę albo dwie na ogień/ a waruj przewrócić garnca. Przynieś mi też weborck wody. Dobra żono/ za co dajecie tę szczukę/ tego jesiotra/ łososia/ karpia/ kłeszcza/ Sędacza/ Suma/ węgorza/ mientusa/ pstrąga. Co mam dać za tę trochę płocic/ karasków/ okuniów/ jażdżów/ linów/ Kiełbików/ Śliżyków/ mrzewek. Poczemu rożen śledzi? Kopa raków? Dacie mi dwanaście groszy. Matko Boża toćby drogie ryby były. Ale/ radzibyście co dobrego mieli/ a nie radzibyście wiele wy dali/ a to być nie może.
. Párobku/ przynieś mi náręcże drew. Przyłoż szcżepę álbo dwie ná ogień/ á wáruy przewroćić gárncá. Przynieś mi też weborck wody. Dobra żono/ zá co dáiećie tę szcżukę/ tego ieśiotrá/ łososiá/ kárpia/ kłeszcżá/ Sędacżá/ Sumá/ węgorzá/ mięntusá/ pstrągá. Co mam dáć zá tę trochę płoćic/ káraskow/ okuniow/ iáżdżow/ linow/ Kiełbikow/ Sliżykow/ mrzewek. Pocżemu rożen śledźi? Kopá rákow? Daćie mi dwánaśćie groszy. Mátko Boża toćby drogie ryby były. Ale/ rádźibyśćie co dobrego mieli/ á nie rádźibyśćie wiele wy dáli/ á to bydź nie może.
Skrót tekstu: VolcDial
Strona: 39v
Tytuł:
Viertzig dialogi
Autor:
Nicolaus Volckmar
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612