biednego gówna.” 11 (P). LUDZKI NIEDOSYT
Słonie i rosłe żubry, wżdy jednego lasu Dosyć mają do brzuchów tak wielkich opasu; Co ryb rzeka wychowa; na jednym ugorze Sto krów chodzi; człowieka i ziemia, i morze, Choć tak małe stworzenie, czemu się zadziwić Przychodzi, żadną miarą nie może pożywić. Lotni się na powietrzu ptacy nie wysiedzą; Są, co plugawe żaby, są, co węże jedzą. 12 (F). PROSTACTWO CHŁOPSKIE
Polak z Niemcem, dwu w mieście cyrulików było, Gdzie też z bliskiej wsi, na krew, dwu chłopów chodziło. „Mnie Polak ciął trzy razy, a tylko
biednego gowna.” 11 (P). LUDZKI NIEDOSYT
Słonie i rosłe żubry, wżdy jednego lasu Dosyć mają do brzuchów tak wielkich opasu; Co ryb rzeka wychowa; na jednym ugorze Sto krów chodzi; człowieka i ziemia, i morze, Choć tak małe stworzenie, czemu się zadziwić Przychodzi, żadną miarą nie może pożywić. Lotni się na powietrzu ptacy nie wysiedzą; Są, co plugawe żaby, są, co węże jedzą. 12 (F). PROSTACTWO CHŁOPSKIE
Polak z Niemcem, dwu w mieście cyrulików było, Gdzie też z bliskiej wsi, na krew, dwu chłopów chodziło. „Mnie Polak ciął trzy razy, a tylko
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 17
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ma wszytkiego z potrzebę, w swoim kącie siadszy, Ten prawdziwie bogaty; ale ów bogatszy, Który wielkim u siebie kładzie depozytem, Nie tylko mieć z potrzebę, ale i dosytem; Najbogatszym — i słusznym prawem — się nazywa, Co z potrzebę, co dosyć ma, jeszcze mu zbywa Tyle, że uboższego swą pożywi pracą: Jedno to ludzie skarbią, insze wszytko tracą. To pan, który bogactwa swe mierzy dosytem; Żebrak głębiej bezdennym siąga apetytem. Tamten ni ocz nie prosi, bowiem ma już dosyć, Choć na małe; ten wielu nie wstydzi się prosić, Nie wstyd go myślą ciekać od dworu do dworu, Lecz ani
Ma wszytkiego z potrzebę, w swoim kącie siadszy, Ten prawdziwie bogaty; ale ów bogatszy, Który wielkim u siebie kładzie depozytem, Nie tylko mieć z potrzebę, ale i dosytem; Najbogatszym — i słusznym prawem — się nazywa, Co z potrzebę, co dosyć ma, jeszcze mu zbywa Tyle, że uboższego swą pożywi pracą: Jedno to ludzie skarbią, insze wszytko tracą. To pan, który bogactwa swe mierzy dosytem; Żebrak głębiej bezdennym siąga apetytem. Tamten ni ocz nie prosi, bowiem ma już dosyć, Choć na małe; ten wielu nie wstydzi się prosić, Nie wstyd go myślą ciekać od dworu do dworu, Lecz ani
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 65
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie mogą z czego poczciwszego chwalić, Prócz gorzałki, że dobrze umiemy ją palić? Dopieroż by do chwały okazją mieli, Gdyby pijąc gorzałkę Polaków widzieli. 154 (P). PAN BÓG DO GOTOWEGO MŁODY ŻEBRAK
„Młodo żebrać, młodoś się, bracie, począł krzywić, Wieręć się trudno będzie na starość pożywić. Ogoliwszy te kudły, mógłbyś walić dęby.”
