już jest umarły, nie słyszy też tego, Mówże śmiele, nie bój się, nie powiem mu tego. Że niedźwiedź, ba i też lew onego się strachał, Gdy go z dala obaczył, a on polem jachał, Na pól mile uciekał, bo mu tak był miły W oczach, jakby niedźwiedzie w pantoflach tańczyły. A wżdy ja nie mam płakać, lamentować sobie? Z tak zacnego MATYSA powiadając tobie Jego zacne uczynki, dzieła i mądrości. Kamień byś był, nie człowiek, gdybyś z tej Ijtości Nie zapłakał zacnego męża i rycerza, Który kufla nie chybił, tak straszny u zwierza. Człowiek to był zaprawdę
juz jest umarły, nie słyszy też tego, Mówże śmiele, nie bój sie, nie powiem mu tego. Że niedźwiedź, ba i też lew onego sie strachał, Gdy go z dala obaczył, a on polem jachał, Na pól mile uciekał, bo mu tak był miły W oczach, jakby niedźwiedzie w pantoflach tańczyły. A wżdy ja nie mam płakać, lamentować sobie? Z tak zacnego MATYSA powiadając tobie Jego zacne uczynki, dzieła i mądrości. Kamień byś był, nie człowiek, gdybyś z tej Iitości Nie zapłakał zacnego męża i rycerza, Który kufla nie chybił, tak straszny u zwierza. Człowiek to był zaprawdę
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 11
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
U Karolstadyjusza diabła w tej osobie, By się mu w pludry zmieścił, który go ustawnie Różnych bluźnierstw nauczał i cicho i jawnie. Muły jego królowej angielskiej posłano, Ale lepiej by żądło Lutrowe jej dano, Jako tej, której wiarą nalać nie możono, Żeby ją było tłukiem ojczystym sprawiono. Nie przeto, żeby lepszych pantofli nie miała, Która wszytko nad ludzi przeważniej mieć chciała. Sam Gwalter Rajoleus, widziałem gdy do niej Szedł na pokój, a już był taki rozgłos o niej, Iże go za czurydła miała przedniejszego, Nie był stadnik - tak rzekszy - stada czakielskiego. Miał muły ten to jebiec, które kosztowały Sześć tysięcy sześćdziesiąt
U Karolstadyjusza diabła w tej osobie, By się mu w pludry zmieścił, który go ustawnie Różnych bluźnierstw nauczał i cicho i jawnie. Muły jego królowej angielskiej posłano, Ale lepiej by żądło Lutrowe jej dano, Jako tej, której wiarą nalać nie możono, Żeby ją było tłukiem ojczystym sprawiono. Nie przeto, żeby lepszych pantofli nie miała, Która wszytko nad ludzi przeważniej mieć chciała. Sam Gwalter Rajoleus, widziałem gdy do niej Szedł na pokój, a już był taki rozgłos o niej, Iże go za czurydła miała przedniejszego, Nie był stadnik - tak rzekszy - stada czakielskiego. Miał muły ten to jebiec, które kosztowały Sześć tysięcy sześćdziesiąt
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 374
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
ani młotów/ nie krzci dzwonów na urąganie zbawiennej tajemnice. Nie rozsyła po wszystkim świecie skrzyń przedajnych odpustów ani indulgentij/ które śmierci Chrystusowej zasługi tłumią. Nie korzyści w miłościwym albo raczej złotym lecie/ w które ze wszystkiego okręgu ziemie Rzym/ albo raczej Papież złoto sobie na świadectwo w dzień sądny zbiera. Nie kłania się pantoflom/ trzewikom/ i żadnym szarawarom/ ani ich całuje. Nad to/ jako piszczałek/ multianek/ bębnów/ trąb i inszych tegoż rodzaju karczemnych dud/ dział i rac/ tak też obłudnego biczowania/ popiołu i ognia/ ziół i roże poświęcania/ i inszych wymysłów/ przez które imię Boże bluźnione bywa/ używanie
áni młotow/ nie krzći dzwonow ná vrągánie zbáwienney táiemnice. Nie rozsyła po wszystkim świećie skrzyń przedáynych odpustow áni indulgentiy/ ktore śmierći Chrystusowey zasługi tłumią. Nie korzyśći w miłośćiwym álbo rácżey złotym lećie/ w ktore ze wszystkiego okręgu źiemie Rzym/ álbo rácżey Papież złoto sobie ná świádectwo w dźień sądny zbiera. Nie kłánia się pántoflom/ trzewikom/ y żadnym száráwárom/ ani ich cáłuie. Nád to/ iáko piszcżałek/ multianek/ bębnow/ trąb y inszych tegoż rodzáiu kárcżemnych dud/ dźiał y rac/ ták też obłudnego bicżowánia/ popiołu y ogniá/ źioł y roże poświącánia/ y inszych wymysłow/ przez ktore imię Boże bluźnione bywa/ vżywánie
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 85v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
. Delicyje Ziemie Włoskiej ELGEBURG. Delicyje Ziemie Włoskiej ENGELBURG. Spital Sant Spiryto, albo Ducha śẁiętego, od różnych założony Papiezów.
