Wiem ja na tak paskudną żonę sekret przedni: Póki będziesz miał palec w tym pierścieniu średni — I kładzie mu go zaraz, jak na żywej jawi — Póty się i o swoję możesz nie bać” — prawi. Ocknąwszy Włoch, chce palec widzieć w tym pierścionku, Aż go poczuł w wstydliwym żony swojej członku. Plunąwszy: „Więc inaczej ustrzec jej nie mogę, Tylko palec u kurwy trzymając załogę? Wolęć jej zawsze chować od tego hajduka; W ostatku niech się łupi, psów niesyta suka.” 490 (P). RYCHLEJ SPRAWISZ PRZYKŁADEM ANIŻELI SŁOWY
Proszą mniszy opata, długo się ten zbrania, Żeby im stare babsko przyjął do
Wiem ja na tak paskudną żonę sekret przedni: Póki będziesz miał palec w tym pierścieniu średni — I kładzie mu go zaraz, jak na żywej jawi — Póty się i o swoję możesz nie bać” — prawi. Ocknąwszy Włoch, chce palec widzieć w tym pierścionku, Aż go poczuł w wstydliwym żony swojej członku. Plunąwszy: „Więc inaczej ustrzec jej nie mogę, Tylko palec u kurwy trzymając załogę? Wolęć jej zawsze chować od tego hajduka; W ostatku niech się łupi, psów niesyta suka.” 490 (P). RYCHLEJ SPRAWISZ PRZYKŁADEM ANIŻELI SŁOWY
Proszą mniszy opata, długo się ten zbrania, Żeby im stare babsko przyjął do
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 217
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, „Niedoczekanie twoje, bym milczała! — Okrzyknie żona — Nie dziwkam ja twoja, Na wierzchu prawda powinna być moja!” Mąż też wzajemnie czując się być głową, Coraz to plagę podaruje nową, Ale i żona nowych słów dobywa, Którymi męża sromotnie okrywa. Przyszło do tego, że mąż utrudzony, Plunąwszy w ziemię, musiał iść od żony. Tak gdy gosposia stała przy uporze. Szwank ma na grzbiecie, lecz nie na honorze.
, „Niedoczekanie twoje, bym milczała! — Okrzyknie żona — Nie dziwkam ja twoja, Na wierzchu prawda powinna być moja!” Mąż też wzajemnie czując się być głową, Coraz to plagę podaruje nową, Ale i żona nowych słów dobywa, Którymi męża sromotnie okrywa. Przyszło do tego, że mąż utrudzony, Plunąwszy w ziemię, musiał iść od żony. Tak gdy gosposia stała przy uporze. Szwank ma na grzbiecie, lecz nie na honorze.
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 484
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
chowa, Co ma w tym miejscu ogon, gdzie miała być głowa. Kto chce widzieć, gdzie nowo wystawiona buda Przyszedszy o dziewiątej, szóstak na to uda.
Nazajutrz, gdy się zbiegli różni ludzie z obu Stron miasta, kuglarz, konia za ogon do żłobu Uwiązawszy, szóstaki wybiera jak myto. Każdy idzie, plunąwszy: bogdaj cię zabito! Lecz że nikt sam nie chciał być miany za prostaka, Żeby drugich nie przestrzegł, odżali szóstaka. 153 (P). GŁUCHE PRAWO
Głuchy był instygator, sędzia i pozwany. Tamten skarży, że złodziej od niego zdybany W komorze, lecz go nie mógł uznać po księżycu, Dziś go
chowa, Co ma w tym miejscu ogon, gdzie miała być głowa. Kto chce widzieć, gdzie nowo wystawiona buda Przyszedszy o dziewiątej, szóstak na to uda.
