,
Aliści widzę, że ta, w której cnota, Jak marmur w wodę idzie w niż z ciężarem, W drugiej zaś z pereł i szczyrego złota Stało się pierze; nadto ta pożarem
Jasnym się świeci; tamta zaciemniona. Kiedy się pytam, jakaby to była Przyczyna, która zrownane ramiona Jednakiej szale na dół pochyliła,
Ten mi powiedział, który wszytko z góry Widzi, posłaniec bogów nieścigniony I który wszytko wie lotny Merkury, Że człowiek jeden cnotą wyniesiony
Nad pospolity lud i roztropnością Na tę się udał szalę, która waży Niebieskie cnoty z prawdziwą godnością, I on tam swoje nie cierpiące skazy
Postępki złożył. Co patrz jak przydało Wagi
,
Aliści widzę, że ta, w ktorej cnota, Jak marmur w wodę idzie w niż z ciężarem, W drugiej zaś z pereł i szczyrego złota Stało się pierze; nadto ta pożarem
Jasnym się świeci; tamta zaciemniona. Kiedy się pytam, jakaby to była Przyczyna, ktora zrownane ramiona Jednakiej szale na doł pochyliła,
Ten mi powiedział, ktory wszytko z gory Widzi, posłaniec bogow nieścigniony I ktory wszytko wie lotny Merkury, Że człowiek jeden cnotą wyniesiony
Nad pospolity lud i roztropnością Na tę się udał szalę, ktora waży Niebieskie cnoty z prawdziwą godnością, I on tam swoje nie cierpiące skazy
Postępki złożył. Co patrz jak przydało Wagi
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 465
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
i z wozu zsiadłszy pochmurnego, Nawiedź polski horyzon, dom dziedzictwa twego. Gdzie po wojnach surowy Krakus cię przyjmuje, I wyniosłe pod niebo bobkiem góry snuje. Gdzie razem z koronnemi wszystkiemi kuruły Drogę Wanda zaszedłszy, pierwszemi tytuły Zdobi twego hetmana; jemu je przyznawa, Jemu rządy i państwo krakowskie oddawa. Tu, nieba pochyliwszy, wdzięcznem pojrzy okiem, Oto wódz twój na krześle zasiadł już wysokiem, Którego z pierwszych pieluch między ojczystemi Wychowała Bellona triumfy polskiemi. Ona kaftan wojenny dziecinie, i ona Twardą zbroję na miękkie cisnęła ramiona. Hełmem oczy zaćmiła, a w trąby huczała, I między ogromnemi bębny kołysała, Tak gdy drzewem i tarczą igrał
i z wozu zsiadłszy pochmurnego, Nawiedź polski horyzon, dom dziedzictwa twego. Gdzie po wojnach surowy Krakus cię przyjmuje, I wyniosłe pod niebo bobkiem góry snuje. Gdzie razem z koronnemi wszystkiemi kuruły Drogę Wanda zaszedłszy, pierwszemi tytuły Zdobi twego hetmana; jemu je przyznawa, Jemu rządy i państwo krakowskie oddawa. Tu, nieba pochyliwszy, wdzięcznem pojrzy okiem, Oto wódz twój na krześle zasiadł już wysokiem, Którego z pierwszych pieluch między ojczystemi Wychowała Bellona tryumfy polskiemi. Ona kaftan wojenny dziecinie, i ona Twardą zbroję na miękkie cisnęła ramiona. Hełmem oczy zaćmiła, a w trąby huczała, I między ogromnemi bębny kołysała, Tak gdy drzewem i tarczą igrał
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 79
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
