węże/ po kiszkach pasmami się snują. Pędracy/ drogie Perły/ z szyje wypychają: Za perły/ z siebie samych ozdoby dodają. Miasto Manel/ na ręku pieszczonych padalce; Szarpają zmijie piersi/ na drobne kawalce. Szczurcy wespół zmyszami/ zwłosów gniazda wiją: Wiele innych robactwa/ ropa żyjąc tyją. Perfumów niepotrzeba: bo/ z trupa zgniłego/ Nozdrza wytrwać niemogą/ smrodu nieznośnego. Tak ten Święty/ nad trunną Cesarską[...] / Nie mogąc pochamować łez/ przez czas nie mały/ Rzekł: Dość się już służyło Panu śmiertelnemu: Czas/ uznać błąd a służyć na potym innemu. Dziś widzę zdrajco świecie/ jak nas
węże/ po kiszkách pásmámi się snuią. Pędrácy/ drogie Perły/ z szyie wypycháią: Zá perły/ z śiebie samych ozdoby dodáią. Miasto Mánel/ ná ręku pieszczonych padálce; Szárpáią zmiiie pierśi/ ná drobne káwálce. Szczurcy wespoł zmyszámi/ zwłosow gniázdá wiią: Wiele innych robáctwá/ ropa żyiąc tyią. Perfumow niepotrzebá: bo/ z trupá zgniłego/ Nozdrzá wytrwáć niemogą/ smrodu nieznośnego. Ták ten Swięty/ nad trunną Cesarską[...] / Nie mogąc pochámowáć łez/ przez czás nie máły/ Rzekł: Dość się iuż służyło Pánu śmiertelnemu: Czás/ vznáć błąd á służyć ná potym innemu. Dźiś widzę zdrayco świećie/ iák nas
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B2
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Rodiginus in Commentario Homerico. Metamorphosis, rzecz zwyczajna poetom. Zamek za pałac, i sądowa izba na miejscu sale onej.
Majestat i przedziwne aparaty one, W bankiet hojny i ludzkie cery przemienione. Za duchowne potrawy kurzą się gorące I woły i jelenie, złotemi grożące Z pasztet włoskich rogami, i jakimi owa Pachnie tylko perfumy kuchnia Lukullowa. Za niebieskie nektary i skąpe farfury, Flasze wina i ciężko napienione kury Wągrowieckich likworów skąd glanc bije złoty, A wszystko z gospodarskiej śmieje się ochoty. Którą nie już Apollo, ni owe sonety, Ale dęta muzyka pobudzi i flety, I szorty i puzany i w jeden takt z niemi Tańce, skoki
Rodiginus in Commentario Homerico. Metamorphosis, rzecz zwyczajna poetom. Zamek za pałac, i sądowa izba na miejscu sale onej.
Majestat i przedziwne aparaty one, W bankiet hojny i ludzkie cery przemienione. Za duchowne potrawy kurzą się gorące I woły i jelenie, złotemi grożące Z pasztet włoskich rogami, i jakimi owa Pachnie tylko perfumy kuchnia Lukullowa. Za niebieskie nektary i skąpe farfury, Flasze wina i ciężko napienione kury Wągrowieckich likworów zkąd glanc bije złoty, A wszystko z gospodarskiej śmieje się ochoty. Którą nie już Apollo, ni owe sonety, Ale dęta muzyka pobudzi i flety, I szorty i puzany i w jeden takt z niemi Tańce, skoki
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 141
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
trzyma w małej wadze; Onej miłość jest różna od inszych miłości, Gdzie serca gryzą strachy, nadzieje, chciwości: W tej żądza nie najduje, czego nie dostawa, I ujźrzawszy ją, na tem stoi i zostawa.
XLVII.
Insze u niej są, zacny rycerzu, zabawy, Nie tańce, nie muzyki, perfumy, potrawy; Ale jakoby człowiek myślami czystemi Nieba dosiągł, nie zawsze bawiąc się przy ziemi, I jakoby skosztował w tem śmiertelnem ciele Pociech wiecznych, z których jest najtrwalsze wesele”. Tak mówiąc nauczony przewodnik, po wodzie Ster obracał do brzegu ukwapliwej łodzie,
XLVIII.
