za wszystko dziękować. Tym prawem świat ten stanął: szkody z korzyściami Mieszają się. Dziś słońce, jutro się chmurami Niebo czerni; godzina jedna - nie jednaka. Może być z pana żebrak, może pan z żebraka. A kiedy kto upadnie, więc się już nie dźwigać? I opuściwszy ręce, nieszczęściu podlegać? Pobiją zboża grady, przedsię oracz w pole Z pługiem idzie, nie pomniąc o próżnej stodole. A Pan Bóg zaś tak hojnie, jako Pan, zaradza, Że się i grad, i wszystek głodny rok nagradza. Pomnisz, kiedy nam sady zima posuszyła? One sady rozkoszne! Niecierpliwa była Moja Olenka, swoje wyrąbać
za wszystko dziękować. Tym prawem świat ten stanął: szkody z korzyściami Mieszają się. Dziś słońce, jutro się chmurami Niebo czerni; godzina jedna - nie jednaka. Może być z pana żebrak, może pan z żebraka. A kiedy kto upadnie, więc się już nie dźwigać? I opuściwszy ręce, nieszczęściu podlégać? Pobiją zboża grady, przedsię oracz w pole Z pługiem idzie, nie pomniąc o próżnej stodole. A Pan Bóg zaś tak hojnie, jako Pan, zaradza, Że się i grad, i wszystek głodny rok nagradza. Pomnisz, kiedy nam sady zima posuszyła? One sady rozkoszne! Niecierpliwa była Moja Olenka, swoje wyrąbać
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 125
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
po doktorsku żyję, Przed obiadem, nie jadłszy, siedmkroć się upiją. Zdrowy przecię pachołek, chociaż dla nierządu Dostanie nieznośnego dziesięć razów trądu. A żeby lepszy pokój aż do śmierci mieli, Z piekłem wrzącym przymierze na dziesięć lat wzięli. Na lichwę jako żydzi niewiernicy żyją, Ty ich raz, oni ciebie pięć razy pobiją. Nałajesz mu, abo więc zakrzywisz nań palec, A on tobie i z lichwę utnie go kawalec. W Niemczech będnarczykami wszyscy pozostali, Pobijają ich, żeby się nie rozsychali. Jako krawcy Hanusom kabaty dziurkują, Abo na dzikich płaszczach wełnę kutnerują. Słowa też dotrzymują, kiedy obiecają Zarwać co, bez pochyby zawsze
po doktorsku żyję, Przed obiadem, nie jadłszy, siedmkroć sie upiją. Zdrowy przecię pachołek, chociaż dla nierządu Dostanie nieznośnego dziesięć razów trądu. A żeby lepszy pokój aż do śmierci mieli, Z piekłem wrzącym przymierze na dziesięć lat wzięli. Na lichwę jako żydzi niewiernicy żyją, Ty ich raz, oni ciebie pięć razy pobiją. Nałajesz mu, abo więc zakrzywisz nań palec, A on tobie i z lichwę utnie go kawalec. W Niemczech będnarczykami wszyscy pozostali, Pobijają ich, żeby sie nie rozsychali. Jako krawcy Hanusom kabaty dziurkują, Abo na dzikich płaszczach wełnę kutnerują. Słowa też dotrzymują, kiedy obiecają Zarwać co, bez pochyby zawsze
Skrót tekstu: ZimBLisBad
Strona: 216
Tytuł:
Żywot Kozaków lisowskich
Autor:
Bartłomiej Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Pomni, żeś popiół, żeś proch jest, człowiecze, I że się prochem i popiołem staniesz, Nim obudzony trąbą zmartwychwstaniesz.” Wraca, jak przyszedł, ten, co nie uważa I co go smętnych słów moc nie przeraża, Lecz kto rozumie, w skruchę myśl uwija I z gorzkich oczu łzy łzami pobiją. Ten zaś, co nie dba i co w jednej mierze Post za mięsopust, mięso za post bierze, Z śmiechem powraca do swojego gmachu, Mięsopustnego szukając zapachu.
