w Noli/ iż pobożnych nie masz tylko na Cmentarzu; boć Panowie lubo przyjaciół/ lubo namiestników/ lubo Urzędników swoich słodkim a łapaczkowatym słowam uwierzywszy/ poczciwych o haniebną nienawiść/ wygnanie/ lubo śmierć przyprawują. Strzeżcie się tych Brytaników (rodzaj ryby jest) Przełożeni dla Boga strzeżcie/ boć gdy wam ci pochlebują/ czynią to/ aby się do was przybliżyli/ przybliżywszy usługi swej nie szczyrąpowolność pokazali/ zatym przystąpiwszy porwali was/ i ogniowi wiecznemu za niepatrzne sądy i mordy wasze poświęcili. Panie wieczny/ z Dawidem świętym i ja proszę/ uwolni od ust potwarznych i nieprajch duszę moję/ wyrwi ją od języka zdradliwego/ który zaostrzony
w Noli/ iż pobożnych nie mász tylko ná Cmyntarzu; boć Pánowie lubo przyiacioł/ lubo namiestnikow/ lubo Vrzędnikow swoich słodkim á łápáczkowátym słowam vwierzywszy/ poczciwych o hániebną nienawiść/ wygnánie/ lubo śmierć przypráwuią. Strzeżćie się tych Brytánnikow (rodzay ryby iest) Przełożeni dla Bogá strzeżćie/ boć gdy wam ći pochlebuią/ czynią to/ áby się do was przybliżyli/ przybliżywszy vsługi swey nie szczyrąpowolność pokazáli/ zátỹ przystąpiwszy porwáli was/ y ogniowi wiecznemu zá niepátrzne sądy y mordy wásze poświęćili. Pánie wieczny/ z Dawidem świętym y ia proszę/ vwolni od vst potwarznych y niepráych duszę moię/ wyrwi ią od ięzyká zdrádliwego/ ktory záostrzony
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 102.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
padła/ tym poprawy życzę tak jako i owym/ aby z Rectorem ciemności i ojcem kłamstwa (gdyż podobne do podobnego naturalnie sięciągnie) kochając się w parafitach tam nie zajachali/ gdzie prawdy nie masz. Pytano jednego Filozofa Tebańskiego/ czemuby tak wielka była u Panów niepomierność? Odpowiedział/ dla tych którzy kłamają i pochlebują mnóstwa; a owych którzy prawdę mówią i pożytecznemi są małości: Mówi i Chrystus Pan: Szukacie mię nie przeto rzeście widzieli Cuda; ale iżeście jedli chleb/ abyście nasyceni byli; i gdy za imię moje nic cierpieć było nie potrzeba. Przypodobam ja tych owym/ którzy wesoło prowadzą Młodzieńca do Klasztora/ aby
pádłá/ tym popráwy życzę ták iáko y owym/ áby z Rectorem ćiemnośći y oycem kłamstwá (gdyż podobne do podobnego náturálnie sięćiągnie) kocháiąc się w páráfitách tám nie záiácháli/ gdzie prawdy nie mász. Pytano iednego Philosophá Thebańskie^o^/ czemuby ták wielka byłá v Pánow niepomierność? Odpowiedźiał/ dla tych ktorzy kłamáią y pochlebuią mnostwá; á owych ktorzy prawdę mowią y pożytecznemi są máłośći: Mowi y Chrystus Pan: Szukácie mię nie przeto rześćie widzieli Cudá; ále iżeśćie iedli chleb/ ábyśćie násyceni byli; y gdy zá imię moie nic ćierpieć było nie potrzebá. Przypodobam ia tych owym/ ktorzy wesoło prowádzą Młodźieńcá do Klasztorá/ áby
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 165.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
świecie, Chyba tam albo w niebie, pewnie nie najdziecie.
LIX.
