wstępuj, ma król swoje sprawy I poważniejsze niż wiersze zabawy: Jako uśmierzać Chmielnickiego bunty,
Szwedzkie w przyjaźni zatrzymywać Zunty, Co z Moskwą czynić niestatecznej wiary, Skąd wojsku płacić, gdzie gromić Tatary. W lewo zaś miniesz słupek, co po trosze Poszeptem o nim wspomina Mazosze; Po tejże ręce i na tej połaci Święta Teresa Bogu śluby płaci, A za nią pałac podnosi swe dachy, Niezwykłe Polsce i złociste blachy, Wielkiego kiedyś kanclerza: o, gdyby Żył, tu byś mogła, lutni, bez pochyby Jako do swego wstąpić i bez mała W kupie byś laskę z pieczęcią zastała. Ale teraz miń, bo pustki
wstępuj, ma król swoje sprawy I poważniejsze niż wiersze zabawy: Jako uśmierzać Chmielnickiego bunty,
Szwedzkie w przyjaźni zatrzymywać Zunty, Co z Moskwą czynić niestatecznej wiary, Skąd wojsku płacić, gdzie gromić Tatary. W lewo zaś miniesz słupek, co po trosze Poszeptem o nim wspomina Mazosze; Po tejże ręce i na tej połaci Święta Teresa Bogu śluby płaci, A za nią pałac podnosi swe dachy, Niezwykłe Polszczę i złociste blachy, Wielkiego kiedyś kanclerza: o, gdyby Żył, tu byś mogła, lutni, bez pochyby Jako do swego wstąpić i bez mała W kupie byś laskę z pieczęcią zastała. Ale teraz miń, bo pustki
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 74
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
go przedtym w domu/ po drogach/ i w Monastyru/ tudzież i na miejscu tym świętym znali/ to powiedział onemu/ zopyta go o sposób jakimby przeyźrzał godny wiary spowiednik/ ten dał/ o którym się wyżej napisało. Tak wielkiegogo miłosierdzia Bożego wdzięcznym chcąc być Mikołaj/ służył potym Świętej Bracie i Pieczarskiej w Połacie lat dwie; z tej wzięty od Jakuba Serchijczenka/ i dziś żywego w tymże Monastyru mieszkającego/ u którego na tąż świętą Bracią lat siedm Szewskie robił rzemiosło/ te to którego przed straceniem oczu nawykł był barzo dobrze. Tym czasem plagą powietrza Pan Kijowskie nawiedził miejsca/ które Mikołaja i towarzysza jego Tomasza/ zasiągnąwszy
go przedtym w domu/ po drogách/ y w Monástyru/ tudźież y ná mieyscu tym świętym ználi/ to powiedźiał onemu/ zopyta go o sposob iákimby przeyźrzał godny wiáry spowiednik/ ten dał/ o ktorym się wyżey nápisáło. Ták wielkiego^o^ miłośierdźia Bożego wdźięcznỹ chcąc bydź Mikołay/ służył potym Swiętey Bráćie y Pieczárskiey w Połaćie lat dwie; z tey wźięty od Iákubá Serchiyczenká/ y dźiś żywego w tymże Monástyru mieszkáiącego/ v ktorego ná tąż świętą Brácią lat śiedm Szewskie robił rzemiosło/ te to ktorego przed stráceniem oczu náwykł był barzo dobrze. Tym czásem plagą powietrza Pan Kiiowskie náwiedźił mieyscá/ ktore Mikołáiá y towárzyszá iego Thomaszá/ záśiągnąwszy
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 177.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
wieczoru, wstała Mnemosyna; Której skoro pod nogi Pegaz obłok zwinie, W mgnieniu oka i Tatry, i Krępaki minie. Jeszcze pierwsza kolejna nie obeszła razu, Ta już z swymi Pannami gdzieś blisko Parnazu. KOLEJNA WTÓRA U STOŁU PIERWSZY BRAT
Już muzy w Helikonie, a my tu dziś z bracią Życzliwą kolej drugą zacznijmy połacią Za zdrowie gospodarskie: Niechaj mu Bóg zdrowia, Niechaj życzy fortuny, niechaj go odnowią W wyższe coraz honory, niechaj, co siał z młodu, Teraz żnie nie bez cnoty wrodzonej dowodu. DRUGI
Hej, wiwat, cny Starosto, niech zabrzmią moździerze, Niechaj się ozwą trąby! Kto nie życzy szczerze, Bogdaj mu
wieczoru, wstała Mnemosyna; Której skoro pod nogi Pegaz obłok zwinie, W mgnieniu oka i Tatry, i Krępaki minie. Jeszcze pierwsza kolejna nie obeszła razu, Ta już z swymi Pannami gdzieś blisko Parnazu. KOLEJNA WTÓRA U STOŁU PIERWSZY BRAT
