z dawna nazywali - Gdzie ludzie tak źli i tak okrutni mieszkali, Którzy, jakom powiedział, umyślnie chowali Armatę, którą w różne brzegi wysyłali, Co napiękniejszych panien rozbojem dostając, Na pokarm je brzydkiemu dziwowi dawając.
CIV.
Onegoż dnia po ranu była uwiązana U skały podle brzegu, kędy niesłychana Straszna orka poźrzeć ją żywo przychodziła, Która się pięknych panien członkami karmiła. Mieliście w pierwszej pieśni, jako ją zawieźli Do swego kraju zbójcy, kiedy ją naleźli Podle starego mnicha, twardem snem zmorzoną, Na koniu, opętanem przezeń, tam wniesioną.
XCV.
Niecnotliwe, nieludzkie nad wszytko stworzenie, Niezbożne, złe okrutne,
z dawna nazywali - Gdzie ludzie tak źli i tak okrutni mieszkali, Którzy, jakom powiedział, umyślnie chowali Armatę, którą w różne brzegi wysyłali, Co napiękniejszych panien rozbojem dostając, Na pokarm je brzydkiemu dziwowi dawając.
CIV.
Onegoż dnia po ranu była uwiązana U skały podle brzegu, kędy niesłychana Straszna orka poźrzeć ją żywo przychodziła, Która się pięknych panien członkami karmiła. Mieliście w pierwszej pieśni, jako ją zawieźli Do swego kraju zbójcy, kiedy ją naleźli Podle starego mnicha, twardem snem zmorzoną, Na koniu, opętanem przezeń, tam wniesioną.
XCV.
Niecnotliwe, nieludzkie nad wszytko stworzenie, Niezbożne, złe okrutne,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 220
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
CXI.
Angelika nań woła i prosi płaczliwie, Aby łusk nie tłukł darmo na straszliwem dziwie. „Wróć się do mnie, rozwiąż mię pierwej, niż się rzuci Na mię okrutna ryba i niż się ocuci. Weź mię z sobą, utop mię, bo będę wolała, Niżby mię sroga orka żywo poźrzeć miała”. Rugiera tak jej prośby i wrzaski ruszały, Że ją wziął, odwiązawszy łańcuchy od skały.
CXII.
W bok ostrą uderzony zawodnik ostrogą, Na powietrze ku niebu idzie zwykłą drogą I rycerza na sobie w siedle w onem czesie, A za siodłem na krzyżu Angelikę niesie I obrok, brzydkiej foce zgotowany,
.
CXI.
Angelika nań woła i prosi płaczliwie, Aby łusk nie tłukł darmo na straszliwem dziwie. „Wróć się do mnie, rozwiąż mię pierwej, niż się rzuci Na mię okrutna ryba i niż się ocuci. Weź mię z sobą, utop mię, bo będę wolała, Niżby mię sroga orka żywo poźrzeć miała”. Rugiera tak jej prośby i wrzaski ruszały, Że ją wziął, odwiązawszy łańcuchy od skały.
CXII.
W bok ostrą uderzony zawodnik ostrogą, Na powietrze ku niebu idzie zwykłą drogą I rycerza na sobie w siedle w onem czesie, A za siodłem na krzyżu Angelikę niesie I obrok, brzydkiej foce zgotowany,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 224
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jadąc, od Białej-Cerkwi przez tamte pola, przyszło mi nocować przy jednej krynicy; tamże dawszy obrok watachowi i napoiwszy, układam się do spania. Ażci jakaś gadzina ku mnie — była jako wół czabański, na niskich barzo nogach, miała gębę jako chomąto, zębów nie znać. Że wieczór, chciała mię poźrzeć, lecz w skok dopadłem konia, a osiodławszy, skoczyłem; dragnie owa bestia za mną, niemal dwie mili biegła. Miasteczko tam jakieś było o kilku chałup. Pytałem, co to za bestia? Powiedziano mi, że to jest połoś, tak robak jadowity, że konia z chłopem połknie.
