poranną rosą Pyszni się kwieciem i pogardza kosą, Aż gdy ją kosiarz podetnie żelazem, Więdnieje, blednie, usycha zarazem, Nawet ją w kopy zgrabią i w bróg zniosą; Tak właśnie człowiek w wszytkiej swej ozdobie. Dobrze ktoś wyrzekł: człek Boże igrzysko. Co dopiero stał na swych nogach rześko, Co rano mężnie pochutnywał sobie, Słońce nie zaszło, a on leży w grobie.
Ale jak zboże, które kmieć posieje, Które wprzód pożnie, zwiezie, zmłóci, zwieje, Chociaż przez zimę obumrze w zagonie, Na wiosnę w nowym pokaże się plonie I nie zawiedzie oraczów nadzieje, Tak ciała nasze, choć na czas uśpione I zakopane
poranną rosą Pyszni się kwieciem i pogardza kosą, Aż gdy ją kosiarz podetnie żelazem, Więdnieje, blednie, usycha zarazem, Nawet ją w kopy zgrabią i w bróg zniosą; Tak właśnie człowiek w wszytkiej swej ozdobie. Dobrze ktoś wyrzekł: człek Boże igrzysko. Co dopiero stał na swych nogach rzéśko, Co rano mężnie pochutnywał sobie, Słońce nie zaszło, a on leży w grobie.
Ale jak zboże, które kmieć posieje, Które wprzód pożnie, zwiezie, zmłóci, zwieje, Chociaż przez zimę obumrze w zagonie, Na wiosnę w nowym pokaże się plonie I nie zawiedzie oraczów nadzieje, Tak ciała nasze, choć na czas uśpione I zakopane
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 146
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
podwijkę na się Cienką, gdy pas szeroki weźmie z zanklem złotym. Perot Gdy ona sześć dziesiątków lat ma - a cóż po tym? Widziałem, gdy i zmarski z lica wymuskała, I z siwych włosów czarną głowę udziałała, A przedsię baba babą. Aż mi jej żal bywa: Naśmieszniejsza, gdy owo sobą pochutnywa, Gdy się otrząsa, właśnie by mucha z ukropu. Acz się ja nie mniej muszę dziwować i chłopu: Czym się to pęta, co w tym za smak upatruje? Kto tak czyni, świat sobie (mówią) zawięzuje. Ja bym wolał na szyję powróz sobie włożyć I wisieć, niźli się raz przy
podwijkę na się Cienką, gdy pas szeroki weźmie z zanklem złotym. Perot Gdy ona sześć dziesiątków lat ma - a cóż po tym? Widziałem, gdy i zmarski z lica wymuskała, I z siwych włosów czarną głowę udziałała, A przedsię baba babą. Aż mi jej żal bywa: Naśmieszniejsza, gdy owo sobą pochutnywa, Gdy się otrząsa, właśnie by mucha z ukropu. Acz się ja nie mniej muszę dziwować i chłopu: Czym się to pęta, co w tym za smak upatruje? Kto tak czyni, świat sobie (mówią) zawięzuje. Ja bym wolał na szyję powróz sobie włożyć I wisieć, niźli się raz przy
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 36
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
. Cedron
Trans torrentem Cedron. Ioan: 18.
IVż przychodzą do Cedron/ tak pomienionego Strumienia. A ten blisko Jozafatowego Pagórka/ tamtą stroną mimo wioskę płynie: Spadając kamienistym torem ku nizinie. Na on czas; kiedy olbrzym Filistyn zuchwały/ Czci Bogu najwyższemu ujmując i chwały. A Bogiem swym/ i siłą hardo pochutnywał: Na pojedynek Saula króla wywoływał. Abo (pry) jeśli się król zemną czynić boi/ Niech kogo na swe miejsce pośle sam we zbroi. Śmiały Dawid/ wezbrał się na onę poczwarę/ W niezwyciężonym Bogu położywszy wiarę/ Szedł serdecznie: podobnych z tego to strumienia Pięć kamyków przebrawszy. Tamże/ w róg ciemienia
. Cedron
Trans torrentem Cedron. Ioan: 18.
