mają, niech jak swoje garnie, Odejdźcie precz, nie znam was, czart do swej owczarnie. 463 (D). DO TEGOŻ NA MUCHY BIAŁOGŁOWSKIE
Mocarz głębi piekielnej, tak Pismo tłumaczy, Zowie się Belzebubem, co książę much znaczy. Przebóg, zrzucajcie z czoła, białegłowy, muchy: Jegoć to nieszczęśliwe piątna te flejtuchy. Która je kolwiek nosi, już, już jego cechą Do piekła naznaczona, gdy wrzącej warzechą Smoły on smok okrutny na bezbożnej twarzy Herb swój, muchę, książę much, straszliwie wywarzy. Czemuż nie barankową raczej niźli smoczą, Krwią, nie smołą, matrony swoje serca moczą? Że gdy przyjdzie do
mają, niech jak swoje garnie, Odejdźcie precz, nie znam was, czart do swej owczarnie. 463 (D). DO TEGOŻ NA MUCHY BIAŁOGŁOWSKIE
Mocarz głębi piekielnej, tak Pismo tłumaczy, Zowie się Belzebubem, co książę much znaczy. Przebóg, zrzucajcie z czoła, białegłowy, muchy: Jegoć to nieszczęśliwe piątna te flejtuchy. Która je kolwiek nosi, już, już jego cechą Do piekła naznaczona, gdy wrzącej warzechą Smoły on smok okrutny na bezbożnej twarzy Herb swój, muchę, książę much, straszliwie wywarzy. Czemuż nie barankową raczej niźli smoczą, Krwią, nie smołą, matrony swoje serca moczą? Że gdy przyjdzie do
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 389
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
je kolwiek nosi, już, już jego cechą Do piekła naznaczona, gdy wrzącej warzechą Smoły on smok okrutny na bezbożnej twarzy Herb swój, muchę, książę much, straszliwie wywarzy. Czemuż nie barankową raczej niźli smoczą, Krwią, nie smołą, matrony swoje serca moczą? Że gdy przyjdzie do braku, poznawszy po piątnie, Bóg do nieba, czart swoich do piekła uprzątnie. 464 (P). MASZLI SIĘ WIESIĆ, NA SŁUSZNYM WIEŚ DRZEWIE
Jadę, chcąc drogi zażyć w mięsopusty sannej, Aż młodzieniec tąż drogą w zaloty do panny. Pytam, dokąd w komendy. Jeszcze i sam nie wie. Maszli się,
je kolwiek nosi, już, już jego cechą Do piekła naznaczona, gdy wrzącej warzechą Smoły on smok okrutny na bezbożnej twarzy Herb swój, muchę, książę much, straszliwie wywarzy. Czemuż nie barankową raczej niźli smoczą, Krwią, nie smołą, matrony swoje serca moczą? Że gdy przyjdzie do braku, poznawszy po piątnie, Bóg do nieba, czart swoich do piekła uprzątnie. 464 (P). MASZLI SIĘ WIESIĆ, NA SŁUSZNYM WIEŚ DRZEWIE
Jadę, chcąc drogi zażyć w mięsopusty sannej, Aż młodzieniec tąż drogą w zaloty do panny. Pytam, dokąd w komendy. Jeszcze i sam nie wie. Maszli się,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 389
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
według schowan niewiernych sposobu. Tę-ć tedy wielodziejną się Anatomią, Mój chętliwy proboszczu, za tą okazją, Jakoś z szlachetnej poszedł krwie starożytnością, Więc i masz przed inszymi siła pobożnością. Bo cię i sama cnota na to powołała, Która-ć za herb ojczysty krzyż wielmożny dała. A nie tylko z przodków swych, ale piątno święte I na szacie swej nosisz, w zakonie przyjęte. Ten to krzyż co nalezion w sercu u świętego Żegoty, ucznia w on czas Pawła najmędrszego, Na który czarci plują, Żydzi się go wstydzą, A wszyscy heretycy jawnie się nim brzydzą. Właśnie jako drab na psy gdy ciśnie kij, oni Gryzą go,
