przyjęły, Bodaj żeśmy tu za mąż pochodziły.
Bóg ci jest przy nas, na warownym haku Dobre nadzieje nasze zawieszone, Na niewzruszonym gruncie zasadzone.
Już nie chcę robić, pojdę i szyszaku Dostawszy, włożę na włos rozpuszczony, Wmieszam się w pułki, żołnierz nieznajomy.
I ja powieszę rapir na temblaku A tam pobiegę, gdzie się krwie niesyta Bellona z śmiercią nieuchronną wita.
Dzisia z postrzałem lotnego kiesmaku Kogoś niesiono, bądź pochwalon, Panie, Że nieprzyzwoite nam jest wojowanie.
My ciebie tłuczem a tam gdzieś z pułhaku Lub z działa lubo naostatek z kusze Pono dotychczas niejeden zbył dusze.
Co nierad robisz, leniwcze stojaku, Patrz
przyjęły, Bodaj żeśmy tu za mąż pochodziły.
Bog ci jest przy nas, na warownym haku Dobre nadzieje nasze zawieszone, Na niewzruszonym gruncie zasadzone.
Już nie chcę robić, pojdę i szyszaku Dostawszy, włożę na włos rozpuszczony, Wmieszam się w pułki, żołnierz nieznajomy.
I ja powieszę rapir na temblaku A tam pobiegę, gdzie się krwie niesyta Bellona z śmiercią nieuchronną wita.
Dzisia z postrzałem lotnego kiesmaku Kogoś niesiono, bądź pochwalon, Panie, Że nieprzyzwoite nam jest wojowanie.
My ciebie tłuczem a tam gdzieś z pułhaku Lub z działa lubo naostatek z kusze Pono dotychczas niejeden zbył dusze.
Co nierad robisz, leniwcze stojaku, Patrz
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 367
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ze snu mieć żadnej pomocy, owszem, się oczom zdadzą z jednej dziesięć nocy. Zawsze mi przed oczyma sen Twą postać stawia, ani opłakanego cienia Twego zbawia. Czemuż tedy tak często sen na mię napada, kiedy usnąć nie mogę, choćbym spała rada? Porwę się i po wszytkim mieście błądząc wszędzie, pobiegę tam, gdzie szczęście przewodnikiem będzie, upatrując w kącikach skrytych, zgubionego szukać będę nad duszę kochanka milszego. W gankach, w stajniach, w przysiankach będę go szukała i kilka razy jednę drogę przebiegała. Ani mię w wyszpyraniu złym pieczary zdradzą, ani ostre mym nogom drogi nie zawadzą. Jako ogar, gdy świeży
ze snu mieć żadnej pomocy, owszem, się oczom zdadzą z jednej dziesięć nocy. Zawsze mi przed oczyma sen Twą postać stawia, ani opłakanego cienia Twego zbawia. Czemuż tedy tak często sen na mię napada, kiedy usnąć nie mogę, choćbym spała rada? Porwę się i po wszytkim mieście błądząc wszędzie, pobiegę tam, gdzie szczęście przewodnikiem będzie, upatrując w kącikach skrytych, zgubionego szukać będę nad duszę kochanka milszego. W gankach, w stajniach, w przysiankach będę go szukała i kilka razy jednę drogę przebiegała. Ani mię w wyszpyraniu złym pieczary zdradzą, ani ostre mym nogom drogi nie zawadzą. Jako ogar, gdy świeży
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 109
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
pogotowiu ani na datki, ani na obietnice. Co o czas, ten zawsze był u mnie i jest, kiedy był na bębnie pisząc i a la vue des ennemis. Ja się spodziewam za dni cztery stąd wyjechać na Kazimierz, Łowicz, gdzie co cięższe zostawię wozy, a do Wci serca mego jako najspieszniej pobiegę spróbować jeszcze raz, jeżeli mi też Wć moja duszo tego dotrzymasz, co w listach swych obiecujesz. Zwyczajnieć grzeczne damy i kochające żony zwykły ekstraordynaryjnie dobrze i mile mężów z wojen, ile szczęśliwych, powracających przyjmować; bo nic pewniejszego nad to, że les femmes aiment les braves, car par bravoure les hommes cherchent la
pogotowiu ani na datki, ani na obietnice. Co o czas, ten zawsze był u mnie i jest, kiedy był na bębnie pisząc i a la vue des ennemis. Ja się spodziewam za dni cztery stąd wyjechać na Kazimierz, Łowicz, gdzie co cięższe zostawię wozy, a do Wci serca mego jako najspieszniej pobiegę spróbować jeszcze raz, jeżeli mi też Wć moja duszo tego dotrzymasz, co w listach swych obiecujesz. Zwyczajnieć grzeczne damy i kochające żony zwykły ekstraordynaryjnie dobrze i mile mężów z wojen, ile szczęśliwych, powracających przyjmować; bo nic pewniejszego nad to, że les femmes aiment les braves, car par bravoure les hommes cherchent la
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 424
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
haku Dobre nadzieje nasze zawieszone, Na niewzruszonym gruncie zasadzone. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Już nie chcę robić, pójdę i szyszaku Dostawszy włożę na włos rozwiniony, Wmieszam się w pułki — żołnierz nieznajomy. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
I ja powieszę rapier na temblaku, A tam pobiegę z rozpaczy, nieboga, Gdzie by gorący, gdzie największa trwoga. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Dzisia z postrzałem lotnego kiesmaku Kogoś niesiono. Boże, bądź Ci chwała, Że mię nie chłopem matka na świat dała. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
My cię tu tłuczem, a
haku Dobre nadzieje nasze zawieszone, Na niewzruszonym gruncie zasadzone. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Już nie chcę robić, pójdę i szyszaku Dostawszy włożę na włos rozwiniony, Wmieszam się w pułki — żołnierz nieznajomy. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
I ja powieszę rapier na temblaku, A tam pobiegę z rozpaczy, nieboga, Gdzie by gorący, gdzie największa trwoga. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Dzisia z postrzałem lotnego kiesmaku Kogoś niesiono. Boże, bądź Ci chwała, Że mię nie chłopem matka na świat dała. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
My cię tu tłuczem, a
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 66
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975