Już muzy w Helikonie, a my tu dziś z bracią Życzliwą kolej drugą zacznijmy połacią Za zdrowie gospodarskie: Niechaj mu Bóg zdrowia, Niechaj życzy fortuny, niechaj go odnowią W wyższe coraz honory, niechaj, co siał z młodu, Teraz żnie nie bez cnoty wrodzonej dowodu. DRUGI
Hej, wiwat, cny Starosto, niech zabrzmią możdżerze, Niechaj się ozwą trąby! Kto nie życzy szczerze, Bogdaj mu
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 120
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, po ekspiracyjej jednak tej wolności względem domów powinni będą płacić każdy po taleru twardym, który w sobie ma mieć zł 3. Nadto z domów ich i placów, jeżeli które u mieszczan pokupią, powinni według mieszczan zwyczajny podatek płacić, jako przedtym z tychże domów płaczono. Pozwalam im też kupowania domów w mieście według połaci, na który Panaska mięska. To, jako urzędowo od mieszczan kupione, murem jak najozdobniej mają wystawiać i przed temi domami ochędożnie mieć. A w Niezach pozwalam im domy kupować, jako w Zelowski i w Bociankach i tam się w tychże uliczach budować. Tamże w tej uliczy na Bociankach miejsce do zmurowania bóżnic naznaczy
, po ekspiracyjej jednak tej wolności względem domów powinni będą płacić każdy po taleru twardym, który w sobie ma mieć zł 3. Nadto z domów ich i placów, jeżeli które u miesczan pokupią, powinni według miesczan zwyczajny podatek płacić, jako przedtym z tychże domów płaczono. Pozwalam im też kupowania domów w mieście według połaci, na który Panaska mięska. To, jako urzędowo od miesczan kupione, murem jak najozdobniej mają wystawiać i przed temi domami ochędożnie mieć. A w Niezach pozwalam im domy kupować, jako w Zelowski i w Bociankach i tam się w tychże uliczach budować. Tamże w tej uliczy na Bociankach miejsce do zmurowania bóżnic naznaczy
Skrót tekstu: JewPriv_II_Kon
Strona: 153
Tytuł:
Jewish Privileges in the Polish Commonwealth, t. II, Koniecpol
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Koniecpol
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
przywileje, akty nadania
Tematyka:
prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1629
Data wydania (nie wcześniej niż):
1629
Data wydania (nie później niż):
1629
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Jewish privileges in the Polish commonwealth
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacob Goldberg
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Jerozolima
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Nauk Izraela
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
naostatek piechota na wozach aż do miasta przywieziona, dwie drugie bramy powoli (zaczem ci już wewnątrz byli) wysieklszy, i tak in suma 4 miejscami wpadłszy, wszystko miasto osiedli, prócz rynku, z którego gdy się Elearowie i Niemcy w białem odzieniu, tak jak kto leżał, bronili, Węgrowie tedy jednę połać rynku zapaliwszy, kamienicę narożną drugiej połaci gdzie pułkownik stał opanowali, i z chorągwiami na dachu stanąwszy, z tej kamienicy wystrzelać z rynku broniących się chcieli. Wtem chorążego dworskiego Betlejem Gaborowej piechoty na kamienicy wywijającego i serca wszystkim oną chorągwią dodającego, Elear jeden z karabinu w łeb tak dobrze wymierzył, aż zaraz spadł i z