według schowan niewiernych sposobu. Tę-ć tedy wielodziejną się Anatomiją, Mój chętliwy proboszczu, za tą okazyją, Jakoś z szlachetnej poszedł krwie starożytnością, Więc i masz przed inszymi siła pobożnością. Bo cię i sama cnota na to powołała, Która-ć za herb ojczysty krzyż wielmożny dała. A nie tylko z przodków swych, ale piątno święte I na szacie swej nosisz, w zakonie przyjęte. Ten to krzyż co nalezion w sercu u świętego Żegoty, ucznia w on czas Pawła najmędrszego, Na który czarci plują, Żydzi się go wstydzą, A wszyscy heretycy jawnie się nim brzydzą. Właśnie jako drab na psy gdy ciśnie kij, oni Gryzą go,
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 359
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
. De Poręba Drapichrost, Matus Cięgniskóra, Erazmus Głodzigiza, Pelrus Paligóra. Więc Symon Proszowita, który Radziwiły, Litewskie książęta zwiódł, arcykacerz miły. A był to akademik pięknie nauczony W hebrajskim i też w greckim języku ćwicz (o) ny. Więc go jeszcze był poczcił Bóg kapłaństwem świętym, Wzgardził je, a piątnem się naznaczył przeklętym. Nuż Krowicki z Sarnickim, wszytko bydło było, Co się na tę nieszczęsną wiarę przewierzgnyło. Ten Sarnicki w Niedźwiedziu naprzód kościół zburzył, I cnotliwych Stadnickich w kacerstwo zajurzył. Krowicki zaś dom dawny Oleśnickie z wiary
Kościelnej zwiódł, a dał ich czartom na ofiary. A sam Rej, pan tej Okszej
. De Poręba Drapichrost, Matus Cięgniskóra, Erazmus Głodzigiza, Pelrus Paligóra. Więc Symon Proszowita, który Radziwiły, Litewskie książęta zwiódł, arcykacerz miły. A był to akademik pięknie nauczony W hebrajskim i też w greckim języku ćwicz (o) ny. Więc go jeszcze był poczcił Bóg kapłaństwem świętym, Wzgardził je, a piątnem się naznaczył przeklętym. Nuż Krowicki z Sarnickim, wszytko bydło było, Co się na tę nieszczęsną wiarę przewierzgnyło. Ten Sarnicki w Niedźwiedziu naprzód kościół zburzył, I cnotliwych Stadnickich w kacerstwo zajurzył. Krowicki zaś dom dawny Oleśnickie z wiary
Kościelnej zwiódł, a dał ich czartom na ofiary. A sam Rej, pan tej Okszej
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 368
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
Lipowiec ciskał pojmane, O kościoły pozywał na sejm zepsowane. I prawie go był na czas Bóg dał do kościoła, Żeby przed heretyki nie umykał czoła. Który i domem wielkim słynął i zacnością. I do takiej potęgi możną majętnością. Więc go i herb: chorągiew kościelna, wzbudzała, Że mu nie darmo cnota takie piątno dała, Aby z bluźnierców Bożych triumfował zawżdy, I ukazał, żeby toż czynił biskup każdy. Pięćset on drabów chował na dworze z mieczami, Druga pięćset dworzanów i z komornikami. Przeto go heretyckim młotem nazywano, Iże się go jako ognia miedzy lutry bano. Tak tą potęgą wywiódł na sejmie królowi,
Że lepiej niż
Lipowiec ciskał poimane, O kościoły pozywał na sejm zepsowane. I prawie go był na czas Bóg dał do kościoła, Żeby przed heretyki nie umykał czoła. Który i domem wielkim słynął i zacnością. I do takiej potęgi możną majętnością. Więc go i herb: chorągiew kościelna, wzbudzała, Że mu nie darmo cnota takie piątno dała, Aby z bluźnierców Bożych tryumfował zawżdy, I ukazał, żeby toż czynił biskup każdy. Pięćset on drabów chował na dworze z mieczami, Druga pięćset dworzanów i z komornikami. Przeto go heretyckim młotem nazywano, Iże się go jako ognia miedzy lutry bano. Tak tą potęgą wywiódł na sejmie królowi,
Że lepiej niż
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 369
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
