naszych w tym się radził co mu się przytrafiło/ prosząc żeby go znowu spowiedzi wysłuchał.
Drugi zaś który na dyscypliny zwykł był chodzić/ do tego ćwiczenia tak się był dobrym nałogiem zwyczaił/ że idąc dnia jednego z jedną rotą żołnierzów/ nocą odchodził od nich a na dyscyplinę przybywał. Więc raz Kapitan obchodząc piechotę/ pobaczył że ten odszedł od drugich/ bieżał za nim/ mniemając żeby na jaką niecnotą odchodził/ ale go wypatrzył na cmentarz do jednego kościoła wchodzącego/ gdzie poklęknąwszy i modlitwę odprawiwszy/ dobrze się dyscypliną bił. Tę gdy skończył/ przystąpi Kapitan do niego: a bacząc że był Indian/ dziwnie się tym zbudował/ pytając go
nászych w tym się rádźił co mu się przytráfiło/ prosząc żeby go znowu spowiedźi wysłuchał.
Drugi záś ktory ná dyscypliny zwykł był chodźić/ do tego ćwiczenia ták się był dobrym nałogiem zwyczáił/ że idąc dniá iednego z iedną rotą żołnierzow/ nocą odchodźił od nich á ná dyscyplinę przybywał. Więc raz Kápitan obchodząc piechotę/ pobaczył że ten odszedł od drugich/ bieżał zá nim/ mniemáiąc żeby ná iáką niecnotą odchodźił/ ále go wypátrzył ná cmyntarz do iedne^o^ kośćiołá wchodzącego/ gdźie poklęknąwszy y modlitwę odpráwiwszy/ dobrze się dyscypliną bił. Tę gdy skończył/ przystąpi Kápitan do niego: á bacząc że był Indyan/ dźiwnie się tym zbudował/ pytáiąc go
Skrót tekstu: WaezList
Strona: 50.
Tytuł:
List roczny z wysep Philippin
Autor:
Francisco Vaez
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
świetcki nabożnie posługował. Trafiło się iż tego świetckiego synaczek zachorzał/ barzo pilnie tedy prosił starca żeby szedł do domu jego i uczynił modlitwę nad dziecięciem. I poszedł z nim. On tedy uprzedziwszy do domu swego/ rzekł: Wynidźcie wszyscy przeciw Pustelnikowi. Których gdy starzec ujrzał z dalek a ono ludzie ida z lampami/ pobaczył że to ku jego czci czyniono/ zewlokszy się wskoczył w rzekę/ i stojąc mył się nie barzo cudnie. On który mu służył obaczywszy to zawstydził się/ i prosił ludzie mówiąc: Wroćcie się boć starzec nasz od rozumi idszedł. A przyszedszy do niego rzecze: Ojcze cóżeć to uczynił? Oto wszyscy którzy cię
świetcki nabożnie posługował. Tráfiło sie iż tego świetckiego synaczek záchorzał/ bárzo pilnie tedy prośił stárcá żeby szedł do domu iego y vczynił modlitwę nad dźiećięćiem. Y poszedł z nim. On tedy vprzedźiwszy do domu swego/ rzekł: Wynidźćie wszyscy przećiw Pustelnikowi. Ktorych gdy stárzec vyrzał z dalek á ono ludźie ida z lámpámi/ pobaczył że to ku iego czći czyniono/ zewlokszy sie wskoczył w rzekę/ y stoiąc mył sie nie bárzo cudnie. On ktory mu służył obaczywszy to záwstydźił sie/ y prośił ludźie mowiąc: Wroććie sie boć stárzec nász od rozumi idszedł. A przyszedszy do niego rzecze: Oycze cożeć to vczynił? Oto wszyscy ktorzy cię
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 140
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
łonie ujźrzał/ dziwował się i żartował z nim/ bo nic takowego nie widał. Niewiastawidząc młodzieńca nieświadomego żadnej złości/ skuszona od szatana/ przyprawiła go o utratę niewinności. Wyszeszy tedy chciałznowu ogniste żelazo gołą ręką wziąć/ ale się barzo ciężko spalił/ i srodze zawołał. To widząc Opat/ barzo się zadziwił/ i pobaczył iż wnętrzne obrażenie dusze w młodzieńcu/ obrazę na ciele sprawiło/ a iż z pierwszej niewinności/ która za nim przeciw ogniowi walczyła/ złupiony był. Odwiódłszy tedy młodzieńca do Klasztora/ pilnie się Opat wywiadował/ a on jaśnie prawdę zeznał; i tak serdecznie płacząc/ szkody swojej ze drżeniem się lękał. Idem ibidem cap
łonie vyźrzał/ dźiwował sie y żártował z nim/ bo nic tákowego nie widał. Niewiástáwidząc młodźieńcá nieświádomego żadney złośći/ skuszoná od szátáná/ przypráwiłá go o vtrátę niewinnośći. Wyszeszy tedy chćiałznowu ogniste żelázo gołą ręką wźiąc/ ále sie bárzo ćiężko spalił/ y srodze zawołał. To widząc Opát/ bárzo sie zádźiwił/ y pobaczył iż wnętrzne obráżenie dusze w młodźieńcu/ obrázę ná ćiele spráwiło/ á iż z pierwszey niewinnośći/ ktora zá nim przećiw ogniowi walczyłá/ złupiony był. Odwiodszy tedy młodzieńcá do Klasztorá/ pilnie sie Opát wywiádował/ á on iáśnie prawdę zeznał; y ták serdecznie płácząc/ szkody swoiey ze drżeniem sie lękał. Idem ibidem cap
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 204
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
prowincji Chytu: a od nowego królestwa aż do brzegu morza północego. Daj Panie doczekać żebyśmy prędko widzieli tak wiele narodów pod twoją chorągwią.
