gawiedzi. Gdaczą kury w męczeństwie/ gęsi gągają/ Na złych ludzi narzekają. Skarzą się kuropatwy/ zle o kwiczołach Wgarcach topią je wrosołach. Tam skazano na ogień całkiem bawołu/ Z nim ze i żubra pospołu. I niewinny zajączek cierpi sztych srogi/ Łańcą przebit między nogi. Trą miałko jadowite w moździerzach pieprze/ Nacierając nimi wieprze. Z których potym szczególne za upominki/ Szlą Westfalskie Panom szynki. Z kanaru co go przysłał Hamburg niebliski. Mrozem: bielą się pułmiski. Po wierzchu mis padają/ Cukrowe grady A chłopięta temu rady. Patrz jak na komediej/ wlazł kapłon w Flaszę Skąd go (stłukszy ją/) wystraszę
gawiedźi. Gdaczą kury w męczeństwie/ gęsi gągáią/ Ná złych ludźi nárzekáią. Skárzą się kuropátwy/ zle o kwiczołách Wgárcách topią ie wrosołách. Tám zkazano ná ogień całkiem báwołu/ Z nim ze y żubrá pospołu. Y niewinny záiączek ćierpi sztych srogi/ Láńcą przebit między nogi. Trą miáłko iádowite w mozdźierzách pieprze/ Náćieráiąc nimi wieprze. Z ktorych potym szczegulne zá vpominki/ Szlą Westphálskie Pánom szynki. Z kánáru co go przysłał Hámburg niebliski. Mrozem: bielą się pułmiski. Po wierzchu mis padáią/ Cukrowe grády A chłopiętá temu rády. Pátrz iák ná komediey/ wlazł kápłon w Flászę Zkąd go (stłukszy ią/) wystrászę
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 203
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
? Czegóż nie dostanie Za złoto! Wczoram pisał: mój łaskawy panie, Dziś: mości bracie, pióro choć idzie oporem. Cóż, jeśli go w rok jakim uczczono honorem! Ba, nie trzebać go nim czcić, kiedy kupić sprosta. Aż mój, wylazszy z kramu, wielmożny starosta. Jeszcze mu skroni pieprzem i szafranem kwitną, A już mu rzną pieczęci, żeby starożytną Sądził szlachtę, rycerskie którzy przez pogrzeby, Nie przez bobek, kamforę ani przez kubeby To brali dostojeństwo. Strzały, dzidy, kule W tym honorze i w tym ich stawiały tytułe.
Dziesiątek lat poczekać było, albo ze trzy, Z urzędem, niech
? Czegóż nie dostanie Za złoto! Wczoram pisał: mój łaskawy panie, Dziś: mości bracie, pióro choć idzie oporem. Coż, jeśli go w rok jakim uczczono honorem! Ba, nie trzebać go nim czcić, kiedy kupić sprosta. Aż mój, wylazszy z kramu, wielmożny starosta. Jeszcze mu skroni pieprzem i szafranem kwitną, A już mu rzną pieczęci, żeby starożytną Sądził szlachtę, rycerskie którzy przez pogrzeby, Nie przez bobek, kamforę ani przez kubeby To brali dostojeństwo. Strzały, dzidy, kule W tym honorze i w tym ich stawiały tytule.