Jedni od tańca idą do popiołu, A ci z popielcem wracają do stołu, Ci zaś, co wtorku ostatek przespali, Kłuszą przez rynek, by
Pomni, żeś popiół, żeś proch jest, człowiecze, I że się prochem i popiołem staniesz, Nim obudzony trąbą zmartwychwstaniesz.” Wraca, jak przyszedł, ten, co nie uważa I co go smętnych słów moc nie przeraża, Lecz kto rozumie, w skruchę myśl uwija I z gorzkich oczu łzy łzami pobiją. Ten zaś, co nie dba i co w jednej mierze Post za mięsopust, mięso za post bierze, Z śmiechem powraca do swojego gmachu, Mięsopustnego szukając zapachu.
Jedni od tańca idą do popiołu, A ci z popielcem wracają do stołu, Ci zaś, co wtorku ostatek przespali, Kłuszą przez rynek, by
Skrót tekstu: OtwWPopBar_I
Strona: 283
Tytuł:
Popielec albo wstępna środa
Autor:
Walerian Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
.
Słysz Maćku rozmysl się byś zaś nieżałował/ Na porywczy rozum potym niestyskował Abo tak na wojnie jak w karczmie chcesz broić? Nie długo cię mogą tam rządnie przystroić. Iże zbędziesz ręki/ nogi/ albo głowy/ Ach tęskno cię barzo w domu iżeś zdrowy. Zlęknieć się tam serce gdy wielu pobiją/ A cóż gdyż do brzucha kto przytrze skopiją.
MAĆIEK.
Janku, próżno mówisz: jednym nie zaginie Świat mną/ już ja przymę co się tam nawinie. Po czymbych żołnierską napotym pamiętał/ Więc rychlej uwierzą/ gdy będę powiadał. O potrzebie: mając razy tam zadane.
CHUDYFERENS
Gdyżeś Maćku stały/
.
Słysz Máćku rozmysl sie byś záś nieżáłował/ Ná porywczy rozum potym niestyskował Abo ták ná woynie iák w kárczmie chcesz broić? Nie długo ćię mogą tám rządnie przystroić. Iże zbędziesz ręki/ nogi/ álbo głowy/ Ach teskno ćię bárzo w domu iżeś zdrowy. Zlęknieć sie tam serce gdy wielu pobiią/ A cosz gdyż do brzuchá kto przytrze skopiią.
MAĆIEK.
Ianku, prożno mowisz: iednym nie záginie Swiát mną/ iuż ia przymę co sie tám náwinie. Po czymbych żołnierską nápotym pámiętał/ Więc rychley vwierzą/ gdy będę powiádał. O potrzebie: máiąc rázy tám zádáne.
CHVDYFERENS
Gdyżeś Máćku stáły/
Skrót tekstu: PaxUlis
Strona: G3
Tytuł:
Tragedia o Ulissesie
Autor:
Adam Paxillus
Drukarnia:
Wojciech Kobyliński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
W pół właśnie od rycerza trafiony cudzego.
XII
Wiwian i Malagiz spórkę z sobą wiedli, Kto z nich wprzód miał poskoczyć, gdy na konie wsiedli. Ale ich namężniejszy prędko Rynald godzi, Mówiąc, iż „omieszkanie namniejsze tu szkodzi; Bo i do Paryża biec jak najprędzej trzeba I tego, ktokolwiek jest, nie pobiją z nieba Pioruny; mnie tu potkać przydzie się samemu I wstręt bohatyrowi dać tak potężnemu”.
XIII.
To rzekszy, prosto konia obraca ku niemu; Nie leniwszy jest drugi: wypuszcza swojemu. Uderzą w się srogiemi okrutnie drzewami Tak, jako wymierzyli, jako chcieli sami. Moc obu niewymowna z konia spaść nie dała
W pół właśnie od rycerza trafiony cudzego.