Kiedy ujźrzał, że morza wielką część nakryły Okręty
trzyma w małej wadze; Onej miłość jest różna od inszych miłości, Gdzie serca gryzą strachy, nadzieje, chciwości: W tej żądza nie najduje, czego nie dostawa, I ujźrzawszy ją, na tem stoi i zostawa.
XLVII.
Insze u niej są, zacny rycerzu, zabawy, Nie tańce, nie muzyki, perfumy, potrawy; Ale jakoby człowiek myślami czystemi Nieba dosiągł, nie zawsze bawiąc się przy ziemi, I jakoby skosztował w tem śmiertelnem ciele Pociech wiecznych, z których jest najtrwalsze wesele”. Tak mówiąc nauczony przewodnik, po wodzie Sztyr obracał do brzegu ukwapliwej łodzie,
XLVIII.
Kiedy ujźrzał, że morza wielką część nakryły Okręty
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 208
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
swoję na całą Polskę rozkrzewiła wiarę w gorzałkę bardziej niż, że tak rzekę, w Opatrzność Boską. Co żywo wierzy, że ona żołądek utwierdza, serce wzmaga i krzepi, zmysły konfortuje, wzrok i rzeźwość do roboty sposobi, konkokcyją i apetyt naprawia, wiatr i niezdrowe powietrze odraża, nad wszelkie piżma i perfumy osobliwiej pachnie, zgoła żyć bez niej niepodobna. Dlatego co żywo się z całym swoim zarobkiem do browaru na ofertę garnie, do starozakonnej Abrahama albo Dawida arki składa i płaci ów zbawienny likwor, w którym kołtuny przemierzłego parszystwa za driakiew mokły. Ale pytam się, miły gnypiu, jak się też masz po niej?
swoję na całą Polskę rozkrzewiła wiarę w gorzałkę bardziej niż, że tak rzekę, w Opatrzność Boską. Co żywo wierzy, że ona żołądek utwierdza, serce wzmaga i krzepi, zmysły konfortuje, wzrok i rzeźwość do roboty sposobi, konkokcyją i apetyt naprawia, wiatr i niezdrowe powietrze odraża, nad wszelkie piżma i perfumy osobliwiej pachnie, zgoła żyć bez niej niepodobna. Dlatego co żywo się z całym swoim zarobkiem do browaru na ofertę garnie, do starozakonnej Abrahama albo Dawida arki składa i płaci ów zbawienny likwor, w którym kołtuny przemierzłego parszystwa za dryjakiew mokły. Ale pytam się, miły gnypiu, jak się też masz po niej?
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 199
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
konkocyją naprawiła? O wierzę, bo już od kilku dni nie jesz, w niedostatku obumierasz, bez chleba, bez kawałka mięsa wydystylowany mortyfikujesz żołądek. Wiatr szkodliwy i powietrze od ciebie odraziła? A za cóż rynsztokiem wczorajszym śmierdzisz, sprośnym wymiotem trącisz i paskudnego w pijaństwie narowu i gnoju swojego nie czujesz? Nad wszystkie ci perfumy osobliwiej pachnie? Wierzę, a czemuż z niej zgnilizną płuc i wątroby przeraźliwą jako grobem smrodzisz i oddechem niewstrzymanym inszych ludzi zabijasz. Na ostatek żyć bez niej nie możesz? A za cóż dla niej pod płotem w mizerii umierasz, w kruchcie albo na smentarzu z trupami się poniewierasz i dołu z politowania bliźniego nagi i
konkocyją naprawiła? O wierzę, bo już od kilku dni nie jesz, w niedostatku obumierasz, bez chleba, bez kawałka mięsa wydystylowany mortyfikujesz żołądek. Wiatr szkodliwy i powietrze od ciebie odraziła? A za cóż rynsztokiem wczorajszym śmierdzisz, sprośnym wymiotem trącisz i paskudnego w pijaństwie narowu i gnoju swojego nie czujesz? Nad wszystkie ci perfumy osobliwiej pachnie? Wierzę, a czemuż z niej zgnilizną płuc i wątroby przeraźliwą jako grobem smrodzisz i oddechem niewstrzymanym inszych ludzi zabijasz. Na ostatek żyć bez niej nie możesz? A za cóż dla niej pod płotem w mizeryi umierasz, w kruchcie albo na smentarzu z trupami się poniewierasz i dołu z politowania bliźniego nagi i
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 200
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
tu żywot prowadzili, grzechy, rozkoszy, co ich kosztowali i zażywali. Rodzicy swoje dzieci przeklinają, mówiąc, iż dla nich zbiorów przypłacają; owe zaś z żalem rodzicom oddają, na nich składają. Takie koncenty gdy oni śpiewają, czarci muzyki z ochotą dodają, dmiąc ognistymi w uszy ich trąbami jad z płomieniami.
