, jeśli i kiedy publice ta rzecz była, jeżeli na bankiecie, przypomni sobie, gdzieś widział Związkowych na bankietach chyba Posłów na Sejmie, Komisarzów na Komisiej, Deputatów raz prosiłem wszystkich, i to z Panem Substitutem, abo Praesidentem. Proszę mianuj tego Korolestwo rozdawcę, bobym go i teraz w głowę pocałował, żeby przez niecnotę, przez wywrócenie wolności i sprawiedliwości, przez obalenie Stanu, przez sromotę publiczną, nikomu niedopuścił wstępować na ten Majestat, do którego jedyne stopnie powinny być, pobożność i sprawiedliwość. Tom nie wszytkich, niewielu w głowę całował, a za tym mały ambitus, bo jeżeli jednego, ślepy pewnie
, ieśli y kiedy publicè tá rzecz byłá, ieżeli ná bánkiećie, przypomni sobie, gdźieś widźiał Zwiąskowych ná bánkietách chybá Posłow ná Seymie, Commissarzow ná Commissiey, Deputatow raz prośiłem wszystkich, y to z Pánem Substitutem, ábo Praesidentem. Proszę miánuy tego Korolestwo rozdawcę, bobym go y teraz w głowę pocáłował, żeby przez niecnotę, przez wywrocenie wolnośći y spráwiedliwośći, przez obálenie Stanu, przez sromotę publiczną, nikomu niedopuścił wstępowáć ná ten Májestat, do ktorego iedyne stopnie powinny bydź, pobożność y spráwiedliwość. Tom nie wszytkich, niewielu w głowę całował, á zá tym máły ambitus, bo ieżeli iednego, ślepy pewnie
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 130
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
, był jeden actus et ceremonia digna visu.
W tej tedy kaplicy, na tronie pod beldekinem, siedział Ojciec Święty w infule biskupiej białej, distribuens cineres. Naprzód kardynali wszyscy w ornatach fioletowych, a także w białych adamaszkowych infułach, jeden po drugim, suo ordine przystępowali, inclinando do posypania sua capita, potym każdy pocałował w nogę. Po nich biskupi w kapach także fioletowych, różni prałaci, interea kawalerowie i forystierowie różni accedebant, inter quos ego etiam usus fui eadem gratia Ojca Świętego.
Po tej ceremonii msza śpiewana w tej kaplicy in praesentia omnium odprawowała się.
Po mszy, ut est moris (iż dwakroć na rok, raz w
, był jeden actus et ceremonia digna visu.
W tej tedy kaplicy, na tronie pod beldekinem, siedział Ojciec Święty w infule biskupiej białej, distribuens cineres. Naprzód kardynali wszyscy w ornatach fioletowych, a także w białych adamaszkowych infułach, jeden po drugim, suo ordine przystępowali, inclinando do posypania sua capita, potym kożdy pocałował w nogę. Po nich biskupi w kapach także fioletowych, różni prałaci, interea kawalerowie i forystierowie różni accedebant, inter quos ego etiam usus fui eadem gratia Ojca Świętego.
Po tej ceremoniej msza śpiewana w tej kaplicy in praesentia omnium odprawowała się.
Po mszy, ut est moris (iż dwakroć na rok, raz w
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 208
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
i ja z nimi, przy tym wielu oficerów wojskowych koronnych i rycerstwa. Gdy się wszyscy zeszli, poseł francuski trzymając pomieniony order zaczął po łacinie mówić kilka periodów komplementu przy oddaniu tegoż orderu, potem ten order na marszałka kowieńskiego włożył, patent na tenże order oddał marszałkowi kowieńskiemu i w twarz go jako kawalera konfratra pocałował. Zabiełło zatem, miawszy perorę dziękczynienia królowi francuskiemu za konferowanie, a hetmanowi koronnemu za promocją tegoż orderu, posła francuskiego także w twarz pocałował.
