szwankował głowie, Kiedy utracisz prawie wszytko zdrowie, Gdyć wszytkie życia odejmą sposoby Gorsze choroby,
Nieraześmy się tego napatrzyli, W co się żołnierze dobrzy obrócili, Gdy od Zbaraża, Kamieńca, Sokala, Szli do szpitala.
Chociaż prosili, choć supplikowali, Choć swe kajdany pod nogi rzucali, To tylko słowy ich pożałowano A nic nie dano.
Takim to tylko dają dziś daniny, Co sobie piżmem pudrują czupryny; Ci to daniny jak psi flak łapają, Tych tu kochają.
A ty nieboże chocieś już ćwiczyznę Niejednę spędził, służąc za ojczyznę, Chocieś ostatni ząb wyłamał stary, Głodząc suchary,
Już jak za płachtą tak za portirią Stój
szwankował głowie, Kiedy utracisz prawie wszytko zdrowie, Gdyć wszytkie życia odejmą sposoby Gorsze choroby,
Nieraześmy się tego napatrzyli, W co się żołnierze dobrzy obrocili, Gdy od Zbaraża, Kamieńca, Sokala, Szli do szpitala.
Chociaż prosili, choć supplikowali, Choć swe kajdany pod nogi rzucali, To tylko słowy ich pożałowano A nic nie dano.
Takim to tylko dają dziś daniny, Co sobie piżmem pudrują czupryny; Ci to daniny jak psi flak łapają, Tych tu kochają.
A ty nieboże chocieś już ćwiczyznę Niejednę spędził, służąc za ojczyznę, Chocieś ostatni ząb wyłamał stary, Głodząc suchary,
Już jak za płachtą tak za portirią Stoj
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 344
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
zabił, tak na to był chutnym. Co więtsza, samodwudziest na zamek uderzył, Wiecie który, potrzeba, żeby każdy wierzył, Na ów, co za Krakowem, tam kopiją skruszył, Aż miał za to pokute, aby wiecznie suszył. Czasu jednego tenże tak barzo szturmował Do kołnierza, słuszna, by każdy pożałował. Niezmierną petierskich liczbę tam połupił Wstępnym bojem, tych zaraz i z skóry obłupił. Siedmset tysięcy zabił kozactwa skocznego, Po stokroć sto tysięcy także piechotnego. Nie z kim inszym, sam jeden, głównym wiercimakiem, Zbił na piecu do sczęta, nazwać go bijakiem. Godzien jest za te dzieła, których dokazowali, By
zabił, tak na to był chutnym. Co więtsza, samodwudziest na zamek uderzył, Wiecie który, potrzeba, żeby każdy wierzył, Na ów, co za Krakowem, tam kopiją skruszył, Aż miał za to pokute, aby wiecznie suszył. Czasu jednego tenże tak barzo szturmował Do kołnierza, słuszna, by każdy pożałował. Niezmierną petyerskich liczbę tam połupił Wstępnym bojem, tych zaraz i z skóry obłupił. Siedmset tysięcy zabił kozactwa skocznego, Po stokroć sto tysięcy także piechotnego. Nie z kim inszym, sam jeden, głównym wiercimakiem, Zbił na piecu do sczęta, nazwać go bijakiem. Godzien jest za te dzieła, których dokazowali, By
Skrót tekstu: WierszŻałBad
Strona: 10
Tytuł:
Naema abo wiersz żałosny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
przedtem żyła, Młodąm, gładką, bogatą i uczciwą była; Terazem zubożała, terazem spodlała, Teraz nanieszczęśliwszą na świecie została! Ale abyś mógł wszytko dostatecznie wiedzieć, Chcę przyczynę mej nędze z korzenia powiedzieć; A choć mię w niej podomno potem nie ratujesz, Z tego się cieszyć będę, że mię pożałujesz.
VI.
W Bajonie od mojego ojca zawołane Gonitwy, już rok minął, były wywołane, Na które wieść, która to wszędzie rozgłosiła, Z różnych krajów rycerze do nas sprowadziła; Z tych, lub to moja miłość ku niemu sprawuje, Lubo się dzielność sama przez się ukazuje, Nad wszytkie insze na nich pierwszy
przedtem żyła, Młodąm, gładką, bogatą i uczciwą była; Terazem zubożała, terazem spodlała, Teraz nanieszczęśliwszą na świecie została! Ale abyś mógł wszytko dostatecznie wiedzieć, Chcę przyczynę mej nędze z korzenia powiedzieć; A choć mię w niej podomno potem nie ratujesz, Z tego się cieszyć będę, że mię pożałujesz.
