Ma wszytkiego z potrzebę, w swoim kącie siadszy, Ten prawdziwie bogaty; ale ów bogatszy, Który wielkim u siebie kładzie depozytem, Nie tylko mieć z potrzebę, ale i dosytem; Najbogatszym — i słusznym prawem — się nazywa, Co z potrzebę, co dosyć ma, jeszcze mu zbywa Tyle, że uboższego swą pożywi pracą: Jedno to ludzie skarbią, insze wszytko tracą. To pan, który bogactwa swe mierzy dosytem; Żebrak głębiej bezdennym siąga apetytem. Tamten ni ocz nie prosi, bowiem ma już dosyć, Choć na małe; ten wielu nie wstydzi się prosić, Nie wstyd go myślą ciekać od dworu do dworu, Lecz ani
Ma wszytkiego z potrzebę, w swoim kącie siadszy, Ten prawdziwie bogaty; ale ów bogatszy, Który wielkim u siebie kładzie depozytem, Nie tylko mieć z potrzebę, ale i dosytem; Najbogatszym — i słusznym prawem — się nazywa, Co z potrzebę, co dosyć ma, jeszcze mu zbywa Tyle, że uboższego swą pożywi pracą: Jedno to ludzie skarbią, insze wszytko tracą. To pan, który bogactwa swe mierzy dosytem; Żebrak głębiej bezdennym siąga apetytem. Tamten ni ocz nie prosi, bowiem ma już dosyć, Choć na małe; ten wielu nie wstydzi się prosić, Nie wstyd go myślą ciekać od dworu do dworu, Lecz ani
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 65
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
trawa się zaś rodzi; Trawę wół je, człek wołu; wszytko w koło chodzi. Anuż one rozkoszy na świecie kochane,
Gdy swe łajno coraz jesz przedystylowane! Równych ze mną delicyj, podobnych rozkoszy Zażywa, co zje jaje po swojej kokoszy: Nie mając co inszego, jego gnój zje kura; Tak oboje pożywi łaskawa natura. 169. NA AFORYZM SEJMIKOWY
W nowych fraszek regiestrze czytałem też i to, Że wino na sejmiku ma swoje sekwito. Wszędzie, nie w Proszowicach, pijają go radzi; Aleć to, jako jedna, tak przyjaciół wadzi, Co nam w oczy Alkoran turecki wystawi, Gdy go raz klnie Mahomet
trawa się zaś rodzi; Trawę wół je, człek wołu; wszytko w koło chodzi. Anoż one rozkoszy na świecie kochane,
Gdy swe łajno coraz jesz przedystylowane! Równych ze mną delicyj, podobnych rozkoszy Zażywa, co zje jaje po swojej kokoszy: Nie mając co inszego, jego gnój zje kura; Tak oboje pożywi łaskawa natura. 169. NA AFORYZM SEJMIKOWY
W nowych fraszek regiestrze czytałem też i to, Że wino na sejmiku ma swoje sekwito. Wszędzie, nie w Proszowicach, pijają go radzi; Aleć to, jako jedna, tak przyjaciół wadzi, Co nam w oczy Alkoran turecki wystawi, Gdy go raz klnie Mahomet
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 273
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przymiotów Nie trzasnąć, ale usraciem się gotów. 233. DWIE PANIE W DWORSKIEJ OSPIE
Starej młodego męża zachciało się Hance. Sześciu niedziel nie wyszło, nabawił jej franco. Nieszczęsna miłość szaty wymyśliła nowe: Paniom mętle, mężczyznom delije dębowe. Czego diabeł narobił, cały się świat dziwi, Kiedy się przed bednarzem krawiec nie pożywi. Ile widzę, niedługo równej w latach Zofce Z tejż materyjej trzeba przywdziewać pokrowce. Siedli Włoszy, stanieją hatłasy i lamy; Tylko że w takich szatach mole psują szlamy. By nie to, przepadłyby na wieki jedwabie. A dosycze miłości pięćdziesiąt lat babie. 34. UPRZYKRZONE MUCHY
Muchy, plugawsze muchy
przymiotów Nie trzasnąć, ale usraciem się gotów. 233. DWIE PANIE W DWORSKIEJ OSPIE
