, dekret Kontumacyjny na ipp. Kryszpinów stanął. Mirandum, że w dekrecie niestannym, executio dóbr wyrażone, promulgati incapaces honorum etc. Unichowski factus amicus.
W tymże trybunale ekscomunikę (w tytuł paszkwilu ubraną) przez Kontumacyjny Dekret księdza Kryszpina biskupa żmudzkiego na pewne osoby wydaną i promulgowaną, kat publice in Theatro w Wilnie palił.
Król imć Jan III, die 17 Junii Anno 1696 w dzień Św. Trójcy, w Willanowie Panu Bogu ducha oddał. Interregnum. Rządy przy imć. ks. Radziejowskim kardynale i prymasie korony polskiej i wiel. księstwa lit. Polacy w żalu po takim monarsze.
Sub interregnum Comicia Konwocationis zawołany, podczas których egzemplum
, dekret Contumacyjny na jpp. Kryszpinów stanął. Mirandum, że w dekrecie niestannym, executio dóbr wyrażone, promulgati incapaces honorum etc. Unichowski factus amicus.
W tymże trybunale excommunikę (w tytuł paszkwilu ubraną) przez Contumacyjny Dekret księdza Kryszpina biskupa żmudzkiego na pewne osoby wydaną i promulgowaną, kat publice in Theatro w Wilnie palił.
Król imć Jan III, die 17 Junii Anno 1696 w dzień Św. Trójcy, w Willanowie Panu Bogu ducha oddał. Interregnum. Rządy przy jmć. ks. Radziejowskim kardynale i prymasie korony polskiéj i wiel. księztwa lit. Polacy w żalu po takim monarsze.
Sub interregnum Comicia Convocationis zawołany, podczas których exemplum
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 185
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
w Sieciechowie z Matką Grzymisławą, żeby się wyzuł z Opieki, jako już 15. lat mający, przy pomocy Mikołaja Opata Sieciechowskiego wyzwolony w nocy udał się do protekcyj Henryka, który zebrwaszy Wojsko poszedł z nim, mile od Krakowa i Jędrzejowa przyjęty, i Fortece poodbierał Roku 1235. Konrad zebrał Wojsko i najechał Województwo Krakowskie palił i pustoszył, a zostawiwszy u Z. Jędrzeja prezydia i w Szkalmierzu, wrócił się, ale to wszystko poodbierał Henryk. Z tamtąd poszedł Gniezno atakować jeszcze Plwaczowi pozostałe, ale nie dobywszy odstąpił, a Plwacz potym najechał, i rujnował Wielkąpolskę, Panów jednak nie przymusił do wierności sobie, w krótce umarł Roku 1239.
w Siećiechowie z Matką Grzymisławą, żeby śię wyzuł z Opieki, jako już 15. lat mający, przy pomocy Mikołaja Opata Siećiechowskiego wyzwolony w nocy udał śię do protekcyi Henryka, który zebrwaszy Woysko poszedł z nim, mile od Krakowa i Jędrzejowa przyjęty, i Fortece poodbierał Roku 1235. Konrad zebrał Woysko i najechał Województwo Krakowskie palił i pustoszył, á zostawiwszy u S. Jędrzeja prezydya i w Szkalmierzu, wróćił śię, ale to wszystko poodbierał Henryk. Z tamtąd poszedł Gniezno attakować jeszcze Plwaczowi pozostałe, ale nie dobywszy odstąpił, á Plwacz potym najechał, i ruynował Wielkąpolskę, Panów jednak nie przymuśił do wiernośći sobie, w krótce umarł Roku 1239.
