Z BRODY
Szlachcic jeden ubogi, ale z wielką brodą, Był u mnie; potem, skoro mu konia wywiodą, Chcąc poprawić kulbaki, że spadła na kłęby, Gdy ręce miał przysłabszym, ujmie poprąg w zęby. Chce potem do strzemienia nogę włożyć zwykle, Lecz mu się broda w przęczkę ze spieniem zawikle. Pierdzi szkapa podpięty, a potem jak z woru
Imo sam nos świeżego puści gnój odoru. Porwie się na ostatek; dziad przy nim w zawody; Noża nie ma przy sobie, żeby urżnął brody. I tak długo w tej biedzie nieborak się męczy, Aże go ktoś, na drodze złapawszy, wyręczy. 65 (F
Z BRODY
Szlachcic jeden ubogi, ale z wielką brodą, Był u mnie; potem, skoro mu konia wywiodą, Chcąc poprawić kulbaki, że spadła na kłęby, Gdy ręce miał przysłabszym, ujmie poprąg w zęby. Chce potem do strzemienia nogę włożyć zwykle, Lecz mu się broda w przęczkę ze spieniem zawikle. Pierdzi szkapa podpięty, a potem jak z woru
Imo sam nos świeżego puści gnój odoru. Porwie się na ostatek; dziad przy nim w zawody; Noża nie ma przy sobie, żeby urżnął brody. I tak długo w tej biedzie nieborak się męczy, Aże go ktoś, na drodze złapawszy, wyręczy. 65 (F
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 37
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ledwie nie baby owe pod kądzielą Albo za krosienkami na nie się ośmielą, Pełne ich libraryje, pełne ich są druki, Równo puszy Apollo mądre i nieuki, Tylko że różnym duchem: i u Apollina Jest natchnienie do wierszów, znajdzie się i bździna. Nie dopiero to umie niecnotliwy bożek: Jednym poetom chucha, drugim pierdzi w rożek; Prawdać, że to oboje odprawuje rymem: Tamto pachnie, parnaskim a to śmierdzi dymem. Insza pisać po składzie, insza wiersz nierówno. I pomarańczać żółta, a wżdy gównem gówno. 361. WSZELKIE PODOBIEŃSTWO CHROMIE
Żołnierz od ziemianina zaproszony w kumy, Podpiwszy, bo wino ma osobne rozumy:
„Chcesz
ledwie nie baby owe pod kądzielą Albo za krosienkami na nie się ośmielą, Pełne ich libraryje, pełne ich są druki, Równo puszy Apollo mądre i nieuki, Tylko że różnym duchem: i u Apollina Jest natchnienie do wierszów, znajdzie się i bździna. Nie dopiero to umie niecnotliwy bożek: Jednym poetom chucha, drugim pierdzi w rożek; Prawdać, że to oboje odprawuje rymem: Tamto pachnie, parnaskim a to śmierdzi dymem. Insza pisać po składzie, insza wiersz nierówno. I pomarańczać żółta, a wżdy gównem gówno. 361. WSZELKIE PODOBIEŃSTWO CHROMIE
Żołnierz od ziemianina zaproszony w kumy, Podpiwszy, bo wino ma osobne rozumy:
„Chcesz
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 344
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
udy, Aż druga; zapomniał się tak strasznymi cudy, Sam się i urodzenia swego dzień przeklinał. Znowu nasrał nieborak pełniuchny urynał; Aż konwie, aż cebrzyki; wykurzyła mirrę, I trociczek nie stało; wżdy by mógł siekirę Zawiesić, jako mówią, tak szkaradnie śmierdzi, Zwłaszcza gdy nie tylko sra, ale jeszcze pierdzi. Panna drwi i od śmiechu ledwie nie umiera, Baba łając naczynie rozmaite zbiera, A ten sra po staremu; na koniec, gdy widzi, Że dupa górę wzięła, baba klnie, ta szydzi, Stawiając po drabinie zaszargane stopy
Idzie nazad; a baba, wziąwszy one trzopy, Oknem za nim i z jego
udy, Aż druga; zapomniał się tak strasznymi cudy, Sam się i urodzenia swego dzień przeklinał. Znowu nasrał nieborak pełniuchny urynał; Aż konwie, aż cebrzyki; wykurzyła mirrę, I trociczek nie stało; wżdy by mógł siekirę Zawiesić, jako mówią, tak szkaradnie śmierdzi, Zwłaszcza gdy nie tylko sra, ale jeszcze pierdzi. Panna drwi i od śmiechu ledwie nie umiera, Baba łając naczynie rozmaite zbiera, A ten sra po staremu; na koniec, gdy widzi, Że dupa górę wzięła, baba klnie, ta szydzi, Stawiając po drabinie zaszargane stopy
Idzie nazad; a baba, wziąwszy one trzopy, Oknem za nim i z jego
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 363
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
trzy paciorki, panno, dla zwyczaju. Bijał on kiedyś Turki z dzikimi Nohajcy.” A panna: „Cóż nie miał bić z tak wielkimi jajcy?” 413. PIERDEL U STAREGO
