barzci cienkiego — Zejdzie się na pieluszki dla syna waszego. Weźcież go, miła Panno!
FAMUŁA Ja wam garść konopi Podaruję — przyjmijcie, boć my prości chłopi! Jakże to śliczne oczki, jak piękna twarzyczka — Znać przecię niebieskiego zaraz Królewiczka! Nie będzie u nas nigdy tak śliczne dzieciątko — Niechże cię pocałuję, me piękne Paniątko! O, żem ci z sobą nie wziął mojej piszczaleczki — Toć bym was był ucieszył, uziębłe uszeczki! Nęści kawalec Dalej tekst nie wpisany
barzci cienkiego — Zejdzie się na pieluszki dla syna waszego. Weźcież go, miła Panno!
FAMUŁA Ja wam garść konopi Podaruję — przyjmijcie, boć my prości chłopi! Jakże to śliczne oczki, jak piękna twarzyczka — Znac przecię niebieskiego zaraz Królewiczka! Nie będzie u nas nigdy tak śliczne dzieciątko — Niechże cie pocałuję, me piękne Paniątko! O, żem ci z sobą nie wziął mojej piszczaleczki — Toć bym was był ucieszył, uziębłe uszeczki! Nęści kawalec Dalej tekst nie wpisany
Skrót tekstu: DialPańOkoń
Strona: 262
Tytuł:
Dialog o Narodzeniu Pańskim
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1661
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
głupstwo/ nieuwaga/ na sercu głęboki/ I żal oraz/ i zazdrość ujmie ją za boki. Zmieni prędko tę cerę/ i którą to przędzie Dumę sobie/ spuści z niej/ i wnet tanszą będzie/ Czyn tylko ty co prędzej moje rozkazanie/ W czym kiedy mi od ciebie pomyśli się stanie/ Słodko cię pocałuję/ i rożami skronie Umaiwszy/ na nagim uspię swoim łonie. Nadobnej Paskwaliny Punkt I.
Ledwie rzekła. On zaraz skoro dzień wstał biały Wziąwszy sajdak złocony i gotowe strzały/ Na kształt gwiazdy/ która wiec kiedy się przymierzchnie I strzeli swym promieniem prosto aż ku ziemi/ Ludziom się zda/ że między światłami inszemi Miejsce
głupstwo/ nieuwagá/ ná sercu głęboki/ Y żal oraz/ y zazdrość vymie ią zá boki. Zmieni prętko tę cerę/ y ktorą to przędzie Dumę sobie/ spuści z niey/ y wnet tánszą będzie/ Czyn tylko ty co prędzey moie roskazánie/ W czym kiedy mi od ciebie pomysli się sstánie/ Słodko cię pocáłuię/ y rożami skronie Vmaiwszy/ ná nágim vspię swoim łonie. Nadobney Pasqualiny Punkt I.
Ledwie rzekłá. On záraz skoro dzień wstał biały Wziąwszy sáydak złocony y gotowe strzáły/ Ná kształt gwiazdy/ ktora wiec kiedy się przymierzchnie Y strzeli swym promieniem prosto áż ku ziemi/ Ludziom się zda/ że między świátłámi inszemi Mieysce
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 23
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
bieżą przez opoki. Dziwuje się mieszkaniec/ sprawy niewiadomy: Zwierz ustępuje z łożysk/ grzmotem rozpłoszony. Przeszli Cedron: Rotmistrz się trochę zastanowi. Obróciwszy się rzecze tak porucznikowi: Męki Pańskiej.
Strzeż więc tego/ i wszytkim podaj godło takie: Ma ten Jezus z bratem swym oblicze jednakie: Przeto którego ja więc naprzód pocałuję: Tegoż zaraz imajcie: toć wam rozkazuję. Mówi: A Zbawiciel już czując przyszłe rzeczy/ Dziatki (rzecze do uczniów) dosyć; Syn człowieczy Już oto w grzesznych ręce wnet będzie wydany. Wstańcie/ podźmy przeciwko: oto pod parkany/ Następuje z hufcami zbrojnymi/ ten który Ma mię w ręce ich wydać
bieżą przez opoki. Dźiwuie się mieszkániec/ spráwy niewiádomy: Zwierz vstępuie z łożysk/ grzmotem rozpłoszony. Przeszli Cedron: Rotmistrz się trochę zástánowi. Obroćiwszy się rzecze ták porucznikowi: Męki Páńskiey.
