/ odpuść/ odpuść/ Panie/ Złej sługi/ ciebie źle uszanowanie. Podniosę oczy/ chcąc czytać co dano Za tytuł onym/ alić napisano: do brzegu płynąca. Łódź z Nawałności/
Qui secutus est errantes, sekwere poenitentes.
Jeśliś błądzących tych biegał drogami/ Pokutująjch idźże też ścieżkami. Na samym końcu Pasterzowej sali/ Gromada diabłów była/ ci płakali I jako wściekli brytanowie wyli/ Gdy na ich Świętą pokutę patrzyli. Na samym śrzodku stał krzyż wystawiony/ A na nim obraz Pański zawieszony. Pod nim zaś napis złotem był takowy Pisma Świętego/ napisany słowy: do Brzegu płynąca.
Quomodo effugiemus si tantum neglexerimus salutem.
Ni
/ odpuść/ odpuść/ Pánie/ Złey sługi/ ćiebie źle vszanowánie. Podniosę oczy/ chcąc czytać co dano Zá tytuł onym/ álić napisano: do brzegu płynąca. Lodz z Nawałnośći/
Qui secutus est errantes, sequere poenitentes.
Ieśliś błądzących tych biegał drogámi/ Pokutuiąych idźże też śćieżkámi. Na samym końcu Pasterzowey sali/ Gromada dyabłow byłá/ ći płákáli Y iáko wśćiekli brytánowie wyli/ Gdy na ich Swiętą pokutę pátrzyli. Ná sámym śrzodku stał krzyż wystáwiony/ A na nim obraz Pański záwieszony. Pod nim zaś napis złotem był tákowy Pismá Swiętego/ nápisany słowy: do Brzegu płynąca.
Quomodo effugiemus si tantum neglexerimus salutem.
Ni
Skrót tekstu: TwarKŁodz
Strona: D2v
Tytuł:
Łódź młodzi z nawałności do brzegu płynąca
Autor:
Kasper Twardowski
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Siebeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
XXXIII.
Angelika kwiat różej, długo pilnowany, Dała sobie wziąć, przedtem nigdy nie tykany, Medorowi i nie beł żaden człowiek żywy, Któryby beł w ten ogród mógł wniść, tak szczęśliwy. A żeby uczciwością onę rzecz pokryli, Zwykłą ceremonią świętą odprawili, Małżeństwo, które naprzód miłość skojarzyła, A dziewosłębem żona pasterzowa była. PIEŚŃ XIX.
XXXIV.
Zacne dość pod niskiemi wesele dachami Było, jako to mogło być między lasami; I więcej, niżli miesiąc, potem tam mieszkali I pociech swych i wczasów miłych zażywali. Nie mogła prawie nigdy być bez młodzieńczyka Ani się jem nasycić piękna Angelika, I choć mu ustawicznie u szyje wisiała
XXXIII.
Angelika kwiat różej, długo pilnowany, Dała sobie wziąć, przedtem nigdy nie tykany, Medorowi i nie beł żaden człowiek żywy, Któryby beł w ten ogród mógł wniść, tak szczęśliwy. A żeby uczciwością onę rzecz pokryli, Zwykłą ceremonią świętą odprawili, Małżeństwo, które naprzód miłość skojarzyła, A dziewosłębem żona pasterzowa była. PIEŚŃ XIX.
XXXIV.
Zacne dość pod nizkiemi wesele dachami Było, jako to mogło być między lasami; I więcej, niżli miesiąc, potem tam mieszkali I pociech swych i wczasów miłych zażywali. Nie mogła prawie nigdy być bez młodzieńczyka Ani się jem nasycić piękna Angelika, I choć mu ustawicznie u szyje wisiała
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 93
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zacnie urodziła I że namocniejszego króla córką była Z królów wschodnich, zagrzana miłością szaloną, Chudemu się drabowi uczyniła żoną. Tem skończył historią, że wyszedł na progi I zawoławszy, kazał przynieść klejnot drogi, Który mu Angelika, nagradzając wczasy W jego ubogiem domu, dała w one czasy.
CXXI.
Siekierą był on koniec pasterzowej mowy, Która mu właśnie szyję odcięła od głowy, Skoro się nad niem sroga miłość napastwiła I tak się go ciężkiemi razami nabiła. Chce w sobie żal utaić, ale nie pomoże, Tak się sili, że gwałtem strzymać go nie może; Przez wzdychanie z ust, przez łzy z oczu, choć go dusi,
zacnie urodziła I że namocniejszego króla córką była Z królów wschodnich, zagrzana miłością szaloną, Chudemu się drabowi uczyniła żoną. Tem skończył historyą, że wyszedł na progi I zawoławszy, kazał przynieść klejnot drogi, Który mu Angelika, nagradzając wczasy W jego ubogiem domu, dała w one czasy.
CXXI.
Siekierą był on koniec pasterzowej mowy, Która mu właśnie szyję odcięła od głowy, Skoro się nad niem sroga miłość napastwiła I tak się go ciężkiemi razami nabiła. Chce w sobie żal utaić, ale nie pomoże, Tak się sili, że gwałtem strzymać go nie może; Przez wzdychanie z ust, przez łzy z oczu, choć go dusi,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 225
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905