Starej młodego męża zachciało się Hance. Sześciu niedziel nie wyszło, nabawił jej franco. Nieszczęsna miłość szaty wymyśliła nowe: Paniom mętle, mężczyznom delije dębowe. Czego diabeł narobił, cały się świat dziwi, Kiedy się przed bednarzem krawiec nie pożywi. Ile widzę, niedługo równej w latach Zofce Z tejż materyjej trzeba przywdziewać pokrowce. Siedli Włoszy, stanieją hatłasy i lamy; Tylko że w takich szatach mole psują szlamy. By nie to, przepadłyby na wieki jedwabie. A dosyćże miłości pięćdziesiąt lat babie. 34. UPRZYKRZONE MUCHY
Muchy, plugawsze muchy
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 295
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
. I bodajem wam czegoś nie wyprorokował, Bo kto widział, żeby co diabeł przybudował? 318. LEPIEJ MIARĄ, DŁUŻEJ BĘDZIE DO PANÓW UROWIECKICH
Skoro wiosna roztopi zmarzłe w górach śniegi, Lada potok zaszumi, wyrównawszy brzegi; Nie stało śniegów — wyschła owa bystra Raba, Że się w niej mysz i biedna nie pożywi żaba. Ledwie ojca synowie albo dziada wnucy
Pochowają, aż słudzy, aż srebrni hajducy, Aż rysie, aż sobole, cugi, trąby, warty; Nie masz worków — został sam jegomość wytarty. Trzepie młynek po deszczu; nastąpiąli sucha, Stoi cicho i jeśli gdzie nie zagrzmi, słucha. Cały rok nim
. I bodajem wam czegoś nie wyprorokował, Bo kto widział, żeby co diaboł przybudował? 318. LEPIEJ MIARĄ, DŁUŻEJ BĘDZIE DO PANÓW UROWIECKICH
Skoro wiosna roztopi zmarzłe w górach śniegi, Leda potok zaszumi, wyrównawszy brzegi; Nie stało śniegów — wyschła owa bystra Raba, Że się w niej mysz i biedna nie pożywi żaba. Ledwie ojca synowie albo dziada wnucy
Pochowają, aż słudzy, aż srebrni hajducy, Aż rysie, aż sobole, cugi, trąby, warty; Nie masz worków — został sam jegomość wytarty. Trzepie młynek po deszczu; nastąpiąli sucha, Stoi cicho i jeśli gdzie nie zagrzmi, słucha. Cały rok nim
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 325
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
chleba nie kupi; i księgami między, Jeśli ich kto nie czyta ani w rozum bierze, Tym pójdzie z świata, czym nań rodził się z macierze. Chwal pełne ksiąg komory; wedle mego zdania Dosyć jedna albo dwie będzie do czytania. Chwalisz obszerne grunty, i ja ich nie ganię; Mnie jedno uprawione pożywi stajanie. 531. NA PANA PIWA ROTMISTRZA
Czemu Piwo Tatarów na Wołyniu ścina? Bo im cale Mahomet zabronił pić wina. Cóż rozumiesz, kiedyby napoił z tej dziurki, Jeśliby pod Kamieńcem nie wyścinał Turki? Bodajże się rodzili tacy piwowarzy, Nie byliby nam srodzy Turcy i Tatarzy. Aż co chłop,
chleba nie kupi; i księgami między, Jeśli ich kto nie czyta ani w rozum bierze, Tym pójdzie z świata, czym nań rodził się z macierze. Chwal pełne ksiąg komory; wedle mego zdania Dosyć jedna albo dwie będzie do czytania. Chwalisz obszerne grunty, i ja ich nie ganię; Mnie jedno uprawione pożywi stajanie. 531. NA PANA PIWA ROTMISTRZA
Czemu Piwo Tatarów na Wołyniu ścina? Bo im cale Mahomet zabronił pić wina. Cóż rozumiesz, kiedyby napoił z tej dziurki, Jeśliby pod Kamieńcem nie wyścinał Turki? Bodajże się rodzili tacy piwowarzy, Nie byliby nam srodzy Turcy i Tatarzy. Aż co chłop,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 419
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
.
Kto ma ciążą, tego nie wiążą.
Dano Kurowi grzędę, a on chce wieże.
Na upor lekarstwa nie masz.