Skrót tekstu: ŁubHist
Strona: 29
Tytuł:
Historia polska z opisaniem rządu i urzędów polskich
Autor:
Władysław Łubieński
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1763
Data wydania (nie później niż):
1763
sposobami lubo szczery duch może cierpieć i być karany ogniem materialnym. I Święty Laurentius Justynianus: W piekle jest ogień materialny nieugaszony, niepotrzebujący żadnej podniety; Boską albowiem mocą pali dusze. Którą trudność tak dalej ułatwiam. Mogła tego wszechmocna Opatrzność Boska dokazać, aby był ogień pieca Babilońskiego na kilkadziesiąt łokci w górę płomieniem wybuchający nie palił ciał i szat trzech Pacholąt, i w tym dzielność jego naturalną zatamować. Toć też wszechmocna Sprawiedliwość Boska może dokazać i dokazuje, aby ogień nad siły swoje naturalne, lubo szczerego Ducha mógł piec i męczyć, dodając mu w tym dzielności. Do tego dusza ludzka lubo duch szczery, a przecie czuje i boleje gdy ciało
sposobami lubo szczery duch może cierpieć y być karány ogniem materyalnym. Y Swięty Laurentius Justinianus: W piekle iest ogień materyalny nieugaszony, niepotrzebuiący żadney podniety; Boską albowiem mocą pali dusze. Ktorą trudność ták daley ułatwiam. Mogła tego wszechmocna Opatrzność Boska dokazać, áby był ogień piecá Babilońskiego ná kilkadziesiąt łokci w gorę płomieniem wybuchaiący nie palił ciał y szat trzech Pacholąt, y w tym dzielność iego naturalną zatamować. Toć też wszechmocna Sprawiedliwość Boska może dokazać y dokazuie, áby ogień nad siły swoie naturalne, lubo szczerego Ducha mogł piec y męczyć, dodáiąc mu w tym dzielności. Do tego dusza ludzka lubo duch szczery, á przecie czuie y boleie gdy ciało
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: A3
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
, Tawułę, bagno i złotą wierzbinę. Ale cóż po tym? Lubo ta zasłona Schroni mej głowy od Hiperyjona, Lubo mi na czas psia gwiazda sfolguje, Zaraz te pustki miłość opanuje. Próżno się tedy cieniem z wierzchu chłodzę, Gdy w sobie noszę ogień i z nim chodzę. DYSKRECJA
Kiedy pobożnej piesek Erygony Zetlałe palił role i zagony, Tam gdzie krynica przezroczyste swoje Między drzewami pędzi żywe zdroje, Zdybałem śpiącą kochaną dziewczynę Za poduszkę jej trawa, za pierzynę Cień był dębowy, a szum z bliskiej wody Smaku dodawał do snu i ochłody. Zefir jej suknią poddymał, a mali Kupidynowie nakoło igrali:
Jeden jej włosy trafił, drugi
, Tawułę, bagno i złotą wierzbinę. Ale cóż po tym? Lubo ta zasłona Schroni mej głowy od Hiperyjona, Lubo mi na czas psia gwiazda sfolguje, Zaraz te pustki miłość opanuje. Próżno się tedy cieniem z wierzchu chłodzę, Gdy w sobie noszę ogień i z nim chodzę. DYSKRECJA
Kiedy pobożnej piesek Erygony Zetlałe palił role i zagony, Tam gdzie krynica przezroczyste swoje Między drzewami pędzi żywe zdroje, Zdybałem śpiącą kochaną dziewczynę Za poduszkę jej trawa, za pierzynę Cień był dębowy, a szum z bliskiej wody Smaku dodawał do snu i ochłody. Zefir jej suknią poddymał, a mali Kupidynowie nakoło igrali:
Jeden jej włosy trafił, drugi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 159
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
abyś te, które ponoszę Od kanikuły, uśmierzyła, proszę.
Nieznośne ognie i żebyś swej kosy Wstrząsnąwszy, chłodnej użyczyła rosy, Abym tak łaską twoją wspomożony Był od połowy ogniów wybawiony; Bo drugą, którą zły Kupido wzniecił, Choćby na niebie sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu. A to dla panny, której z tobą siła Równych natura darów udzieliła; Tyś jest niebieskich gwiazd i ogniów panią, Na ziemi wszytka płeć musi iść za nią; Ty co noc twarz swą mienisz, ona płocha Niestatecznie się, choć przysięgła, kocha; Tyś biała
abyś te, które ponoszę Od kanikuły, uśmierzyła, proszę.
