bardziej jest opoczysta, skalista, niż druga I owszem, choćby Bóg przy pierwszym stworzeniu tak wszechmocnością swoją ulibrował ziemię, aby jednakowa proporcjonalnych części ziemi była waga. Przecięż być musi że za czasem jedna nad drugą bardziej uciąża. Gdyż za czasem na jednej części ziemi rosną lasy, gdzie nie były, na drugiej ogniem płoną, gdzie były; na jednej części ziemi fundują się wsie, miasta, całe Prowincje, gdzie przedtym dzikie były pola: na drugiej gdzie Troja była; ledwie miejsce zostało. Stami tysięcy wojska z jednego miejsca przechodzi na drugie, na placu polegają i mogiły sobą wysypują. Więc z jednej części ziemi ujęty ciężar, a
bardziey iest opoczysta, skalista, niż drugá Y owszem, choćby Bog przy pierwszym stworzeniu tak wszechmocnością swoią ulibrował ziemię, aby iednakowa proporcyonalnych części ziemi była waga. Przecięż być musi że za czasem iedna nad drugą bardziey uciąża. Gdyż za czasem na iedney części ziemi rosną lasy, gdzie nie były, na drugiey ogniem płoną, gdzie były; na iedney części ziemi funduią się wsie, miasta, całe Prowincye, gdzie przedtym dzikie były pola: na drugiey gdzie Troia była; ledwie mieysce zostało. Stami tysięcy woyska z iednego mieysca przechodzi ná drugie, ná plácu polegaią y mogiły sobą wysypuią. Więc z iedney części ziemi uięty ciężar, á
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: Av
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
figiel — ogrodnikiem, Szalej, omylnik, to są pierwsze zioła, Które głóg zdrady otoczył dokoła; Nadto ma z muru nieprzebyte płoty, Gdzie wapnem — troska, kamieniem — kłopoty. Jam w tym ogrodzie przedniejszym kopaczem, Ja wsiawszy moję tęsknicę i płaczem Skropiwszy, orzę skały twardej Tatry, Wisłę uprawiam i żnę płonę wiatry. NA KLACZ HISZPAŃSKĄ
Nie mają takiej andaluskie stada, Byłaby takiej Asturia rada, Nie pasie takiej napolska murawa, Jaką się klaczą przechwala Warszawa. Hiszpańska-ć wprawdzie chodem i nazwiskiem, Ale się w kraju rodziła nam bliskiem I słusznie Polska będzie tym chełpliwa, Że jej córką jest klacz tak urodziwa. Znaczne w
figiel — ogrodnikiem, Szalej, omylnik, to są pierwsze zioła, Które głóg zdrady otoczył dokoła; Nadto ma z muru nieprzebyte płoty, Gdzie wapnem — troska, kamieniem — kłopoty. Jam w tym ogrodzie przedniejszym kopaczem, Ja wsiawszy moję tęsknicę i płaczem Skropiwszy, orzę skały twardej Tatry, Wisłę uprawiam i żnę płonę wiatry. NA KLACZ HISZPAŃSKĄ
Nie mają takiej andaluskie stada, Byłaby takiej Asturyja rada, Nie pasie takiej napolska murawa, Jaką się klaczą przechwala Warszawa. Hiszpańska-ć wprawdzie chodem i nazwiskiem, Ale się w kraju rodziła nam bliskiem I słusznie Polska będzie tym chełpliwa, Że jej córką jest klacz tak urodziwa. Znaczne w
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 10
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, żeby cię uczcił swymi wzroki Choć wtenczas, kiedy węgierskie posoki
Wolno przeplatać niewinnymi żarty; Albo gdy w polu będzie czekał z charty I jak na pewną psi wysforowani Ani się ozwą w gęstej kniei, ani Kotek się próżno wykraść zechce strugą, Straw mu bez gniewu godzinę i drugą. Poślę mu potem karty nie tak płonę I nie lutennym dźwiękiem nastrojone, Ale wojennej trąby, która dzieła Będzie po świecie jego roznosiła. Jeśli się spyta o mnie: Pan w Rakowie, Przy maju — powiedz — łata słabe zdrowie; Lecz jak się ze krwie odprawi hecugą, Stawi-ć się zaraz do dworu z usługą. IGLICA W SZPADĘ
