zbroi, Rwie, dziurawi, a czasem sztukę jej ukroi. Nikt ich zgoła nie widzi okrom Angeliki, Co niewidoma, widzi swoje miłośniki.
LI.
Bo przedtem król cyrkaski, tusząc i mniemając, Że niedaleko przed niem biegła, uciekając, Skoro wszedł pan z Anglantu z Feratem w bój srogi, Puścił się i pobieżał rączo do tej drogi, W którą, jako rozumiał, obrócić się miała, Gdzie jem z oczu zniknąwszy nagle, ujechała Tak, że tam sama tylko Angelika była, Co na ono potkanie okrutne patrzyła.
LII.
Gdy tak stojąc na stronie, chwilę na wątpliwy I na on pojedynek patrzyła straszliwy, Który się jej
zbroi, Rwie, dziurawi, a czasem sztukę jej ukroi. Nikt ich zgoła nie widzi okrom Angeliki, Co niewidoma, widzi swoje miłośniki.
LI.
Bo przedtem król cyrkaski, tusząc i mniemając, Że niedaleko przed niem biegła, uciekając, Skoro wszedł pan z Anglantu z Feratem w bój srogi, Puścił się i pobieżał rączo do tej drogi, W którą, jako rozumiał, obrócić się miała, Gdzie jem z oczu zniknąwszy nagle, ujechała Tak, że tam sama tylko Angelika była, Co na ono potkanie okrutne patrzyła.
LII.
Gdy tak stojąc na stronie, chwilę na wątpliwy I na on pojedynek patrzyła straszliwy, Który się jej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 261
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
już poległ od wielkiego szwanku. Alić Janicki powie mu w tej dobie:
„Czego, stolniku, gryziesz głowę sobie? Wołodyjowski jest przez śmierć uśpiony, Już na tym świecie nie będzie wzbudzony! Jam na swe oczy widział zabitego, Za wałem w kącie znajdziesz leżącego.” Tą mową srodze był wnet przerażony, Pobieżał co w skok jako oparzony, Łkający wiele takiej śmierci jego. Aleć już czeladź niosą zabitego I pan Humiecki Kazimierz z nim kroczy. Zawoła k niemu, pojźrzawszy mu w oczy: „Dokąd już idziesz, stolniku strapiony? Już twój brat leży snem twardym uśpiony, Juże z nim uciech nie będziesz zażywać, Lecz
już poległ od wielkiego szwanku. Alić Janicki powie mu w tej dobie:
„Czego, stolniku, gryziesz głowę sobie? Wołodyjowski jest przez śmierć uśpiony, Już na tym świecie nie będzie wzbudzony! Jam na swe oczy widział zabitego, Za wałem w kącie znajdziesz leżącego.” Tą mową srodze był wnet przerażony, Pobieżał co w skok jako oparzony, Łkający wiele takiej śmierci jego. Aleć już czeladź niosą zabitego I pan Humiecki Kazimierz z nim kroczy. Zawoła k niemu, pojźrzawszy mu w oczy: „Dokąd już idziesz, stolniku strapiony? Już twój brat leży snem twardym uśpiony, Juże z nim uciech nie będziesz zażywać, Lecz
Skrót tekstu: MakSRelBar_II
Strona: 190
Tytuł:
Relacja Kamieńca wziętego przez Turków w roku 1672 ...
Autor:
Stanisław Makowiecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, a nabożeństwo kończyła. Ale mało dewocyjej, kiedy co jest w myśli czyjej. Jam się wróciła do Kaźmierza na nabożeństwo.
Tu go też ksiądz gonił w drodze, którego on kochał srodze, Co go wówczas dysponował, gdy na malignę chorował. Więc, gdy się o nim dowiedział, i dalej za nim pobieżał, Aby mu był błogosławił w tę drogę, co się wyprawił. Ksiądz Leżeński, dominikan, jechał za nim pożegnać go.