Nazajutrz, gdy się zbiegli różni ludzie z obu Stron miasta, kuglarz, konia za ogon do żłobu Uwiązawszy, szóstaki wybiera jak myto. Każdy idzie, plunąwszy: bogdaj cię zabito! Lecz że nikt sam nie chciał być miany za prostaka, Żeby drugich nie przestrzegł, odżali szóstaka. 153 (P). GŁUCHE PRAWO
Głuchy był instygator, sędzia i pozwany. Tamten skarży, że złodziej od niego zdybany W komorze, lecz go nie mógł uznać po księżycu, Dziś go
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 266
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. choć sławnego rotmistrza Stanisława Jędrzejowskiego, i nadto porucznika z chorągwie Moisławskiego i kilku inszych zabitych pozbyli, na drugich też postrzelonych, jako rotmistrza Moisławskiego w rękę, chorążego z chorągwie Strojnowskiego także w rękę, inszego towarzystwa kilka i czeladzi kilkanaście między sobą widzieli, a przecie z placu nie ustąpili. Aż się w wieczór Turcy plunąwszy z tysiącami despektów, uspokoili. Naostatek i to uważania godna, acz jako inszym pułkom straszna, tak ćwiczonym Elearom wdzięczna była, iż gdy się wojska z Wołoch wracały, nie kogo inszego na odwodzie tatarskich niebezpieczeństw, jeno Ele ary pozad zostawiono. ROZDZIAŁ XIX. W JAKIEJ CENIE SĄ ELEARÓW MĘSTWA WOŁOSKIE , I CZEMU
. choć sławnego rotmistrza Stanisława Jędrzejowskiego, i nadto porucznika z chorągwie Moisławskiego i kilku inszych zabitych pozbyli, na drugich też postrzelonych, jako rotmistrza Moisławskiego w rękę, chorążego z chorągwie Strojnowskiego także w rękę, inszego towarzystwa kilka i czeladzi kilkanaście między sobą widzieli, a przecie z placu nie ustąpili. Aż się w wieczór Turcy plunąwszy z tysiącami despektów, uspokoili. Naostatek i to uważania godna, acz jako inszym pułkom straszna, tak ćwiczonym Elearom wdzięczna była, iż gdy się wojska z Wołoch wracały, nie kogo inszego na odwodzie tatarskich niebezpieczeństw, jeno Ele ary pozad zostawiono. ROZDZIAŁ XIX. W JAKIEJ CENIE SĄ ELEARÓW MĘSTWA WOŁOSKIE , I CZEMU
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 48
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
; W jego szkole niech będę największym prostakiem, W świeckiej chcę sam być mistrzem, a ciebie mieć żakiem. Nie wasz, nasz to jest kościół, co go przywłaszczacie, I nie my go, ale wy co rok odmieniacie.” Ba, wej tę sowę, jak ci orłowi uwłoczy! Poszedłem precz, plunąwszy ledwie mu nie w oczy. 44. PRZĘDĄC SUKNIĄ, A KUPIĆ MIECZ. PARADOKsUM
Rzekł Pan: kto nie ma miecza, niech się oń postara. Aż uczniowie: jest ich tu między nami para. To dosyć. A na cóż ich, miły Panie, chować, Kiedyś nimi zakazał po świecie wojować
; W jego szkole niech będę największym prostakiem, W świeckiej chcę sam być mistrzem, a ciebie mieć żakiem. Nie wasz, nasz to jest kościół, co go przywłaszczacie, I nie my go, ale wy co rok odmieniacie.” Ba, wej tę sowę, jak ci orłowi uwłoczy! Poszedłem precz, plunąwszy ledwie mu nie w oczy. 44. PRZĘDĄC SUKNIĄ, A KUPIĆ MIECZ. PARADOXUM
Rzekł Pan: kto nie ma miecza, niech się oń postara. Aż uczniowie: jest ich tu między nami para. To dosyć. A na cóż ich, miły Panie, chować, Kiedyś nimi zakazał po świecie wojować
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 544
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ją prowadziły pod ręce; zarazem poszła na banię po wschodach; po małej chwili zeszła na ostatni stopień, dziada wmci owym
mieszkiem do siebie wabiąc stanęła. On znowu wziąwszy kieliszek wina pił do niej, przyjęła, poszła znowu na banię, ale kiedy niemogła zwabić, rozgniewana zszedłszy z góry poszła mimo dziada wmci, plunąwszy na ziemię, mieszkiem trzęsnęła.