Strzeż więc tego/ y wszytkim poday godło tákie: Ma ten IESVS z brátem swym oblicze iednákie: Przeto ktorego ia więc naprzod pocáłuię: Tegoż záraz imayćie: toć wam roskázuię. Mowi: A Zbáwićiel iuż czuiąc przyszłe rzeczy/ Dźiatki (rzecze do vczniow) dosyć; Syn człowieczy Iuż oto w grzesznych ręce wnet będźie wydány. Wstańćie/ podźmy przećiwko: oto pod párkány/ Nástępuie z hufcámi zbroynymi/ ten ktory Ma mię w ręce ich wydáć
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 13.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
, Zwabiłby ksobie i kamień twardy.
Niechże ja będę policzon z tymi, Którzy się zowią sługami twymi; Godzina mi to będzie kochana, W którą dostanę takiego pana.
Nie zajrzę szczęścia, gdy owo drugi Bierze od pana wielkie wysługi, Ja niech nic więcej nie wysługuję, Tylko cię co dzień raz pocałuję. CZTERNASTY: SYMEON
Już słońce co dzień niżej wieczorem zapada, A jesień coraz bliżej przystępuje blada, Na które ukwapliwe i nagłe jej przyście Więdnieje trawa, mdleje smaragdowe liście.
Za nią w też tropy dybią czasy niewesołe, Niszczeją wirydarze, lasy stoją gołe, Zła chwila prace letnie w ogrodach pustoszy, Lud rozkoszny
, Zwabiłby ksobie i kamień twardy.
Niechże ja będę policzon z tymi, Którzy się zowią sługami twymi; Godzina mi to będzie kochana, W którą dostanę takiego pana.
Nie zajrzę szczęścia, gdy owo drugi Bierze od pana wielkie wysługi, Ja niech nic więcej nie wysługuję, Tylko cię co dzień raz pocałuję. CZTERNASTY: SYMEON
Już słońce co dzień niżej wieczorem zapada, A jesień coraz bliżej przystępuje blada, Na które ukwapliwe i nagłe jej przyście Więdnieje trawa, mdleje smaragdowe liście.
Za nią w też tropy dybią czasy niewesołe, Niszczeją wirydarze, lasy stoją gołe, Zła chwila prace letnie w ogrodach pustoszy, Lud rozkoszny
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 73
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
XXVI. Z. Mateusz. Rozd. XXVI. 47
. A Gdy on jeszcze mówił/ oto Judasz jeden z dwunaści przyszedł a z nim wielka zgraja/ z mieczami/ i z kijmi od Przedniejszych kapłanów/ i Starszych ludu: 48. Ale ten który go wydawał/ dał był im znak/ mówiąc: Któregokolwiek pocałuję/ tenci jest: imajcież go. 49. A wnet przystąpiwszy do JEzusa/ rzekł; Bądź pozdrowiony Mistrzu: i pocałował go. 50. Ale mu rzekł JEzus: Przyjacielu/ na coś przyszedł? Tedy przystąpiwszy/ rzucili ręce na JEzusa/ i pojmali go. 51
. A Oto jeden z tych którzy byli
XXVI. S. Mátteusz. Rozd. XXVI. 47
. A Gdy on jeszcże mowił/ oto Iudasz jeden z dwunaśći przyszedł á z nim wielka zgrájá/ z mieczámi/ y z kijmi od Przedniejszych kápłanow/ y Stárszych ludu: 48. Ale ten ktory go wydawał/ dał był im znák/ mowiąc: Ktoregokolwiek pocáłuję/ tenći jest: jimajćież go. 49. A wnet przystąpiwszy do IEzusá/ rzekł; Bądź pozdrowiony Mistrzu: y pocáłował go. 50. Ale mu rzekł IEzus: Przyjaćielu/ ná coś przyszedł? Tedy przystąpiwszy/ rzućili ręce ná IEzusá/ y pojimáli go. 51
. A Oto jeden z tych ktorzy byli
Skrót tekstu: BG_Mt
Strona: 33
Tytuł:
Biblia Gdańska, Ewangelia według św. Mateusza
Autor:
św. Mateusz
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