Po tej ceremonii zabawiwszy się trochę poszliśmy do pokojów hetmanowej, której poseł francuski marszałka kowieńskiego, no-
wego kawalera, prezentował, pochwały mu jako afidowanemu przyjacielowi dawał.
i ja z nimi, przy tym wielu oficerów wojskowych koronnych i rycerstwa. Gdy się wszyscy zeszli, poseł francuski trzymając pomieniony order zaczął po łacinie mówić kilka periodów komplementu przy oddaniu tegoż orderu, potem ten order na marszałka kowieńskiego włożył, patent na tenże order oddał marszałkowi kowieńskiemu i w twarz go jako kawalera konfratra pocałował. Zabiełło zatem, miawszy perorę dziękczynienia królowi francuskiemu za konferowanie, a hetmanowi koronnemu za promocją tegoż orderu, posła francuskiego także w twarz pocałował.
Po tej ceremonii zabawiwszy się trochę poszliśmy do pokojów hetmanowej, której poseł francuski marszałka kowieńskiego, no-
wego kawalera, prezentował, pochwały mu jako afidowanemu przyjacielowi dawał.
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 829
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
mówić kilka periodów komplementu przy oddaniu tegoż orderu, potem ten order na marszałka kowieńskiego włożył, patent na tenże order oddał marszałkowi kowieńskiemu i w twarz go jako kawalera konfratra pocałował. Zabiełło zatem, miawszy perorę dziękczynienia królowi francuskiemu za konferowanie, a hetmanowi koronnemu za promocją tegoż orderu, posła francuskiego także w twarz pocałował.
Po tej ceremonii zabawiwszy się trochę poszliśmy do pokojów hetmanowej, której poseł francuski marszałka kowieńskiego, no-
wego kawalera, prezentował, pochwały mu jako afidowanemu przyjacielowi dawał. Hetmanowa ze zwykłą grzecznością winszowała tego orderu marszałkowi kowieńskiemu. Potem obiad dano, u którego hetman wielkim kielichem pił zdrowie magistri ordinis, króla francuskiego,
mówić kilka periodów komplementu przy oddaniu tegoż orderu, potem ten order na marszałka kowieńskiego włożył, patent na tenże order oddał marszałkowi kowieńskiemu i w twarz go jako kawalera konfratra pocałował. Zabiełło zatem, miawszy perorę dziękczynienia królowi francuskiemu za konferowanie, a hetmanowi koronnemu za promocją tegoż orderu, posła francuskiego także w twarz pocałował.
Po tej ceremonii zabawiwszy się trochę poszliśmy do pokojów hetmanowej, której poseł francuski marszałka kowieńskiego, no-
wego kawalera, prezentował, pochwały mu jako afidowanemu przyjacielowi dawał. Hetmanowa ze zwykłą grzecznością winszowała tego orderu marszałkowi kowieńskiemu. Potem obiad dano, u którego hetman wielkim kielichem pił zdrowie magistri ordinis, króla francuskiego,
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 829
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
termianach, iż złe Prawo było. Dwudziestu Sędziów na śmierć go skazali (ich to funkcja in criminalibus) Dekret usł yszawszy, rzetelnie wyznał, że bezbożne to było Prawo. Na placu idącemu Małgorzata Córka jego zabiegła drogę, od niego po Łacinie wyuczona, do której z więzienia wiele listów pisał, zastanowił się Ojciec, pocałował ją, dał Błogosławieństwo. Doja 6 Lipca na śmierć wyprowadzony, na Theatrum modlił się mówiąc cały Psalm Miserere mei, i wtedy wyznał, iż przez lat 7 różnych Ojców czytając, i Koncylia, nie doczytałem się, aby Świecki Człek był Głową Kościoła Bożego, podał szyję pod miecz. Westchnęła cała na to