IVż przychodzą do Cedron/ ták pomienionego Strumieniá. A ten blisko Iozáphátowego Págorká/ támtą stroną mimo wioskę płynie: Spadáiąc kámienistym torem ku niźinie. Ná on czás; kiedy olbrzym Philistyn zuchwáły/ Czći Bogu naywyższemu vymuiąc y chwały. A Bogiem swym/ y śiłą hárdo pochutnywał: Ná poiedynek Saulá krolá wywoływał. Abo (pry) iesli się krol zemną czynić boi/ Niech kogo ná swe mieysce pośle sám we zbroi. Smiáły Dawid/ wezbrał się ná onę poczwárę/ W niezwyćiężonym Bogu położywszy wiárę/ Szedł serdecznie: podobnych z tego to strumieniá Pięć kámykow przebrawszy. Támże/ w rog ćiemieniá
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 5.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
a jemu grzywę wiatr rozwiewa I tam wstyd swój głęboką jaskinią nakrywa, Zły kur na kura zwłaszcza gdy przyjdzie do tego, Że wódz z swym hufcem trafi na wodza drugiego. Wnet bitwę sobie dają hetmani zwaśnieni, Krwią własną na swe własne wnętrza zajuszeni. Spolny raz ostrym nosem i pazury bywa, Barkami bijąc każdy sobie pochutnywa; Krzyk idzie pod obłoki a z ziemie kurzawa, Pierze leci, tak właśnie, jak kiedy śnieg wstawa. Takie Jason do Kolchów płynąc widział skały, Które się same z sobą nad morzem ścierały. Bywało, że częstokroć od razu spolnego Obu martwych odniosą z placu nieszczęsnego. Dziwuj się tu, kiedy krwią państwa nabywają
a jemu grzywę wiatr rozwiewa I tam wstyd swoj głęboką jaskinią nakrywa, Zły kur na kura zwłaszcza gdy przyjdzie do tego, Że wodz z swym hufcem trafi na wodza drugiego. Wnet bitwę sobie dają hetmani zwaśnieni, Krwią własną na swe własne wnętrza zajuszeni. Spolny raz ostrym nosem i pazury bywa, Barkami bijąc każdy sobie pochutnywa; Krzyk idzie pod obłoki a z ziemie kurzawa, Pierze leci, tak właśnie, jak kiedy śnieg wstawa. Takie Jason do Kolchow płynąc widział skały, Ktore się same z sobą nad morzem ścierały. Bywało, że częstokroć od razu spolnego Obu martwych odniosą z placu nieszczęsnego. Dziwuj się tu, kiedy krwią państwa nabywają
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 298
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
znać skóry: Od głowy aż do stopy krwią się zlał rumianą, Wszytkie się jego rany jedną zdadzą raną. (268)
Zajuszyli się kaci jako psi od pyska, Nie dbają, chociaż na nich krew niewinna pryska; Sapią, pocą, pienią się, zmordowani warczą, Kiedy im ledwie drudzy rózg robić nastarczą. Pochutnywają Żydzi i jeśli jest jeszcze Kawałek ciała, co się jego krwią nie spieszczę, Pokazując palcami, wściekłe oczy pasą, Serce cieszą bezbożne, kiedy jako prasą Słodszy nad cukry, słodszy nad kanar, nad miody Wycisną likwor z ciała Pańskiego jagody. KORONACJA (278)
Tedy przez niezliczone skoro został kreski Elektem na królestwo żydowskiej
znać skóry: Od głowy aż do stopy krwią się zlał rumianą, Wszytkie się jego rany jedną zdadzą raną. (268)
Zajuszyli się kaci jako psi od pyska, Nie dbają, chociaż na nich krew niewinna pryska; Sapią, pocą, pienią się, zmordowani warczą, Kiedy im ledwie drudzy rózg robić nastarczą. Pochutnywają Żydzi i jeśli jest jeszcze Kawałek ciała, co się jego krwią nie spieszczę, Pokazując palcami, wściekłe oczy pasą, Serce cieszą bezbożne, kiedy jako prasą Słodszy nad cukry, słodszy nad kanar, nad miody Wycisną likwor z ciała Pańskiego jagody. KORONACJA (278)
Tedy przez niezliczone skoro został kreski Elektem na królestwo żydowskiej
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 577
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
lata), Żeby zaś tę dziewoję w jej ojczyste niwy Przez Czarne stawił morze Azyjej szczęśliwej. Z górnych tu, mówię, stajen trzeba konia, co by Księżyca i ślicznych gwiazd znał dobrze ozdoby, Żeby mógł w Ottomaniech wymyślony miesiąc I światłem złotoblaskim, i rogami przesiąc; WOJNA CHOCIMSKA
Snopek, co dziś tak barzo pochutnywa sobie (Po czasie), żaba obie i chróściel wyzobie. Księżyca tu koniecznie potrzeba na księżyc, Kto chce harde pogaństwo skukłać i zwyciężyć: Ptakiem ptaki uganiać, zwierzem ścigać zwierza, Miesiącem miesiąc; każde na swój rodzaj zmierza, Tak natura sprawiła. A jako więc we dnie Niebieski przed słonecznym światłem księżyc blednie,
lata), Żeby zaś tę dziewoję w jej ojczyste niwy Przez Czarne stawił morze Azyjej szczęśliwéj. Z górnych tu, mówię, stajen trzeba konia, co by Księżyca i ślicznych gwiazd znał dobrze ozdoby, Żeby mógł w Ottomaniech wymyślony miesiąc I światłem złotoblaskim, i rogami przesiąc; WOJNA CHOCIMSKA
Snopek, co dziś tak barzo pochutnywa sobie (Po czasie), żaba obje i chróściel wyzobie. Księżyca tu koniecznie potrzeba na księżyc, Kto chce harde pogaństwo zkukłać i zwyciężyć: Ptakiem ptaki uganiać, zwierzem ścigać zwierza, Miesiącem miesiąc; każde na swój rodzaj zmierza, Tak natura sprawiła. A jako więc we dnie Niebieski przed słonecznym światłem księżyc blednie,
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 338
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
Boże, do tych czas przedłuża, że się zamknąwszy jako żółw w okopie, na wszelkie względy psie oko zamruża, mając nadzieję pewną w Perekopie, że go z rąk wydrze dziedzicznemu panu, gdy wiosna porę otworzy atłanu.