Dosyć go zastał smutnego; coś mu serce wróży złego. Myśli się odjąć nie może; twierdzi, że mu to pomoże, Gdy się jeszcze do mnie wróci, iże mu się żalu
, a nabożeństwo kończyła. Ale mało dewocyjej, kiedy co jest w myśli czyjej. Jam się wróciła do Kaźmierza na nabożeństwo.
Tu go też ksiądz gonił w drodze, którego on kochał srodze, Co go wówczas dysponował, gdy na malignę chorował. Więc, gdy się o nim dowiedział, i dalej za nim pobieżał, Aby mu był błogosławił w tę drogę, co się wyprawił. Ksiądz Leżeński, dominikan, jechał za nim pożegnać go.
Dosyć go zastał smutnego; coś mu serce wróży złego. Myśli się odjąć nie może; twierdzi, że mu to pomoże, Gdy się jeszcze do mnie wróci, iże mu się żalu
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 183
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935
ze to z nioba jest Anielski głos: Do Betleem bież/ Drogę dobrze wiesz A tam w stajni dzieciąteczko maluchne najdziesz. Pastuszek się zląkł/ Kij mu wypadł z rąk Na obłokach siła widząc promienistych prąg. Dziwuje się sam/ Coby to za PAN. W stajni z bydłem tak ubogo narodził się tam. I pobieżał wskok/ Słysząc ten wyrok/ Poznał że to dziecię małe jest prawdziwy BÓG. Bo widział że wół/ Z osłem go poczuł/ Gdy schylili przy jasłeczkach kolana na dół. Zbawicielu mój/ Dzisia służka twój/ Wita ciebie a ty afekt serca upatruj. A mając go zac/ Do siebie wziąć racz/ A choć
ze to z niobá iest Anielski głos: Do Bethleem bież/ Drogę dobrze wiesz A tám w stáyni dźiećiątecżko maluchne naydźiesz. Pástuszek sie zląkł/ Kiy mu wypádł z rąk Ná obłokách śiłá widząc promienistych prąg. Dźiwuie sie sam/ Coby to za PAN. W stáyni z bydłem tak vbogo národźił sie tam. I pobieżał wskok/ Słysząc ten wyrok/ Poznał że to dźiećię máłe iest práwdźiwy BOG. Bo widźiał że woł/ Z osłem go pocżuł/ Gdy schylili przy iásłeczkách koláná ná doł. Zbáwićielu moy/ Dźiśia służká twoy/ Wita ćiebie á ty áffekt sercá vpátruy. A máiąc go zac/ Do śiebie wźiąć racż/ A choć
Skrót tekstu: ŻabSymf
Strona: F2
Tytuł:
Symfonie anielskie
Autor:
Jan Żabczyc
Drukarnia:
Marcin Filipowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1631
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1631
niżby wieść doniosła O zbliżeniu Wielkiego od Augusta Posła; A czym prędzej, zleconej Bejowi fabryki Popierał, i Poselskich imprez mięszał szyki. Jakoż i ten niebawiąc, tak zaciął rączego; Ze nas od tąd, dogonił, noclego drugiego, I na łąkach mało co spocząwszy, już mrokiem, Na całą noc pobieżał dalej, spiesznym krokiem. My po dniowym spoczynku, dalej się z Dobrudzi Ku Bułgarom pomkneli, na noc do Kozłudzi Dość ludna, i osiadła jest wieś Kihajego, To jest Marszałka dworu, Wezera wielkiego. Szaraj w niej, albo Pałac, lubo nie tak modny, Ani bardzo obszerny, lecz dosyć wygodny. W
niżby wieść doniosłá O zbliżeniu Wielkiego od Augustá Posłá; A czym prędzey, zleconey Beiowi fábryki Popierał, y Poselskich imprez mięszał szyki. Jákoż y ten niebáwiąc, ták záciął rączego; Ze nas od tąd, dogonił, noclego drugiego, I ná łąkách máło co spocząwszy, iuż mrokiem, Ná cáłą noc pobieżał dáley, spiesznym krokiem. My po dniowym spoczynku, dáley się z Dobrudzi Ku Bulgárom pomkneli, ná noc do Kozłudźi Dość ludna, y osiádła iest wieś Kiháiego, To iest Marszałka dworu, Wezera wielkiego. Száray w niey, álbo Pałac, lubo nie ták modny, Ani bárdzo obszerny, lecz dosyć wygodny. W