Stanąwszy w karczmie na noc jeden szlachcic zimie, Aż dziad pijany babie na podołku drzymie. „Niech mi ten dziad nie pierdzi, idź z nim za piec, babo, Tu mi ścielcie.” A owa: „Napierdzi-ć już słabo, Napierdzi bożą łaskę; jeszcze wżdy bźnie tęgo.” „Niechże i nie bździ, idź z nim do sieni, mitręgo.” 414. PRÓBA NA PANNY
Starego dworzanina, a jeszcze młodzieńca,
trzy paciorki, panno, dla zwyczaju. Bijał on kiedyś Turki z dzikimi Nohajcy.” A panna: „Cóż nie miał bić z tak wielkimi jajcy?” 413. PIERDEL U STAREGO
Stanąwszy w karczmie na noc jeden szlachcic zimie, Aż dziad pijany babie na podołku drzymie. „Niech mi ten dziad nie pierdzi, idź z nim za piec, babo, Tu mi ścielcie.” A owa: „Napierdzi-ć już słabo, Napierdzi bożą łaskę; jeszcze wżdy bźnie tęgo.” „Niechże i nie bździ, idź z nim do sieni, mitręgo.” 414. PRÓBA NA PANNY
Starego dworzanina, a jeszcze młodzieńca,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 364
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
tydzień z kłodką, Żeby nigdy nie igrał z nadobną Dorotką. Artykuł XII
Każdy w swej powinności niechaj się poczuje, Tak powinien dobrze pić, aże się ubluje. Kto tego nie uczyni, taki w naszym cechu Niegodzien być, nasza rzecz połykać do zdechu. Artykuł XIII
Każdy ma się poczuwać także w swojej sile, Pierdzieć dobrze, co by aż słyszeć było mile. Tego nie pozwalamy, tylko swym cechowym, Kto tego nie uczyni, nie może być zdrowy. Artykuł XIV
Ktobykolwiek dał fukać na się swojej żenie, Powinien z duszą, z ciałem iść na potępienie. Powinna go wymieniać i we wsi, i w mieście, Że nad
tydzień z kłodką, Żeby nigdy nie igrał z nadobną Dorotką. Artykuł XII
Każdy w swej powinności niechaj sie poczuje, Tak powinien dobrze pić, aże sie ubluje. Kto tego nie uczyni, taki w naszym cechu Niegodzien być, nasza rzecz połykać do zdechu. Artykuł XIII
Każdy ma sie poczuwać także w swojej sile, Pierdzieć dobrze, co by aż słyszeć było mile. Tego nie pozwalamy, tylko swym cechowym, Kto tego nie uczyni, nie może być zdrowy. Artykuł XIV
Ktobykolwiek dał fukać na sie swojej żenie, Powinien z duszą, z ciałem iść na potępienie. Powinna go wymieniać i we wsi, i w mieście, Że nad
Skrót tekstu: DzwonStatColumb
Strona: 14
Tytuł:
Statut Jana Dzwonowskiego, to jest Artykuły prawne jako sądzić łotry i kuglarze jawne
Autor:
Jan Dzwonowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1611
Data wydania (nie wcześniej niż):
1611
Data wydania (nie później niż):
1611
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wacław Walecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Collegium Columbinum
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1998
to właśnie jakby owo sesnaście jakich wołków rycało. A drugi kozi rog gryzł, a on wrzescał; a trzeci w niewielkie korytecko kijkiem rzepolił, a ono piscało; cwarty, żółtą kiełbasę pomatawsy, co wyrzygnie, to zaś połknie; piąty, kiedy co pocnie w stołową nogę, ale więcej posto na cerwony kijec, pierdzieć, to to wrzescy, jakoby go wciornascy, co w piekle słupieli. Małe zaś zaby, na papier pozierając, jak prosięta kwicą; a jeden z wielką syją garzcią kiwa i baka na nichze: „Nie wołajcie! nie wołajcie!” —a sam wrzescy, jakoby go satani darli. Zatem,
to właśnie jakby owo sesnaście jakich wołkow rycało. A drugi kozi rog gryzł, a on wrzescał; a trzeci w niewielkie korytecko kijkiem rzepolił, a ono piscało; cwarty, zołtą kiełbasę pomatawsy, co wyrzygnie, to zaś połknie; piąty, kiedy co pocnie w stołową nogę, ale więcej posto na cerwony kijec, pierdzieć, to to wrzescy, jakoby go wciornascy, co w piekle słupieli. Małe zaś zaby, na papier pozierając, jak prosięta kwicą; a jeden z wielką syją garzcią kiwa i baka na nichze: „Nie wołajcie! nie wołajcie!” —a sam wrzescy, jakoby go satani darli. Zatem,
Skrót tekstu: BarMazBad
Strona: 274
Tytuł:
Prawdziwa jazda Bartosza Mazura
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
kolasce był, obawiał. Za nim wciorko słudzy w żółtych botach postępują; między tkorymi jeden, ani no maluj satanie, własny mój tata, z tkorym ściałem się obznać, ale zastrasony musiałem przestać.