Perfumów wonnych teraz zażywają ludzie rozkoszni, tam ich przypłacają. Parkotu teraz wąchają brzydkiego, jak smrodliwego: ze wszytkich ścierwów, trupów i zgniłości zebrane smrody wszytkie do jedności nic prawie nie są względem piekielnego smrodu srogiego. Śmierdzi grobowiec, w który trup włożony, cóż grób piekielny, co jest nałożony prawie bez liczby trupami zgniełymi,
tu żywot prowadzili, grzechy, rozkoszy, co ich kosztowali i zażywali. Rodzicy swoje dzieci przeklinają, mówiąc, iż dla nich zbiorów przypłacają; owe zaś z żalem rodzicom oddają, na nich składają. Takie koncenty gdy oni śpiewają, czarci muzyki z ochotą dodają, dmiąc ognistymi w uszy ich trąbami jad z płomieniami.
Perfumów wonnych teraz zażywają ludzie rozkoszni, tam ich przypłacają. Parkotu teraz wąchają brzydkiego, jak smrodliwego: ze wszytkich ścierwów, trupów i zgniłości zebrane smrody wszytkie do jedności nic prawie nie są względem piekielnego smrodu srogiego. Śmierdzi grobowiec, w który trup włożony, cóż grób piekielny, co jest nałożony prawie bez liczby trupami zgniełymi,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 70
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
, jako upstrzone! Wiosna pomyślnych radości dodaje, a nie ustaje. Rozkoszna jesień oraz z wiosną chodzi, która, o, jako wdzięczne frukty rodzi, pełne zapachu, farby, powabności, rajskiej śliczności.
Tam ostre zimno nigdy nie panuje ani gorące ciepło następuje, lecz trwa powietrze ze wszech najwdzięczniejsze, najprzyjemniejsze. Jakie perfumów wonności wzniecenia dla rozkosznego świętych powonienia tam się znajdują, trudno wypowiedzieć i teraz wiedzieć. Jako wonieją róże z liliami, tulipy śliczne, fiołki z narcyssami gęsto posiane w wirydarzach onych dziwnie pieszczonych. Uszy szczęśliwe, jaką rozkosz macie, gdy melodyjej niebieskiej słuchacie – na ziemi taka nigdy nie śpiewana ani słychana. Tej gdyby jaką
, jako upstrzone! Wiosna pomyślnych radości dodaje, a nie ustaje. Rozkoszna jesień oraz z wiosną chodzi, która, o, jako wdzięczne frukty rodzi, pełne zapachu, farby, powabności, rajskiej śliczności.
Tam ostre zimno nigdy nie panuje ani gorące ciepło następuje, lecz trwa powietrze ze wszech najwdzięczniejsze, najprzyjemniejsze. Jakie perfumów wonności wzniecenia dla rozkosznego świętych powonienia tam się znajdują, trudno wypowiedzieć i teraz wiedzieć. Jako wonieją róże z lilijami, tulipy śliczne, fiołki z narcyssami gęsto posiane w wirydarzach onych dziwnie pieszczonych. Uszy szczęśliwe, jaką rozkosz macie, gdy melodyjej niebieskiej słuchacie – na ziemi taka nigdy nie śpiewana ani słychana. Tej gdyby jaką
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 118
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
albo Physeter, Sikawka Ryba, które jak kolumna przed Okrętami podnosi się, jak sikawka, albo fontanna na Okręty wodę leje, aby tak mogła być do rozbicia Okrętu okazją, i do pożywienia siebie prowizorką. Dlatego obviando malis trąbami i armat hukiem odpędzona bywa. Tak wielka, że ją 30 par wołów ledwie wyciągną. Perfumy robią z tej ryby, Arabraca nażwane; Solinus, Olaus, Albertus Magnus testantur.