jadąc, od Białej-Cerkwi przez tamte pola, przyszło mi nocować przy jednej krynicy; tamże dawszy obrok watachowi i napoiwszy, układam się do spania. Ażci jakaś gadzina ku mnie — była jako wół czabański, na niskich barzo nogach, miała gębę jako chomąto, zębów nie znać. Że wieczór, chciała mię poźrzeć, lecz w skok dopadłem konia, a osiodławszy, skoczyłem; dragnie owa bestya za mną, niemal dwie mili biegła. Miasteczko tam jakieś było o kilku chałup. Pytałem, co to za bestya? Powiedziano mi, że to jest połoś, tak robak jadowity, że konia z chłopem połknie.
Skrót tekstu: NowSakBad
Strona: 327
Tytuł:
Sakwy
Autor:
Cadasylan Nowohracki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
spólnej, a naśladujecie w tem u nich faryzeuszów onych, skrybów księżej żydowskich, którzy proroki zabijali i samego Zbawiciela i apostoły prześladowali, mordowali. Naśladujecie ich łakomstwa, z którego ich Pan Chrystus jawnie strofował. Chcecie Rzpltą ze wszytkiego wyzuć i tak obnażyć, aby łatwiej pogański smok abo i drugi, choć chrześcijanin, onę poźrzeć tem prędzej mogli. Obaczcie się, dla Boga was proszę, inszy zmysł weźmicie przed się, bo a któż tego nie widzi, że wy nie religii katolickiej, ale dochodów swoich, ale bogactw, w których aż nazbyt opływacie, bronicie? Nie myśląc ewangelicy, aby katolicką wiarę oprymować mieli ani też, choćby i
spólnej, a naśladujecie w tem u nich faryzeuszów onych, skrybów księżej żydowskich, którzy proroki zabijali i samego Zbawiciela i apostoły prześladowali, mordowali. Naśladujecie ich łakomstwa, z którego ich Pan Chrystus jawnie strofował. Chcecie Rzpltą ze wszytkiego wyzuć i tak obnażyć, aby łatwiej pogański smok abo i drugi, choć chrześcijanin, onę poźrzeć tem prędzej mogli. Obaczcie się, dla Boga was proszę, inszy zmysł weźmicie przed się, bo a któż tego nie widzi, że wy nie religiej katolickiej, ale dochodów swoich, ale bogactw, w których aż nazbyt opływacie, bronicie? Nie myśląc ewangelicy, aby katolicką wiarę oprymować mieli ani też, choćby i
Skrót tekstu: JezuitRespCz_III
Strona: 91
Tytuł:
Jezuitom i inszem duchownem respons
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Dianną rześko stawia nogę, Na żadną nie dba, by największą, trwogę. 66
Ach! nie twojej to paszczęki potrawa! Drogi to obłów, na który czatujesz. Czyli to twoja piękna będzie sława, Gdy będąc królem zwierząt — prześladujesz Mizerną pannę? nie masz do niej prawa! Nie wskórasz, choć ją poźrzeć usiłujesz. Kto słyszy — ratuj! daj, zmiłuj się, rękę! Zajuszonemu lwu zamkni paszczękę! 67
Przebog! uciekaj, piękna gołębico! Goni cię jastrząb z swemi pazurami! Chroń się dla Boga, o synogarlico, Przed jastrzębiemi uciekaj sponami!
Trwoga dla Boga, o zacna dziewico! W nogi do drogi przed
Dianną rześko stawia nogę, Na żadną nie dba, by największą, trwogę. 66
Ach! nie twojej to paszczęki potrawa! Drogi to obłow, na ktory czatujesz. Czyli to twoja piękna będzie sława, Gdy będąc krolem zwierząt — prześladujesz Mizerną pannę? nie masz do niej prawa! Nie wskorasz, choć ją poźrzeć usiłujesz. Kto słyszy — ratuj! daj, zmiłuj się, rękę! Zajuszonemu lwu zamkni paszczękę! 67
Przebog! uciekaj, piękna gołębico! Goni cię jastrząb z swemi pazurami! Chroń się dla Boga, o synogarlico, Przed jastrzębiemi uciekaj sponami!