Każdy człowiek, gani swój wiek.
Kto na czyjem wozku jedzie, musi jego piosnkę śpiewać.
Kto mówi co chce, usłyszy czego niechce.
Gdzie dwiema nagotują, i trzeci się pożywi.
Czasem przy winnym i niewinnemu się dostaje.
Złemu dobrze czyń dla ludzkości.
Boga wzywaj, a ręku przykładaj.
Na pogrzeb bogatego więc co żywo idzie. Na ubogiego ledwie jeden, drugi przydzie.
Pies szczeka, a dworzanin jedzie.
Frasunki przed czasem siwiznę przynoszą.
Lepsza cnota wbłocie, niż niecnota wzłocie
.
Kto ma ciążą, tego nie wiążą.
Dano Kurowi grzędę, a on chce wieże.
Na upor lekarstwa nie masz.
Każdy cżłowiek, gani swoy wiek.
Kto na czyjem wozku jedźie, muśi jego piosnkę śpiewać.
Kto mowi co chce, usłyszy czego niechce.
Gdzie dwiemá nagotują, y trzeći śię pożywi.
Czasem przy winnym y niewinnemu śię dostaje.
Złemu dobrze czyń dla ludzkośći.
Boga wzyway, a ręku przykładay.
Na pogrzeb bogatego więc co żywo idźie. Na ubogiego ledwie jeden, drugi przydźie.
Pies szczeka, a dworzanin jedźie.
Frasunki przed czasem śiwiznę przynoszą.
Lepsza cnota wbłoćie, niż niecnota wzłoćie
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 37
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
gdyby można, wiatr mleć i pytlować.
Jacek: Ledwo też nie tak żyją, sam tylko cybuch przedmuchując smrodliwy w mizernej i nie zawsze pewnej grosza strawnego porcji.
Wincenty: Ma ten motłoch zawsze sposoby z cudzego, grosz tydniowy na kwadrans przepiwszy, misterną zdobyczą cały tydzień ładuje, a często się i spod żłobu podróżnego pożywi, ogony i uszy świniom na porcyją do chrzanu kastrując.
Jacek: Fe, dlaboga, na wstyd i sumnienie pańskie krwawić ślak i brać przeklęctwo ludzi ubogich za sobą?
Wincenty: I owszem, oni takie akcyje w proporcyją niejakiej dworskości ludzi swoich układają swobodnie, ciesząc się jakoby najsubtelniejszą arlekina transakcyją.
Jacek: Porwa
gdyby można, wiatr mleć i pytlować.
Jacek: Ledwo też nie tak żyją, sam tylko cybuch przedmuchując smrodliwy w mizernej i nie zawsze pewnej grosza strawnego porcyi.
Wincenty: Ma ten motłoch zawsze sposoby z cudzego, grosz tydniowy na kwadrans przepiwszy, misterną zdobyczą cały tydzień ładuje, a często się i spod żłobu podróżnego pożywi, ogony i uszy świniom na porcyją do chrzanu kastrując.
Jacek: Fe, dlaboga, na wstyd i sumnienie pańskie krwawić ślak i brać przeklęctwo ludzi ubogich za sobą?
Wincenty: I owszem, oni takie akcyje w proporcyją niejakiej dworskości ludzi swoich układają swobodnie, ciesząc się jakoby najsubtelniejszą arlekina transakcyją.
Jacek: Porwa
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 280
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
OBYCZAJ SŁUŻBY WOJSKOWEJ
– Kłaniam, Mcia Dobrodziejko, i w dobrach WMć Pani kładę krydkę na znak rotmistrza mojego.
– Zmiłuj się, Mci Bracie, nie czyń tego. Jestem sierota pozostała męża w wojsku zasłużonego.
– Co było, a nie jest, nie piszemy w rejestr, Mcia Dobrodziejko. A kędyż się żołnierz pożywi, jeżeli nie u wdowy, u sieroty.
– Ach, dlaboga, płeć i stan takowe respektu potrzebują, dziatki komizeracji, ubogie poddaństwo protekcji i żalu, a jakoż sierota bez tego nie zaginę?
– Do mnie czynić, co każą, do komendy respekta należą.
– A kędyż jest chorągiew?