POMPYLUS Przynawet, albo Prowadziciel Ryba od swojej własności tak rzeczona, że koło Okrętów zbłąkanych, zawsze pływa et quidem jeżeli przodem płynie, dalszą znamienuje drogę, jeżeli z zadu za Okrętem, myślić każe o regressie, albo rzucić kotwicę.
albo Physeter, Sikawka Ryba, ktore iak kolumna przed Okrętami podnosi się, iak sikawka, albo fontanna na Okręty wodę leie, aby tak mogła bydź do rozbicia Okrętu okazyą, y do pożywienia siebie prowizorką. Dlatego obviando malis trąbami y armat hukiem odpędzona bywa. Tak wielka, że ią 30 par wołow ledwie wyciągną. Perfumy robią z tey ryby, Arabraca nażwane; Solinus, Olaus, Albertus Magnus testantur.
POMPYLUS Przynawet, albo Prowadziciel Ryba od swoiey własności tak rzeczona, że koło Okrętow zbłąkanych, zawsze pływa et quidem ieżeli przodem płynie, dalszą znamienuie drogę, ieżeli z zadu za Okrętem, myślić każe o regressie, albo rzucić kotwicę.
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 631
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
posypać syr, albo chleb osobliwie biały, na maśle i jajcach, na mleku pieczony. Item ogniaponastawiaj alias żaru w miskach skorupianych, lub garkach potluczonych, to tu, to owdzie, kładź ustawnie z cebuli łupiny, aby nie płomień był, ale dym; uczyń taką incensacją raz i drugi, myszy odtego ucieką perfumu Toż służy na pluskwy. Item na myfzy osobliwie polne służy ten sposób, jezłi ziela Rhododaphnes alias płochowiec korzenia wiamy ich nakładziesz, ucieką. Item odpędzisz myszy polne, podczas dni kanikularnych w jamy ich nar ucawszy nasienia cieutae, tojest ziela świnia wesz zwanego, zmieszawszy sczemierzycą i mąką. Inne sekreta na myszów wygubienie opisałem
posypać syr, albo chleb osobliwie biały, na maśle y iaycach, na mleku pieczony. Item ogniaponastawiay alias żaru w miskach skorupianych, lub garkach potluczonych, to tu, to owdzie, kładź ustawnie z cebuli łupiny, aby nie płomień był, ale dym; uczyń taką incensacyą raz y drugi, myszy odtego ucieką perfumu Toż służy na pluskwy. Item na myfzy osobliwie polne służy ten sposob, iezłi ziela Rhododaphnes alias płochowiec korzenia wiamy ich nakładziesz, ucieką. Item odpędzisz myszy polne, podczas dni kanikularnych w iamy ich nar ucawszy násienia cieutae, toiest ziela swinia wesz zwanego, zmieszawszy zczemierzycą y mąką. Inne sekreta na myszow wygubienie opisałem
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 456
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Tu Miasto Agrygentum, vulgo Gergenti z Zamkiem przy rzece Agraga, gdzie jedne tylko weście d Miasta. Tu się porodzili Empedocles Filozof, który się na starość czy w morzu utopił, Geografia Generalna i partykularna
czyli w Etnę wskoczył, aby miany był za porwanego do Nieba ; tu Akron Medyk Ateńskiego Miasta, przez różne perfumy od Powietrza Salvator; tu Metellus Muzykant sławny na świat wydani. Agrygentini, tojest Obywatele tego Miasta w strojach bogatych ab aevo chodzić gust mają, pyszni, lubią Pańskie aparencje, Karety, ludzi wiele i pokojów pięknie i bogato meubłowanych. Exanetas niejaki Patriota, choć partykularny, miał na 300 kolasek, białemi końmi zaprzężonych.
Tu Miasto Agrigentum, vulgo Gergenti z Zamkiem przy rzece Agraga, gdzie iedne tylko weście d Miasta. Tu się porodzili Empedocles Filozof, ktory się ná starosć czy w morzu utopił, Geografia Generalna y partykularna
czyli w Etnę wskoczył, aby miany był za porwanego do Nieba ; tu Akron Medyk Ateńskiego Miasta, przez rożne perfumy od Powietrza Salvator; tu Metellus Muzykant sławny na świat wydani. Agrigentini, toiest Obywatele tego Miasta w stroiách bogatych ab aevo chodzić gust maią, pyszni, lubią Pańskie apparencye, Karety, ludzi wiele y pokoiow pięknie y bogato meublowanych. Exanetas nieiaki Patriota, choć partykularny, miał ná 300 kolasek, białemi końmi zaprzężonych.
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 231
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756