Skrót tekstu: GośPos
Strona: 68
Tytuł:
Poselstwo wielkie [...] Stanisława Chomentowskiego [...] od Augusta II [...] do Achmeta IV
Autor:
Franciszek Gościecki
Drukarnia:
Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1732
Data wydania (nie wcześniej niż):
1732
Data wydania (nie później niż):
1732
mi się rzecz być godną takiemu Bogu służyć/ który o swoich takie staranie ma/ i tak pięknie je przybiera. To usłyszawszy towarzysze i mistrz łagodnie go strofując od przedsięwzięcia hamowali. Ale on porzuciwszy księgi i szaty w których chodził/ rzekł. Nagiego mię matka urodziła/ co świetckiego jest/ światu zostawiam. To wyrzekszy pobieżał/ aż przyszedł na to miejsce gdzie świętego Juliana męczono/ i upadszy u nóg jego rzekł. Ciebie/ wtórego rodzenia/ które mi Chrystus pokazał/ Ojcem być wyznawam: Marcianem zasie rodzicielem moim prawdy nieprzyjacielem gardzę. Wszytko tedy miasto się zbiegło/ i syna Starościnego rany męczennika całującego/ z wielkim podziwieniem widziało. A jeśli
mi sie rzecz bydź godną tákiemu Bogu służyć/ ktory o swoich tákie stáránie ma/ y ták pięknie ie przybiera. To vsłyszawszy towárzysze y mistrz łágodnie go strofuiąc od przedsięwźięćia hámowáli. Ale on porzućiwszy kśięgi y száty w ktorych chodźił/ rzekł. Nágiego mię mátká vrodźiłá/ co świetckiego iest/ światu zostáwiam. To wyrzekszy pobieżał/ áż przyszedł ná to mieysce gdźie świętego Iulianá męczono/ y vpadszy v nog iego rzekł. Ciebie/ wtorego rodzenia/ ktore mi Chrystus pokazał/ Oycem bydź wyznawam: Márcianem záśie rodźićielem moim prawdy nieprzyiaćielem gárdzę. Wszytko tedy miásto sie zbiegło/ y syná Stárośćinego rány męczenniká cáłuiącego/ z wielkim podźiwieniem widźiáło. A ieśli
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 22
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
do brzegu właśnie na to miejsce, Kędy beli zostali, i dalej się jeszcze Pomknę, ale nie widzę nic, okrom nowego Śladu, na mokrem piasku świeżo wybitego.
XXIII.
Udałem się za niemi śpiesznie w one tropy Ku lasowi, gdzie beło trochę bitej stopy. Skorom wjachał do lasu, na głosem pobieżał, Którym słyszał, i trafię, gdzie Korebus leżał. Pytałem go, gdzie się wżdy królewna podziała, Gdzie Odoryk, od kogo rana go potkała? Potem wiedząc od niego wszytko dostatecznie, Puściłem się w las, chcąc ich gdzie naleźć koniecznie.
XXIV.
Kręcę się to tam, to sam i gdzie
do brzegu właśnie na to miejsce, Kędy beli zostali, i dalej się jeszcze Pomknę, ale nie widzę nic, okrom nowego Śladu, na mokrem piasku świeżo wybitego.
XXIII.
Udałem się za niemi śpiesznie w one tropy Ku lasowi, gdzie beło trochę bitej stopy. Skorom wjachał do lasu, na głosem pobieżał, Którym słyszał, i trafię, gdzie Korebus leżał. Pytałem go, gdzie się wżdy królewna podziała, Gdzie Odoryk, od kogo rana go potkała? Potem wiedząc od niego wszytko dostatecznie, Puściłem się w las, chcąc ich gdzie naleźć koniecznie.
XXIV.
Kręcę się to tam, to sam i gdzie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 236
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905