Dziesiątek lat poczekać było, albo ze trzy, Z urzędem, niech
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 88
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Wiedział, że wilcze mięso do obiadu będzie. Tymczasem kuchmistrzowi pośle flaszę wina, Żeby na stole była dzisiejsza zwierzyna. Więc że z wilków na polu nie zbierają skory, Każe kuchmistrz kryjomo wyrzynać ozory,
I nie chcąc podejźrenia gościom czynić niczym, Uwarzywszy, pokraje, wespół z jałowiczym; Potem w maśle usmaży i pieprzem potrzęsie, Dopiero na stół wyda, przy wołowym mięsie. Jedzą bracia, leżące widząc wilki cało, I owej się potrawy sługom nie dostało. Przy skończeniu, myśliwcy trąbią im, obiadu. Nie wierzą; na ostatek przyszło do zakładu. Nierychło, widząc próżne bez ozorów pyski, Uwierzą: Stawiaj wina, zruciwszy półmiski
, Wiedział, że wilcze mięso do obiadu będzie. Tymczasem kuchmistrzowi pośle flaszę wina, Żeby na stole była dzisiejsza zwierzyna. Więc że z wilków na polu nie zbierają skory, Każe kuchmistrz kryjomo wyrzynać ozory,
I nie chcąc podejźrenia gościom czynić niczym, Uwarzywszy, pokraje, wespół z jałowiczym; Potem w maśle usmaży i pieprzem potrzęsie, Dopiero na stół wyda, przy wołowym mięsie. Jedzą bracia, leżące widząc wilki cało, I owej się potrawy sługom nie dostało. Przy skończeniu, myśliwcy trąbią im, obiadu. Nie wierzą; na ostatek przyszło do zakładu. Nierychło, widząc próżne bez ozorów pyski, Uwierzą: Stawiaj wina, zruciwszy półmiski
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 222
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Świętego Ksawerego sławna. Które insuły Hiszpani w Roku 1546. opanowali. Moluckie pod samym ekwatorem wielką częścią położone: do których należą Borneo, Celebes, Gilolo, etc. Częścią do Króla Hiszpańskiego, częścią do Portugalskiego, częścią do Holandyj należą. Najwięcej z nich pochodzi aromatycznych kupi. Jako to muszkatołowego kwiatu i gałek, pieprzu, imbieru, goździków, Mastyksu, kamfory, Aloesowego i Santalowego drzewa. Sumatra Java i inne przyległe pomniejsze obfitują w słonie osobliwej wielkości i dzielności do wojny: W złoto i inne kruszce. Na kilka prowincyj się dzielą, najwięcej pod władzą Maurów zostają. Cejlon insuła z innemi pomniejszemi na morzu Indyjskim między wschodnią i zachodnią
Swiętego Xawerego słáwná. Ktore insuły Hiszpáni w Roku 1546. opánowáli. Moluckie pod samym ekwatorem wielką częścią położone: do ktorych náleżą Borneo, Celebes, Gilolo, etc. Częścią do Krolá Hiszpáńskiego, częścią do Portugalskiego, częścią do Hollandyi náleżą. Náywięcey z nich pochodzi aromátycznych kupi. Iáko to muszkátołowego kwiátu y gáłek, pieprzu, imbieru, goździkow, Mástyxu, kámfory, Aloesowego y Sántálowego drzewá. Sumatra Java y inne przyległe pomnieysze obfituią w słonie osobliwey wielkości y dzielności do woyny: W złoto y inne kruszce. Na kilka prowincyi się dzielą, náywięcey pod włádzą Máurow zostáią. Ceylon insułá z innemi pomnieyszemi ná morzu Indyiskim między wschodnią y záchodnią
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: E
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
Bodaj był zabit, kto cię drugi raz usłucha! Piszesz, że ani śniegu, ani będzie mrozu. Miasto sani, poprawić rozkazałem wozu; Aż skoro mróz stateczny, śnieg upadł do pachy, Późno kuśnierze, późno obsyłam stalmachy. Miły matematyku, znasz się na powietrzu Jako wielbłąd na skrzypcach, jako wieprz na pieprzu. Gdyby kto opak twoje przetłumaczył księgi, Rychlej by zgadł, niebieskie co mu znaczą kręgi. 5. GORSZE LEKARSTWO NIŻ CHOROBA
Wyganiając pani szczury, Zapuściła ogień w dziury, Gdzie się te bestyje lęgły, I spaliła z gniazdem węgły. Zaprawdę, nie masz co chwalić: Dla szczurków chałupę spalić! Gorsze, każdy