A gdy wychodził z wieży dziad wmci, Aga kilka baranów kazał zarznąć na wyjście dziada wmci i rozdać więźniom. Laskę mu darował z powinszowaniem, aby w dobrem zdrowiu do domu przyjachawszy, z tą laską po swoim chodził ogrodzie, a on mu też sto talerów kazał dać.
A gdy
ją prowadziły pod ręce; zarazem poszła na banię po wschodach; po małej chwili zeszła na ostatni stopień, dziada wmci owym
mieszkiem do siebie wabiąc stanęła. On znowu wziąwszy kieliszek wina pił do niej, przyjęła, poszła znowu na banię, ale kiedy niemogła zwabić, rozgniewana zszedłszy z góry poszła mimo dziada wmci, plunąwszy na ziemię, mieszkiem trzęsnęła.
A gdy wychodził z wieży dziad wmci, Aga kilka baranów kazał zarznąć na wyjście dziada wmci i rozdać więźniom. Laskę mu darował z powinszowaniem, aby w dobrém zdrowiu do domu przyjachawszy, z tą laską po swoim chodził ogrodzie, a on mu też sto talerów kazał dać.
A gdy
Skrót tekstu: KoniecZRod
Strona: 175
Tytuł:
Rodowód
Autor:
Zygmunt Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
jaju Całą noc uprzykrzonym w trzcinie wrzaskiem drze się, Choć większego od kawki i sroki nie zniesie, Poszła na góry owe, o których to piszą, Że długo odymają nad jedną się myszą. Pełna tytułów karta wierzchu się nie tyka, Uczyć i obiecując cieszyć czytelnika; Czytam, uciechy abo szukając nauki. Dalej, plunąwszy cisnę, że to poszło w druki: Odmie, jako bru kopa, że tylko nie puknie. Ręce prałat, osiadszy ambonę, wysmuknie: Chryzostom, nim przemówi, rzekłbyś, złotousty; Pocznie co, aż z stodoły sowa szczytem pustej. Wyleciał, jako Rusin mówi, wrrabec z chaty, Skazau,
jaju Całą noc uprzykrzonym w trzcinie wrzaskiem drze się, Choć większego od kawki i sroki nie zniesie, Poszła na góry owe, o których to piszą, Że długo odymają nad jedną się myszą. Pełna tytułów karta wierzchu się nie tyka, Uczyć i obiecując cieszyć czytelnika; Czytam, uciechy abo szukając nauki. Dalej, plunąwszy cisnę, że to poszło w druki: Odmie, jako bru kopa, że tylko nie puknie. Ręce prałat, osiadszy ambonę, wysmuknie: Chryzostom, nim przemówi, rzekłbyś, złotousty; Pocznie co, aż z stodoły sowa szczytem pustej. Wyleciał, jako Rusin mówi, wrrabec z chaty, Skazau,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 125
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
za figę nie ważą brawury mojej, męstwa mojego, odwagi mojej. Zaczym uwiedziony żalem z urazy tak ostrej, ostrego dobywszy pałasza, machnąłem w zapalczywości tak żartko odlew, żem wszystkie nogi poodcinał, którzy padszy na swe kolana, składając ręce prosili, abym ich darował żywotem, com i uczynił, plunąwszy między oczy miłosierdziem halastrze pokaleczonej, która w różne strony powracając, wlokła zadnie ćwierci po ziemi. T. To raz, to insza, niż szyję uciąć gęsi, albo przeciąć rzepę na rzepie. B. Fraska, to fraska, względem tego aktu, którym światu wystawił przed lat kilkądziesiąt. T. Coli tam tak