Straszliwa broni
, żeby cię uczcił swymi wzroki Choć wtenczas, kiedy węgierskie posoki
Wolno przeplatać niewinnymi żarty; Albo gdy w polu będzie czekał z charty I jak na pewną psi wysforowani Ani się ozwą w gęstej kniei, ani Kotek się próżno wykraść zechce strugą, Straw mu bez gniewu godzinę i drugą. Poślę mu potem karty nie tak płonę I nie lutennym dźwiękiem nastrojone, Ale wojennej trąby, która dzieła Będzie po świecie jego roznosiła. Jeśli się spyta o mnie: Pan w Rakowie, Przy maju — powiedz — łata słabe zdrowie; Lecz jak się ze krwie odprawi hecugą, Stawi-ć się zaraz do dworu z usługą. IGLICA W SZPADĘ
Straszliwa broni
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 77
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
grzechu niema/ jest ozdobie? Na obraz bowiem Boga swojego stworzona Póki jest w stanie łaski Boskiej postawiona/ Tak jest wdzięczną/ i piękną/ tak przyozdobioną Duchownemi szatami/ że jest ulubioną Samym Niebiosom górnym: niżli zaręczona Królewna/ gdy do ślubu idzie ozdobiona Drogiemi klejnotami w Królewskiej Koronie Ubrana w drogie szaty/ której płoną skronie Panieńskim wstydem/ wdżyęczna wszytkim/ jest wdzięczniejsza/ I daleko Aniołom świętym przyjemniejsza. Samemu bowiem Stwórcy Swemu na mieszkanie Jest przybytkiem/ póki jest w łaski Bożej stanie. Skoro na grzech żezwala/ tak się staje sprosną/ Szpetną/ brzydką/ i podłą/ a niebu nieznosną/ Iż gdyby grzesznik mógł swą duszę w
grzechu niema/ iest ozdobie? Ná obraz bowiem Bogá swoiego stworzoná Poki iest w stánie łáski Boskiey postáwioná/ Ták iest wdźięcżną/ y piękną/ ták przyozdobioną Duchownemi szátámi/ że iest ulubioną Samym Niebiosom gornym: niżli záręczoná Krolewná/ gdy do slubu idźie ozdobioná Drogiemi kleynotámi w Krolewskiey Koronie Vbraná w drogie száty/ ktorey płoną skronie Pánienskim wstydem/ wdżięcżná wszytkim/ iest wdźięcżnieyszá/ Y daleko Aniołom świętym przyiemnieyszá. Sámemu bowiem Stworcy Swemu ná mieszkánie Iest przybytkiem/ poki iest w łáski Bozey stánie. Skoro ná grzech żezwala/ tak się stáie sprosną/ Szpetną/ brzydką/ y ṕodłą/ á niebu nieznosną/ Iż gdyby grzesznik mogł swą duszę w
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 58
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
; z wielkim go kłopotem Chowając, prace najcięższej nie wzdryga, Aż dojdzie pory; ale, ach, cóż potem? We mgnieniu oka sto lat śmierć ustrzyga. Toż widzi matka, czego wprzód nie może, Że na swe serce piastowała noże, Które tym bardziej, tym głębiej ją bodą, Im ją tu płoną i niepewna dłużej Cieszy nadzieja pociechy z nagrodą. Dziś łzami płaci, czego się zadłuży; Co gorsza, ludzi że łakomych modą Ciężką nas lichwą za krótki czas nuży, Żywe łzy ciągnie przez serdeczne rany, Owoc w alembik wlawszy malowany. Korzec zjeść trzeba z przyjacielem soli, Nim się z obu stron zrozumieją wzajem;
; z wielkim go kłopotem Chowając, prace najcięższej nie wzdryga, Aż dojdzie pory; ale, ach, cóż potem? We mgnieniu oka sto lat śmierć ustrzyga. Toż widzi matka, czego wprzód nie może, Że na swe serce piastowała noże, Które tym bardziej, tym głębiej ją bodą, Im ją tu płoną i niepewna dłużej Cieszy nadzieja pociechy z nagrodą. Dziś łzami płaci, czego się zadłuży; Co gorsza, ludzi że łakomych modą Ciężką nas lichwą za krótki czas nuży, Żywe łzy ciągnie przez serdeczne rany, Owoc w alembik wlawszy malowany. Korzec zjeść trzeba z przyjacielem soli, Nim się z obu stron zrozumieją wzajem;