Na to żebrak: „Da chleba ten, który dał zęby.” „Dał Bóg zęby, dał ręce, tych trzeba przyłożyć Z młodu — rzekę — kto swojej starości chce dożyć. Nieboże, kto w tym wieku psy drażni jako ty, Psi
nie mogą z czego poczciwszego chwalić, Prócz gorzałki, że dobrze umiemy ją palić? Dopieroż by do chwały okazyją mieli, Gdyby pijąc gorzałkę Polaków widzieli. 154 (P). PAN BÓG DO GOTOWEGO MŁODY ŻEBRAK
„Młodo żebrać, młodoś się, bracie, począł krzywić, Wieręć się trudno będzie na starość pożywić. Ogoliwszy te kudły, mógłbyś walić dęby.”
Na to żebrak: „Da chleba ten, który dał zęby.” „Dał Bóg zęby, dał ręce, tych trzeba przyłożyć Z młodu — rzekę — kto swojej starości chce dożyć. Nieboże, kto w tym wieku psy drażni jako ty, Psi
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 74
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
). Z MARCJALISA
Nie kocham cię. Pytaszli, jednooki, czemu? Nie wiem, tylko to wiem, żeś niemił sercu memu. Natura afekt rządzi, nie patrząc przyczyny, Kocha bez zasług, często nie lubi bez winy. 240 (P). ŁACNIEJ JEDNEJ MATCE DZIESIĘĆ SYNÓW NIŻ TYM DZIESIĘCIU JEDNĘ POŻYWIĆ MATKĘ CZEMU DZIATKI RECIPROCE NIE MIŁUJĄ RODZICÓW
Patrz na ogrodne ziele, gdzie wilgoć z korzenia W list, z listu w kwiat, a z kwiatu idzie do nasienia: Już się nazad do swego korzonka nie wróci. Do tej miłość rodziców przyrównam wilgoci Przeciwko miłym dziatkom, sprawioną z natury: Nigdy tak, jako w górę
). Z MARCJALISA
Nie kocham cię. Pytaszli, jednooki, czemu? Nie wiem, tylko to wiem, żeś niemił sercu memu. Natura afekt rządzi, nie patrząc przyczyny, Kocha bez zasług, często nie lubi bez winy. 240 (P). ŁACNIEJ JEDNEJ MATCE DZIESIĘĆ SYNÓW NIŻ TYM DZIESIĘCIU JEDNĘ POŻYWIĆ MATKĘ CZEMU DZIATKI RECIPROCE NIE MIŁUJĄ RODZICÓW
Patrz na ogrodne ziele, gdzie wilgoć z korzenia W list, z listu w kwiat, a z kwiatu idzie do nasienia: Już się nazad do swego korzonka nie wróci. Do tej miłość rodziców przyrównam wilgoci Przeciwko miłym dziatkom, sprawioną z natury: Nigdy tak, jako w górę
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 108
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
natury: Nigdy tak, jako w górę, nie może iść z góry; Nie żadną winą, ale z wrodzonej przynuki. Barziej, niż ciebie, syn twój swe syny, twe wnuki Kocha. Trudno mieć za złe, co natura czyni. Niechaj stąd żaden mądry dziecięcia nie wini, Bo łacniej matce synów dziesiątek pożywić Niż im dziesiątku matkę, i słusznie się dziwić. 241 (P). ZA ŚMIECHEM PŁACZ W TROPY
Dobrze mądrzy człowieka równają do świata. Jako tu dnia i nocy chodzi alternata, Raz deszcz, drugi pogoda, tak w człowieczym ciele Za rozkoszą choroba, za smutkiem wesele, Płacz chodzi za pociechą, rzewne łzy
natury: Nigdy tak, jako w górę, nie może iść z góry; Nie żadną winą, ale z wrodzonej przynuki. Barziej, niż ciebie, syn twój swe syny, twe wnuki Kocha. Trudno mieć za złe, co natura czyni. Niechaj stąd żaden mądry dziecięcia nie wini, Bo łacniej matce synów dziesiątek pożywić Niż im dziesiątku matkę, i słusznie się dziwić. 241 (P). ZA ŚMIECHEM PŁACZ W TROPY
Dobrze mądrzy człowieka równają do świata. Jako tu dnia i nocy chodzi alternata, Raz deszcz, drugi pogoda, tak w człowieczym ciele Za rozkoszą choroba, za smutkiem wesele, Płacz chodzi za pociechą, rzewne łzy