VI.
W Bajonie od mojego ojca zawołane Gonitwy, już rok minął, były wywołane, Na które wieść, która to wszędzie rozgłosiła, Z różnych krajów rycerze do nas sprowadziła; Z tych, lub to moja miłość ku niemu sprawuje, Lubo się dzielność sama przez się ukazuje, Nad wszytkie insze na nich pierwszy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 274
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
na własną obywatelów porcyją z ichże prac i dorobku jedna część tylko dochodu idzie, z inszych na skarb porządnie przyjętych. Ale też skromnie apetyt swój trzymają, woląc raczej ujmować gębie aniżeli życiu, które, końca swego w nie- pomiarkowaniu nie widząc, padać się zwykło na ciężkie w mizerii i niedostatku obroty. Jest czego pożałować serdecznie, że na teraźniejsze oczy nasze tak bolesna szczęśliwości miast i miasteczek wyszła mutacja. Ale się nie masz czemu dziwować, kiedy się teraźniejsi z przeszłymi w cnotach i obyczajach skonfrontują ludzie. Senatem magistraty względem powagi, dostatku i doskonałości, magistratami pospólstwo względem ułożonego kształtnie we wszystkim życia i uczciwości czcić było przedtem potrzeba. Teraz
na własną obywatelów porcyją z ichże prac i dorobku jedna część tylko dochodu idzie, z inszych na skarb porządnie przyjętych. Ale też skromnie apetyt swój trzymają, woląc raczej ujmować gębie aniżeli życiu, które, końca swego w nie- pomiarkowaniu nie widząc, padać się zwykło na ciężkie w mizeryi i niedostatku obroty. Jest czego pożałować serdecznie, że na teraźniejsze oczy nasze tak bolesna szczęśliwości miast i miasteczek wyszła mutacyja. Ale się nie masz czemu dziwować, kiedy się teraźniejsi z przeszłymi w cnotach i obyczajach skonfrontują ludzie. Senatem magistraty względem powagi, dostatku i doskonałości, magistratami pospólstwo względem ułożonego kształtnie we wszystkim życia i uczciwości czcić było przedtem potrzeba. Teraz
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 200
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
opłakane w pożyciu nieszczęśliwości. O czym niewczęsny ów lament krótko, ale do wyrozumienia nuci.
Cóżem zrobiła, żem się zabiła, niestety! Impet nasz serca jest kat morderca kobity. Skutek kochania bez wytrzymania szkodliwy, Grób mi odmyka tchem nieboszczyka smrodliwy. Kajcie się, dziwki, wszak bez pokrywki nieszczęście, Mnie pożałujcie, na nim tamujcie zamęście. Szczęśliwy, kto się, jako po głosie, nim zbłądzi, Cudzym przypadkiem przed swym upadkiem rozsądzi. Chłop lada jaki wszytkie niesmaki przez życie Przynosi w złości płochej miłości w zażycie. Z takiej nadgrody chęć dla urody korzysta, A cóż wart w prawie, gdy już po sprawie jurysta.
opłakane w pożyciu nieszczęśliwości. O czym niewczęsny ów lament krótko, ale do wyrozumienia nuci.
Cóżem zrobiła, żem się zabiła, niestety! Impet nasz serca jest kat morderca kobity. Skutek kochania bez wytrzymania szkodliwy, Grób mi odmyka tchem nieboszczyka smrodliwy. Kajcie się, dziwki, wszak bez pokrywki nieszczęście, Mnie pożałujcie, na nim tamujcie zamęście. Szczęśliwy, kto się, jako po głosie, nim zbłądzi, Cudzym przypadkiem przed swym upadkiem rozsądzi. Chłop lada jaki wszytkie niesmaki przez życie Przynosi w złości płochej miłości w zażycie. Z takiej nadgrody chęć dla urody korzysta, A cóż wart w prawie, gdy już po sprawie jurysta.