te Mahometa po śmierci jego w lat 100 niejaki Odmen albo Osman w jedne zebrał Volumen, z pomocą Mahometanów uczonych, i na 7 rozdzielił Ksiąg, nazwał ALFURKAN, czyji ALKORAN: w którym ich Doktorowie naliczyli słów wszystkich 77, tysięcy, sześć set trzydzieści dziewięć; Liter zaś wszystkich narachowali trzy kroć dwadzieścia i trzy tysiące piątnaście: Baśni i plotek dziwnych naregestrowano 113, w których aby fałszu nie docieczono, serio Mahomet zakazał dysputować o swoim Zakonie; dlatego teraz niektórzy Mahometani nazbyt są zelantes, bo aż żelazantes w swoim Zakonie, zaraz się do żelaza, najwięcej do noża biorą na Chrześcijan dysputujących Tamże jest 12 tysięcy Propozycyj, o które gdy
te Machometa po śmierci iego w lat 100 nieiaki Odmen albo Osman w iedne zebrał Volumen, z pomocą Machometanow uczonych, y na 7 rozdzielił Ksiąg, nazwał ALFURKAN, czyii ALKORAN: w ktorym ich Doktorowie naliczyli słow wszystkich 77, tysięcy, sześć set trzydzieści dziewięć; Liter zaś wszystkich narachowali trzy kroć dwadzieścia y trzy tysiące piątnaście: Baśni y plotek dziwnych naregestrowano 113, w ktorych aby fałszu nie dociecżono, serió Machomet zakazał dysputować o swoim Zakonie; dlatego teraz niektorzy Machometani nazbyt są zelantes, bo aż żelazantes w swoim Zakonie, zaraz się do żelaza, naywięcey do noża biòrą na Chrześcian dysputuiących Tamże iest 12 tysięcy Propozycyi, o ktore gdy
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1097
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Homilii 8 do Kolosensów w kazaniu 19 de Passione Domini; Citius mors homini Christiano subeunda, quam vita ligaturis redimenda. Theophrastus Paracelsus Szwajczarskiej Nacyj medyk, żyjący około Roku 1540 jako dobry na choroby lekarz, tak zły dla dusz prawowiernych Majster wielu gorszący swemi zabobonnemi remediami; jakoby choroby mogły być leczone sprawą szatanów, aplikując pewne piątna, obrazy, jakie cudne charaktery, pod pewną konstelacją, na pewnym metalu wyrażone, i pacientom aplikowane, Nauczał niezbożnie, że mniejsza oto, czyto Bóg, czyli Anioł, czyli czart, Duch czysty albo nieczysty choremu pomoc przyniesię; byle był zdrów, probując tej swojej asercyj, owym z Ewangelii: Salutem ex
Homilii 8 do Kolosensow w kazaniu 19 de Passione Domini; Citius mors homini Christiano subeunda, quam vita ligaturis redimenda. Theophrastus Paracelsus Szwayczarskiey Nacyi medyk, żyiący około Roku 1540 iako dobry na choroby lekarz, tak zły dla dusz prawowiernych Mayster wielu gorszący swemi zabobonnemi remediami; iákoby choroby mogły bydź leczone sprawą szatanow, applikuiąc pewne piątna, obrazy, iakie cudne charaktery, pod pewną konstellacyą, na pewnym metalu wyrażone, y pacientom applikowane, Naucżał niezbożnie, że mnieysza oto, czyto Bog, czyli Anioł, czyli czart, Duch czysty albo nieczysty choremu pomoc przyniesię; byle był zdrow, probuiąc tey swoiey ássercyi, owym z Ewángelii: Salutem ex
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 264
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
odpuścić miano. 14. Oto mię dziś wyganiasz z oblicza tej ziemie/ a przed twarzą twoją skryje się/ i będę tułaczem i biegunem na ziemi: i stanie się że ktokolwiek mię znajdzie zabije mię. 15. I rzekł mu Pan/ Zaiste ktobykolwiek zabił Kaijna/ siedmioraką odniesie pomstę. I włozył Pan na Kaijna piątno/ aby go nie zabijał/ ktobygokolwiek znalazł. 16.