Bodaj był zabit, kto cię drugi raz usłucha! Piszesz, że ani śniegu, ani będzie mrozu. Miasto sani, poprawić rozkazałem wozu; Aż skoro mróz stateczny, śnieg upadł do pachy, Późno kuśnierze, późno obsyłam stalmachy. Miły matematyku, znasz się na powietrzu Jako wielbłąd na skrzypcach, jako wieprz na pieprzu. Gdyby kto opak twoje przetłumaczył księgi, Rychlej by zgadł, niebieskie co mu znaczą kręgi. 5. GORSZE LEKARSTWO NIŻ CHOROBA
Wyganiając pani szczury, Zapuściła ogień w dziury, Gdzie się te bestyje lęgły, I spaliła z gniazdem węgły. Zaprawdę, nie masz co chwalić: Dla szczurków chałupę spalić! Gorsze, każdy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 208
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zaszargane stopy
Idzie nazad; a baba, wziąwszy one trzopy, Oknem za nim i z jego wyrzuci bigosy, Że mu ze łba oblazły do jednego włosy. To tak książę; ksiądz zasię ku swojej potrzebie Zgotował sobie stolec, doniczkę i zgrzebie. Czeka, rychło na ono gówno mu się zbierze; Jak wieprz o pieprzu, tak on myśli o Wenerze. Lecz kiedy mu się w górę głupia żyła wspina, Co raz ją dyscypliną nieborak wycina, Karze niesforny członek z zadkiem w onym czesie. Aż co dalej, to gorzej: i boli, i chce się. Dopiero gdy po uszy w zimną wodę skoczy, Ledwie go do wieczora
zaszargane stopy
Idzie nazad; a baba, wziąwszy one trzopy, Oknem za nim i z jego wyrzuci bigosy, Że mu ze łba oblazły do jednego włosy. To tak książę; ksiądz zasię ku swojej potrzebie Zgotował sobie stolec, doniczkę i zgrzebie. Czeka, rychło na ono gówno mu się zbierze; Jak wieprz o pieprzu, tak on myśli o Wenerze. Lecz kiedy mu się w górę głupia żyła wspina, Co raz ją dyscypliną nieborak wycina, Karze niesforny członek z zadkiem w onym czesie. Aż co dalej, to gorzej: i boli, i chce się. Dopiero gdy po uszy w zimną wodę skoczy, Ledwie go do wieczora
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 364
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wziął w zadek, to miał w zysku. 453. NA WIERSZE MOJE
Jesz mięso, jesz ogórki, kasze, grochy, mleka; Jesz u stołu warzone i co się dopieka; Żółta, czarna i szara albo biała jucha, Wszytko to, wszytko zlewasz do jednego brzucha. Tu chrzan, kmin i gorczyca, pieprz, imbier, kubeba;
Jesz potem, do czego suć tych rzeczy nie trzeba. Jesz słodko, kwaśno, gorzko: każde to osobno Dobre. Niechżebyć wsiekał cebule w ryż drobno, Niechby wszytko to kucharz dał na jednej misie Miasto jedzenia, rzekłbyś: dlaboga, ckni mi się. Że taką w
wziął w zadek, to miał w zysku. 453. NA WIERSZE MOJE
Jesz mięso, jesz ogórki, kasze, grochy, mleka; Jesz u stołu warzone i co się dopieka; Żółta, czarna i szara albo biała jucha, Wszytko to, wszytko zlewasz do jednego brzucha. Tu chrzan, kmin i gorczyca, pieprz, imbier, kubeba;
Jesz potem, do czego suć tych rzeczy nie trzeba. Jesz słodko, kwaśno, gorzko: każde to osobno Dobre. Niechżebyć wsiekał cebule w ryż drobno, Niechby wszytko to kucharz dał na jednej misie Miasto jedzenia, rzekłbyś: dlaboga, ckni mi się. Że taką w
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 383
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
te trzy rzeczy zwykły/ tępić moc i skradać.
O gryzieniu na wnątrzu i womitach Morskich. Niech kto jedzie przez morze z morską wodą wina/ Zażyje wprzód: womintu ustanie przyczyna.
O różnych przyprawach, i przysmakach, Mustardach do potraw. Kto chce przysmak/ a zdrowy uczynić w potrawy/ Zzałwia/ Sól/ Pieprz/ Wino/ dobre do tej sprawy. Ba i Czosnek z Pietruszką w salście pomieszany/ Ujdzie na stół prostakom/ ujdzie między Pany.
O pożytku umywania rąk. Umywanie po jadle rzeczyć sprawi dwoje/ O chędostwo naprawi przytym oczy twoje. Jeśli chcesz być/ a zawsze jednostajnie zdrowy/ Antwas z wodą na
te trzy rzeczy zwykły/ tępić moc y skradáć.
O gryźieniu ná wnątrzu y womitách Morskich. Niech kto iedźie przez morze z morską wodą winá/ Záżyie wprzod: womintu vstánie przyczyná.