zá figę nie ważą brawury moiey, męstwa mojego, odwagi moiey. Záczym vwiedźiony żalem z vrázy ták ostrey, ostrego dobywszy páłászá, machnąłem w zápálczywośći ták zartko odlew, żem wszystkie nogi poodćinał, ktorzy padszy ná swe koláná, składáiąc ręce prośili, ábym ich darował żywotem, com y vczynił, plunąwszy między oczy miłośierdźiem hálástrze pokáleczoney, ktora w rożne strony powracáiąc, wlokła zadnie ćwierći po źiemi. T. To raz, to insza, niż szyię vćiąć gęśi, albo przećiąć rzepę ná rzepie. B. Fráská, to fráská, względem tego aktu, ktorym światu wystawił przed lat kilkądźieśiąt. T. Coli tám ták
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 62
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
, wody, wody, lej, lej, a Senatorowie pewnie wiedzieli do czego się obrócić mieli. B. Ja obaczywszy iż ogień, im dalej, tym szerzej rozpuszcza swój zaraźliwy płomien, bezałem do morza, z którego w szerokie przepaści ust, gardła, i wnętrzności moich, zabrawszy wody Egejskie, raz i drugi plunąwszy ugasiłem ogień, zachowując w całości Arsenał, Damę moję, Damę Francuską, i wszytką innąkompanią szlachetną. T. Inaczej byćby przysło Wmści, albo na szubienicy, albo sekretnie w onym kanale nazwanym orfano. B. Skończywszy on bankiet, szedłem do Szermierskiej szkoły Marsowej, tam z różnemi szermując, nie
, wody, wody, ley, ley, á Senatorowie pewnie wiedźieli do czego się obroćić mieli. B. Ia obaczywszy iż ogień, im dáley, tym szerzey rospuszcza swoy záráźliwy płomien, bezáłem do morzá, z ktorego w szerokie przepáśći ust, gárdłá, y wnętrznośći moich, zábrawszy wody AEgeyskie, raz y drugi plunąwszy ugáśiłem ogien, záchowuiąc w cáłośći Arsenał, Dámę moię, Dámę Fráncuską, y wszytką innąkompánią szláchetną. T. Ináczey byćby przysło Wmści, álbo ná szubienicy, álbo sekretnie w onym kánale názwánym orfano. B. Skończywszy on bánkiet, szedłem do Szermierskiey szkoły Marsowey, tám z rożnemi szermuiąc, nie
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 99
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
niebezpieczeństwa, strzegli się na tym miejscu ostatniego zginienia. T. A Europa po czym też będżei wspominać Wmści? B. W Europie, osobliwie będąc w Królestwie Tessalyiskim z Olimpu góry wysokiej, która wyniosłością mija pierwse Krainy powietrza, wskoczyłem na drugi Olimp, wypuszczając z siebie zaraźliwy płomień, gdzie raz i drugi plunąwszy ugasiłem srogo pałający pozar. T. Ledwie nie dochodzę dyskursu Wmści wiedząc barzo dobrze iż cztery znajdują się Olimpy na świecie, Pierwszy w Gallogiaecjej, wtóry w Missiej, trzeci w Etiopiej, czwarty w Tessaliej, jakos Wmość przypomnieć raczył, gdzie na piasku wyryte litery, tak się odmieniaja do Roku, że
niebespieczeństwá, strzegli się ná tym mieyscu ostátniego zginienia. T. A Europá po czym też będźei wspomináć Wmśći? B. W Europie, osobliwie będąć w Krolestwie Thessályiskim z Olimpu gory wysokiey, ktora wyniosłośćią miia pierwse Kráiny powietrza, wskoczyłem ná drugi Olimp, wypuszczáiąc z siebie záráźliwy płomień, gdźie raz y drugi plunąwszy vgáśiłem srogo pałáiący pozar. T. Ledwie nie dochodzę dyskursu Wmści wiedząc bárzo dobrze iż cztery znáyduią się Olympy ná świećie, Pierwszy w Gállogiaecyey, wtory w Missiey, trzeći w AEthiopiey, czwarty w Tessáliey, iákos Wmość przypomnieć raczył, gdźie ná piasku wyryte litery, ták się odmieniáia do Roku, że
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 138
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695