jako baba krupna, Inaczej przestanieć on po chwili tac kupna. Ale wspomnisz i stanieć, niebogo, za tace, Kupi-li korbacz, którym grzbiet ci wykołace.” 272 (P). PRÓŻNY KŁOS STOI, PRÓŻNA BECZKA PŁYWA PODOBIEŃSTWO PYSZNEGO
Czemu zwykle próżny kłos stoi jako kołek, A pełny żyta na dół pochyla wierzchołek? Tonie z solą na Wiśle beczka, i niejedna; Stopnie sól, beczka na wierzch wypłynie ode dna. Tak ci i człowiek, skoro fortuna mu z głowy Bieżącej wody prądem rozum spłucze zdrowy, Skoro go nadmie pycha czczym wiatrem swawolna, Stoi jako próżny kłos, jako beczka solna Płynie wierzchem; a że
jako baba krupna, Inaczej przestanieć on po chwili tac kupna. Ale wspomnisz i stanieć, niebogo, za tace, Kupi-li korbacz, którym grzbiet ci wykołace.” 272 (P). PRÓŻNY KŁOS STOI, PRÓŻNA BECZKA PŁYWA PODOBIEŃSTWO PYSZNEGO
Czemu zwykle próżny kłos stoi jako kołek, A pełny żyta na dół pochyla wierzchołek? Tonie z solą na Wiśle beczka, i niejedna; Stopnie sól, beczka na wierzch wypłynie ode dna. Tak ci i człowiek, skoro fortuna mu z głowy Bieżącej wody prądem rozum spłucze zdrowy, Skoro go nadmie pycha czczym wiatrem swawolna, Stoi jako próżny kłos, jako beczka solna Płynie wierzchem; a że
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 120
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
czasu lata Dawały moc owocu i wonnego kwiata.
LXII.
Takich drzew indziej niemasz, jakie się tam rodzą I jakie tam owoce i kwiecia wychodzą, Lilie, gelseminy, fiołki wonniejsze, Amaranty i róże, tam dobrze piękniejsze. Gdzie indziej równo z słońcem rodzi się i ginie, W jednej z niem martwą głowę pochyla godzinie I pręt osierociały opuszcza, pogrzebu Szukając, kwiat podległy odmiennemu niebu;
LXIII.
Ale tu zawżdy wiosna, zawżdy się zieleni I czas żaden wiecznego kwiecia nic nie mieni; Nie, żeby przyrodzenie na tamte ogrody Wcześniejsze i życzliwsze dawało pogody, Ale swą Logistylla pracą i uprawą, Nie potrzebując nieba ani na łaskawą Spuszczając
czasu lata Dawały moc owocu i wonnego kwiata.
LXII.
Takich drzew indziej niemasz, jakie się tam rodzą I jakie tam owoce i kwiecia wychodzą, Lilie, gelseminy, fiołki wonniejsze, Amaranty i róże, tam dobrze piękniejsze. Gdzie indziej równo z słońcem rodzi się i ginie, W jednej z niem martwą głowę pochyla godzinie I pręt osierociały opuszcza, pogrzebu Szukając, kwiat podległy odmiennemu niebu;
LXIII.
Ale tu zawżdy wiosna, zawżdy się zieleni I czas żaden wiecznego kwiecia nic nie mieni; Nie, żeby przyrodzenie na tamte ogrody Wcześniejsze i życzliwsze dawało pogody, Ale swą Logistylla pracą i uprawą, Nie potrzebując nieba ani na łaskawą Spuszczając
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 212
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
dobrze o tarcz jego skruszył, Ale samego z siodła bynamniej nie ruszył; On, który w ręku trzymał miecz goły gotowy, Manilarda w mijaniu uderzył w róg głowy. Tak jego szczęście chciało i tak się trafiło, Że się tylcem żelazo grabi obróciło, Jako to często bywa; atoli tem razem Ogłuszony z siodła się pochyla zarazem.
LXXXIV.
Potem spadszy, na wznak się na ziemię wywraca, Ale się Orland mężny do niego nie wraca, Na inszych bieży; bije, wali, siecze, kole I pędzi potrwożonych przez szerokie pole. Jako więc na powietrzu rządkiem mali ptacy Przed krogulcem się kryją, wróble albo szpacy, Tak z hufców
dobrze o tarcz jego skruszył, Ale samego z siodła bynamniej nie ruszył; On, który w ręku trzymał miecz goły gotowy, Manilarda w mijaniu uderzył w róg głowy. Tak jego szczęście chciało i tak się trafiło, Że się tylcem żelazo grabi obróciło, Jako to często bywa; atoli tem razem Ogłuszony z siodła się pochyla zarazem.