Porzię na stronę, alić idą podle mnie żołnierze, na ramionach niosąc kije opętane, tkore jak żywe tak barzo pierdziały, jazem musiał miasto nosa usy zatykać. A jeden, to jak pocwara jaki, zawiesiwsy na sobie dziezę, jak to kijami pocnie ją prac, to to tak becy, jak kiedy owo Pan B(og) po niebie z kołacami jeździ! A było ta- kich pocwar pod dwadzieścia set, przy tkorych płachetki rozwiesano
kolasce był, obawiał. Za nim wciorko słudzy w zołtych botach postępują; między tkorymi jeden, ani no maluj satanie, własny moj tata, z tkorym ściałem sie obznać, ale zastrasony musiałem przestać.
Porzię na stronę, alić idą podle mnie zołnierze, na ramionach niosąc kije opętane, tkore jak zywe tak barzo pierdziały, jazem musiał miasto nosa usy zatykać. A jeden, to jak pocwara jaki, zawiesiwsy na sobie dziezę, jak to kijami pocnie ją prac, to to tak becy, jak kiedy owo Pan B(og) po niebie z kołacami jezdzi! A było ta- kich pocwar pod dwadzieścia set, przy tkorych płachetki rozwiesano
Skrót tekstu: BarMazBad
Strona: 276
Tytuł:
Prawdziwa jazda Bartosza Mazura
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Siedzi doktor na krześle, ów stęka niezmiernie; Nadspodziewanie mu się zdarzyło, że piernie. Aż doktor: „Sta czerwonych ta się ulga stoi.” Słysząc frant, jeszcze lepiej: „Cóż rzeczesz o mojej?” „Daj aby jeden, panie.” Tu chory od śmiechu, Ująwszy się za boki, pierdzi jako z miechu, Aże się na ostatek w pościeli pomazał. Ozdrowiał. Nie mógł doktor, czego frant dokazał. 110 (D). NA FRASZKI
Marszczy brwi, głową trzęsie ociec jezuita, Kiedy po brewijarzu moje fraszki czyta: Jakby się brahy napił kto po kanarseku. Ba, tak ci by każdemu należało człeku
Siedzi doktor na krześle, ów stęka niezmiernie; Nadspodziewanie mu się zdarzyło, że piernie. Aż doktor: „Sta czerwonych ta się ulga stoi.” Słysząc frant, jeszcze lepiej: „Cóż rzeczesz o mojej?” „Daj aby jeden, panie.” Tu chory od śmiechu, Ująwszy się za boki, pierdzi jako z miechu, Aże się na ostatek w pościeli pomazał. Ozdrowiał. Nie mógł doktor, czego frant dokazał. 110 (D). NA FRASZKI
Marszczy brwi, głową trzęsie ociec jezuita, Kiedy po brewijarzu moje fraszki czyta: Jakby się brahy napił kto po kanarseku. Ba, tak ci by każdemu należało człeku
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 280
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. 277. DO KONFIDENTA
Cóż panowie przed tobą mają i książęta, Którym zawsze do stołu gra muzyka dęta? Choć im trąbią i bębnią za zdrowie wiwaty, Głowy drugi nazajutrz nie podniesie, a ty, Najadszy, napiwszy się, gdy się owi krztuszą, Chrapisz, że twoje gorgi cały dom zagłuszą. Rżesz i pierdzisz, jako koń, obaczywszy klaczę,
I tak w zadku dobosza masz, w garle trębacze. Cóż, gdy się na wychodku oboje ozowie, Dobosz i trębacz oraz, rzekłbym, że za zdrowie, Co u ciebie na zdrowie. Fraszka pańskie dwory: Zrówna ich, choć na jednej wsi, kto ma
. 277. DO KONFIDENTA
Cóż panowie przed tobą mają i książęta, Którym zawsze do stołu gra muzyka dęta? Choć im trąbią i bębnią za zdrowie wiwaty, Głowy drugi nazajutrz nie podniesie, a ty, Najadszy, napiwszy się, gdy się owi krztuszą, Chrapisz, że twoje gorgi cały dom zagłuszą. Rżesz i pierdzisz, jako koń, obaczywszy klaczę,
I tak w zadku dobosza masz, w garle trębacze. Coż, gdy się na wychodku oboje ozowie, Dobosz i trębacz oraz, rzekłbym, że za zdrowie, Co u ciebie na zdrowie. Fraszka pańskie dwory: Zrówna ich, choć na jednej wsi, kto ma
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 352
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987