na dół/ znowu płacz uczyni (jako bywa przy pogrzebi zawsze) przy wspominaniu chowania Ciała Przeczystej taki/ jaki mieli sami Święci Apostołowie na ten czas/ jaki Święci Nikodem z Józefem grzebiąc Zbawiciela świata/ powtórzy podjąć oczy/ po wtóre rzetelne same ogląda świce/ dzięki ze wszystkiego serca uczyni Matce Bożej/ i trzeci raz pochyli się/ a tam skropiwszy oświecone zrzenice łzami dobrze/ gdy je podniesie/ Bogu miłego Metropolitana z Przewielebniejszymi obaczy Epistopami/ i ze wszystkim Clerem Cerkiewnym odzianych w szaty urzędów i każdego respondujace/ miedzy temi chce widzieć spowiednika swego; nie mogąc jednak dla tłumu ludzi z uciśnieniem pocisnął się/ i w twarz zaszedł onemu/
ná doł/ znowu płacz vczyni (iáko bywa przy pogrzebi záwsze) przy wspominániu chowánia Ciáłá Przeczystey táki/ iáki mieli sámi Swięći Apostołowie na ten czas/ iáki Swięći Nikodem z Iozefem grzebiąc Zbáwićielá świátá/ powtorzy podiąć oczy/ po wtore rzetelne sáme ogląda swice/ dźięki ze wszystkie^o^ sercá vczyni Mátce Bożey/ y trzeći raz pochyli się/ á tám skropiwszy oswiecone zrzenice łzámi dobrze/ gdy ie podnieśie/ Bogu miłe^o^ Metropolitaná z Przewielebnieyszymi obaczy Epistopámi/ y ze wszystkim Clerem Cerkiewnym odźianych w száty vrzędow i káżdego responduiace/ miedzy temi chce widźieć spowiedniká swego; nie mogąc iednák dla tłumu ludźi z vciśnieniem pocisnął się/ y w twarz zászedł onemu/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 176.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
. A ta inszą stroną Pod tedy mgłą niebieską umyślnie zwaloną/ W tym co pierwej obłoku/ nieznana nikomu/ Znacznie się powróciła weselszą do domu. Nadobnej Paskwaliny Punkt I. Punkt I. Punkt I. Nadobnej Paskwaliny Punkt I. Nadobnej Paskwaliny. Punkt I. Nadobnej Paskwaliny PUNKT II.
A Jak skoro ku Morzu pochylił się złoty Nisko Febus/ na gony i lube pieszczoty Rozigranych Delfinów poglądając mile/ Której zwłaszcza zwierzętom/ nakochanszej chwilę Trzody z pola zbiegają/ i doródne cugi Narobionych czabanów wywróciwszy pługi; Każda dusza ku swemu bierze się wczasowi/ Sama prócz Paskwalina, jako zastanowi Rzeczy w domu/ i rząd ich starej zleci Steli/ W
. A tá inszą stroną Pod tedy mgłą niebieską vmyślnie zwáloną/ W tym co pierwey obłoku/ nieznána nikomu/ Znácznie się powroćiłá weselszą do domu. Nadobney Pasqualiny Punkt I. Punkt I. Punkt I. Nadobney Pasqualiny Punkt I. Nadobney Pasqualiny. Punkt I. Nadobney Pásquáliny PVNKT II.
A Iák skoro ku Morzu pochylił się złoty Nisko Phebus/ ná gony y lube pieszczoty Rozigránych Delfinow poglądáiąc mile/ Ktorey zwłaszcza zwierzętom/ nakochánszey chwilę Trzody z polá zbiegáią/ y dorodne cugi Nárobionych czábánow wywrociwszy pługi; Káżda duszá ku swemu bierze się wczásowi/ Sáma procz Pasqualina, iáko zastánowi Rzeczy w domu/ y rząd ich stárey zleci Stelli/ W
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 47
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
. O czym raczej przydzie Zamilczeć mi Dziewicy. Także potym jako Szalała dla Euryta/ kiedy go nijako Dostać mogła: Owo w tym będąc poczcie sama/ Niedba o nic/ byleby jako Dom Priama Kiedyś zrujnowała/ światem tak wichrzyła/ I z was ludzi igraszkę sobie tę stroiła.