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 603
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
piecze; tym bardziej dogrzewa Góreję zewnątrz; a kto wznieca głównie, Niewiem, i trudno wypowiedzić słownie. Tak pierwsze jarzmo, karków więc nadgniecie, Kiedy kto młode cielce pod nie wplecie; Tak młody zrzebiec pojmany ze stada Wędzidł nie cierpi, i gdy nań kto wsiada: Tak miłość, która pierwszym ogniem płonie, W serdecznym ukryć nie może się łonie; Ale w mych piersiach, szerząc się pożarem, Niezdolną pod tym czyni mię ciężarem. Nie przykrzy się mu, kto w młodości progu, Przyzwyczaił się do tego nałogu; Lecz kto zakocha, po przeciągłym czasie, Gorzej się piecze, gorzej skarży na się. Ty,
piecze; tym bárdżiey dogrzewa Goreię zewnątrz; á kto wznieca głownie, Niewiem, y trudno wypowiedźić słownie. Ták pierwsze iárzmo, kárkow więc nádgniećie, Kiedy kto młode ćielce pod nie wplećie; Ták młody zrzebiec poymány ze stádá Wędźidł nie ćierpi, y gdy náń kto wśiádá: Ták miłość, ktora pierwszym ogniem płonie, W serdecznym ukryć nie może się łońie; Ale w mych pierśiách, szerząc się pożarem, Niezdolną pod tym czyni mię ćiężarem. Nie przykrzy się mu, kto w młodośći progu, Przyzwyczáił się do tego nałogu; Lecz kto zákocha, po przećiągłym czáśie, Gorzey się piecze, gorzey skárży ná się. Ty,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 41
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
co lat upłynie? Nim ujrzysz miasto równe Kartaginie? I na ostatnie w nowych zamkach stropy Wszedszy, obaczysz wsi twoje, i chłopy. Ale dajmy to; żeć się wszystko nada, Ze twych zamysłów nie zrazi osada,; Skąd weźmiesz żonę? gdy zburzona Troja, Ażeby cię tak kochała, jako ja. Płonę pożarem, jako gdy łuczywo, Siarką przyprawne zapala przędziwo; Jeden mi we dnie Eneasz na myśli, Jednegoź w nocy sen pochlebny kryśli. Lub wzajemności nie znam ani, wdzięku, Ani go ruszy dar z mych dany ręku; Na wszystko głuchy, i gdybym rozumnie Szła; mieć niegodzien miejsca więcej u mnie Jednak
co lat upłynie? Nim uyrzysz miásto rowne Kártáginie? Y ná ostátnie w nowych zamkách stropy Wszedszy, obaczysz wśi twoie, y chłopy. Ale daymy to; żeć się wszystko náda, Ze twych zamysłow nie zráźi osáda,; Zkąd weźmiesz żonę? gdy zburzona Troia, Ażeby ćię ták kocháłá, iako ia. Płonę pożarem, iáko gdy łuczywo, Siárką przypráwne zápala przędźiwo; Ieden mi we dnie Eneasz ná myśli, Iednegoź w nocy sen pochlebny kryśli. Lub wzáiemnośći nie znam áni, wdźięku, Ani go ruszy dar z mych dány ręku; Ná wszystko głuchy, y gdybym rozumnie Szłá; mieć niegodźien mieyscá więcey u mnie Iednak
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 85
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Hospodarskie rumaki, w swobodzie Wesołej się sadzące, pod rządy litymi, Dywdyki, i kałkany pyszne, złocistymi, Drzeć mu serce poczęło; i nie myśląc wiele, Sunie do Hospodara, i rzecze mu śmiele: Coś mi to dał za trupa? ledwo wlecze nogi Daj inszego, do takiej zdolniejszego drogi. Za płonie się Hospodar, i dość skromnie rzecze: Czemuś w zamku niemowił mniej ludzki człowiecze? Ni miejsce, ni czas służy, tej odmianie koni; Jeśli ten zły, inszy cię wieczorem pogoni. Gdy niemasz w zględu na mnie, miej wzgląd gdy na Posła, Lecz tyle to pomogło, jak kiedybyś