O roznych przypráwách, y przysmákách, Mustárdách do potraw. Kto chce przysmák/ á zdrowy vczynić w potráwy/ Zzałwia/ Sol/ Pieprz/ Wino/ dobre do tey spráwy. Bá y Czosnek z Pietruszką w sálście pomieszány/ Vydźie ná stoł prostakom/ vydźie między Pány.
O pożytku vmywánia rąk. Vmywánie po iadle rzeczyć spráwi dwoie/ O chędostwo nápráwi przytym oczy twoie. Ieśli chcesz bydź/ á záwsze iednostáynie zdrowy/ Antwas z wodą ná
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: B4
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
do swych sił powstaje. Wątrobę naprawuje/ zgołv wielkiej cnoty/ A nade wszystko z serca że złoży kłopoty.
O Luczku. Która z Pań/ ba i z Panien Luczek jada rada/ W rodzeniu każdorocznym nie będzie jej wada. A jeżelić idzie krew nosem dostateczna/ Pójdzie jedno nasmaruj nozdrza nazad wsteczna.
O Pieprzu. Pieprz czarny zwykł wyczyściać humory niezdrowe/ Z tegoż Flegmy strawieniu pomocy gotowe. Biały zaś Pieprz żołądek zwykł mocno ratować/ I piersi od boleści i kaszlu zachować. Yeśli Febra/ Górączka poczyna cię badać/ Przed czasem wziąwszy kilka ziarn/ możesz postradać.
O ciężkości słuchu skąd przypada. Kto pija o obiedzie/
do swych śił powstáie. Wątrobę nápráwuie/ zgołv wielkiey cnoty/ A náde wszystko z serca że zloży kłopoty.
O Luczku. Ktora z Pań/ bá y z Páńien Luczek iada rádá/ W rodzeniu káżdorocznym nie będźie iey wádá. A ieżelić idźie krew nosem dostáteczna/ Poydźie iedno násmáruy nozdrza názad wsteczna.
O Pieprzu. Pieprz czarny zwykł wyczyśćiáć humory niezdrowe/ Z tegosz Phlegmy ztrawieniu pomocy gotowe. Biały záś Pieprz żołądek zwykł mocno rátowáć/ Y pierśi od boleśći y kászlu záchowáć. Yesli Febrá/ Gorączká poczyna ćię bádáć/ Przed czásem wźiąwszy kilká ziarn/ możesz postrádáć.
O ćięszkości słuchu skąd przypada. Kto pija o obiedźie/
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: D2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
sił powstaje. Wątrobę naprawuje/ zgołv wielkiej cnoty/ A nade wszystko z serca że złoży kłopoty.
O Luczku. Która z Pań/ ba i z Panien Luczek jada rada/ W rodzeniu każdorocznym nie będzie jej wada. A jeżelić idzie krew nosem dostateczna/ Pójdzie jedno nasmaruj nozdrza nazad wsteczna.
O Pieprzu. Pieprz czarny zwykł wyczyściać humory niezdrowe/ Z tegoż Flegmy strawieniu pomocy gotowe. Biały zaś Pieprz żołądek zwykł mocno ratować/ I piersi od boleści i kaszlu zachować. Yeśli Febra/ Górączka poczyna cię badać/ Przed czasem wziąwszy kilka ziarn/ możesz postradać.
O ciężkości słuchu skąd przypada. Kto pija o obiedzie/ śpi/
śił powstáie. Wątrobę nápráwuie/ zgołv wielkiey cnoty/ A náde wszystko z serca że zloży kłopoty.
O Luczku. Ktora z Pań/ bá y z Páńien Luczek iada rádá/ W rodzeniu káżdorocznym nie będźie iey wádá. A ieżelić idźie krew nosem dostáteczna/ Poydźie iedno násmáruy nozdrza názad wsteczna.
O Pieprzu. Pieprz czarny zwykł wyczyśćiáć humory niezdrowe/ Z tegosz Phlegmy ztrawieniu pomocy gotowe. Biały záś Pieprz żołądek zwykł mocno rátowáć/ Y pierśi od boleśći y kászlu záchowáć. Yesli Febrá/ Gorączká poczyna ćię bádáć/ Przed czásem wźiąwszy kilká ziarn/ możesz postrádáć.
O ćięszkości słuchu skąd przypada. Kto pija o obiedźie/ spi/
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: D2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640