Wziąłem w tenże czas dwa listy od W. M. barzo wdzięczne i pożądane/ które mi podały materią wielkiego wesela/ ale więtszegoby mię nabawiły/ gdybym pobaczył szczęśliwe przybycie w te tam strony tego kapłana którego mi posyłacie. Przez miłosierdzie Pana naszego proszę bądź W. M. szczodrobliwym w opatrzeniu wielu robotników/ bo niezejdzie im na pracach w wielkiej Prowincji Parecie/ którą teraz Hiszpanowie naleźli/ o której powiedają tak wielkie i dziwne rzeczy/ i o tym tam kraju i ludziach
prowincyey Chytu: á od nowego krolestwá áż do brzegu morzá pułnocnego. Day Pánie doczekáć żebysmy prędko widźieli ták wiele narodow pod twoią chorągwią.
Wźiąłem w tenże czás dwá listy od W. M. bárzo wdźięczne y pożądáne/ ktore mi podáły máterią wielkiego wesela/ ále więtszegoby mię nábáwiły/ gdybym pobaczył szczęśliwe przybyćie w te tám strony tego kápłaná ktorego mi posyłáćie. Przez miłośierdźie Páná nászego proszę bądź W. M. szczodrobliwym w opátrzeniu wielu robotnikow/ bo niezeydźie im ná pracách w wielkiey Prowincyey Párećie/ ktorą teraz Hiszpanowie náleźli/ o ktorey powiedáią ták wielkie y dźiwne rzeczy/ y o tym tám kráiu y ludźiách
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 22.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
z którego za przyczyną X. Rectora tamtecznego Kolegium/ w krótce był wybawiony/ i poprawiał żywota swego ta swego pierwej swowolnego i zuchwałego. Gdy czasu jednego jachał na przejazdżkę/ padł nagle że przemówić nie mógł/ i tak osłabiał że go musiał sługa podjąwszy pod rękę zaprowadzić do domu/ gdzie u drzwi tenże sługa pobaczył/ a ono młodzieniec w bieluchnej szacie zniknął/ który Pana jego od miejsca gdzie padł/ aż do domu prowadził uprzedzając go kilką kroków. Przypadek on za niebezpieczny mu osądzono/ i przeto przyjaciele chorego/ zawołali spowiednika z naszych jednego/ ale ten chory niechciał go widzieć ani słyszeć. Po dwu dniach rzecze do jednego
z ktorego zá przyczyną X. Rectorá támtecznego Collegium/ w krotce był wybáwiony/ y popráwiał żywotá swego tá swego pierwey swowolnego y zuchwáłego. Gdy czásu iednego iáchał ná przeiazdżkę/ padł nagle że przemowić nie mogł/ y ták osłábiał że go muśiał sługá podiąwszy pod rękę záprowádźić do domu/ gdźie u drzwi tenże sługá pobaczył/ á ono młodźieniec w bieluchney száćie zniknął/ ktory Páná iego od mieyscá gdźie padł/ áż do domu prowádźił uprzedzáiąc go kilką krokow. Przypadek on zá niebespieczny mu osądzono/ y przeto przyiaćiele chorego/ záwołáli spowiedniká z nászych iednego/ ále ten chory niechćiał go widźieć áni słyszeć. Po dwu dniách rzecze do iednego
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 35.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
/ aż do domu prowadził uprzedzając go kilką kroków. Przypadek on za niebezpieczny mu osądzono/ i przeto przyjaciele chorego/ zawołali spowiednika z naszych jednego/ ale ten chory niechciał go widzieć ani słyszeć. Po dwu dniach rzecze do jednego z swych: byłem teraz miedzy wielkością niezliczoną sług Bożych osądzony/ ostatek com pobaczył i zrozumiał o straszliwym sądzie Boskim/ nie mam dozwolenia żebym to powiedział. Skąd wzięli przyczynę jego powinni do spowiedzi go namawiać: ale on powiedział/ dajcie mi pokoj z tą spowiedzią/ bo ja mam sumnienie moje barzo obciążone. Po dwu Niedzielach począł się trochę lepiej mieć/ miasto tego coby miał Panu
