ciebie na oślicy Królem przywitają/ Którzy cię w Jeruzalem serdecznie czekają. Teraz uchodź w cudzy kraj/ jest to Boskie zdanie/ Synaczku mój jedyny/ Anielskie kochanie. Symfonie Symfonia Ośminasta.
KAzał Anioł do Betleem Juda Pasterzom wskok/ kędy nowe cuda Zjawiły się ludziom na zbawienie/ Izraelowi na odkupienie. Tam pasterze co wskok pobieżeli/ Światłość skoro niebieską ujrzeli Nad oborą/ kędy osieł z wołem/ I z Józefem uderzali czołem. Panna w ręku Dzieciątko trzymała/ A gromada Aniołów śpiewała Wkoło żłobu: pasterze lękliwi Obaczywszy niesłychane dziwy. Każdy wesoł z serca ochotnego/ Ze obaczył Boga prawdziwego. Na kolana przed Nim poklękali/ Na multankach nowe pieśni
ćiebie ná oślicy Krolem przywitáią/ Ktorzy ćię w Ieruzalem serdecżnie cżekáią. Teraz vchodź w cudzy kray/ iest to Boskie zdánie/ Synacżku moy iedyny/ Anyelskie kochánie. Symphonie Symphonia Ośminasta.
KAzał Anyoł do Bethleem Iudá Pásterzom wskok/ kędy nowe cudá Ziáwiły sie ludźiom ná zbáwienie/ Izráelowi ná odkupienie. Tám pásterze co wskok pobieżeli/ Swiátłość skoro niebieską vyrzeli Nád oborą/ kędy ośieł z wołem/ I z Iozephem uderzáli cżołem. Pánná w ręku Dźiećiątko trzymáłá/ A gromádá Anyołow śpiewáłá Wkoło żłobu: pásterze lękliwi Obacżywszy niesłycháne dźiwy. Káżdy wesoł z sercá ochotnego/ Ze obacżył Bogá prawdźiwego. Ná koláná przed Nim poklękáli/ Ná multánkách nowe pieśni
Skrót tekstu: ŻabSymf
Strona: C4v
Tytuł:
Symfonie anielskie
Autor:
Jan Żabczyc
Drukarnia:
Marcin Filipowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1631
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1631
owdzie/ obaczył oKrucifiz strzałą postrzelony/ i krew z niego płynąca. Co obaczywszy rzecze/ zdrajco niecnotliwy/ obraz Pana naszego postrzeliłes? i przyzwawszy inszych rzekł: pilnujcie żeby nie uciekł/ a on jako się powiedziało/ z miejsca się ruszyć nie mógł. Przybieżawszy tedy do zamku/ powiedział co się stało/ którzy natychmiast pobieżeli tam/ i onego zdrajcę stojącego zastali/ którego gdy się do uczynku przyznał/ z miejsca wziąwszy/ okrutną śmiercią potym skarano. Ale ach niestetyż/ że strach i pomylić/ iż złość ludzka tym się nie hamuje/ żeby się tak imi z bródniami brzydziła! Ponieważ na dworach ludzi zacnych/ jako słychać takowych chowają
owdźie/ obaczył oKrucifiz strzałą postrzelony/ y krew z niego płynąca. Co obacżywszy rzecze/ zdrayco niecnotliwy/ obraz Páná nászego postrzeliłes? y przyzwawszy inszych rzekł: pilnuycie zeby nie vćiekł/ á on iáko sie powiedźiáło/ z mieyscá sie ruszyć nie mogł. Przybieżáwszy tedy do zamku/ powiedźiał co sie stáło/ ktorzy nátychmiast pobieżeli tám/ y onego zdraycę stoiące^o^ zástáli/ ktorego gdy sie do vczynku przyznał/ z mieyscá wźiąwszy/ okrutną śmierćią potỹ skarano. Ale ách niestetysz/ że strách y pomylić/ iż złośc ludzka tym sie nie hámuie/ żeby sie ták imi z brodniámi brzydźiłá! Ponieważ ná dworách ludźi zacnych/ iáko słychác tákowych chowáią
Skrót tekstu: SpInZąbMłot
Strona: 169
Tytuł:
Młot na czarownice
Autor:
Jacob Sprenger, Heinrich Institor
Tłumacz:
Stanisław Ząbkowic
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
magia, obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
pchnął nad prawym okiem. Czterech ich było/ którzy się podjęli mimo inszych dusić ją/ ale jako nie mieli doświadczenia w takowej robocie/ mordowali ją barzo długo/ nakoniec widząc że się nierusza/ rozumieli że nie żyje/ i poczęli wołać/ Uldy, Uldy, to jest: umarła/ Umarła/ i pobieżeli donieść tę nowinę Cesarzowi. Ale ledwo co ją z oczu stracili/ poczęła się podnosić i głowę obracać. Musieli ich tedy nazad zawołać/ aby jej dokończyli. Założyli jej znowu postronek na szyję/ i przełożywszy rękojeścią od siekierki/ kręcili tak długo/ aż z niej duszę wycisnęli. Eunuchowie Czarni wzięli ciało/ i z
pchnął nád práwym okiem. Czterech ich było/ ktorzy się podięli mimo inszych duśić ią/ ále iáko nie mieli doświádczenia w tákowey roboćie/ mordowáli ią bárzo długo/ nákoniec widząc że się nierusza/ rozumieli że nie żyie/ y poczęli wołáć/ Vldy, Vldy, to iest: vmárłá/ Vmárłá/ y pobieżeli donieść tę nowinę Cesárzowi. Ale ledwo co ią z oczu stráćili/ poczęłá się podnośić y głowę obrácáć. Muśieli ich tedy názád záwołáć/ áby iey dokonczyli. Záłożyli iey znowu postronek ná szyię/ y przełożywszy rękoieśćią od śiekierki/ kręćili ták długo/ áż z niey duszę wyćisnęli. Evnuchowie Czarni wźięli ćiáło/ y z
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 27
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
drugiemu, Co wie, rozruchowi się zdziwili srogiemu, Rozruchowi, co wrzaskiem tak głuszył ich uszy, Iż każdy coś dziwnego w obozie być tuszy.
XXX
Syn Otonów i luba kompania jego, Jako pospołu beli, na konia swojego Każdy z nich wsiadł, więc zbroje już zupełne mieli, Prosto na głos gwałtownych huków pobieżeli. Kierują bystre konie, skąd straszliwe krzyki Wychodzą i gdzie widzą rot gęściejsze szyki, Aż w pół obozu właśnie zoczyli z daleka Z najokrutniejszem kijem nagiego człowieka.
XXXVII.
Szermował niem z obu rącz, a jeśli którego Dosiągł z bliska, wnet duszę wystraszył z biednego. Co raz jednem mniej, kędy swe kroki prostuje
drugiemu, Co wie, rozruchowi się zdziwili srogiemu, Rozruchowi, co wrzaskiem tak głuszył ich uszy, Iż każdy coś dziwnego w obozie być tuszy.
XXX
Syn Otonów i luba kompania jego, Jako pospołu beli, na konia swojego Każdy z nich wsiadł, więc zbroje już zupełne mieli, Prosto na głos gwałtownych huków pobieżeli. Kierują bystre konie, skąd straszliwe krzyki Wychodzą i gdzie widzą rot gęściejsze szyki, Aż w pół obozu właśnie zoczyli z daleka Z najokrutniejszem kijem nagiego człowieka.
XXXVII.
Szermował niem z obu rącz, a jeśli którego Dosiągł z blizka, wnet duszę wystraszył z biednego. Co raz jednem mniej, kędy swe kroki prostuje
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 192
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905