LXXXIV.
Potem spadszy, na wznak się na ziemię wywraca, Ale się Orland mężny do niego nie wraca, Na inszych bieży; bije, wali, siecze, kole I pędzi potrwożonych przez szerokie pole. Jako więc na powietrzu rządkiem mali ptacy Przed krogulcem się kryją, wróble albo szpacy, Tak z hufców
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 269
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
moc zachować. Ile tu zwłaszcza u nas dla miernego powietrza/ i zdrowej karmi/ i wody. A potym nadalej był żyw. Jeździec zaś na Konia gdy ma wsiadać w strzemię lewą niechaj włoży nogę/ jako tego już tryb jest pospolity. A ujmie go za grzywę/ nie gdzie indzie. A żeby namniej niepochylał się/ abo piersi ku łękowi przykładając/ ale jako pręt stanąwszy. A nogi prawie pod się nachyliwszy/ ma Konia dosieść/ i śrzodek swojego kroku na wierzch przysadziwszy/ tedy ani w kłosie/ ani w bieganiu nie ma namniej/ ani na tę stronę/ ani na owę przemykać się. Ale co najprościej usieść.
moc záchowáć. Ile tu zwłaszcza v nas dla miernego powietrza/ y zdrowey karmi/ y wody. A potym nadáley był żyw. Ieźdźiec záś ná Koniá gdy ma wśiádáć w strzemię lewą niechay włoży nogę/ iáko tego iuż tryb iest pospolity. A vymie go zá grzywę/ nie gdźie indźie. A żeby namniey niepochylał sie/ ábo pierśi ku łękowi przykładáiąc/ ále iáko pręt stánąwszy. A nogi práwie pod się náchyliwszy/ ma Koniá dośieść/ y śrzodek swoiego kroku ná wierzch przysádźiwszy/ tedy áni w kłośie/ áni w biegániu nie ma namniey/ áni ná tę stronę/ áni ná owę przemykáć sie. Ale co nayprośćiey vśieść.
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 28
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
Konia dosieść/ i śrzodek swojego kroku na wierzch przysadziwszy/ tedy ani w kłosie/ ani w bieganiu nie ma namniej/ ani na tę stronę/ ani na owę przemykać się. Ale co najprościej usieść. Jako niektórzy działają zgarbiwszy się na Konia wsiadają/ zaś w bieganiu/ gdy się na którą stronę przykłada/ abo pochyla Koń/ dla ubiedrzonego padnienia nogi z owej strony ku siodłowej ukurczywac zwykli. Za czym kształtnemu siedzeniu/ musi zaraz krzywda być. A tak na Koniu ma siedzieć co najstateczniej/ a jeśli usarz/ tedy połbotka pośrzodkiem W strzemieniu nogę przy Koniu/ a napiętkiem ku dołu/ u boku Końskiego dzierzeć ma. Ale tak
Koniá dośieść/ y śrzodek swoiego kroku ná wierzch przysádźiwszy/ tedy áni w kłośie/ áni w biegániu nie ma namniey/ áni ná tę stronę/ áni ná owę przemykáć sie. Ale co nayprośćiey vśieść. Iáko niektorzy dźiáłáią zgárbiwszy sie ná Koniá wśiádáią/ záś w biegániu/ gdy sie ná ktorą stronę przykłada/ ábo pochyla Koń/ dla vbiedrzonego padnienia nogi z owey strony ku śiodłowey vkurczywac zwykli. Zá czym kształtnemu śiedzeniu/ muśi záraz krzywdá bydź. A ták ná Koniu ma śiedźieć co naystáteczniey/ á ieśli vsarz/ tedy połbotká pośrzodkiem W strzemieniu nogę przy Koniu/ á napiętkiem ku dołu/ v boku Końskiego dźierzeć ma. Ale ták
Skrót tekstu: PienHip
Strona: 30
Tytuł:
Hippika abo sposób poznania chowania i stanowienia koni
Autor:
Krzysztof Pieniążek
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1607
Data wydania (nie wcześniej niż):
1607
Data wydania (nie później niż):
1607