– W
OBYCZAJ SŁUŻBY WOJSKOWEJ
– Kłaniam, Mcia Dobrodziejko, i w dobrach WMć Pani kładę krydkę na znak rotmistrza mojego.
– Zmiłuj się, Mci Bracie, nie czyń tego. Jestem sierota pozostała męża w wojsku zasłużonego.
– Co było, a nie jest, nie piszemy w rejestr, Mcia Dobrodziejko. A kędyż się żołnierz pożywi, jeżeli nie u wdowy, u sieroty.
– Ach, dlaboga, płeć i stan takowe respektu potrzebują, dziatki komizeracyi, ubogie poddaństwo protekcyi i żalu, a jakoż sierota bez tego nie zaginę?
– Do mnie czynić, co każą, do komendy respekta należą.
– A kędyż jest chorągiew?
– W
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 280
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Grevius Author dociekł przez własne doświadczenie, że do ognia ją przyłożywszy, pali się jako i insze combustibilia. Tego jednak trudno negować, że Salamandra dziwnie zimnej będąc Konstytucyj i humorów wilgotnych pełna, ogień nie wielki albo węgle może z razu gasić, będąc na nie położona, ale tandem zagrzawszy się, nie sama ogniem się pożywi, ale ogień z niej swoje alimentum weźmie. O ŁABĘCIU czy śpiewa przy swojej śmierci? i o NIEDZWIEDZICACH Czy swój płon lizaniem formują?
PEłne są Poetów Commenta, że ŁABĘCIE, życia kończąc termin, smutne sobie świewają Eksequje, jako Ovidius świadczy i opisuje śmierć Łabęcia przy rzece Maeander nazwanej, jakby tej melodyj i pogrzebu
Grevius Author dociekł przez włásne doświadczenie, że do ognia ią przyłożywszy, pali się iako y insze combustibilia. Tego iednak trudno negować, że Salamandra dziwnie zimney będąc Konstytucyi y humorow wilgotnych pełna, ogień nie wielki albo węgle może z razu gasić, będąc na nie położona, ale tandem zagrzawszy się, nie sama ogniem się pożywi, ale ogień z niey swoie alimentum wezmie. O ŁABĘCIU czy śpiewa przy swoiey śmierci? y o NIEDZWIEDZICACH Czy swoy płon lizaniem formuią?
PEłne są Pòétow Commenta, że ŁABĘCIE, życia kończąc termin, smutne sobie świewaią Exequie, iako Ovidius swiadczy y opisuie śmierć Łabęcia przy rzece Maeander nazwaney, iâkby tey melodyi y pogrzebu
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 132
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
ogniste, w nocy świe- O Zwierzętach Historia naturalna.
cą się, Lwy zestarzałe do miast, i ku wsiom dla prędszego pożywienia zbliżają się. Gdy ogon lew podnosi, że jest rozgniewany pokazuje; jeśli ma spuszczony, wtedy dobry; jeśli go pod siebie chowa, znakiem jest, że się czegoś boi. Gdy się pożywi, jest przystępny i łaskawszy. Lwica pierwszy raz po pięcioro lwiąt rodzi, i co rok po mniej, ostatni raz jedno tylko wydaje lwiątko, i już odtąd staje się nie płodną. Gdy się samica rozgniewa, osobliwie gdy jej kto zabierze dzieci, oczy i głowę schyliwszy ku ziemi, nic nie aprehendując najstraszniejszego oręża,
ogniste, w nocy swie- O Zwierzetach Historya naturalna.
cą się, Lwy zestárzałe do miast, y ku wsiom dla prętszego pożywienia zbliżaią się. Gdy ogon lew podnosi, że iest rozgniewany pokazuie; iesli ma spuszczony, wtedy dobry; iesli go pod siebie chowa, znakiem iest, że się czegoś boi. Gdy się pożywi, iest przystępny y łaskawszy. Lwica pierwszy raz po pięcioro lwiąt rodzi, y co rok po mniey, ostatni raz iedno tylko wydaie lwiątko, y iuż odtąd staie się nie płodną. Gdy się samica rozgniewa, osobliwie gdy iey kto zabierze dzieci, oczy y głowę schyliwszy ku ziemi, nic nie apprehenduiąc naystrasznieyszego orężá,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 276
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754