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 108
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
trawa się zaś rodzi; Trawę wół je, człek wołu; wszytko w koło chodzi. Anuż one rozkoszy na świecie kochane,
Gdy swe łajno coraz jesz przedystylowane! Równych ze mną delicyj, podobnych rozkoszy Zażywa, co zje jaje po swojej kokoszy: Nie mając co inszego, jego gnój zje kura; Tak oboje pożywi łaskawa natura. 169. NA AFORYZM SEJMIKOWY
W nowych fraszek regiestrze czytałem też i to, Że wino na sejmiku ma swoje sekwito. Wszędzie, nie w Proszowicach, pijają go radzi; Aleć to, jako jedna, tak przyjaciół wadzi, Co nam w oczy Alkoran turecki wystawi, Gdy go raz klnie Mahomet
trawa się zaś rodzi; Trawę wół je, człek wołu; wszytko w koło chodzi. Anoż one rozkoszy na świecie kochane,
Gdy swe łajno coraz jesz przedystylowane! Równych ze mną delicyj, podobnych rozkoszy Zażywa, co zje jaje po swojej kokoszy: Nie mając co inszego, jego gnój zje kura; Tak oboje pożywi łaskawa natura. 169. NA AFORYZM SEJMIKOWY
W nowych fraszek regiestrze czytałem też i to, Że wino na sejmiku ma swoje sekwito. Wszędzie, nie w Proszowicach, pijają go radzi; Aleć to, jako jedna, tak przyjaciół wadzi, Co nam w oczy Alkoran turecki wystawi, Gdy go raz klnie Mahomet
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 273
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
go Żydom.
Ten, gdy się ptaków naje i opije winem, Żegnając nas, przysięże pod złej matki synem, Że przed takimi gośćmi nie skryje się więcej, Gdyżby tego na głowie nie zażył cielęcej. Prosi na noc, lecz darmo, i szkoda się dziwić, Bo się i na wieczerzy chciał przy nas pożywić. Aleć dobrze, odpowiem, świni w młocie pyskać, Przed nią pereł, przed błazna szkoda zwierzyn ciskać. 174. DO GNIEWLIWEGO
Odpuść mi, proszę, mój drogi sąsiedzie: Bywszy w twym domu wczora na obiedzie, Kozła u ciebie, barana u pani Widząc na czele, jakbym też był w stajni
go Żydom.
Ten, gdy się ptaków naje i opije winem, Żegnając nas, przysięże pod złej matki synem, Że przed takimi gośćmi nie skryje się więcej, Gdyżby tego na głowie nie zażył cielęcej. Prosi na noc, lecz darmo, i szkoda się dziwić, Bo się i na wieczerzy chciał przy nas pożywić. Aleć dobrze, odpowiem, świni w młocie pyskać, Przed nię pereł, przed błazna szkoda zwierzyn ciskać. 174. DO GNIEWLIWEGO
Odpuść mi, proszę, mój drogi sąsiedzie: Bywszy w twym domu wczora na obiedzie, Kozła u ciebie, barana u pani Widząc na czele, jakbym też był w stajni
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 276
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Tu z kolebki mamka obrus wlecze; Rzekłbym, że żółta jucha od niedziele świętej, Ale sam zapach świadczy, że to nie cymenty. Rzepę siej na talerzu, toż na brudnym trzopie. On powiedał, że w barszczu, niesie kość w ukropie Parobek, co wymiatał gnój od cieląt z grodze: Nie pożywiłaby się mysz, tak pies ogłodze; W tym coś, aleć chleb przecie na stole podobno Kładą, bowiem ośrodka od skórki osobno. Chcę ukroić — jakbym też nóż gwałtem pchał w zgrzebie. O nieszczęsny, cicho sam rzekę sobie, chlebie! Toż onę skopowinę, ledwo w pół przewarzy Kucharka, niesie