Wszytkie się jem kłaniają nadroższe kamienie, Co więtsza, że człowiek w nich na pierwsze wejźrzenie Widzi się aż do serca i swoje roboty Wszytkie, i dobre i złe, i grzechy i cnoty, Tak, że wiary nie dawa tem, co pochlebują, I tem, co w niem przygany niesłuszne najdują, I znając się samego, nikomu inszemu, Ale wierzy, patrząc w nie, sam sobie samemu.
LX.
Ich jasność jest podobna słonecznej jasności, Które koło siebie ma tak wiele światłości, Że wszędzie i kiedy chce, Febie, na złość tobie Dzień jasny
świecie, Chyba tam albo w niebie, pewnie nie najdziecie.
LIX.
Wszytkie się jem kłaniają nadroższe kamienie, Co więtsza, że człowiek w nich na pierwsze wejźrzenie Widzi się aż do serca i swoje roboty Wszytkie, i dobre i złe, i grzechy i cnoty, Tak, że wiary nie dawa tem, co pochlebują, I tem, co w niem przygany niesłuszne najdują, I znając się samego, nikomu inszemu, Ale wierzy, patrząc w nie, sam sobie samemu.
LX.
Ich jasność jest podobna słonecznej jasności, Które koło siebie ma tak wiele światłości, Że wszędzie i kiedy chce, Febie, na złość tobie Dzień jasny
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 211
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
też nie nabarzo chędogim miejscu/ i Modlitwę odprawuje. Pacierz pospolicie ten mają: chwalić Boga z rozmaitych jego własności/ czasem też przydają modlitwy za zdrowie i szczęśliwe powodzenie Pana swego/ albo też proszą o niezgodę i wojnę Panów Chrześcijańskich. A jako zwykli wszytkie rzeczy sądzić z dobrego albo przeciwnego skutku/ tak sobie w tym pochlebują/ że ich Modlitwa nie jest próżna przed Panem Bogiem/ i wszytkie rozterki między Chrześcijaństwem/ są znakiem łaski Bożej przeciwko nim/ i pewnym wysłuchanej Modlitwy dowodem. Nauczyli się długim doświadczeniem owej polityki Rzymskiej od Tacita wspomnionej/ że się trzeba cieszyć z kłotni sąsiedzkich krajów/ i jako najbarziej radami swojemi one mieszać. Od kilkunastu
też nie nábárzo chędogim mieyscu/ y Modlitwę odpráwuie. Páćierz pospolićie ten máią: chwalić Bogá z rozmáitych iego własnośći/ czásem też przydáią modlitwy zá zdrowie y szczęśliwe powodzenie Páná swego/ álbo też proszą o niezgodę y woynę Pánow Chrześćiáńskich. A iáko zwykli wszytkie rzeczy sądźić z dobrego álbo przećiwnego skutku/ ták sobie w tym pochlebuią/ że ich Modlitwá nie iest prożna przed Pánem Bogiem/ y wszytkie rosterki między Chrześćiáństwem/ są znákiem łáski Bożey przećiwko nim/ y pewnym wysłucháney Modlitwy dowodem. Náuczyli się długim doświadczeniem owey polityki Rzymskiey od Tacita wspomnioney/ że się trzebá ćieszyć z kłotni sąśiedzkich kráiow/ y iáko naybárźiey rádámi swoiemi one mieszáć. Od kilkunastu
Skrót tekstu: RicKłokMon
Strona: 193
Tytuł:
Monarchia turecka
Autor:
Paul Ricot
Tłumacz:
Hieronim Kłokocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Trudno się ukryć. Ludzie często sądzą Drugich z postaci, ale bardzo błądzą, Bo słowa słodsze niżeli miód płyną, A serce srogą zażarte wściekliną. Ale gdy z Tobą, Stworzycielem, sprawa, Nie pomoże nic zmyślona postawa, Wszytko przed Tobą nago i odkryto; Zaczym fałszerzów tych skarzesz sowito, Co usty swymi ludziom pochlebują, A zaś dla Ciebie serce zachowują. Nie zniesie oko Twe tej nieszczerości I tej bojaźni, że Twej opatrzności Nie wierzac do tych środków się udają, Że przeciw swemu sumnieniu kłamają. EMBLEM A 77
Cyrulik krew puszcza człowiekowi. Napis: Uwolni mię od krwie. Psalm 50, 16.