Nieznośne ognie i żebyś swej kosy Wstrząsnąwszy, chłodnej użyczyła rosy, Abym tak łaską twoją wspomożony Był od połowy ogniów wybawiony; Bo drugą, którą zły Kupido wzniecił, Choćby na niebie sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu. A to dla panny, której z tobą siła Równych natura darów udzieliła; Tyś jest niebieskich gwiazd i ogniów panią, Na ziemi wszytka płeć musi iść za nią; Ty co noc twarz swą mienisz, ona płocha Niestatecznie się, choć przysięgła, kocha; Tyś biała
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 172
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
bym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło I wleźć mi na się wzajem dozwoliło; Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem, Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem. RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak mdleje głowa upalona, Jako kiedy Klimeny nierozsądne plemię Zwierzonym ogniem palił wszytkorodną ziemię, Pofolguj albo — jeśli z głodnym nie masz sprawy I trzeba-ć, niż mię wolno puścisz, nabyć strawy — Masz rzeki, z których tyle weź sobie obroku, Żebyś mi chociaż tego sfolgowała roku. Niechaj ci Wisła napój leje wszytką siłą, Królewny naszej śmiercią sławna i mogiłą, Lubo się do Elbląga
bym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło I wleźć mi na się wzajem dozwoliło; Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem, Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem. RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak mdleje głowa upalona, Jako kiedy Klimeny nierozsądne plemię Zwierzonym ogniem palił wszytkorodną ziemię, Pofolguj albo — jeśli z głodnym nie masz sprawy I trzeba-ć, niż mię wolno puścisz, nabyć strawy — Masz rzeki, z których tyle weź sobie obroku, Żebyś mi chociaż tego sfolgowała roku. Niechaj ci Wisła napój leje wszytką siłą, Królewnej naszej śmiercią sławna i mogiłą, Lubo się do Elbiąga
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 174
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
tego żeśmy sobie już i konie pomorzyli: gdyż sam na piaskach nic a nic trawy ani sian nieznajdzie. A iż się taka bieda uprzykrzyła, a ja też tak małą potęgą swą trudno się mam na dwoję rozedrzeć, kazałem zatrąbić uwiązawszy im chustkę swą, żeby się poddali: bo was będę ognistemi kulami palił! i choć ich niebyło, szańcem rzucił, ukazując, że bardzo wiele armaty mam, a ludzie po różnych górach ukazowałem, jednychże po górach ukazując. Zaczem oto Pan Bóg zdarzył, że poczęli o kwartir prosić, któregom im pozwolił, ale sam to Pan Bóg wie, z jakim wielkiem utrapieniem
tego żeśmy sobie już i konie pomorzyli: gdyż sam na piaskach nic a nic trawy ani sian nieznajdzie. A iż się taka bieda uprzykrzyła, a ja też tak małą potęgą swą trudno się mam na dwoję rozedrzeć, kazałem zatrąbić uwiązawszy im chustkę swą, żeby się poddali: bo was będę ognistemi kulami palił! i choć ich niebyło, szańcem rzucił, ukazując, że bardzo wiele armaty mam, a ludzie po różnych górach ukazowałem, jednychże po górach ukazując. Zaczém oto Pan Bóg zdarzył, że poczęli o kwartir prosić, któregom im pozwolił, ale sam to Pan Bóg wie, z jakiém wielkiém utrapieniem
Skrót tekstu: LancKoniec
Strona: 124
Tytuł:
Od Pana Lanckorońskiego do Pana Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Lanckoroński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
podniósłszy dzidy, Przyjeżdża wielki zdaleka Wielkiego poseł Dzianbeka. Któremu świat rzymski mały, Azje nie shołdowały, I sam Ottoman się lęka, Pokornie przed panem klęka. Trzykroć jut Oki głębokie, Na imię jego wysokie, Trzykroć jako długie w sobie, Zmierzył Sarmacje obie. Co mógł ogniem, co żelazem, Wojował i palił razem, Jeszcze szable krwią spluskane, Jeszcze konie niewygrzane. I dalej, gdzie każe pójdą, Że granic ostatnich dojdą, Przy ofiarowanem zdrowiu, Hordy wszystkie pogotowiu. Wdzięcznie pan pogańskie one Głowy przyjął uniżone,