Tu z kolebki mamka obrus wlecze; Rzekłbym, że żółta jucha od niedziele świętej, Ale sam zapach świadczy, że to nie cymenty. Rzepę siej na talerzu, toż na brudnym trzopie. On powiedał, że w barszczu, niesie kość w ukropie Parobek, co wymiatał gnój od cieląt z grodze: Nie pożywiłaby się mysz, tak pies ogłodze; W tym coś, aleć chleb przecie na stole podobno Kładą, bowiem ośrodka od skórki osobno. Chcę ukroić — jakbym też nóż gwałtem pchał w zgrzebie. O nieszczęsny, cicho sam rzekę sobie, chlebie! Toż onę skopowinę, ledwo w pół przewarzy Kucharka, niesie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 280
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przymiotów Nie trzasnąć, ale usraciem się gotów. 233. DWIE PANIE W DWORSKIEJ OSPIE
Starej młodego męża zachciało się Hance. Sześciu niedziel nie wyszło, nabawił jej franco. Nieszczęsna miłość szaty wymyśliła nowe: Paniom mętle, mężczyznom delije dębowe. Czego diabeł narobił, cały się świat dziwi, Kiedy się przed bednarzem krawiec nie pożywi. Ile widzę, niedługo równej w latach Zofce Z tejż materyjej trzeba przywdziewać pokrowce. Siedli Włoszy, stanieją hatłasy i lamy; Tylko że w takich szatach mole psują szlamy. By nie to, przepadłyby na wieki jedwabie. A dosycze miłości pięćdziesiąt lat babie. 34. UPRZYKRZONE MUCHY
Muchy, plugawsze muchy
przymiotów Nie trzasnąć, ale usraciem się gotów. 233. DWIE PANIE W DWORSKIEJ OSPIE
Starej młodego męża zachciało się Hance. Sześciu niedziel nie wyszło, nabawił jej franco. Nieszczęsna miłość szaty wymyśliła nowe: Paniom mętle, mężczyznom delije dębowe. Czego diabeł narobił, cały się świat dziwi, Kiedy się przed bednarzem krawiec nie pożywi. Ile widzę, niedługo równej w latach Zofce Z tejż materyjej trzeba przywdziewać pokrowce. Siedli Włoszy, stanieją hatłasy i lamy; Tylko że w takich szatach mole psują szlamy. By nie to, przepadłyby na wieki jedwabie. A dosyćże miłości pięćdziesiąt lat babie. 34. UPRZYKRZONE MUCHY
Muchy, plugawsze muchy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 295
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. I bodajem wam czegoś nie wyprorokował, Bo kto widział, żeby co diabeł przybudował? 318. LEPIEJ MIARĄ, DŁUŻEJ BĘDZIE DO PANÓW UROWIECKICH
Skoro wiosna roztopi zmarzłe w górach śniegi, Lada potok zaszumi, wyrównawszy brzegi; Nie stało śniegów — wyschła owa bystra Raba, Że się w niej mysz i biedna nie pożywi żaba. Ledwie ojca synowie albo dziada wnucy
Pochowają, aż słudzy, aż srebrni hajducy, Aż rysie, aż sobole, cugi, trąby, warty; Nie masz worków — został sam jegomość wytarty. Trzepie młynek po deszczu; nastąpiąli sucha, Stoi cicho i jeśli gdzie nie zagrzmi, słucha. Cały rok nim
. I bodajem wam czegoś nie wyprorokował, Bo kto widział, żeby co diaboł przybudował? 318. LEPIEJ MIARĄ, DŁUŻEJ BĘDZIE DO PANÓW UROWIECKICH
Skoro wiosna roztopi zmarzłe w górach śniegi, Leda potok zaszumi, wyrównawszy brzegi; Nie stało śniegów — wyschła owa bystra Raba, Że się w niej mysz i biedna nie pożywi żaba. Ledwie ojca synowie albo dziada wnucy
Pochowają, aż słudzy, aż srebrni hajducy, Aż rysie, aż sobole, cugi, trąby, warty; Nie masz worków — został sam jegomość wytarty. Trzepie młynek po deszczu; nastąpiąli sucha, Stoi cicho i jeśli gdzie nie zagrzmi, słucha. Cały rok nim
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 325
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987