/ áż do domu prowádźił uprzedzáiąc go kilką krokow. Przypadek on zá niebespieczny mu osądzono/ y przeto przyiaćiele chorego/ záwołáli spowiedniká z nászych iednego/ ále ten chory niechćiał go widźieć áni słyszeć. Po dwu dniách rzecze do iednego z swych: byłem teraz miedzy wielkośćią niezliczoną sług Bożych osądzony/ ostátek com pobaczył y zrozumiał o strászliwym sądźie Boskim/ nie mam dozwolenia żebym to powiedźiał. Skąd wźięli przyczynę iego powinni do spowiedźi go námáwiáć: ále on powiedźiał/ dayćie mi pokoy z tą spowiedźią/ bo ia mam sumnienie moie bárzo obćiążone. Po dwu Niedźielách począł się trochę lepiey mieć/ miásto tego coby miał Panu
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 35.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
z którą tak komplementował, jak sobie mógł Ojciec jego życzyc. Sylwania, tą pierwszą wizitą wielce uweselona, szżęśliwą się poczytałą, mięc tej grzeczności Kawalera. Wojewodzic wierząc że Berałda zakonnicą została umyślił zawrzeć przyjaźń Małżeńską; jednak nigdy kochać Zony swej zachowując zawsze nieodmienną chęć swego serca Damie swojej. Alie kilka razy konwersowawszy zSylwanią, pobaczył że to niepodobna rzecz będzie: a ta nieszczęśliwa Dama ile razy się starała jemu podobać, tylie traciła sposobów. Już wszystko było gotowo do Ślubul, Wojewodzic niemogoc tego znieść ze by miał woszukanie taką Damę Domu zacnego wprawić, z desperaciej, umyślił jachać do Węgier szukając śmierć miedzy Rebelizantami, którzy z Cesarzem wojowali: przed
z ktorą tak komplementował, iak sobie mogł Oyćiec iego zycżyc. Sylwania, tą pierwszą wizitą wielce uweselona, szżęsliwą się pocżytałą, mięc tey grzecżnośći Kawalera. Woiewodzic wierząc że Berałda zakonnicą została umyslił zawrzec przyiaźń Małżeńską; iednak nigdy kocháć Zony swey zachowuiąc zawsze nieodmienną chęć swego serca Damie swoiey. Alie kilka razy konwersowawszy zSylwanią, pobacził że to niepodobna rzecż będźie: á ta nieszcżesliwa Dama ile razy się starała iemu podobáć, tylie traćiła sposobow. Już wszystko bylo gotowo do Slubul, Woiewodzic niemogoc tego znieść ze by miał woszukanie taką Damę Domu zacnego wprawić, z desperaciey, umyslił iacháć do Węgier szukaiąc śmierć miedzy Rebelizantami, ktorzy z Cesarzem woiowali: przed
Skrót tekstu: PrechDziałKaw
Strona: 21
Tytuł:
Kawaler polski z francuskiego przetłumaczony
Autor:
Jean de Prechac
Tłumacz:
Jan Działyński
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1722
Data wydania (nie wcześniej niż):
1722
Data wydania (nie później niż):
1722
/ i co się jedno w obozie dzieje twoim/ do nieprzyjaciela odnoszą/ a my ich ani skarać/ ani uhamować możemy. I owszem/ baczę to dobrze/ z jakim niebezpieczeństwem te potrzebne rzeczy teraz są odemnie tobie powiedziane/ dla czegom też dotąd pokim mógł/ milczał. Cezar z tej Liszkowej relaciej pobaczył/ iż o Dumnoryksie/ Dywicjakowym bracie mówił/ ale iż przy wielu niechciał się szerzej rozwodzić/ prędko rozpuścił radę/ Liszka zatrzymał; o wszytkim co teraz mówił/ pilniej pytał/ który wolno i śmiele wedle potrzeby wypowiedział. Toż i z drugich potajemnie wyrozumiał/ że tak jest/ że Dumnoryks zbytnie śmiały/