Roty świetno wyjeżdżały, Muzyka i działa grzmiały. Znowu: jako przykry zimie, Sehima Aquilo zdejmie, Piekielnej jadem
podniósłszy dzidy, Przyjeżdża wielki zdaleka Wielkiego poseł Dzianbeka. Któremu świat rzymski mały, Azye nie shołdowały, I sam Ottoman się lęka, Pokornie przed panem klęka. Trzykroć jut Oki głębokie, Na imie jego wysokie, Trzykroć jako długie w sobie, Zmierzył Sarmacye obie. Co mógł ogniem, co żelazem, Wojował i palił razem, Jeszcze szable krwią spluskane, Jeszcze konie niewygrzane. I dalej, gdzie każe pójdą, Że granic ostatnich dojdą, Przy ofiarowanem zdrowiu, Hordy wszystkie pogotowiu. Wdzięcznie pan pogańskie one Głowy przyjął uniżone,
Roty świetno wyjeżdżały, Muzyka i działa grzmiały. Znowu: jako przykry zimie, Sehima Aquilo zdejmie, Piekielnej jadem
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 24
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
paenae pecuniariae, et decapitationisubiacent. to jest: Szyje ucięciu/ i pieniężnemu wedle Kanonów karaniu podlegają/ boć rzekł Dawid: Nie godzi się aby lada kto nosił Skrzynie/ tylko sami Lewitowie/ których Bóg obrał. Yindzie zastawili się królowi Kapłani Pańscy/ i rzekli: Nie twój to urząd Ozjaszu a byś palił kadzidło Panu: ale Kapłanów. I tamże niżej: I rozgniewawszy się Ozjasz/ trzymając w ręku kadzielnicę/ groził Kapłanom Pańskim/ i wnet wystąpił trąd na czoło jego przed Kapłany w Domu Bożym. A tak ujdziesz karności/ i nie poniesiesz bicza takiego/ jakowy ten Król cierpiał. Plut: in Pompejo. Ant:
paenae pecuniariae, et decapitationisubiacent. to iest: Szyie vćięćiu/ y pieniężnemu wedle Cánonow karániu podlegáią/ boć rzekł Dawid: Nie godźi się áby ládá kto nośił Skrzynie/ tylko sámi Lewitowie/ ktorych Bog obrał. Yindzie zástáwili się krolowi Kápłáni Páńscy/ y rzekli: Nie twoy to vrząd Ozyaszu á byś palił kádzidło Pánu: ále Kápłanow. Y támże niżey: Y rozgniewawszy się Ozyasz/ trzymáiąc w ręku kádźielnicę/ groźił Kápłanom Páńskim/ y wnet wystąpił trąd ná czoło iego przed Kápłany w Domu Bożym. A ták vydźiesz kárnośći/ y nie ponieśiesz biczá tákiego/ iákowy ten Krol ćierpiał. Plut: in Pompeio. Ant:
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 132 .
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Munden zaraza na bydło: koty, i psy od padła zdychały, odzierającym skory, ręce krosty osypywały.
W Miesiącu Lipcu. w Tukstla w Ameryce o 50 mil od Vera-Cruz trzaskiem, pukaniem, i grzmotami straszliwemi obudzeni i przerażeni obywatele, ujrzeli Niebo okryte płomieniami i obłokami, z których popiół padający ręce, i twarzy palił. Wiele niewiast z przestrachu przed czasem na ulicy porodziło. Rozumiano, że dzień sądny następował. Nazajutrz postrzeżono, iż ten ogień z góry Monte-blanco wypadał, który wkrótce ustał, a o 9 godzinie góra z newypowiadzianym hukiem pękła zostawiwszy przepaść niezgruntowaną, a 100 sążni około mającą. Podczas tego rozerwania wyrzucała nieprzeliczoną liczbę kamieni 2
Munden zaraza na bydło: koty, y psy od padła zdychały, odzierającym skory, ręce krosty osypywały.
W Miesiącu Lipcu. w Tuxtla w Ameryce o 50 mil od Vera-Cruz trzaskiem, pukaniem, y grzmotami straszliwemi obudzeni y przerażeni obywatele, uyrzeli Niebo okryte płomieniami y obłokami, z ktorych popioł padaiący ręce, y twarzy palił. Wiele niewiast z przestrachu przed czasem na ulicy porodziło. Rozumiano, że dzień sądny następował. Nazaiutrz postrzeżono, iż ten ogień z gory Monte-blanco wypadał, ktory wkrotce ustał, á o 9 godzinie gora z newypowiadzianym hukiem pękła zostawiwszy przepaść niezgruntowaną, á 100 sążni około maiącą. Podczas tego rozerwania wyrzucała nieprzeliczoną liczbę kamieni 2
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 233
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770