naostatek piechota na wozach aż do miasta przywieziona, dwie drugie bramy powoli (zaczem ci już wewnątrz byli) wysieklszy, i tak in summa 4 miejscami wpadłszy, wszystko miasto osiedli, prócz rynku, z którego gdy się Elearowie i Niemcy w białem odzieniu, tak jak kto leżał, bronili, Węgrowie tedy jednę połać rynku zapaliwszy, kamienicę narożną drugiej połaci gdzie pułkownik stał opanowali, i z chorągwiami na dachu stanąwszy, z tej kamienicy wystrzelać z rynku broniących się chcieli. Wtem chorążego dworskiego Bethlehem Gaborowej piechoty na kamienicy wywijającego i serca wszystkim oną chorągwią dodającego, Elear jeden z karabinu w łeb tak dobrze wymierzył, aż zaraz spadł i z
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 40
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
miasta przywieziona, dwie drugie bramy powoli (zaczem ci już wewnątrz byli) wysieklszy, i tak in suma 4 miejscami wpadłszy, wszystko miasto osiedli, prócz rynku, z którego gdy się Elearowie i Niemcy w białem odzieniu, tak jak kto leżał, bronili, Węgrowie tedy jednę połać rynku zapaliwszy, kamienicę narożną drugiej połaci gdzie pułkownik stał opanowali, i z chorągwiami na dachu stanąwszy, z tej kamienicy wystrzelać z rynku broniących się chcieli. Wtem chorążego dworskiego Betlejem Gaborowej piechoty na kamienicy wywijającego i serca wszystkim oną chorągwią dodającego, Elear jeden z karabinu w łeb tak dobrze wymierzył, aż zaraz spadł i z chorągwią w rynek. Którą chorągiew straciwszy
miasta przywieziona, dwie drugie bramy powoli (zaczem ci już wewnątrz byli) wysieklszy, i tak in summa 4 miejscami wpadłszy, wszystko miasto osiedli, prócz rynku, z którego gdy się Elearowie i Niemcy w białem odzieniu, tak jak kto leżał, bronili, Węgrowie tedy jednę połać rynku zapaliwszy, kamienicę narożną drugiej połaci gdzie pułkownik stał opanowali, i z chorągwiami na dachu stanąwszy, z tej kamienicy wystrzelać z rynku broniących się chcieli. Wtem chorążego dworskiego Bethlehem Gaborowej piechoty na kamienicy wywijającego i serca wszystkim oną chorągwią dodającego, Elear jeden z karabinu w łeb tak dobrze wymierzył, aż zaraz spadł i z chorągwią w rynek. Którą chorągiew straciwszy
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 40
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
się herbem, którym pisze dziełem — Aż on w Polsce Tęczyńskim, w Litwie Radziwiłem; Tak wysoką szlachectwo swoje znaczy cechą: Tarłem będzie z Toporu, a z Lisa Sapiehą. Siłu i cudzoziemców, porodzonych z Niemek, Bez wszelkich zasług szlachty pisać by w odjemek; Siłu, co tak rok jedną z mieszczany połacią Siedzieli, kupców, dzisia pisze nam się bracią: Jeśli z wiary, pozwalam, bo tak Pismo każe; Jeśli ze krwie szlacheckiej, niech się czymsi zmaże. Kiedyżby się przynajmniej wojskiem chcieli bawić, Ale wolą do Gdańska hreczkę Wisłą pławić, Wioski chwytać, szczycić się nie swoimi pióry, Pojmując bez posagu zacnych
się herbem, którym pisze dziełem — Aż on w Polszczę Tęczyńskim, w Litwie Radziwiłem; Tak wysoką szlachectwo swoje znaczy cechą: Tarłem będzie z Toporu, a z Lisa Sapiehą. Siłu i cudzoziemców, porodzonych z Niemek, Bez wszelkich zasług szlachty pisać by w odjemek; Siłu, co tak rok jedną z mieszczany połacią Siedzieli, kupców, dzisia pisze nam się bracią: Jeśli z wiary, pozwalam, bo tak Pismo każe; Jeśli ze krwie szlacheckiej, niech się czymsi zmaże. Kiedyżby się przynajmniej wojskiem chcieli bawić, Ale wolą do Gdańska hreczkę Wisłą pławić, Wioski chwytać, szczycić się nie swoimi pióry, Pojmując bez posagu zacnych
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 482
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