Trwoga dla Boga, o zacna dziewico! W nogi do drogi przed
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 25
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
bezpiecznie uspokojoną po sobie zostawić i te inwazje na potym nieprzyjaciołom obrzydzić. Albowiem (jako widziemy to teraz jawnie) za pokój i wczas miłującym królem wielka niesława, wielka śmiałość nieprzyjacielska roście, wielkie i ciężkie urywanie ich dzieje się, aby quanto saepius, tanto gravius afficiant, o czym oni zawsze przemyśliwają, aby paszczękami głodnemi poźrzeć nas mogli; tak i contra za cnotliwym, sprawiedliwym i naród nasz miłującym królem wszelaka sława pospolita, wszelaka bezpieczność i zwycięstwo narodowi naszemu nad nieprzyjacielem pochodzi, propter unum bonum multi fiunt protecti solatique. Dla Boga, poczujmy się w tem, bo króla nam żywego, nie malowanego potrzeba, nomine et re ipsa. Vere
bezpiecznie uspokojoną po sobie zostawić i te inwazye na potym nieprzyjaciołom obrzydzić. Albowiem (jako widziemy to teraz jawnie) za pokój i wczas miłującym królem wielka niesława, wielka śmiałość nieprzyjacielska roście, wielkie i ciężkie urywanie ich dzieje się, aby quanto saepius, tanto gravius afficiant, o czym oni zawsze przemyśliwają, aby paszczekami głodnemi poźrzeć nas mogli; tak i contra za cnotliwym, sprawiedliwym i naród nasz miłującym królem wszelaka sława pospolita, wszelaka bezpieczność i zwycięstwo narodowi naszemu nad nieprzyjacielem pochodzi, propter unum bonum multi fiunt protecti solatique. Dla Boga, poczujmy się w tem, bo króla nam żywego, nie malowanego potrzeba, nomine et re ipsa. Vere
Skrót tekstu: DecPerorCz_III
Strona: 67
Tytuł:
Votum albo ostatnia decyzya rokoszowych peroracyj pod Sędomirzem szlachcica polskiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Nie tylko dawnych wieków siła tego mamy Przykładów, ale i dziś tego doznawamy, Kiedy nam, nędznem trzodom, w te dni nieszczęśliwe Miasto pasterzów daje wilki drapieżliwe,
IV.
Co na tem mało mają, iż się, żal się, Boże, Tak wiele mięsa w brzuchach ich zmieścić nie może, Ale głodniejszych wilków poźrzeć nas wołają, Którzy za wysokiemi górami mieszkają. Nie mogą się porównać kości pod Kannami, Trebią, Trazymenem - mem zdaniem - z kościami Temi, które po brzegach i po polach leżą, Gdzie Roncus, Mela, Tarus i Atesis bieżą.
V.
Bóg pozwala, abyśmy za nasze złośliwe Ustawiczne występki i grzechy
Nie tylko dawnych wieków siła tego mamy Przykładów, ale i dziś tego doznawamy, Kiedy nam, nędznem trzodom, w te dni nieszczęśliwe Miasto pasterzów daje wilki drapieżliwe,
IV.
Co na tem mało mają, iż się, żal się, Boże, Tak wiele mięsa w brzuchach ich zmieścić nie może, Ale głodniejszych wilków poźrzeć nas wołają, Którzy za wysokiemi górami mieszkają. Nie mogą się porównać kości pod Kannami, Trebią, Trazymenem - mem zdaniem - z kościami Temi, które po brzegach i po polach leżą, Gdzie Roncus, Mela, Tarus i Atesis bieżą.
V.
Bóg pozwala, abyśmy za nasze złośliwe Ustawiczne występki i grzechy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 2
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905