Gdy krew
Trudno się ukryć. Ludzie często sądzą Drugich z postaci, ale bardzo błądzą, Bo słowa słodsze niżeli miód płyną, A serce srogą zażarte wściekliną. Ale gdy z Tobą, Stworzycielem, sprawa, Nie pomoże nic zmyślona postawa, Wszytko przed Tobą nago i odkryto; Zaczym fałszerzów tych skarzesz sowito, Co usty swymi ludziom pochlebują, A zaś dla Ciebie serce zachowują. Nie zniesie oko Twe tej nieszczerości I tej bojaźni, że Twej opatrzności Nie wierząc do tych środków się udają, Że przeciw swemu sumnieniu kłamają. EMBLEM A 77
Cyrulik krew puszcza człowiekowi. Napis: Uwolni mię od krwie. Psalm 50, 16.
Gdy krew
Skrót tekstu: MorszZEmbWyb
Strona: 328
Tytuł:
Emblemata
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
emblematy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wybór wierszy
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975
, gdy się tak będziesz sprawowała”. To piszę, com (u)słyszał z ust jednej przy męce, Gdy na Rusi, wzniowszy jej opak obie ręce, Palono ich blachami, chcąc wiedzieć, dlaczego Ślepoty nabawieła młodzieńca jednego. Są zaś drugie, co rady poselstwa sprawują, Abo też za kieliszek wina pochlebują. To się pod cię podsiada, toć pewnie ślubuje, Toć i cnotliwym słowem pannę obiecuje Naraić i rzecze tak: — „Ja to sprawić mogę, Zeć do panny Jadwigi pewnie dopomogę. Bo tam na mnie należy, jedno mi kup wina, Wieręc owo po prawdzie najmilsza dziewczyna”. I tak chłopa uwiedzie
, gdy się tak będziesz sprawowała”. To piszę, com (u)słyszał z ust jednej przy męce, Gdy na Rusi, wzniowszy jej opak obie ręce, Palono ich blachami, chcąc wiedzieć, dlaczego Ślepoty nabawieła młodzieńca jednego. Są zaś drugie, co rady poselstwa sprawują, Abo też za kieliszek wina pochlebują. To się pod cię podsiada, toć pewnie ślubuje, Toć i cnotliwym słowem pannę obiecuje Naraić i rzecze tak: — „Ja to sprawić mogę, Zeć do panny Jadwigi pewnie dopomogę. Bo tam na mnie należy, jedno mi kup wina, Wieręc owo po prawdzie najmilsza dziewczyna”. I tak chłopa uwiedzie
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 171
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
/ wnidę do domu twego: a pokłonię się w kościele twoim świętym/ w bojaźni twojej. 9 PANIE prowadź mię w sprawiedliwości twojej/ dla nieprzyjaciół moich: a wyprostuj przed obliczem mojem drogę twoję. 10 Bo niemasz nic szczerego w uściech ich: wnętrzności ich złośliwe: gardło ich jako grób otwarty: językiem swym pochlebują. 11 SPustosz je o Boże: Niech upadną od rad swoich: dla wielkości przestępstwa ich/ rozpądź je: ponieważ są odpornymi tobie. 12 A niechaj się rozweselą wszyscy/ co dufają w tobie: na wieki niech wykrzykają/ gdyż ich ty szczycić będziesz: i rozradują się w tobie/ którzy miłują imię twoje.