Hospodarskie rumáki, w swobodzie Wesołey się sádzące, pod rządy litymi, Dywdyki, y kałkány pyszne, złocistymi, Drzeć mu serce poczęło; y nie myśląc wiele, Sunie do Hospodára, y rzecze mu śmiele: Coś mi to dał za trupa? ledwo wlecze nogi Day inszego, do tákiey zdolnieyszego drogi. Za płonie się Hospodar, y dość skromnie rzecze: Czemuś w zamku niemowił mniey ludzki człowiecze? Ni mieysce, ni czas służy, tey odmianie koni; Jeśli ten zły, inszy cie wieczorem pogoni. Gdy niemász w zględu ná mnie, miey wzgląd gdy ná Posła, Lecz tyle to pomogło, iak kiedybyś
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 55
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
, Spadł kwiatek, cóż zostało? ciernie miasto woni. Do tegoć to, Wenerze święconego drzewka Podobna ślicznej twarzy i urody dziewka, Że choćby sama Wenus stanęła z Heleną, Jeżeli wierzyć oku, jej nie dojdzie ceną. Ledwie na nią z kobierca ślubnego wiatr wionie, Ledwie rękę da komu, aż blednie, aż płonie. Obaczże w miesiąc abo w kilka ją po ślubie, Nie poznasz, tak się barzo odmieni, tak zgrubię. Niechajże raz i drugi położne sekreta Odprawi — i sto razy przysiężesz, że nie ta. Gdy tak co rok szpetnieje, aże do trzydziestu, Podobieństwa w niej różej, tylko ostropestu, Bo
, Spadł kwiatek, cóż zostało? ciernie miasto woni. Do tegoć to, Wenerze święconego drzewka Podobna ślicznej twarzy i urody dziewka, Że choćby sama Wenus stanęła z Heleną, Jeżeli wierzyć oku, jej nie dojdzie ceną. Ledwie na nię z kobierca ślubnego wiatr wionie, Ledwie rękę da komu, aż blednie, aż płonie. Obaczże w miesiąc abo w kilka ją po ślubie, Nie poznasz, tak się barzo odmieni, tak zgrubię. Niechajże raz i drugi położne sekreta Odprawi — i sto razy przysiężesz, że nie ta. Gdy tak co rok szpetnieje, aże do trzydziestu, Podobieństwa w niej różej, tylko ostropestu, Bo
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 438
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Mars, Toga, Divitiae, Curia, Relligio. Arctoas inter claras virtutibus Urbes, Efficiunt: tollat tanta Lubeca Caput; * Północe. EUROPA. O Niemieckim Państwie. * Hanseatycznej Ligi.
Et decus Europae, et Lumen sit totius Hansae, Et sit Vandalici pulchra Corona Soli.
W tej samej Wagrii w Mieście Płonie vulgò Ploen Stolicy Książąt Ploeneńskich, w Zamku w pośrzód Jeziora stojącym w Kaplicy pod Krucyfiksem taka była inskrypcja:
Aspice Mortalis, pro te data Victima qualis!
To jest. Tamże zaraz;
Patrz Kondycjo wszelaka, dana za cię Ofiara jaka.
Non signum Vanus, non mortua Vivus adoro, Sed cuius parva hic pendet Imago
, Mars, Toga, Divitiae, Curia, Relligio. Arctoas inter claras virtutibus Urbes, Efficiunt: tollat tanta Lubeca Caput; * Pułnocne. EUROPA. O Niemieckim Państwie. * Hanseatyczney Ligi.
Et decus Europae, et Lumen sit totius Hansae, Et sit Vandalici pulchra Corona Soli.
W tey samey Wagrii w Mieście Płonie vulgò Plòén Stolicy Xiążąt Plòénenskich, w Zamku w pośrzod Ieźiorá stoiącym w Kaplicy pod Krucyfixem taká była inskrypcya:
Aspice Mortalis, pro te data Victima qualis!
To iest. Tamże zaráz;
Patrz Kondycyo wszelaká, daná zá cię Ofiará iaká.
Non signum Vanus, non mortua Vivus adoro, Sed cuius parva hic pendet Imago
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 253
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746