nie mogli. Ci jednak z nich najlepiej ku temu zmierzali/ którzy w samej cnocie i z niej pochodzącej poczciwej sławie tę najwyższą szczęśliwość położoną być twierdzili. Sama bowiem Cnota (mówi Seneka) radość wieczną/ i bezpieczną w człowieku sprawuje/ która i rzeczy pod czas przeciwnych ciężary znosząc nie upada w nich/ ani się pochyla/ ale prosta i by namniej nie poruszona stoi. To tak mądre i znamienite o Cnocie dyszcurowanie pożytku im żadnego uczynić nie mogło/ ale martwe i niepotrzebne zostało/ A to dla czego? że samo ono źrzodło/ z którego wszelakich cnot zdroje obfitym zawsze strumieniem płyną/ to jego/ poznanie prawdziwego w Trójcy jedynego Boga
nie mogli. Ci iednák z nich naylepiey ku temu zmierzáli/ ktorzy w sámey cnoćie y z niey pochodzącey pocżćiwey sławie tę naywyższą szcżęśliwość położoną być twierdźili. Sámá bowiem Cnota (mowi Senecá) rádość wiecżną/ y bespieczną w cżłowieku spráwuie/ ktorá y rzecży pod cżás przeciwnych ćiężary znosząc nie vpada w nich/ áni się pochyla/ ále prosta y by namniey nie poruszoná stoi. To ták mądre y známienite o Cnoćie diszcurowánie pożytku im żadnego vcżynić nie mogło/ ále martwe y niepotrzebne zostáło/ A to dla cżego? że sámo ono źrzodło/ z ktorego wszelákich cnot zdroie obfitym záwsze strumieniem płyną/ to iego/ poznánie prawdźiwego w Troycy iedynego Bogá
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 4
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
z nagła przypadnie/ rozmiece was czasu pomsty zapewnie. Przetoż nie przykładajcie grzechu na grzech/ ale dobrocią dobroć wspomagajcie. Cóżem sztrofowaniem mym sprawiła? Com słownym karaniem moim u was zbudowała? Widzę że nie tylko o polepszeniu nie myślicie/ ale jeszcze co raz w gorsze złości wpadacie: Dokąd ściany dusz waszych pochylać będziecie? poktórych nieszczęsnym upadku/ rozumiecie że je podniesiecie. Lecz próżne wasze mniemanie/ marne wasze rozmysły/ ponieważ natych miast miedzy wami którzy upadacie/ i miedzy stojącemi wielka odchłań utwierdzona będzie/ że ani im do was/ ani wam do nich przeście sposobne być może. A na ten czas skończy się dzieło wasze
z nágłá przypádnie/ rozmiece was cżásu pomsty zápewnie. Przetoż nie przykładayćie grzechu ná grzech/ ále dobroćią dobroć wspomagayćie. Cożem sztrofowániem mym spráwiłá? Com słownym karániem moim v was zbudowáłá? Widzę że nie tylko o polepszeniu nie myślićie/ ále ieszcże co raz w gorsze złośći wpadaćie: Dokąd śćiány dusz wászych pochyláć będźiećie? poktorych nieszcżęsnym vpadku/ rozumiećie że ie podnieśiećie. Lecż prożne wásze mniemánie/ márne wásze rozmysły/ ponieważ nátych miast miedzy wámi ktorzy vpadaćie/ y miedzy stoiącemi wielka odchłań vtwierdzona będźie/ że áni im do was/ áni wam do nich prześćie sposobne być może. A ná ten cżás skońcży się dźieło wásze
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 20
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
by mogły być
Przez urząd bachmistrzowski:
Kiedy sam nie dojrzy, cieśle robót powinnych nie odprawują, szychty zmniejszają, łój darmo biorą (a podobno do domu sobie), a drzewo może podczas i z wiadomością hutmana na dół zupełnie nie dochodzić.
Przy zakładaniu kasztu za nieostrożnością cieślów kiedy źle fundament założą, kaszt się potym pochyla, jako się na Grzmiącej dzieje, i miasto ratunku z wielkim kosztem znowu przekładany, albo za pomierzeniem drzewa coraz na zaciąganie siła kloców wychodzi i koszt ledwie nie dwojaki nadaremnie wyłożony być może.
Za niedozorem cieślów in triplo kwapiąc się lada jako kloce miotają i coby trzy kaszty porząnne stanąć mogły, jeden te kloce nadaremne
by mogły być
Przez urząd bachmistrzowski:
Kiedy sam nie dojrzy, cieśle robót powinnych nie odprawują, szychty zmniejszają, łój darmo biorą (a podobno do domu sobie), a drzewo może podczas i z wiadomością hutmana na dół zupełnie nie dochodzić.
