włosy obłażą. Aż jedna, co niedawno była panią młodą: „Trudnoż się jej uchronić, kiedy kogo wiodą. Wiem ja, com tej nieszczęsnej ucierpiała nocy.” Jeszcze coś mówić chciała o onej niemocy, Lecz widząc starsze, że tu bez kaw być nie może, Porwą się za obrusem, pochowawszy noże. 26 (F). DO DZIEDZICA WSI LIPY, UTRATNEGO
Rad bym wiedział przyczynę twego z Lipy wyścia. W Podgórzu na przednówku z lipowego liścia Chleb jedzą, kędy owsem i samym przędziwem
Ludzie żywi; musi być w Zawiślu to dziwem, Żeś Lipę zjadł, którą dziad twój dziedzicznie szczepił. A
włosy obłażą. Aż jedna, co niedawno była panią młodą: „Trudnoż się jej uchronić, kiedy kogo wiodą. Wiem ja, com tej nieszczęsnej ucierpiała nocy.” Jeszcze coś mówić chciała o onej niemocy, Lecz widząc starsze, że tu bez kaw być nie może, Porwą się za obrusem, pochowawszy noże. 26 (F). DO DZIEDZICA WSI LIPY, UTRATNEGO
Rad bym wiedział przyczynę twego z Lipy wyścia. W Podgórzu na przednówku z lipowego liścia Chleb jedzą, kędy owsem i samym przędziwem
Ludzie żywi; musi być w Zawiślu to dziwem, Żeś Lipę zjadł, którą dziad twój dziedzicznie szczepił. A
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 22
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Hippolita zwodził na pustyni, Twardszego nad opokę, dla której przyczyny Owo wdzięczne pięknego królewicza ciało W sztuki się po wysokich skałach rozleciało. Nie przypomnię tu onej nadobnej Dydony, Od której uwikłany mąż niezwyciężony, Że ledwie się wyplątał. Ale i ta twoja Helena, kiedy w popiół upadała Troja, Mieczowemu kochankowi i broni ostatki Pochowawszy, na mięsne wydała go jatki. Leczby się ku zachodu prędzej nachyliło Słońce, niżeliby się wszytko wyliczyło, Co biała płeć robiła. P. Wiem ja, że ty w głowie Masz tego dość i w gładkiej przechodzisz mię mowie. Lecz przecię prawda przy mnie i mogę rzec śmiele, Że mężczyźni są niemal wszyscy
Hippolita zwodził na pustyni, Twardszego nad opokę, dla ktorej przyczyny Owo wdzięczne pięknego krolewica ciało W sztuki się po wysokich skałach rozleciało. Nie przypomnię tu onej nadobnej Dydony, Od ktorej uwikłany mąż niezwyciężony, Że ledwie się wyplątał. Ale i ta twoja Helena, kiedy w popioł upadała Troja, Mieczowemu kochankowi i broni ostatki Pochowawszy, na mięsne wydała go jatki. Leczby się ku zachodu prędzej nachyliło Słońce, niżeliby się wszytko wyliczyło, Co biała płeć robiła. P. Wiem ja, że ty w głowie Masz tego dość i w gładkiej przechodzisz mię mowie. Lecz przecię prawda przy mnie i mogę rzec śmiele, Że mężczyzni są niemal wszyscy
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 383
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
te Oraculum interpretowali, że jak to rzecz niepodobna naturalnie, żeby Panna w nienaruszonym Panieństwie mogła płód wydać, tak i to niepodobna, aby ten Kościół Pokoju, miał być kiedy zruyńowany; dlaczego nazwali go Templum pacis aeternum. Ale jeno się CHRYSTUS narodził BÓG Wszechmocny, Kościół Pokoju być wiecznym przestał, w swoich ruinach się pochowawszy, Nowemu Królowi Pokoju lecąc in adorationem, którego i teraz w Rzymie extant rudera. O BoskÓW POGAŃSKICH
Tenże Apollo Delphicus o zburzeniu Insuły Delos swoje wydał Oraculum u Herodota i Majolusa położone:
Et Delon quamvis sit adhuc immota, movebo
Było i u Tesalów Oraculum jakiegoś Bożka, które o ciężkiej Lacedemończyków klęsce i upadku,