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 257
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
to sprawił płaczem twym/ że cię do Mustafy stryja twego/ na koniu Osłowi podobnym zaciągniono/ i tam osądzono. Darmo rękami rozprawujesz: darmo się wielkim rykiem wypraszasz/ z tej tak wielkiej ćmy ludzi; nie znajdziesz nikogo (chyba z Chrześcijan/ o tych co innego rozumiem) z twoich Mahometanów/ któryby cię pożałował. Mówiłeś do nich: Dziatki moje/ zaniechajcie mię tak okrutnie despektować. Ale pomożesz co mową twoją? Okrzyk abowiem wielki wszystkich/ jako na zdrajcę/ na skazcę domu Ottomańskiego/ na Tyrana; który się nie utulił aż w wieży/ gdyś czekanem w łeb od Spahiów wziął/ a potym cięciwą jesteś zadawiony
to spráwił płáczem twym/ że ćię do Mustáphy stryiá twego/ ná koniu Osłowi podobnym záćiągniono/ y tám osądzono. Dármo rękámi rospráwuiesz: dármo się wielkim rykiem wypraszasz/ z tey ták wielkiey ćmy ludźi; nie znaydźiesz nikogo (chyba z Chrześćian/ o tych co innego rozumiem) z twoich Máhometanow/ ktoryby ćię pożáłował. Mowiłeś do nich: Dźiatki moie/ zániechayćie mię ták okrutnie despektowáć. Ale pomożesz co mową twoią? Okrzyk ábowiem wielki wszystkich/ iáko ná zdraycę/ ná skazcę domu Ottomáńskiego/ ná Tyránná; ktory się nie vtulił áż w wieży/ gdyś czekanem w łeb od Spáhiow wźiął/ á potym ćięćiwą iesteś zádawiony
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 38
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
motivum aktoratem kondyktowym przeciwko sobie uczynionym. Powiedał mi tedy ten Kuncewicz, że za ten kondykt od Sapiehy, podkanclerzego lit., wielką cierpiał persekucją. Widziałem go w mizernym stanie, prosił mnie o suplement. Mogłem mu wprawdzie dać dwa czerw, zł, ale coś mi zatwardniało natenczas serce do kompasji, pożałowałem tej mu dać jałmużny i tak na jego dosyć pokorne prośby nic mu nie dałem, czego mi potem żal było i wiele mi też rzeczy niepomyślnych, jako się niżej wyrazi, przypadło. Tak życzę każdemu mieć otwarte serce do litości nad bliźnim, a zawsze to Pan Bóg nadgrodzi.
Wyjechawszy potem z Żurowic,
motivum aktoratem kondyktowym przeciwko sobie uczynionym. Powiedał mi tedy ten Kuncewicz, że za ten kondykt od Sapiehy, podkanclerzego lit., wielką cierpiał persekucją. Widziałem go w mizernym stanie, prosił mnie o suplement. Mogłem mu wprawdzie dać dwa czerw, zł, ale coś mi zatwardniało natenczas serce do kompasji, pożałowałem tej mu dać jałmużny i tak na jego dosyć pokorne prośby nic mu nie dałem, czego mi potem żal było i wiele mi też rzeczy niepomyślnych, jako się niżej wyrazi, przypadło. Tak życzę każdemu mieć otwarte serce do litości nad bliźnim, a zawsze to Pan Bóg nadgrodzi.