Przy zakładaniu kasztu za nieostrożnością cieślów kiedy źle fundament założą, kaszt się potym pochyla, jako się na Grzmiącej dzieje, i miasto ratunku z wielkim kosztem znowu przekładany, albo za pomierzeniem drzewa coraz na zaciąganie siła kloców wychodzi i koszt ledwie nie dwojaki nadaremnie wyłożony być może.
Za niedozorem cieślów in triplo kwapiąc się lada jako kloce miotają i coby trzy kaszty porząnne stanąć mogły, jeden te kloce nadaremne
Skrót tekstu: InsGór_1
Strona: 49
Tytuł:
Instrukcje górnicze dla żup krakowskich z XVI-XVIII wieku, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
instrukcje
Tematyka:
górnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1615 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Antonina Keckowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1963
nieba. Będąc też mocne bić wiatry na JEZUSA/ aleć ja wątpię by im ustąpił. Rozumiem że choćby nacięższe wiatry nań uderzyły/ choćby go wały jak najburzliwsze chciały pogrązić/ luboby drudzy jacy towarzysze z nim siedząc w nawie od strachu umierali/ luboby się w nawie/ na tę na owę stronę pochylając o ratunek do JEZUSA udawali. on jednak spać twardo na strach będzie/ on się nie ruszy/ i owszem on morzu i wiatrom rozkaże się uciszyć. Jeżeli tedy on wiatrom ma rozkazować/ a cóż go wiatry mają chwiać? Onci to wiatrom na stronę ustąpić każe/ i od siebie onę odbije/ aby bynamniej nie
niebá. Będąć też mocne bić wiátry ná IEZVSA/ áleć ia wątpię by im vstąpił. Rozumiem że choćby naćięższe wiátry nań vderzyły/ choćby go wały iák nayburzliwsze chćiáły pogrąźić/ luboby drudzy iácy towárzysze z nim śiedząc w nawie od stráchu vmierali/ luboby się w nawie/ ná tę ná owę stronę pochyláiąc o rátunek do IEZVSA vdawali. on iednak spáć twárdo ná strách będźie/ on się nie ruszy/ y owszem on morzu y wiátrom roskaże się vćiszyć. Ieżeli tedy on wiátrom ma roskázowáć/ á coż go wiátry máią chwiać? Onći to wiatrom ná stronę vstąpić każe/ y od siebie onę odbiie/ áby bynamniey nie
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 361
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
z tą nieuczciwością, Gdzie deszcz nagęstszy pada, wygnana być miała, Gdzie niepogoda wiatry i grady wzbudzała. Gospodarza słusznemi miękczy wywodami, Zarazem ten przypada z drugiemi gościami Na jej zdanie; nakoniec wszyscy uradzili, Onej nocy pospołu aby z sobą byli.
CVII.
Jako słonecznem ogniem upalone zioła, Wdzięczną straciwszy krasę, pochylają czoła, Kiedy wiatr w kanikułę od południa wieje, Lasy schną, trawy w popiół idą, ziemia mdleje; Jeśli deszcz pożądany znagła na nie spadnie, Biorą przyrodzoną moc, odżywią się snadnie: Tak za obroną mężnej dziewki otrzeźwiała Islandka i twarz pierwszą znowu ukazała.
CVIII.
Z ochotą, której jeszcze dotąd nie
z tą nieuczciwością, Gdzie deszcz nagęstszy pada, wygnana być miała, Gdzie niepogoda wiatry i grady wzbudzała. Gospodarza słusznemi miękczy wywodami, Zarazem ten przypada z drugiemi gościami Na jej zdanie; nakoniec wszyscy uradzili, Onej nocy pospołu aby z sobą byli.
CVII.
Jako słonecznem ogniem upalone zioła, Wdzięczną straciwszy krasę, pochylają czoła, Kiedy wiatr w kanikułę od południa wieje, Lasy schną, trawy w popiół idą, ziemia mdleje; Jeśli deszcz pożądany znagła na nie spadnie, Biorą przyrodzoną moc, odżywią się snadnie: Tak za obroną mężnej dziewki otrzeźwiała Islandka i twarz pierwszą znowu ukazała.
CVIII.
Z ochotą, której jeszcze dotąd nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 28
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905