TEdy odszedł Kaijn od oblicza Pańskiego/ i mieszkał w ziemi Nód/ na wschód słońca od Eden. 17. I poznał Kain żonę Enocha: i zbudował Miasto/ i nazwał imię miasta tego/ imieniem syna swego/ Enoch. 18. I urodził się Enochowi
odpuśćić miano. 14. Oto mię dźiś wyganiasz z oblicza tey źiemie/ á przed twarzą twoją skryje śię/ y będę tułaczem y biegunem ná źiemi: y stánie śię że ktokolwiek mię znajdźie zábije mię. 15. Y rzekł mu Pan/ Zaiste ktobykolwiek zábił Kaijná/ śiedmioráką odnieśie pomstę. Y włozył Pan ná Kaijná piątno/ áby go nie zábijał/ ktobygokolwiek ználázł. 16.
TEdy odszedł Káijn od oblicza Páńskiego/ y mieszkał w źiemi Nod/ ná wschod słoncá od Eden. 17. Y poznał Kájin żonę Enochá: y zbudował Miásto/ y názwał imię miástá tego/ imieniem syná swego/ Enoch. 18. Y urodźił śię Enochowi
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 4
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
/ ci się Carzykami u nas nazywają. f A Murza tak wiele waży jako miedzy piechotą dziesiątnik/ i takiej godności jest. Nie sąże tedy Tatarowie szlachtą ani byli w hordach swoich. Tu ich też żadne Pan/ ani Szlachcic nie przypuścił do herbu swego/ gdyż się żaden Tatarzyn herbem szlacheckim nie pieczętuje/ tylko piątna swoje wymyślne i przyrodzone mają/ jako kobyle ogony/ kozie rogi/ szkapie kopyta/ szczeciny świnie/ wielbłądowe garby/ etc. to herby Tatarskie wyśmienite i przynależyte. Z tych tedy wywodów jasnych/ wyższej położonych/ niech ta generalna konklusia będzie/ aby nikt o tym nie rozumiał/ żeby Tatarzyn miał być Szlachcicem abo Ziemianinem
/ ći się Cárzykámi v nas názywáią. f A Murzá ták wiele waży iáko miedzy piechotą dźiesiątnik/ y tákiey godnośći iest. Nie sąże tedy Tátárowie szláchtą áni byli w hordách swoich. Tu ich też żadne Pan/ áni Szláchćic nie przypuśćił do herbu swego/ gdyż się żaden Tátárzyn herbem szlácheckim nie piecżętuie/ tylko piątná swoie wymyślne y przyrodzone máią/ iáko kobyle ogony/ koźie rogi/ szkápie kopytá/ szcżećiny świnie/ wielbłądowe gárby/ etc. to herby Tátárskie wyśmienite y przynależyte. Z tych tedy wywodow iásnych/ wyższey położonych/ niech tá generálna conclusia będźie/ áby nikt o tym nie rozumiał/ żeby Tátárzyn miał być Szláchcicem ábo Ziemiáninem
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 10
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
dziesięciny: Raczcie Waszmość tę nad nas presumpcyją skracać Ani każcie głów swoich naszymi opłacać. Kanonik: Żal się Boże takich słów z katolickiej gęby. Nigdy by nie mógł luter gorzej mówić; tę by Obelgę miał ponosić, nad który nic drożej Nie szacujem u siebie, święty kościół boży? Żeby oddane jemu, na co piątna golą, Głowy miały pod taką podpadać niewolą? Czytałżeś, polityku, że izraelity Bóg rozrządzając, sobie zostawił lewity? Do żadnego podatku ani do oręża Nie należeli; my-ć to lewitami księża, Którzy skrzynię nowego dźwigamy przymierza. Wy do szkatuł, do szabel, a my do pacierza. Polityk: Po kacie, Dobrodzieju
dziesięciny: Raczcie Waszmość tę nad nas presumpcyją skracać Ani każcie głów swoich naszymi opłacać. Kanonik: Żal się Boże takich słów z katolickiej gęby. Nigdy by nie mógł luter gorzej mówić; tę by Obelgę miał ponosić, nad który nic drożej Nie szacujem u siebie, święty kościół boży? Żeby oddane jemu, na co piątna golą, Głowy miały pod taką podpadać niewolą? Czytałżeś, polityku, że izraelity Bóg rozrządzając, sobie zostawił lewity? Do żadnego podatku ani do oręża Nie należeli; my-ć to lewitami księża, Którzy skrzynię nowego dźwigamy przymierza. Wy do szkatuł, do szabel, a my do pacierza. Polityk: Po kacie, Dobrodzieju
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 650
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987