DO Spitala wszedszy/ obaczysz rzęde po obu stronach/ na 300. łoża albo łożek usłano stojących/ jedno wedle drugiego pięknemi nakoło ozdobionych Firankami/ gdzie na każdym/ każdemu choremu zosobna/ Pantofle/ i Koszula pogotowiu/ leży łożu. Tam gdy chorych w prowadzą/ posadzą ich/ na jedni ławie/ których wprzód dawszy Balwirzom i Aptekarzom/ oglądać Spitalnym. Dopiero potym przywołają Doktorów/ dla lepszego opatrzenia/ którzy zaraz rozkazują/ gdzie który znich ma mieć swoje miejsce/ wprzód każdemu/ dawszy przynależytą koszulę.
. Delicyie Ziemie Włoskiey ELGEBVRG. Delicyie Ziemie Włoskiey ENGELBVRG. Spital Sant Spirito, álbo Duchá śẁiętego, od roznych záłożony Papiezow.
DO Spitálá wszedszy/ obaczysz rzęde po obu stronách/ ná 300. łożá álbo łożek vsłano stoiących/ iedno wedle drugiego pięknemi nákoło ozdobionych Firankámi/ gdźie ná kázdym/ kázdemu choremu zosobná/ Pántofle/ y Koszulá pogotowiu/ leży łożu. Tám gdy chorych w prowádzą/ posádzą ich/ ná iedny łáwie/ ktorych wprzod dawszy Balwirzom y Aptekarzom/ oglądáć Spitálnym. Dopiero potym przywołáią Doktorow/ dla lepszego opátrzenia/ ktorzy záraz roskázuią/ gdźie ktory znich ma mieć swoie mieysce/ wprzod káżdemu/ dawszy przynalezytą koszulę.
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 115
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
wielkich 33. Górę złotę w kwadrat formowaną a na niej jelenie i lwy, frukta wszelakie i złotą macicą to wszystko było otoczone. Obraz albo Portret z pereł wyrabiany samego Pompejusza, Museum, albo Pokoj do czytania, czyli Bibliotekę tenże potentat miał z samych pereł. A Caius Kaligula także czynił zbytki, że pantofle z pereł kazał sobie robić, a Nero berła, osoby, pokoiki podróżne z tychże wyrabiać kazał pereł i drogich kamieni, według Pliniusza. Pigmalion Król Tyru, u Gadytanów się zbogaciwszy miał oliwne drzewo, szlicznie z złota wyrobione, a frukta jego szmaragu, jako świadczy Philostratus libr: 5. Polikrates Król, a
wielkich 33. Gorę złotę w kwadrat formowaną á na niey ielenie y lwy, frukta wszelakie y złotą macicą to wszystko było otoczone. Obraz albo Portret z pereł wyrabiany samego Pompeiusza, Museum, albo Pokoy do czytania, czyli Bibliotekę tenże potentat miał z samych pereł. A Caius Kaligula także czynił zbytki, że pantofle z pereł kazał sobie robić, á Nero berła, osoby, pokoiki podrożne z tychże wyrabiać kazał pereł y drogich kamieni, według Pliniusza. Pigmalion Krol Tyru, u Gadytanow się zbogaciwszy miał oliwne drzewo, szlicznie z złota wyrobione, á frukta iego szmaragu, iako swiadczy Philostratus libr: 5. Polykrates Krol, á
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 340
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
wojenni, omni genere oręża wojujący, po dwie powiadają szable noszą u boku; brzydzą się kłam- Geografia Generalna i partykularna
stwem, kradzieżą, przysięgą, i ludem Cudzoziemskim. Surowych lekarstw zażywają, krwie nie puszczają, muzyki naszej nie lubią, głowy nie nakrywają, czapek nie mając, brodę zapuszczone mając. Witając się, pantofle, czyli meszty z nóg zdejmują, na znak weneracyj gościa, którego tak siedzący witają. Rządy są ich sprawiedliwe, Bogów mnóstwo, zęby, który ma czarne, te piękne. Włosy, które tylko z tyłu zostawują, uwijają w papier.
