. Prosiłem tedy Tarkowskiego, kasztelana brzeskiego, ażeby ze mną jechał do kanclerza, który gdy pojechał rano, tedy najprzód sam wszedł do pokoju kanclerza i jak dobrego pana, już był nieco skłonił do ubłagania dla mnie. Zawołano mię do pokoju. Przyszedłem, padłem do nóg kanclerzowi i eksplikując moje nieszczęście i plotliwe oskarżenia, zacząłem barzo płakać, tak dalece, że sama kanclerzyna płacz mój usłyszała. Już się był kanclerz płaczem moim zmiękczył, już był łaskawym, ale księżna Sapieżyna kanclerzyna, żona jego, wpadła do pokoju z wielką furią, a jak była i zawziętości wielkiej, i przygrubych manier, zaczęła mię ostatnimi słowami łajać
. Prosiłem tedy Tarkowskiego, kasztelana brzeskiego, ażeby ze mną jechał do kanclerza, który gdy pojechał rano, tedy najprzód sam wszedł do pokoju kanclerza i jak dobrego pana, już był nieco skłonił do ubłagania dla mnie. Zawołano mię do pokoju. Przyszedłem, padłem do nóg kanclerzowi i eksplikując moje nieszczęście i plotliwe oskarżenia, zacząłem barzo płakać, tak dalece, że sama kanclerzyna płacz mój usłyszała. Już się był kanclerz płaczem moim zmiękczył, już był łaskawym, ale księżna Sapieżyna kanclerzyna, żona jego, wpadła do pokoju z wielką furią, a jak była i zawziętości wielkiej, i przygrubych manier, zaczęła mię ostatnimi słowami łajać
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 237
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
się też nigdy by namniej nie boi. Wie że kto gada o nim głupi jest i ślepy. Gdyby się w czym poczuwał/ nakłaniałby ucha/ I prędko się sturbował płonnemi mowami I każdym obmowiskiem/ lecz że się nie czuje W tym co więc ludzie zwykli o nim pleść i gadać/ Dla tego też pogardza plotliwym językiem/ Wiedząc że to głupiego rzecz/ z samej zazdrości Krakać na ludzi dobrych i sprawy ich szczypać. Mądry się z spraw mądrego nigdy nie naśmieje Ani postępków jego/ bo mu są podobne I zgoła wszystko w nimże widzi co i w sobie. Zły dobrego niechwali/ ni głupi mądrego/ Owszemby w
się też nigdy by namniey nie boi. Wie że kto gada o nim głupi iest y ślepy. Gdyby się w czym poczuwał/ nakłaniałby vchá/ Y prędko się sturbował płonnemi mowámi Y kożdym obmowiskiem/ lecz że się nie czuie W tym co więc ludźie zwykli o nim pleść y gadáć/ Dla tego też pogardza plotliwym ięzykiem/ Wiedząc że to głupiego rzecz/ z sámey zázdrośći Krakáć ná ludźi dobrych y sprawy ich szczypáć. Mądry się z spraw mądrego nigdy nie naśmieie Ani postępkow iego/ bo mu są podobne Y zgoła wszystko w nimże widźi co y w sobie. Zły dobrego niechwali/ ni głupi mądrego/ Owszemby w
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 116
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650