XII
Wiwian i Malagiz spórkę z sobą wiedli, Kto z nich wprzód miał poskoczyć, gdy na konie wsiedli. Ale ich namężniejszy prędko Rynald godzi, Mówiąc, iż „omieszkanie namniejsze tu szkodzi; Bo i do Paryża biedz jak najprędzej trzeba I tego, ktokolwiek jest, nie pobiją z nieba Pioruny; mnie tu potkać przydzie się samemu I wstręt bohatyrowi dać tak potężnemu”.
XIII.
To rzekszy, prosto konia obraca ku niemu; Nie leniwszy jest drugi: wypuszcza swojemu. Uderzą w się srogiemi okrutnie drzewami Tak, jako wymierzyli, jako chcieli sami. Moc obu niewymowna z konia spaść nie dała
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 431
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
; Nabożeństwo Chodkiewiczowe Szturm do Kozaków WOJNA CHOCIMSKA
Męstwo w twarzy, w sercu strach, noga z głową w zmowie; Niech śmierć kto chce smakuje, im najmilsze zdrowie. Toż gdy ćmę dział burzących w pole wyprowadzą, Z niewytrzymanym grzmotem razem ognia dadzą Do naszych Zaporożców, i tak sobie tuszą, Jeśli ich nie pobiją, że pewnie pogłuszą Albo kulmi zasypą; ale ci pod piastą, Gnojem nafasowaną, tną siem odenastą, Aże skoro się ku nim ta chaja zagości. Wtenczas do samopałów, pokinąwszy kości, Każdy swego wymierzy i pewnie nie chybi, Ale gdzie dusza mieszka, tam mu kulę wścibi: Więc kiedy ich
; Nabożeństwo Chodkiewiczowe Szturm do Kozaków WOJNA CHOCIMSKA
Męstwo w twarzy, w sercu strach, noga z głową w zmowie; Niech śmierć kto chce smakuje, im najmilsze zdrowie. Toż gdy ćmę dział burzących w pole wyprowadzą, Z niewytrzymanym grzmotem razem ognia dadzą Do naszych Zaporożców, i tak sobie tuszą, Jeśli ich nie pobiją, że pewnie pogłuszą Albo kulmi zasypą; ale ci pod piastą, Gnojem nafasowaną, tną siem odenastą, Aże skoro się ku nim ta chaja zagości. Wtenczas do samopałów, pokinąwszy kości, Każdy swego wymierzy i pewnie nie chybi, Ale gdzie dusza mieszka, tam mu kulę wścibi: Więc kiedy ich
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 154
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
: i Alkaidowie także biorą ryże/ owsy/ oliwę/ mięsa/ kozły/ kokoszy/ pieniądze i rozdają to na miesiące żołdatom/ wedle osób. Dają im też sukna/ płótna/ jedwabie na odzienie/ rynsztunek/ i oręże wszelakie/ i konie/ na których służą ku potrzebie: a jeśli umrą; abo ich pobiją/ oddają to inszym: czego też używano i w Rzymie dla owych/ co wojowali na koniech pospolitych. Stara się każdy z tych głów stawić swój lud jako nagrzeczniej sporządzony i opatrzony/ w rynsztunek/ w szaty/ w konie. Oprócz tego bierają też ci po 34 namniej/ a drudzy i po 30. uncij
: y Alkáidowie tákże biorą ryże/ owsy/ oliwę/ mięsá/ kozły/ kokoszy/ pieniądze y rozdáią to ná mieśiące żołdatom/ wedle osob. Dáią im też sukná/ płotná/ iedwabie ná odźienie/ rynsztunek/ y oręże wszelákie/ y konie/ ná ktorych służą ku potrzebie: á iesli vmrą; ábo ich pobiią/ oddáią to inszym: czego też vżywano y w Rzymie dla owych/ co woiowáli ná koniech pospolitych. Stára się káżdy z tych głow stáwić swoy lud iáko nagrzeczniey zporządzony y opátrzony/ w rynsztunek/ w száty/ w konie. Oprocz tego bieráią też ći po 34 namniey/ á drudzy y po 30. vnciy