70 Ostatnia praca do Rasskowa wzywa, kędy poganin wyniosłemi duchy, ufając liczbie, sobie pochutnywa. Droga daleka, zimne zawieruchy, głód się do ludzi i koni dobywa, zjadszy do jednej suchara skaruchy. Pańska przytomność i jego namioty dodają chleba, zdrowia i ochoty.
71 Idzie Fortuna jako chart w obróży, kiedy Bóg każe, choć rada nie rada. Nie mogąc Kozak Turka cierpieć dłużej, niech przeciwko nam
Boże, do tych czas przedłuża, że się zamknąwszy jako żółw w okopie, na wszelkie względy psie oko zamruża, mając nadzieję pewną w Perekopie, że go z rąk wydrze dziedzicznemu panu, gdy wiosna porę otworzy atłanu.
70 Ostatnia praca do Raszkowa wzywa, kędy poganin wyniosłemi duchy, ufając liczbie, sobie pochutnywa. Droga daleka, zimne zawieruchy, głód się do ludzi i koni dobywa, zjadszy do jednej suchara skaruchy. Pańska przytomność i jego namioty dodają chleba, zdrowia i ochoty.
71 Idzie Fortuna jako chart w obróży, kiedy Bóg każe, choć rada nie rada. Nie mogąc Kozak Turka cierpieć dłużéj, niech przeciwko nam
Skrót tekstu: PotMuzaKarp
Strona: 33
Tytuł:
Muza polska
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996
sąw społeczności świętych opisuje. III. Prosi, żeby go Bóg wysłuchał: i w łasce swojej utwierdził. 1
. Przedniejszemu śpiewakowi na Gittit Synom Korego Psalm. 2. O Jako są miłe przybytki twoje/ PAnie Zastępów. 3. Żąda i barzo tęskni dusza moja/ do sieni PAńskich: serce moje i ciało moje pochutniwa sobie do Boga żywego. 4. Oto i wróbel znalazł sobie domek/ i jaskółka gniazdo swoje/ gdzie pokłada ptaszęta swe: u ołtarzów twoich PAnie Zastępów/ Królu mój i Boże mój. 5. Błogosławieni/ którzy mieszkają w domu twoim: będą cię na wieki chwalić: Sela. 6. Błogosławiony człowiek/ który
sąw społecznośći świętych opisuje. III. Prośi, żeby go Bog wysłuchał: y w łasce swojey utwierdźił. 1
. Przedniejszemu śpiewakowi ná Gitthith Synom Korego Psálm. 2. O Jáko są miłe przybytki twoje/ PAnie Zastępow. 3. Żąda y bárzo teskni duszá mojá/ do śieni PAńskich: serce moje y ciáło moje pochutniwa sobie do Bogá żywego. 4. Oto y wrobel ználazł sobie domek/ y jáskołka gniazdo swoje/ gdźie pokłada ptaszętá swe: v ołtarzow twojich PAnie Zastępow/ Krolu moj y Boże moj. 5. Błogosłáwieni/ ktorzy mieszkáją w domu twojim: będą ćię ná wieki chwalić: Selá. 6. Błogosłáwiony cżłowiek/ ktory
Skrót tekstu: BG_Ps
Strona: 593
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Psalmów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632