latarnie. Boi się myłki, woli patrzać niźli macać Judasz, żeby mu groszów nie kazano wracać. Armuje się rycerstwo do onej potyczki W kije, w miecze, w pałasze; mieli drudzy stryczki. (100)
Skoro się to hultajstwo za bromę wywiodło, Hasło albo im daje ich pryncypał godło: „Kogo ja pocałuję z inszych ludzi wiela, Tego się wszyscy imcie jako zwodziciela, Ten ci jest mistrz mój” — i to powie im dołożnie, Że go będzie potrzeba prowadzić ostrożnie. Kędyżeś się, Judaszu, taką bawił szkołą? Czyć szatan tę naukę przepisowa! smołą? Ach, nigdy dobry w cnocie, jako zły
latarnie. Boi się myłki, woli patrzać niźli macać Judasz, żeby mu groszów nie kazano wracać. Armuje się rycerstwo do onej potyczki W kije, w miecze, w pałasze; mieli drudzy stryczki. (100)
Skoro się to hultajstwo za bromę wywiodło, Hasło albo im daje ich pryncypał godło: „Kogo ja pocałuję z inszych ludzi wiela, Tego się wszyscy imcie jako zwodziciela, Ten ci jest mistrz mój” — i to powie im dołożnie, Że go będzie potrzeba prowadzić ostrożnie. Kędyżeś się, Judaszu, taką bawił szkołą? Czyć szatan tę naukę przepisowa! smołą? Ach, nigdy dobry w cnocie, jako zły
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 560
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
miłości, nad wszystkie przekłada Bóstwa, nad ten zbior, co Olimp osiada.
Zefira woła, życząc mu zawdzięczyć Pracą, że przyniósł ADOLFA powtórnie, Ze jej się nie dał długo suszyć, męczyć, Cośkolwiek zrobił, roztropnie, przezornie, Podź mój Zefirze, niech ci podziękuję, Wiele dam, gdy twe usta pocałuję. Dwóch rzeczy Księżna nudząc sobą czeka, Ocknienia ze snu, swojego kochanka, Na opóźnione momenta narzeka, Mówiąc: Ej przecięć ta miłość Tyranka, ADOLF śpi długo, Zefir mnie niesłucha, Kiedyż się w złości swojej udobrucha. Dalej nie mogąc z cierpieć czasu zwłoki, Raźno powstanie Bogini z morawy,
miłości, nád wszystkie przekłada Bostwa, nad ten zbior, co Olimp osiáda.
Zefira woła, życząc mu záwdzięczyć Pracą, że przynìosł ADOLFA powtornie, Ze iey się nie dał długo suszyć, męczyć, Cośkolwiek zrobił, rostropnie, przezornie, Podź moy Zefirze, niech ći podziękuię, Wiele dam, gdy twe usta pocáłuię. Dwoch rzeczy Xiężna nudząc sobą czeka, Ocknienia ze snu, swoiego kochánka, Na opoźnione momenta nárzeka, Mowiąc: Ey przecięć ta miłość Tyránka, ADOLF śpi długo, Zefir mnie niesłucha, Kiedyż się w złości swoiey udobrucha. Dáley nie mogąc z cierpieć czasu zwłoki, Raźno powstánie Bogini z morawy,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 87
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
Jezu, o maleńki i wielki serca małego kochanku/ o ochłodo moja/ wszytkie uciechy moje/ wszytko zdrowie/ i wszytko co jest i będzie moje/ tyś jest nad wszytko i będziesz nad wszytko. Dajże mi też kropelki statku twego. Nie śmiem cię wziąć ze żłobu do piastowania/ dosyć mam że rączkę pocałuję. dosyć że mię paluszkiem dotkniesz serdecznym/ aza promień z twojego serca wyniknie statku pełnego/ i utwierdzi mię w cierpieniu. Ta niechaj będzie od ciebie Jezu mnie pociecha. XI. RObaczek JEZUS. Już niech kochany uczeń JEZUSA wysoko wylatuje/ niech z nieba weźmie tę naukę/ że Słowo, stało się ciałem. niech
