i rady te przychodzą swego, Rwiecie sejmy tak często, rwiecie bez ohydu. Nie uśliście zaprawdę nagany i wstydu. Powiedźcież mi, a szczerze, co też za gust macie Z tak częstych konsult waszych? Sami powiadacie, Jako z was wiele który na sejmach utracił, A z znaczną fortun swoich ujmą się pobracił. Wiem, że z was, moi bracia, znajdzie się wiele, Którzy macie intraty zamożne, a śmiele Rzec to mogę, że wasze, choć rzęsiste, włości Nie wystarczą publicznej tak często trudności. Prawdę mówię czy li nie? Uznajcie to sami. Ale się już odzywa jeden między wami, Ze sam stracił
i rady te przychodzą swego, Rwiecie sejmy tak często, rwiecie bez ohydu. Nie uśliście zaprawdę nagany i wstydu. Powiedźcież mi, a szczerze, co też za gust macie Z tak częstych konsult waszych? Sami powiadacie, Jako z was wiele który na sejmach utracił, A z znaczną fortun swoich ujmą się pobracił. Wiem, że z was, moi bracia, znajdzie się wiele, Którzy macie intraty zamożne, a śmiele Rzec to mogę, że wasze, choć rzęsiste, włości Nie wystarczą publicznej tak często trudności. Prawdę mówię czy li nie? Uznajcie to sami. Ale się już odzywa jeden między wami, Ze sam stracił
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 729
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Aż w spoczynku szkody , Poczną swoje wyliczać z płaczem i mianować. Jak wiele z swej obory kto stracił, rachować. Nadstawiam, zbliżywszy się, chciwie ucha mego. Aż tam pełno bodajów i przeklęstwa złego. Rzecze jeden: „Jam na chleb -wołów parę stracił. Parę tylko jeszcze mam, z biedą-m się pobracił.” Drugi mówi: „Dwie krowie, które się żywiły. Chleba cale podatkom te nie wystarczyły.” Trzeci mówi: „Za mnie pan podatki te daje, Bo mi dawno w stodole chleba już nie staje.” Rzecze drugi: „I u nas toż się właśnie dzieje. A pan deptat nic
Aż w spoczynku szkody , Poczną swoje wyliczać z płaczem i mianować. Jak wiele z swej obory kto stracił, rachować. Nadstawiam, zbliżywszy się, chciwie ucha mego. Aż tam pełno bodaiów i przeklęstwa złego. Rzecze jeden: „Jam na chleb -wołów parę stracił. Parę tylko jeszcze mam, z biedą-m się pobracił.” Drugi mówi: „Dwie krowie, które się żywiły. Chleba cale podatkom te nie wystarczyły.” Trzeci mówi: „Za mnie pan podatki te daje, Bo mi dawno w stodole chleba już nie staje.” Rzecze drugi: „I u nas toż się właśnie dzieje. A pan deptat nic
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 733
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
da ratunku Lucyna. Jeśli na świetnej Wadze się posadzi, Królów niesfornych z poddanymi zwadzi I kość wrzuciwszy między złe sąsiady, W krwawe zawiedzie utarczki i zwady, Wykrzyknie pokój wojennymi głosy, Płonne zostawi po zagonach kłosy, Oliwy zniszczy, sami pijanicy Radzi, że dosyć win będzie w piwnicy. Jeśli się z zjadłym Niedźwiadkiem pobraci, Pszczół miodonoszych ród wniwecz wytraci, Powadzi ludzi o wiarę i świętą Przyczyną w zwadę zawiedzie przeklętą, A oraz z duszą zabijając zdrowe Ciała, powietrze przywiedzie morowe. Jeśli się rogiem ku Strzelcowi kinie, Nic oraczowi w zagonie nie zginie I przez przypłodki pszczoły częste swoje Napełnią ule i osadzą roje; Ale zaś z bydła