termianach, iż złe Prawo było. Dwudziestu Sędziow na śmierć go skázáli (ich to funkcya in criminalibus) Dekret usł yszáwszy, rzetelnie wyznał, że bezbożne to było Prawo. Ná placu idącemu Małgorzatá Corka iego zabiegła drogę, od niego po Łacinie wyuczona, do ktorey z więzieniá wiele listow pisał, zástanowił się Oyciec, pocałował ią, dał Błogosławieństwo. Doia 6 Lipca na śmierc wyprowadzony, ná Theatrum modlił się mowiąc cáły Psalm Miserere mei, y wtedy wyznał, iż przez lat 7 rożnych Oycow czytáiąc, y Koncilia, nie docżytałem się, aby Swiecki Człek był Głową Kościołá Bożego, podáł szyię pod miecz. Westchnęła cáła na to
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 97
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
i poczęli okopywać koło tego namiotku, aby go woda nie podchodziła. W tym wykopują obraz Najświętszej Matki Niepokalanego Poczęcia, arkuszowy, na płótnie malowany, w trąbkę zwiniony (jest on po dziś dzień w skarbcu Królewicza IMci żółkiewskim), który, gdy przyniesiono do Króla, a Król go rozwinął, z wielką weneracyją pocałował go, aż w tym któryś ze stojących mówi: „Mości Królu, są litery jakieś na drugiej stronie". Król mówi: „Czytaj". Aż tam napis takowy łacińskim charakterem czyta: „Erit Victor Joannes". Król się odzywa: „Co ty, bestyjo, gadasz?" Czytający odpowiada: „
i poczęli okopywać koło tego namiotku, aby go woda nie podchodziła. W tym wykopują obraz Najświętszej Matki Niepokalanego Poczęcia, arkuszowy, na płótnie malowany, w trąbkę zwiniony (jest on po dziś dzień w skarbcu Królewicza JMci żółkiewskim), który, gdy przyniesiono do Króla, a Król go rozwinął, z wielką weneracyją pocałował go, aż w tym któryś ze stojących mówi: „Mości Królu, są litery jakieś na drugiej stronie". Król mówi: „Czytaj". Aż tam napis takowy łacińskim charakterem czyta: „Erit Victor Joannes". Król się odzywa: „Co ty, bestyjo, gadasz?" Czytający odpowiada: „
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 54
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
tam napis takowy łacińskim charakterem czyta: „Erit Victor Joannes". Król się odzywa: „Co ty, bestyjo, gadasz?" Czytający odpowiada: „Ja to czytam, co napisano". Król mówi: „Daj mi go, sam". Czyta znowu sam Król, a że to samo, znowu pocałował ten obraz, mówiąc tesłowa: „Któż to wi, co to za Joannes będzie victor".
Potym w sobotę ruszył się z tego miejsca z wojskiem i cały dzień szliśmy ku Widniowi nie publiczną drogą, ale manowcami do marszu niesposobnymi, osobliwie do prowadzenia armat, gdzie, gdy jaka górka trafiła się, to
tam napis takowy łacińskim charakterem czyta: „Erit Victor Joannes". Król się odzywa: „Co ty, bestyjo, gadasz?" Czytający odpowiada: „Ja to czytam, co napisano". Król mówi: „Daj mi go, sam". Czyta znowu sam Król, a że to samo, znowu pocałował ten obraz, mówiąc tesłowa: „Któż to wi, co to za Joannes będzie victor".