Wyjechawszy potem z Żurowic,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 792
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
cudzego. Od złych sąsiad wszystko złe; łacniej zły wiatr minie. Zły człowiek rad by wszystkich zgubił, gdy sam ginie. Pańko Wiem, że dawno narzekasz na przykre sąsiady. Zazdrość to czyni, na to nie masz inszej rady: Niechaj się zazdrość puka! Bodaj mi zajrzano! Wolę to, niżliby mię pożałować miano. Wonton Dogryzie i zły sąsiad. Mnie to barziej psuje, Że doma nie mięszkiwam. Kto gospodaruje, A na czeladź się spuszcza, sam się dworem bawi, Równa to, gdy straszydła kto na wróble stawi. Straszydła stoją, wróble proso wypijają, Drewniani naszy słudzy tak nas oganiają. I ja teraz tę
cudzego. Od złych sąsiad wszystko złe; łacniej zły wiatr minie. Zły człowiek rad by wszystkich zgubił, gdy sam ginie. Pańko Wiem, że dawno narzekasz na przykre sąsiady. Zazdrość to czyni, na to nie masz inszej rady: Niechaj się zazdrość puka! Bodaj mi zajrzano! Wolę to, niżliby mię pożałować miano. Wonton Dogryzie i zły sąsiad. Mnie to barziej psuje, Że doma nie mięszkiwam. Kto gospodaruje, A na czeladź się spuszcza, sam się dworem bawi, Równa to, gdy straszydła kto na wróble stawi. Straszydła stoją, wróble proso wypijają, Drewniani naszy słudzy tak nas oganiają. I ja teraz tę
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 120
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
? czy fortunę winić. Widzisz, żem ich przed Królem udał bez przyczyny, I musiałem odmówić z własnej mojej winy, Niechcąc być podejzrzanym, że się z niemi łączę, Przetom sam się uwikłał w złych Praktyk opończę. Lecz już próżno straconej chwili powetować, Jawnie się śmiać, a skrycie wolno pożałować. SCENA IV.
Demokryt, Hersylla, Zyzym, Sylfronid, Galezjusz; Poseł, Poseł; ILem mógł jak najprędzej z korzyścią powracam, Zrzeczenie Pasymunda i wolności wracam, Zdumiały w krótkiej chwili zaczoł się zapierać, Ze i niechciał Filidy, i niema wydzierać. Nawet summy niepragnie, tylko nisko
? czy fortunę winić. Widźisz, żem ich przed Krolem udał bez przyczyny, Y musiałem odmowić z własney moiey winy, Niechcąc bydź podeyzrzanym, że się z niemi łączę, Przetom sam się uwikłał w złych Praktyk opończę. Lecz iuż prożno straconey chwili powetować, Iawnie się śmiać, á skrycie wolno pożałować. SCENA IV.
Demokryt, Hersylla, Zyzym, Sylfronid, Galezyusz; Poseł, Poseł; ILem mogł iak nayprędzey z korzyścią powracam, Zrzeczenie Passymunda y wolności wracam, Zdumiały w krotkiey chwili zaczoł się zapierać, Ze y niechciał Filidy, y niema wydźierać. Nawet summy niepragnie, tylko nisko
Skrót tekstu: RadziwiłłowaFMiłość
Strona: H
Tytuł:
Miłość mistrzyni doskonała
Autor:
Franciszka Urszula Radziwiłłowa
Miejsce wydania:
Żółkiew
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
przeciwko onej konstytucji nie mówi, którą kwitowano jednego pana że cła śniatyńskiego, na którym snać wybrawszy ośmdziesiąt tysięcy złotych na budowanie zamków, udał, że mu cegłę Tatarowie spalili i kwit na sejmie otrzymał? Ba, spytałbym jeszcze, jeśliże on sam tego nie promowował? Tam było słuszniej ozwać się, tam pożałować ojczyzny, kiedy poenam peculatus zakryto. Ale kogo privatus amor albo odium rządzi, z miłości nieporządnie chwali, co ganić, i z nienawiści złośliwie gani, co chwalić ma.
Masz WM. krótką justyfìkacją prace naszej, którą ono niewstydliwe pióro tak tradukować umiało, alias śmiało proszę jeśli się odkryje, daj mi WM.
przeciwko onej konstytucyi nie mówi, którą kwitowano jednego pana że cła śniatyńskiego, na którym snać wybrawszy ośmdziesiąt tysięcy złotych na budowanie zamków, udał, że mu cegłę Tatarowie spalili i kwit na sejmie otrzymał? Ba, spytałbym jeszcze, jeśliże on sam tego nie promowował? Tam było słuszniej ozwać się, tam pożałować ojczyzny, kiedy poenam peculatus zakryto. Ale kogo privatus amor albo odium rządzi, z miłości nieporządnie chwali, co ganić, i z nienawiści złośliwie gani, co chwalić ma.
Masz WM. krótką justyfìkacyą prace naszej, którą ono niewstydliwe pióro tak tradukować umiało, alias śmiało proszę jeśli się odkryje, daj mi WM.
Skrót tekstu: RespCenzCz_III
Strona: 334
Tytuł:
Respons przeciwko niejakiemu cenzorowi
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918