da ratunku Lucyna. Jeśli na świetnej Wadze się posadzi, Królów niesfornych z poddanymi zwadzi I kość wrzuciwszy między złe sąsiady, W krwawe zawiedzie utarczki i zwady, Wykrzyknie pokój wojennymi głosy, Płonne zostawi po zagonach kłosy, Oliwy zniszczy, sami pijanicy Radzi, że dosyć win będzie w piwnicy. Jeśli się z zjadłym Niedźwiadkiem pobraci, Pszczół miodonoszych ród wniwecz wytraci, Powadzi ludzi o wiarę i świętą Przyczyną w zwadę zawiedzie przeklętą, A oraz z duszą zabijając zdrowe Ciała, powietrze przywiedzie morowe. Jeśli się rogiem ku Strzelcowi kinie, Nic oraczowi w zagonie nie zginie I przez przypłodki pszczoły częste swoje Napełnią ule i osadzą roje; Ale zaś z bydła
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 156
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
/ Z swemi sługami/ Panno uwielbiona: Niech nas nie minie/ W twojej dziedzinie/ Stolica pieszczona. Anieskie Symfonia Jedenasta
WDzięcznej wspaniałości Górnej wysokości/ Panna Syna spłodziła/ Nas pociech nabawiła. Ta nie mężem wziętym/ Ale Duchem świętym Potomka światu dała/ Czystą PANNA została. Co był Adam stracił/ Z grzechem się pobracił: To przez jej plód zgładzono/ Nas Raju nabawiono. Dziwna rzecz/ Cyntia Teraz się uwija Z świętemi promieniami/ Nad zwyczaj/ i z gwiazdami. Faoeton nad zwyczaj W troj cug/ i obyczaj Zaprzęga swoje konie/ Pędzi wóz przez Arkt błonie. Nad zwyczaj winnice/ Engadskiej macice/ Rozkwitnęły w swej gorze:
/ Z swemi sługámi/ Pánno uwielbioná: Niech nas nie minie/ W twoiey dźiedźinie/ Stolicá pieszcżona. Anieskie Symphonia Jedenasta
WDzięcżney wspaniáłośći Gorney wysokośći/ Pánná Syná spłodźiłá/ Nas poćiech nábáwiłá. Ta nie mężem wźiętym/ Ale Duchem świętym Potomká świátu dáłá/ Czystą PANNA zostáłá. Co był Adam straćił/ Z grzechem sie pobráćił: To przez iey plod zgładzono/ Nas Ráiu nábáwiono. Dźiwna rzecż/ Cyntia Teraz sie vwija Z świętemi promieniámi/ Nád zwycżay/ y z gwiazdámi. Phaoeton nád zwycżay W troy cug/ y obycżay Záprzęga swoie konie/ Pędźi woz przez Arkt błonie. Nád zwycżay winnice/ Engádskiey máćice/ Roskwitnęły w swey gorze:
Skrót tekstu: ŻabSymf
Strona: B4
Tytuł:
Symfonie anielskie
Autor:
Jan Żabczyc
Drukarnia:
Marcin Filipowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1631
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1631
chorągiew/ był dla tego wsadzony do więzienia/ skąd niewychodził/ aż się pieniędzmi (których nazbierał kazawszy poprzedać swe rzeczki/ i ruchome dobra kościelne) ubłagali oni Barbarowie/ którzy zwykli wszytko czynić za pieniądze tylko. Pieniądze są u nich potrawą/ którymi ich snadnie powabić: są uczarowaniem/ za któremi się z każdymi pobracą: tym się uśmierza okrutność/ tym się błąga surowość ich. Ten Biskup przyjachał potym do Rzymu/ kędy zdobywszy się na pomoc i ratunek niejaki/ puścił się potym w drogę/ aby się wrócił do swego kościoła/ i umarł w Kandiej. Za tą okazją Grekowie posiedli on Tum/ i 30 inszych kościołów Łacińskich.
chorągiew/ był dla tego wsadzony do więźienia/ zkąd niewychodźił/ áż się pieniędzmi (ktorych názbierał kazawszy poprzedáć swe rzeczki/ y ruchome dobrá kośćielne) vbłagáli oni Bárbárowie/ ktorzy zwykli wszytko czynić zá pieniądze tylko. Pieniądze są v nich potráwą/ ktorymi ich snádnie powabić: są vczárowániem/ zá ktoremi się z káżdymi pobrácą: tym się vśmierza okrutność/ tym się błąga surowość ich. Ten Biskup przyiáchał potym do Rzy^v^/ kędy zdobywszy się ná pomoc y rátunek nieiáki/ puśćił się potym w drogę/ áby się wroćił do swego kośćiołá/ y vmárł w Kándiey. Zá tą occásią Grekowie pośiedli on Thum/ y 30 inszych kośćiołow Láćińskich.