Potym w sobotę ruszył się z tego miejsca z wojskiem i cały dzień szliśmy ku Widniowi nie publiczną drogą, ale manowcami do marszu niesposobnymi, osobliwie do prowadzenia armat, gdzie, gdy jaka górka trafiła się, to
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 54
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
. 25. Zatym rzekł/ Podajże mu żebym jadł z obłowu syna mego/ abyć błogosławiła dusza moja. Tedy mu podał/ i jadł: Przyniósł mu też wina/ i pił. 26. I rzekł mu Izaak Ociec jego: Przystąpże teraz a pocałui mię synu mój. 27. Tedy przystąpiwszy pocałował go/ a skoro poczuł wonność szat jego/ błogosławił mu/ mówiąc. Oto wonność Syna mego/ jako wonność pola któremu błogosławił PAN. 28. Niechaiżeś da Bóg z rosy niebieskiej/ i z tłustości ziemskiej i obfitość zboża i wina. 29. Niechaici służą ludzie/ a niechci się kłaniają narodowie: bądź Panem
. 25. Zátym rzekł/ Podaiże mu żebym jadł z obłowu syná mego/ ábyć błogosłáwiłá duszá mojá. Tedy mu podał/ y jadł: Przyniosł mu też winá/ y pił. 26. Y rzekł mu Izáák Oćiec jego: Przystąpże teraz á pocáłui mię synu moj. 27. Tedy przystąpiwszy pocáłował go/ á skoro poczuł wonność szat jego/ błogosłáwił mu/ mowiąc. Oto wonność Syná mego/ jáko wonność polá ktoremu błogosłáwił PAN. 28. Niechaiżeś da Bog z rosy niebieskiej/ y z tłustośći źiemskiey y obfitość zboża y winá. 29. Niechaići służą ludźie/ á niechći śię kłaniáją narodowie: bądź Pánem
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 27
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
Rachel nadeszła z owcami Ojca swego/ bo je ona pasła. 10. I gdy uirzał Jakub Rachelę/ córkę Labana/ brata Matki swojej/ z owcami Labana brata Matki swej/ tedy przystąpił Jakub/ i odwalił kamień z wierzchu studni/ a napoił owce Labana/ brata Matki swojej. 11. I pocałował Jakub Rachelę/ i podniósłszy głos swój płakał. 12. I oznaimił Jakub Racheli/ że jest bratem Ojca jej/ a iż jest Synem Rebeki/ a ona bieżawszy opowiedziała to Oicu swemu. 13. A gdy usłyszał Laban wieść o Jakobie Synu siostry swojej/ wybieżał przeciwko jemu: i obłapił go/ a pocałowawszy
Ráchel nádeszłá z owcámi Ojcá swego/ bo je oná pásłá. 10. Y gdy uirzał Iákob Ráchelę/ corkę Lábáná/ brátá Mátki swojey/ z owcámi Lábáná brátá Mátki swey/ tedy przystąpił Iákob/ y odwálił kámień z wierzchu studni/ á nápojił owce Lábáná/ brátá Mátki swojey. 11. Y pocáłował Iákob Ráchelę/ y podniozszy głos swoj płákał. 12. Y oznáimił Iákob Rácheli/ że jest brátem Ojcá jey/ á iż jest Synem Rebeki/ á oná bieżawszy opowiedźiáłá to Oicu swemu. 13. A gdy usłyszał Lábán wieść o Iákobie Synu śiostry swojey/ wybieżał przećiwko jemu: y obłápił go/ á pocáłowawszy
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 29
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
wykradł potajemnie odemnie/ a uwiodłeś córki moje/ jakoby pojmane mieczem. 27. Przeczżeś potajemnie uciekł/ a wykradłeś się odemnie/ a nie oznaimiłeś mi/ gdyżbym cię był puścił z radością i z pieśniami/ i z bębnem/ i z Harfą? 28. I niedopuściłeś mi abym pocałował Syny moje/ i córki moje. Zaiste głupieś sobie począł. 29. Jest to w mocy ręki mojej uczynić wam co złego: ale Bóg Ojca waszego przeszłej nocy rzekł do mnie/ mówiąc: Strzeż się abyś z Jakobem nie mówił nic przykrego. 30.
A Teraz gdyć się chciało odeiść/ że
wykradł potájemnie odemnie/ á uwiodłeś corki moje/ jákoby pojimáne mieczem. 27. Przeczżeś potájemnie ućiekł/ á wykradłeś śię odemnie/ á nie oznáimiłeś mi/ gdyżbym ćię był puśćił z rádośćią y z pieśniámi/ y z bębnem/ y z Hárfą? 28. Y niedopuśćiłeś mi ábym pocáłował Syny moje/ y corki moje. Zájiste głupieś sobie począł. 29. Iest to w mocy ręki mojey uczynić wam co złego: ále Bog Oicá wászego przeszłey nocy rzekł do mnie/ mowiąc: Strzeż śię ábyś z Iákobem nie mowił nic przykrego. 30.
A Teraz gdyć śię chćiáło odeiść/ że
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 32
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632