Skrót tekstu: BotŁęczRel_III
Strona: 161
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. III
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
Ze ująwszy rękoma owe wielkie księgi/ Na pulpit je porzuci/ jakby nic nie dźwigał/ Drugiby się/ już mi wierz/ na tę pracą zdrygał. Także też i Albertus/ serdeczny chłop prawie/ Ten wiele dokazował w Plebańskiej wyprawie/ Nieprzyjaciele walił/ kieścieniem/ kopiją/ Ci dwaj serca mężnego/ siła ich pobiją. GOSPODARZ. Ksze Mistrzu/ lepiejby wczas hadydam zawołać/ Moglibyśmy jednemu przecię wszyscy zdołać. MAGISTER. Cantor ite ad scholam, oręża nabierzcie/ A omnes tres co prędzej do nas się pospieszcie. Bo to prędkie żołnierstwo/ wocemgnieniu skoczy/ A jużci mi się jeden mignął imo oczy. KonfEDERAT
Ze viąwszy rękomá owe wielkie kśięgi/ Ná pulpit ie porzući/ iákby nic nie dźwigał/ Drugiby śię/ iuż mi wierz/ ná tę pracą zdrygał. Tákże też y Albertus/ serdeczny chłop práwie/ Ten wiele dokázował w Plebánskiey wypráwie/ Nieprzyiaćiele wálił/ kieścieniem/ kopiią/ Ci dwáy sercá meżnego/ śiłá ich pobiią. GOSPODARZ. Ksze Mistrzu/ lepieyby wczas hádidam záwołáć/ Moglibysmy iednemu przecię wszyscy zdołáć. MAGISTER. Cantor ite ad scholam, oręża nabierzcie/ A omnes tres co prędzey do nas śię pospieszcie. Bo to prędkie żołnierstwo/ wocemgnieniu skoczy/ A iużci mi sie ieden mignął imo oczy. CONFEDERAT
Skrót tekstu: KomRyb
Strona: Aiijv
Tytuł:
Komedia rybałtowska nowa
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
edykt wydadzą na bramy Warta je zawrze śledząc kąty, jamy. XLV. I wszytkie porty z miejskiemi uchody Błota, kałuże, obbiezy i trzciny Gdziekolwiek mogły jakie być zagrody Ciekając, trzęsąc, do najmniejszej krszyny Spiegają pola, wartują ogrody Co jednej prawie działo się godziny Zaczym i w Mieście i za Miastem wielu W niespodziewanym pobiją fortelu. XLVI. Ten w swej zacności grube wdziawszy stroje Razem z Pospólstwem gdzie może ucieka, Tego zatapia studnia, tego zdroje, Tego ledwie znać w błocie za człowieka Ten w komin lezie, ów pod dachy swoje I tam w milczeniu, co nań przyjdzie czeka A tu siepacze, kto im wpadnie w łowy
edykt wydadzą na bramy Warta ie zawrze sledząc kąty, iamy. XLV. I wszytkie porty z mieyskiemi uchody Błota, kałuże, obbiezy y trzciny Gdziekolwiek mogły iakie być zagrody Ciekaiąc, trzęsąc, do naymnieyszey krszyny Zpiegaią pola, wartuią ogrody Co iedney prawie działo się godziny Zaczym y w Miescie y za Miastem wielu W niespodziewanym pobiią fortelu. XLVI. Ten w swey zacnośći grube wdziawszy stroie Razem z Pospolstwem gdzie może ucieka, Tego zatapia studnia, tego zdroie, Tego ledwie znać w błocie za człowieka Ten w komin lezie, ow pod dachy swoie I tam w milczeńiu, co nań przyidzie czeka A tu siepacze, kto im wpadnie w łowy
Skrót tekstu: ChrośKon
Strona: 170
Tytuł:
Pharsaliej... kontynuacja
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Klasztor Oliwski
Miejsce wydania:
Oliwa
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1693
Data wydania (nie później niż):
1693