te Oraculum interpretowali, że iak to rzecz niepodobna naturalnie, żeby Panna w nienaruszonym Panieństwie mogła płod wydać, tak y to niepodobna, aby ten Kościoł Pokoiu, miał bydź kiedy zruyńowany; dláczego nazwali go Templum pacis aeternum. Ale ieno się CHRYSTUS narodził BOG Wszechmocny, Kościoł Pokoiu bydź wiecznym przestał, w swoich ruinach się pochowawszy, Nowemu Krolowi Pokoiu lecąc in adorationem, ktorego y teraz w Rzymie extant rudera. O BOZKOW POGANSKICH
Tenże Apollo Delphicus o zburzeniu Insuły Delos swoie wydał Oraculum u Herodota y Maiolusa położone:
Et Delon quamvis sit adhuc immota, movebo
Było y u Tesalow Oraculum iakiegoś Bożka, ktore o ciężkiey Lacedemończykow klęsce y upádku,
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 47
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
imści był. Prędko potem wojna moskiewska nastąpiła, na którą król imść osobą swoją ruszył się. Dziad wmci dla złego zdrowia ojca swego niemógł iść, ale gdy pan Bóg powołał go przed majestat swój, z Przedborem, starostą żarnowieckim, rodzonym swym, zebrawszy kopijnika dwieście koni, piechoty sto, poszli pod Smoleńsk, pochowawszy rodzica. Zaraz przyłączyli się do pułków panów Potockich, krewnych z matki swej, ale że tam pobaczyli jakąś nieszczerość, gdy swoich Potockich Potocki regimentarz do usług rzeczypospolitej bardziej narażał, do Karola Chodkiewicza hetmana w. ks. litewskiego udali się. Ten ich jako miłych szwagrów swych (bo miał za sobą Mieleckę z domu,
jmści był. Prędko potém wojna moskiewska nastąpiła, na którą król jmść osobą swoją ruszył się. Dziad wmci dla złego zdrowia ojca swego niemógł iść, ale gdy pan Bóg powołał go przed majestat swój, z Przedborem, starostą żarnowieckim, rodzonym swym, zebrawszy kopijnika dwieście koni, piechoty sto, poszli pod Smoleńsk, pochowawszy rodzica. Zaraz przyłączyli się do pułków panów Potockich, krewnych z matki swej, ale że tam pobaczyli jakąś nieszczerość, gdy swoich Potockich Potocki regimentarz do usług rzeczypospolitej bardziej narażał, do Karola Chodkiewicza hetmana w. ks. litewskiego udali się. Ten ich jako miłych szwagrów swych (bo miał za sobą Mieleckę z domu,
Skrót tekstu: KoniecZRod
Strona: 167
Tytuł:
Rodowód
Autor:
Zygmunt Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
mowy należących i już je musiał wyrzucać te które odemnie słyszano. Przytoczył to jako jest ciężka rzecz Architektowi kiedy mu kto do złożenia Fabryki już przyciesane Heblowane weźmie drewno. Domyślili się wszyscy tego terminu i bywało tak często że Orator Oratorowi zabierze materyją. Od Wojska zaś miał kondolencyją Pan Wolborski Porucznik starosty Dobrzyńskiego. Tak tedy pochowawszy owych Arcades. Napoczet Pana Rubieszowskiego, przyjechał Pan Wąsowicz, Jego krewny, azas Pana Wojnowskiego. Poczet i zasługi zonie odesłano,
Przyszły potym do Ruszenia Uniwersały że by się Chorągwie ściągały pod Kozierady bo tez już i o Moskwie były wiadomości że się kupili.
Stanelismy tedy pod kozie rady na trzy Niedziele przed Świątkami wojsko
mowy nalezących y iuz ie musiał wyrzucać te ktore odemnie słyszano. Przytoczył to iako iest cięszka rzecz Architektowi kiedy mu kto do złozenia Fabryki iuz przyciesane Heblowane wezmie drewno. Domyslili się wszyscy tego terminu y bywało tak często że Orator Oratorowi zabierze materyią. Od Woyska zas miał kondolęncyią Pan Wolborski Porucznik starosty Dobrzynskiego. Tak tedy pochowawszy owych Arcades. Napoczet Pana Rubieszowskiego, przyiechał Pan Wąsowicz, Iego krewny, azas Pana Woynowskiego. Poczet y zasługi zonie odesłano,
Przyszły potym do Ruszenia Uniwersały że by się Chorągwie sciągały pod Kozierady bo tez iuz y o Moskwie były wiadomosci że się kupili.