/ y co sie iedno w oboźie dźieie twoim/ do nieprzyiaćielá odnoszą/ á my ich áni skáráć/ áni vhámowáć możemy. Y owszem/ baczę to dobrze/ z iákim niebespieczeństwem te potrzebne rzeczy teraz są odemnie tobie powiedźiáne/ dla czegom też dotąd pokim mogł/ milczał. Cezár z tey Liszkowey reláciey pobaczył/ iż o Dumnoryxie/ Dywicyákowym bráćie mowił/ ále iż przy wielu niechćiał sie szerzey rozwodźić/ prędko rospuśćił rádę/ Liszká zatrzymał; o wszytkim co teraz mowił/ pilniey pytał/ ktory wolno y śmiele wedle potrzeby wypowiedźiał. Toż y z drugich potáiemnie wyrozumiał/ że ták iest/ że Dumnoryx zbytnie śmiáły/
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 12.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
pod sprawą dziesiątnika Lucjusa Emiliusa byli/ nieprzyjacielowi beż omieszkania odnieśli. Kędy Helweci rozumiejąc/ abo że Rzymianie z bojaźni (zwłaszcza iż wczora góry osiadszy bitwy nie dali) uchodzą/ abo spodziewając się drogi im do picowania wszytkie odjąć/ przedsięwzięcie odmienili/ do szlaku swego się wróciwszy/ ostatnych naszych najeżdżać poczęli. Gdy to pobaczył Cezar/ lud swój na bliski pagórek sprowadził/ konnym aby nieprzyjaciela bawili/ ruszyć się kazał/ a sam za tym na śrzodku onego pagórka zastępy cztery (w których był prawie doświadczony i przebrany żołnierz) na trzy części uszykował/ tak/ że nad nimi na samym wierzchu góry/ dwa zastępy/ nowo w bliższej Francjej
pod spráwą dźieśiątniká Lucyusá Emiliusá byli/ nieprzyiaćielowi beż omieszkánia odnieśli. Kędy Helweći rozumieiąc/ ábo że Rzymiánie z boiáźni (zwłasczá iż wczorá gory ośiadszy bitwy nie dali) vchodzą/ abo spodźiewáiąc się drogi im do picowánia wszytkie odiąć/ przedśięwźięćie odmienili/ do szlaku swego sie wroćiwszy/ ostátnych nászych náieżdżáć poczęli. Gdy to pobaczył Cezár/ lud swoy na bliski págorek sprowádźił/ konnym áby nieprzyiaćielá báwili/ ruszyć sie kazał/ á sam zá tym na śrzodku onego págorká zastępy cztery (w ktorych był práwie doświadczony y przebrány żołnierz) ná trzy częśći vszykował/ ták/ że nád nimi na sámym wierzchu gory/ dwá zastępy/ nowo w bliższey Fránciey
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 15.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
trochę wstąpiwszy w morze/ nie obciążony/ miejsca wiadomy/ śmiele broń ciskał/ i końmi ćwiczonymi nacierał. Czym naszy przestraszeni/ że w takowej potrzebie nigdy nie bywali/ ani takiego kształtu potykania byli świadomi/ nie wszyscy się tą ochotą i pilnością bili/ która im w polu pospolita bywała i zwyczajna. Co gdy Cezar pobaczył/ długie nawy/ (których Brytani przedtym nigdy nie widali/ i które do pojazdy prędsze były i sposobniejsze) od okrętów nieco odwieść/ wiosłami po pędzie/ przeciwko nieprzyjacielskiemu skrzydłu otworzonemu/ i nie obwarowanemu stanąć/ a stąd procami/ kuszami rozmatymi/ łukami/ gruby on lud gromić i płoszyć kazał/ co naszym barzo
trochę wstąpiwszy w morze/ nie obćiążony/ mieyscá wiádomy/ śmiele broń ćiskał/ y końmi ćwiczonymi náćierał. Czym nászy przestrászeni/ że w tákowey potrzebie nigdy nie bywáli/ áni tákiego kształtu potykánia byli świádomi/ nie wszyscy się tą ochotą y pilnośćią bili/ ktora im w polu pospolita bywáłá y zwycżáyna. Co gdy Cezár pobaczył/ długie nawy/ (ktorych Brytani przedtym nigdy nie widáli/ y ktore do poiázdy prędsze były y sposobnieysze) od okrętow nieco odwieść/ wiosłámi po pędźie/ przećiwko nieprzyiaćielskiemu skrzydłu otworzonemu/ y nie obwárowánemu stánąć/ á ztąd procámi/ kuszámi rozmátymi/ łukámi/ gruby on lud gromić y płoszyć kazał/ co nászym bárzo
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 85.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608