względu w obyczajach: „Honor lada kto kupi, grzeczność się nam wradza, I ten znać nie wędrował, kto gości tak sadza.” Aż siedząc wedle niego ktoś humorowaty: „Kędyż taka błazeńska — rzecze — moda? A ty Po coś wracał do Polskiej, czując się nad bracią Grzeczniejszym, którzy jedną siedzimy połacią?” Toż go w pysk, usłyszawszy słówko uraźliwe, A potem w pudrowaną wszytkie palce grzywę Zawiedzie. Lecz się w szturmie pierwszy raz oszuka. Aż skoro z głowy spadła pod ławę peruka, Skoro pod nią namaca przyrodzoną wiechę, Jako wicher gwałtowny odarł z snopków strzechę. A galantom, co dotąd jednym palcem
względu w obyczajach: „Honor leda kto kupi, grzeczność się nam wradza, I ten znać nie wędrował, kto gości tak sadza.” Aż siedząc wedle niego ktoś humorowaty: „Kędyż taka błazeńska — rzecze — moda? A ty Po coś wracał do Polskiej, czując się nad bracią Grzeczniejszym, którzy jedną siedzimy połacią?” Toż go w pysk, usłyszawszy słówko uraźliwe, A potem w pudrowaną wszytkie palce grzywę Zawiedzie. Lecz się w szturmie pierwszy raz oszuka. Aż skoro z głowy spadła pod ławę peruka, Skoro pod nią namaca przyrodzoną wiechę, Jako wicher gwałtowny odarł z snopków strzechę. A galantom, co dotąd jednym palcem
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 51
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
utopiół; Po ogniu miejsce tylko zostanie a popiół. Pleńsze na bezrok zboże bywa na zmulisku; Piołun, chwasty, pokrzywy na pogorzelisku. Krzywdzi równego tobie sąsiada pan możny? Czuj się, bądź i ty, radzę, zawczasu ostrożny. Pomóż mu do obrony, zawołaj na bracią, Pierwej niźli was dojdzie ten pożar połacią. Już ten, który pogorzał, który popadł szkodę, Na ratunek drugiemu łzy niesie, nie wodę. Z iskry ogniem dom zgore, gdzie jak się rozszerzy, Nie konewką, kadzią go wody nie uśmierzy. Gwałtu wieprz w wilczym pysku pojedynkiem kwiczy, Gwałtu i kondys, uciec nie mogąc, skowyczy; Niechże
utopiół; Po ogniu miejsce tylko zostanie a popiół. Pleńsze na bezrok zboże bywa na zmulisku; Piołun, chwasty, pokrzywy na pogorzelisku. Krzywdzi równego tobie sąsiada pan możny? Czuj się, bądź i ty, radzę, zawczasu ostrożny. Pomóż mu do obrony, zawołaj na bracią, Pierwej niźli was dojdzie ten pożar połacią. Już ten, który pogorzał, który popadł szkodę, Na ratunek drugiemu łzy niesie, nie wodę. Z iskry ogniem dom zgore, gdzie jak się rozszerzy, Nie konewką, kadzią go wody nie uśmierzy. Gwałtu wieprz w wilczym pysku pojedynkiem kwiczy, Gwałtu i kondys, uciec nie mogąc, skowyczy; Niechże
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 269
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nadziana, W karczmie niż u szlachcica na ryżu kapłona. 506. DOM GORE, A GOSPODARZ OGIEŃ NA KOMINIE KŁADZIE
Dom gore, z domem wszytko, co tylko miał, ginie, Przecie ogień gospodarz kładzie na kominie. Co miał gasić, szalony, co miał gwałtu wołać, Nim całe miasto zgore, a przynajmniej połać, Woli się grzać, choć zaraz abo wyńdzie nagi, Abo i sam zaginie z domem bez uwagi. Zagrzejesz się, zły duchu, gdzie pod cudzym płotem Leżąc na mrozie z żoną i z dziećmi pokotem! Gore Polska, gore dom, gdzie za gospodarza Każdy się kładzie szlachcic. Już nas ogień parza, Już
nadziana, W karczmie niż u szlachcica na ryżu kapłona. 506. DOM GORE, A GOSPODARZ OGIEŃ NA KOMINIE KŁADZIE
Dom gore, z domem wszytko, co tylko miał, ginie, Przecie ogień gospodarz kładzie na kominie. Co miał gasić, szalony, co miał gwałtu wołać, Nim całe miasto zgore, a przynajmniej połać, Woli się grzać, choć zaraz abo wyńdzie nagi, Abo i sam zaginie z domem bez uwagi. Zagrzejesz się, zły duchu, gdzie pod cudzym płotem Leżąc na mrozie z żoną i z dziećmi pokotem! Gore Polska, gore dom, gdzie za gospodarza Każdy się kładzie szlachcic. Już nas ogień parza, Już
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 308
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987