IEZV, o málenki y wielki sercá małego kochánku/ o ochłodo moiá/ wszytkie vćiechy moie/ wszytko zdrowie/ y wszytko co iest y będźie moie/ tyś iest nád wszytko y będźiesz nád wszytko. Dayże mi też kropelki statku twego. Nie śmiem ćię wźiąć ze żłobu do piástowánia/ dosyć mam że rączkę pocałuię. dosyć że mię paluszkiem dotkniesz serdecznym/ aza promień z twoiego sercá wyniknie statku pełnego/ y vtwierdźi mię w ćierpieniu. Tá niechay będźie od ćiebie IEZV mnie poćiechá. XI. RObaczek IEZVS. Iuż niech kochány vczeń IEZVSA wysoko wylatuie/ niech z niebá weźmie tę naukę/ że Słowo, sstáło się ćiáłem. niech
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 437
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
matcze na synów nie zlewają winy. Kre. Idź precz, przyjmę twe dzieci, jako Ociec syny. Med. Proszę cię przez szczęśliwość ślubu królewskiego, I przez przyszłe nadzieje, przez stan Państwa cnego, Który różnie fortuna obraca wątpliwa, Niech mi na małym czasie do wyścia nie zbywa. Aż matka swoje dzieci pocałuję mile. Snadź przed śmiercią: Kre. Dla zdrady krótkiej pragniesz chwile Med. Jakiej zdrady masz się bać wtej czasu krótkości? Kre. Niemasz czasu krótkiego (gdy kto chce,) do złości. Med. To czasu nie pozwolisz do płaczu krótkiego? Kre. Lub strach: bojąc się czegoś
mátcże na synow nie zlewáią winy. Kre. Idź precż, przyimę twe dźieći, iáko Ociec syny. Med. Proszę cię przez szcżęsliwość slubu krolewskiego, I przez przyszłe nádzieie, przez stąn Páństwá cnego, Ktory rożnie fortuná obráca wątpliwa, Niech mi ná máłym czásie do wyśćia nie zbywa. Aż mátká swoie dźieći pocáłuię mile. Snádź przed śmiercią: Kre. Dla zdrády krotkiey prágniesz chwile Med. Jákiey zdrády masz się bać wtey czásu krotkośći? Kre. Niemász czásu krotkiego (gdy kto chce,) do złośći. Med. To czásu nie pozwolisz do płáczu krotkiego? Kre. Lub strách: boiąc się czegoś
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 85
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
. To jest Życia przyczyną: to głowy strapionej Pociechą: Wolałbym być raczej obnażony Z życia, z światła, i z człońków, Med. Takci dzieci kocha? Dobrze; mam go: już będzie rana i nie płocha. Niech się z niemi wprzód mile niźli powendruję Rozmówię ostatni raz, niech ich pocałuję: Miło mi to, i o to nakoniec cię proszę, Jeślić snadź sczym się z Żału nie pomiślnym głoszę. Miej to wsercu swym tylko, lecz żebyś w pamięci Miał mię większej, tych furyj Które mi gniew nieci Zapomni: Jas. Zapomniałem ja cale wszytkiego, Ciebie proszę powściągnij gniewu
. To iest Zyćia przycżyną: to głowy strapioney Poćiechą: Wolałbym bydź rácżey obnażony Z życia, z swiátłá, y z cżłońkow, Med. Tákći dźieći kocha? Dobrze; mąm go: iuż będźie ráná y nie płocha. Niech się z nięmi wprzod mile niźli powęndruię Rozmowię ostátni raz, niech ich pocáłuię: Miło mi to, y o to nákoniec cię proszę, Jeślić snádź zcżym się z Zału nie pomiślnym głoszę. Miey to wsercu swym tylko, lecż żebyś w pamięći Miał mię większey, tych furyy Ktore mi gniew nieći Zápomni: Ias. Zápomńiałem ia cále wszytkiego, Ciebie proszę powśćiągniy gńiewu
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 98
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696