żeby lepszy pokój aż do śmierci mieli, Z piekłem wrzącym przymierze na dziesięć lat wzięli. Na lichwę jako żydzi niewiernicy żyją, Ty ich raz, oni ciebie pięć razy pobiją. Nałajesz mu, abo więc zakrzywisz nań palec, A on tobie i z lichwę utnie go kawalec. W Niemczech będnarczykami wszyscy pozostali, Pobijają ich, żeby się nie rozsychali. Jako krawcy Hanusom kabaty dziurkują, Abo na dzikich płaszczach wełnę kutnerują. Słowa też dotrzymują, kiedy obiecają Zarwać co, bez pochyby zawsze zarwać mają. Jako magnes żelazem, grosze nimi władną, Desperaci okrutni, upiwszy się, kradną. Nie tak się ich panowie przecię prędko zwadzą Z
żeby lepszy pokój aż do śmierci mieli, Z piekłem wrzącym przymierze na dziesięć lat wzięli. Na lichwę jako żydzi niewiernicy żyją, Ty ich raz, oni ciebie pięć razy pobiją. Nałajesz mu, abo więc zakrzywisz nań palec, A on tobie i z lichwę utnie go kawalec. W Niemczech będnarczykami wszyscy pozostali, Pobijają ich, żeby sie nie rozsychali. Jako krawcy Hanusom kabaty dziurkują, Abo na dzikich płaszczach wełnę kutnerują. Słowa też dotrzymują, kiedy obiecają Zarwać co, bez pochyby zawsze zarwać mają. Jako magnes żelazem, grosze nimi władną, Desperaci okrutni, upiwszy sie, kradną. Nie tak sie ich panowie przecię prędko zwadzą Z
Skrót tekstu: ZimBLisBad
Strona: 216
Tytuł:
Żywot Kozaków lisowskich
Autor:
Bartłomiej Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
Bez sług, strzelby, pachołków, co większa, bez strachu, Ani jak groch na bębnie siedząc na szylwachu: Kto papier, ja pistolet, wierę, nie do rzeczy, Na tranzyt mam za pasem nosić dla odsieczy. 226. DO ŁYSEGO
Co mi za moję brodę dasz na swój łeb goły? Wszak czasem pobijają dzwonicą kościoły. Targuj, łysy, perukę; jeszcze dam w przydatku, Jeśliby niedostało co, włosów u zadku. 227 (P). NIKT DO SIEBIE, CO DO INSZYCH, NIE WIDZI ŚLEPOTA NASZA
Rzecz dziwna a prawdziwa, z siebie biorąc miarę, Każdy człek mnie znajomy ma swoję przywarę W oczach
Bez sług, strzelby, pachołków, co większa, bez strachu, Ani jak groch na bębnie siedząc na szylwachu: Kto papier, ja pistolet, wierę, nie do rzeczy, Na tranzyt mam za pasem nosić dla odsieczy. 226. DO ŁYSEGO
Co mi za moję brodę dasz na swój łeb goły? Wszak czasem pobijają dzwonicą kościoły. Targuj, łysy, perukę; jeszcze dam w przydatku, Jeśliby niedostało co, włosów u zadku. 227 (P). NIKT DO SIEBIE, CO DO INSZYCH, NIE WIDZI ŚLEPOTA NASZA
Rzecz dziwna a prawdziwa, z siebie biorąc miarę, Każdy człek mnie znajomy ma swoję przywarę W oczach
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 327
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w to potrafić trzeba. Trzeba nam znowu oprawić spustoszałe gmachy, Kominy, piece porobić, a zpobijać dachy. Tak rozumiem, że tam będą dobrzy rzemieślnicy; Nie damy im tu próżnować, niechaj robią wszyscy: Cieśle wszyscy, co ich będzie, niechaj cieszą tramy, A mularze fundamenty i sklepiste domy; Młynarze niech pobijają, malarze malują, Tym czasem wszyscy kowale niech gwoździe gotują. Stolarze zaś stoły, ławy, a bednarze beczki, Bo tu będą i szynkarki, nadobne dzieweczki. Będą i obżercy, co więc radzi dolewają, Muzykowie, co ich będzie, wszyscy niechaj grają. Szewcy, kuśnierze, garbarze, będą robić sobie;
w to potrafić trzeba. Trzeba nam znowu oprawić spustoszałe gmachy, Kominy, piece porobić, a zpobijać dachy. Tak rozumiem, że tam będą dobrzy rzemieślnicy; Nie damy im tu próżnować, niechaj robią wszyscy: Cieśle wszyscy, co ich będzie, niechaj cieszą tramy, A mularze fundamenty i sklepiste domy; Młynarze niech pobijają, malarze malują, Tym czasem wszyscy kowale niech gwoździe gotują. Stolarze zaś stoły, ławy, a bednarze beczki, Bo tu będą i szynkarki, nadobne dzieweczki. Będą i obżercy, co więc radzi dolewają, Muzykowie, co ich będzie, wszyscy niechaj grają. Szewcy, kuśnierze, garbarze, będą robić sobie;
Skrót tekstu: SejmPiek
Strona: 69
Tytuł:
Sejm piekielny straszliwy
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1903