Wiara tam Z. zawitała pracą Z. Ksawerego Roku 1549. i ledwo
woienni, omni genere oręża woiuiący, po dwie powiadaią szable noszą u boku; brzydzą się kłam- Geografia Generalna y partykularna
stwem, kradzieżą, przysięgą, y ludem Cudzoziemskim. Surowych lekarstw zażywaią, krwie nie puszczaią, muzyki naszey nie lubią, głowy nie nakrywaią, czapek nie maiąc, brodę zapuszczone maiąc. Witaiąc się, pantofle, czyli meszty z nóg zdeymuią, na znak wenerácyi gościa, którego tak siedzący witáią. Rządy są ich sprawiedliwe, Bogów mnostwo, zęby, który ma czarne, te piękne. Włosy, które tylko z tyłu zostawuią, uwiiaią w papier.
Wiara tam S. zawitała pracą S. Xawerego Roku 1549. y ledwo
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 539
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
przedtem księdzem przewielebnym został, Niżliś tych diurnałów z wijatykiem dostał. Czyli biskup, którego urząd księżą święcić, Czy kto inszy? Powiedz sam, nie dając się męczyć. Już ci wiem Samuelu: szwiec, krawiec z kusznierzem, Upstrzeli cię kapłaństwem, jako wrona pierzem. Krawiec ci rewerendę z sutanną urobił, Szwiec pantofle, kusznierz cię kołpakiem ozdobił. Tak przybrany wnet się przewierzgnął w kapłana, Otóż macie jak przedtem wielkiego kulfana. SAMUEL
Saulem cię było nazwać, a nie Samuelem, A to czemu? Boś jest dusz ludzkich zwodzicielem. Wiesz co zacz był Samuel? Uczył prawdy ludzie, A ty uczysz nieprawdy zakryty w obłudzie.
przedtem księdzem przewielebnym został, Niżliś tych diurnałów z wijatykiem dostał. Czyli biskup, którego urząd księżą święcić, Czy kto inszy? Powiedz sam, nie dając się męczyć. Już ci wiem Samuelu: szwiec, krawiec z kusznierzem, Upstrzeli cię kapłaństwem, jako wrona pierzem. Krawiec ci rewerendę z sutanną urobił, Szwiec pantofle, kusznierz cię kołpakiem ozdobił. Tak przybrany wnet się przewierzgnął w kapłana, Otóż macie jak przedtem wielkiego kulfana. SAMUEL
Saulem cię było nazwać, a nie Samuelem, A to czemu? Boś jest dusz ludzkich zwodzicielem. Wiesz co zacz był Samuel? Uczył prawdy ludzie, A ty uczysz nieprawdy zakryty w obłudzie.