Stanelismy tedy pod kozie rady na trzy Niedziele przed Swiątkami woysko
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 87v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
skrzynie, w sepety, w szkatuły, W tłomoki — Włoch gdy odszedł swej funkcjej czuły Do sądów. Precz to wszytko przez skrytą piwnicę I przez owę, w której on gość stał, kamienicę Włożono na furmański woz, że cztery kąty Tylko zostały — z prosta mówiąc — komin piąty. Jejmość też swe zwyczajne pochowawszy rożne Stroje w stare się suknie oblokła podrożne I w wytartą kiereją, która na to była Umyślnie zgotowana. Kwef podły włożyła Ani jej jako zawsze głowy w inem razie Uczubiły krochmalem stojące fontazie. Niżej przy niepoczesnem podrożnym ubierze Cisnęły w szyję wielkie z bursztynów pacierze I co więc obsnowywał ręce u niewiasty Długiemi przędzionami gagatek graniasty,
skrzynie, w sepety, w szkatuły, W tłomoki — Włoch gdy odszedł swej funkcyej czuły Do sądow. Precz to wszytko przez skrytą piwnicę I przez owę, w ktorej on gość stał, kamienicę Włożono na furmański woz, że cztery kąty Tylko zostały — z prosta mowiąc — komin piąty. Jejmość też swe zwyczajne pochowawszy rożne Stroje w stare sie suknie oblokła podrożne I w wytartą kiereją, ktora na to była Umyślnie zgotowana. Kwef podły włożyła Ani jej jako zawsze głowy w inem razie Uczubiły krochmalem stojące fontazie. Niżej przy niepoczesnem podrożnym ubierze Cisnęły w szyję wielkie z bursztynow pacierze I co więc obsnowywał ręce u niewiasty Długiemi przędzionami gagatek graniasty,
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 92
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
lduzie przy nim się bawią/ rć. Co oni radzi słuchając/ nalewają im/ szaty im z siebie miecą/ a drudzy pilnują/ kiedy się Pan opije/ aby co oberwali: za czym powaga Senatorska pod ławę / Pan się podłużył/ u dobrych ludzi mniemanie sobie dobre utracił: a jego kochankowie jako Grubarze/ pochowawszy tego/ idą po drugiego/ wiedząc że już pierwszy nie ma co rozdawać. A tak pilnie mają panowie/ zwłaszcza Senatorowie/ na urząd swój pomnieć/ i na miejsce które zasiedli: Abowiem ani mówić/ ani myślić o lekkich rzeczach Senatorowi przystoi/ ani się ludźmi lekkimi bawić/ ale tymi/ i takimi/ z
lduźie przy nim sie báwią/ rć. Co oni rádźi słucháiąc/ nalewáią im/ száty im z śiebie miecą/ á drudzy pilnuią/ kiedy sie Pan opiie/ áby co oberwáli: zá czym powagá Senatorska pod łáwę / Pan się podłużył/ v dobrych ludźi mniemánie sobie dobre vtráćił: á iego kochánkowie iáko Grubárze/ pochowawszy tego/ idą po drugiego/ wiedząc że iuż pierwszy nie ma co rozdáwác. A ták pilnie máią pánowie/ zwłasczá Senatorowie/ ná vrząd swoy pomnieć/ y ná mieysce ktore záśiedli: Abowiem áni mowić/ áni myslic o lekkich rzeczách Senatorowi przystoi/ áni się ludźmi lekkimi báwić/ ále tymi/ y tákimi/ z
Skrót tekstu: StarPopr
Strona: 83
Tytuł:
Poprawa niektórych obyczajów polskich potocznych
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
) Strzegli, i nikogo w mieszkaniu swojem nie zosta- wiwszy, wszyscy na on łup oczekiwali. On też mając pilne o nich staranie, z przybranymi ludźmi w róg góry onejże, zakrywszy się, uległ. Rozbójnicy.karawan rozgromiwszy, z wielką zdobyczą zwrócili się, i onę między się podzieliwszy i w swoje jamy pochowawszy, iż im jako spracowanym pierwszy nieprzyjaciel ich sen już dokuczać począł, więc też dawno w noc było, posnęli.
Tak był wtenczas w nocny cień krąg słońca zawarty. Jak Jonasz prorok, gdy był od ryby pożarty.
Tedy upatrzywszy czas, uderzyli na nich, pojmawszy powiązali, a równo ze świtem do cesarza przywiedli
) Strzegli, i nikogo w mieszkaniu swojém nie zosta- wiwszy, wszyscy na on łup oczekiwali. On też mając pilne o nich staranie, z przybranymi ludźmi w róg góry onejże, zakrywszy się, uległ. Rozbójnicy.karawan rozgromiwszy, z wielką zdobyczą zwrócili się, i onę między się podzieliwszy i w swoje jamy pochowawszy, iż im jako spracowanym pierwszy nieprzyjaciel ich sen już dokuczać począł, więc też dawno w noc było, posnęli.
Tak był wtenczas w nocny cień krąg słońca zawarty. Jak Jonasz prorok, gdy był od ryby pożarty.
Tedy upatrzywszy czas, uderzyli na nich, pojmawszy powiązali, a równo ze świtem do cesarza przywiedli
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 21
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879