Skrót tekstu: BotŁęczRel_IV
Strona: 126
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. IV
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
zachował się w Diu. Tam wytchnąwszy sobie trochę z strachu/ wyprawił posły do Solimana Tureckiego Cara z upominkiem jednym/ który szacowano na szęśćset tysięcy szkutów/ prosząc go o pomoc. Lecz potym postrzegszy się w tym/ iż rzeczy jego potrzebowały gotowego ratunku/ uczynił ugodę z Portugalczykami bliższymi: a żeby się z nimi był pobracił i miał je za pomocniki do wojny/ pozwolił im aby sobie postawili fortecę na insule Diu. Lecz wracając się do Mahumedia: Było to szczęście jego/ podobne do onego Tamerlanowego/ jego przodka; bo jako przed onym drżala Persia i Asia/ tak i ten nie mniejszy postrach uczynił w Indii/ i w tamtych wschodnich
záchował się w Diu. Tám wytchnąwszy sobie trochę z stráchu/ wypráwił posły do Solimaná Tureckiego Cárá z vpominkiem iednym/ ktory szácowano ná szęśćset tyśięcy szkutow/ prosząc go o pomoc. Lecz potym postrzegszy się w tym/ iż rzeczy iego potrzebowáły gotowego rátunku/ vczynił vgodę z Portogálczykámi bliższymi: á żeby się z nimi był pobráćił y miał ie zá pomocniki do woyny/ pozwolił im áby sobie postáwili fortecę ná insule Diu. Lecz wrácáiąc się do Máhumediá: Było to sczęśćie iego/ podobne do onego Támerlanowego/ iego przodká; bo iáko przed onym drżálá Persia y Asia/ ták y ten nie mnieyszy postrách vczynił w Indiey/ y w támtych wschodnich
Skrót tekstu: BotŁęczRel_III
Strona: 123
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. III
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Drukarnia:
Mikołaj Lob
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
pełen podołek róży narwał, com i uczynił był, ale wonność tak mię zaleciała, żem się stał jako pijany, zaczem podołek, com trzymał, upuściwszy, różąm rozsypał.”
Ćma, maluczki robaczek, tak ogień miłuje, Że zajrzanego nigdziej już nie odstępuje, Owszem się z zapaloną świecą tak pobraci, łże ono braterstwo duszą swą zapłaci. Niechże się każdy uczy takowej miłości W prostocie postępować z Bogiem i w szczerości. DO KRÓLA.
Tu już wychwala króla na on czas w Persjej będącego, i zakon Mechmetów wywyższa, ludzkość, dobroć, naukę królewską szeroko wysławia.
Królu, gdy ty swój na mię wzrok
pełen podołek róży narwał, com i uczynił był, ale wonność tak mię zaleciała, żem się stał jako pijany, zaczém podołek, com trzymał, upuściwszy, różąm rozsypał.”
Ćma, maluczki robaczek, tak ogień miłuje, Że zajrzanego nigdziéj już nie odstępuje, Owszem się z zapaloną świecą tak pobraci, łże ono braterstwo duszą swą zapłaci. Niechże się każdy uczy takowéj miłości W prostocie postępować z Bogiem i w szczerości. DO KRÓLA.
Tu już wychwala króla na on czas w Persyej będącego, i zakon Mechmetów wywyższa, ludzkość, dobroć, naukę królewską szeroko wysławia.
Królu, gdy ty swój na mię wzrok
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 4
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879
Który przy słodkiej muzyce wiek swój położył. Niechajże mu zdrowie służy, bodajże jako najdłużej Na świecie pożył. 370. Druga.
Bujałem sobie jako ptak, zażywałem świata, W rozkoszym zawsze opływał, służyły mi lata. Teraz oraz wolnościm swoje utracił. Czemu? temu: bom się z miłością pobracił. Nie wiedziałem, co jest stan małżeński na świecie, Ale teraz już wiem dobrze i wy też będziecie Wiedzieć: siedzieć w domu a gospodarować, Trzeba chleba, wszytkim prawie zawiadować. A gdy da Pan Bóg dziateczki, te będą leżały W kolebce jedno, a drugie zaojcem wołały: Papu, tatu,
Który przy słodkiej muzyce wiek swoj położył. Niechajże mu zdrowie służy, bodajże jako najdłużej Na świecie pożył. 370. Druga.
Bujałem sobie jako ptak, zażywałem świata, W rozkoszym zawsze opływał, służyły mi lata. Teraz oraz wolnościm swoje utracił. Czemu? temu: bom się z miłością pobracił. Nie wiedziałem, co jest stan małżeński na świecie, Ale teraz już wiem dobrze i wy też będziecie Wiedzieć: siedzieć w domu a gospodarować, Trzeba chleba, wszytkim prawie zawiadować. A gdy da Pan Bog dziateczki, te będą leżały W kolebce jedno, a drugie zaojcem wołały: Papu, tatu,
Skrót tekstu: SzlichWierszeWir_I
Strona: 177
Tytuł:
Wiersze rozmaite JE. Mci Pana Jerzego z Bukowca Szlichtinka
Autor:
Jerzy Szlichtyng
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910