/ wnidę do domu twego: á pokłonię śię w kośćiele twojm świętym/ w bojáźni twojey. 9 PANIE prowadź mię w spráwiedliwośći twojey/ dla nieprzyjaćioł mojich: á wyprostuj przed obliczem mojem drogę twoję. 10 Bo niemász nic szcżerego w uściech ich: wnętrznośći ich złośliwe: gárdło ich jáko grob otwarty: językiem swym pochlebują. 11 SPustosz je o Boże: Niech upádną od rad swojich: dla wielkośći przestępstwá ich/ rozpądź je: ponieważ są odpornymi tobie. 12 A niechaj śię rozweselą wszyscy/ co dufáją w tobie: ná wieki niech wykrzykáją/ gdyż ich ty szcżyćić będźiesz: y rozrádują śię w tobie/ ktorzy miłują imię twoje.
Skrót tekstu: BG_Ps
Strona: 554
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Psalmów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
, wiek żyjąc cnotliwy.
I choć się też co podczas w sercu mym zawadzi, Nie trwa długo, fleteńka to moja ugładzi, Grając różne mutety i wesołe pieśni, Których słuchają nimfy i faunowie leśni.
Ja gram, na moje śpiewki lubo się ptaszkowie Z swym pieniem odzywają, lubo konikowie Polni skaczą i świercząc dudce pochlebują, Tu się kozy, tu owce na mnie zapatrują. Na drzewach listki szemrzą, tu dźwięk miły wstaje, Tu słowiczy krzyk sercu ochłody dodaje, Sosna do sosny prawi, jawor do topoli, Dąb do lipy, a wszytko nam obojgom gwoli.
Psi wokoło mej trzody od wilków pilnują, Tu drudzy w kniejach młode
, wiek żyjąc cnotliwy.
I choć się też co podczas w sercu mym zawadzi, Nie trwa długo, fleteńka to moja ugładzi, Grając różne mutety i wesołe pieśni, Których słuchają nimfy i faunowie leśni.
Ja gram, na moje śpiewki lubo się ptaszkowie Z swym pieniem odzywają, lubo konikowie Polni skaczą i świercząc dudce pochlebują, Tu się kozy, tu owce na mnie zapatrują. Na drzewach listki szemrzą, tu dźwięk miły wstaje, Tu słowiczy krzyk sercu ochłody dodaje, Sosna do sosny prawi, jawor do topoli, Dąb do lipy, a wszytko nam obojgom gwoli.
Psi wokoło mej trzody od wilków pilnują, Tu drudzy w kniejach młode
Skrót tekstu: GawBukBar_II
Strona: 128
Tytuł:
Bukolika albo sielanki nowe
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1668
Data wydania (nie wcześniej niż):
1668
Data wydania (nie później niż):
1668
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Grunty, będą to sobie wieki podawały, Krom tej zaś świętej sprawy, która w swej stałości Wyjęta jest od wszytkich czasów odmienności; W świeckich (jako to na tym okręgu całego Świata nie masz, podobno, nic doskonałego) Że wielkie mankamenty, każdy przyznać musi; Jednych przeklęta zazdrość chociaż dusi Dzieła, parasytowie drugim pochlebują I niewstydliwie cudze rzeczy przypisują, Inszych zasię, choć wiecznej sławy godne, czyny Tak wiecznej niepamięci przykryły perzyny, Że jakby ich nie było, gdy abo nie chciano, Albo tego opisać godnie nie umiano. Było bowiem narodów dawno takich sieła, Że gdy dzieci od piersi matka odsadzieła, Nie jadły, aż co sobie
Grunty, będą to sobie wieki podawały, Krom tej zaś świętej sprawy, która w swej stałości Wyjęta jest od wszytkich czasów odmienności; W świeckich (jako to na tym okręgu całego Świata nie masz, podobno, nic doskonałego) Że wielkie mankamenty, każdy przyznać musi; Jednych przeklęta zazdrość chociaż dusi Dzieła, parasytowie drugim pochlebują I niewstydliwie cudze rzeczy przypisują, Inszych zasię, choć wiecznej sławy godne, czyny Tak wiecznej niepamięci przykryły perzyny, Że jakby ich nie było, gdy abo nie chciano, Albo tego opisać godnie nie umiano. Było bowiem narodów dawno takich sieła, Że gdy dzieci od piersi matka odsadzieła, Nie jadły, aż co sobie
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 231
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975