Skrót tekstu: RamMKolKontr
Strona: 262
Tytuł:
Kolenda
Autor:
Mikołaj Aleksander Ramułt
Drukarnia:
Jan Wolrab
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
niejakiej kotwice, Abyście poglądając swoim okiem na nie, Stateczne mieli w wierze swej ugruntowanie. O miłości nie wspomnię, bo me femurały, A komuż by miłości nie opowiadały? Wiecie co mię w te pludry z kapice wegnało? Miłość, gdy się w Katrynce serce zakochało. Wszak też są w skarbie waszym jej pantofle stare, Otóż macie relikwiej z moich pluder parę. A katolickim świętym dajcie pokój, radzę, Bo ci, jako widzicie, wielkie mają władzę. Jeżeli co jest więtsza, umarłe wskrzeszali, Strzeżcie się, by was w świnie nie poobracali. A ten co święte pokradł, świętokradca własny, Niechaj będzie wydany na dowód
niejakiej kotwice, Abyście poglądając swoim okiem na nie, Stateczne mieli w wierze swej ugruntowanie. O miłości nie wspomnię, bo me femurały, A komuż by miłości nie opowiadały? Wiecie co mię w te pludry z kapice wegnało? Miłość, gdy się w Katrynce serce zakochało. Wszak też są w skarbie waszym jej pantofle stare, Otóż macie relikwiej z moich pluder parę. A katolickim świętym dajcie pokój, radzę, Bo ci, jako widzicie, wielkie mają władzę. Jeżeli co jest więtsza, umarłe wskrzeszali, Strzeżcie się, by was w świnie nie poobracali. A ten co święte pokradł, świętokradca własny, Niechaj będzie wydany na dowód
Skrót tekstu: ChądzJRelKontr
Strona: 302
Tytuł:
Relacja
Autor:
Jan Chądzyński
Drukarnia:
Drukarnia Jezuicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
5. miesięcy: a potym czasie gdy go odkrył znowu jeden ociec/ obaczył wezgłoweczko i chustkę skropione krwią świeżą/ która wyszła na ten czas/ gdy owi/ co go grzebli/ zasypowali go/ i deptali ziemię zwierzchu: ale indziej wszędzie ciało nienaruszone było/ i wdzięcznie woniało: szaty też także/ i pantofle/ i komża/ tak białe i piękne były/ jakoby go teraz było ubrano. Przetoż gdy przybywało rozumienia o jego świątobliwości/ i nabożeństwa ludzkiego ku niemu/ był potym odesłany uczciwie w trunie obitej adamaszkiem/ i nakrytej złotogłowem/ i przeprowadzony z wielką uroczystością i z weselem do Goej: gdzie i po dziś dzień
5. mieśięcy: á potym czáśie gdy go odkrył znowu ieden oćiec/ obaczył wezgłoweczko y chustkę skropione krwią świeżą/ ktora wyszłá ná ten czás/ gdy owi/ co go grzebli/ zásypowáli go/ y deptáli źiemię zwierzchu: ále indźiey wszędźie ćiáło nienáruszone było/ y wdźięcznie woniáło: száty też tákże/ y pántofle/ y komża/ ták białe y piękne były/ iákoby go teraz było vbrano. Przetoż gdy przybywáło rozumienia o iego świątobliwośći/ y nabożeństwá ludzkiego ku niemu/ był potym odesłány vczćiwie w trunie obitey ádámászkiem/ y nákrytey złotogłowem/ y przeprowádzony z wielką vroczystośćią y z weselem do Goey: gdźie y po dźiś dźień
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 202
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
barzo się zwłoszą, Tak barzo sfrancuzieją, że i cudze noszą; Jeszcze co wiedzieć czyje, choć kat pierwej urwie Złodziejowi, nim wiesi, nim utopi, kurwie. Mówcież też co o wojnie z nami i pokoju, Czy dosyć na prezencie w cudzoziemskim stroju? Już w Polsce łby w perukach, już w pantoflach nogi Spowszedniały, nie dziwne baranie nam rogi. Ruszcie jedno spod tego mózgownicą szłyka; Czyście już zapomnieli z portkami języka? Czy dosyć na videre, zastąpiwszy ławki, Siedzieć w kościele, jako na złą chwilę kawki, Małpy między pannami abo morscy koci? Do łogoszów, Węgrowie! do sukiennic, Szoci! 419
barzo się zwłoszą, Tak barzo sfrancuzieją, że i cudze noszą; Jeszcze co wiedzieć czyje, choć kat pierwej urwie Złodziejowi, nim wiesi, nim utopi, kurwie. Mówcież też co o wojnie z nami i pokoju, Czy dosyć na prezencie w cudzoziemskim stroju? Już w Polszcze łby w perukach, już w pantoflach nogi Spowszedniały, nie dziwne baranie nam rogi. Ruszcie jedno spod tego mózgownicą szłyka; Czyście już zapomnieli z portkami języka? Czy dosyć na videre, zastąpiwszy ławki, Siedzieć w kościele, jako na złą chwilę kawki, Małpy między pannami abo morscy koci? Do łogoszów, Węgrowie! do sukiennic, Szoci! 419
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 251
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987