Więc że dzień się pochylił i słońce zelżyło Z ognia swego/ jeślibyć i to lubo było Po dzisiejszej fatydze stąpać się w tej strudze Zemną spół kryształowej. Na żadneyć usłudze Tu nie zejdzie. A wnetże wielkie dwie miednice/ I mydła/ i tuwalne niosą służebnice Z prześcieradły w onnemi. Gdzie się rozebrawszy Do nagości niewinnej/ i obwarowawszy
. O czym ráczey przydzie Zámilczeć mi Dziewicy. Tákże potym iáko Szaláłá dla Euryta/ kiedy go niiáko Dostać mogłá: Owo w tym będąc poczcie sámá/ Niedba o nic/ byleby iáko Dom Pryáma Kiedyś zruinowáłá/ światem ták wichrzyłá/ Y z was ludźi igraszkę sobie tę stroiła.
Więc że dzien się pochylił y słonce zelżyło Z ogniá swego/ ieslibyć y to lubo było Po dzisieyszey fátydze stąpáć się w tey strudze Zemną społ krzyształowey. Na żadneyć vsłudze Tu nie zeydzie. A wnetże wielkie dwie miednice/ Y mydłá/ y tuwálne niosą służebnice Z przescierádły w onnemi. Gdzie się rozebráwszy Do nágości niewinney/ y obwarowawszy
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 87
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
serce wylęknione Czuje w sobie prawie w pół grotem przebodzione. Zerbin pełen wielkiego gniewu i śmiałości I chcąc się pomścić onej rany i lekkości, Z obu rącz wielką siłą tak, jako wymierzył, W pół szyszaka dużego pohańca uderzył.
LXVII.
Nic się Zerbin na onem razie nie omylił, Bo się poganin głową do łęku pochylił, I by beł nie on szyszak, przez czary zrobiony, Przedzieliłby mu beł łeb z tej i owej strony. Ale mu prędko oddał poganin surowy: „I ja tak - prawi – umiem” i ciął go w róg głowy, W szyszak, zebrawszy w kupę wszytkę siłę swoję I tusząc, że mu
serce wylęknione Czuje w sobie prawie w pół grotem przebodzione. Zerbin pełen wielkiego gniewu i śmiałości I chcąc się pomścić onej rany i lekkości, Z obu rącz wielką siłą tak, jako wymierzył, W pół szyszaka dużego pohańca uderzył.
LXVII.
Nic się Zerbin na onem razie nie omylił, Bo się poganin głową do łęku pochylił, I by beł nie on szyszak, przez czary zrobiony, Przedzieliłby mu beł łeb z tej i owej strony. Ale mu prędko oddał poganin surowy: „I ja tak - prawi – umiem” i ciął go w róg głowy, W szyszak, zebrawszy w kupę wszytkę siłę swoję I tusząc, że mu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 247
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
postawił. Tedy się uspokoi, i tak sobie tuszy, Ze go niebezpieczeństwo żadne już nieruszy. Wtem wznioższy w zrok do góry, obaczy dwie myszy, Jednę białą, a drugą czarną, i usłyszy, Ze beż przestanku gryżą korzeń tego drzewa, Którem się on zatrzymać, i dźwignąć spodziewa. Potem w jamę pochyli swego na niż wzroku, Az tam ujrzy pod sobą okrutnego smoku, Który żywe skry z oczu miotał, a z paszczęki Jadem ziewał, chcąc go mieć do zębów na męki. Spojrzy znowu na kempę, na której stojące Miał nogi, i tam ujrzy tę kempę ryjące Cztery zmije. a potem wzniesie wżrok do góry
postáwił. Tedy się vspokoi, y ták sobie tuszy, Ze go niebespieczeństwo żadne iuż nieruszy. Wtem wznioższy w zrok do gory, obaczy dwie myszy, Iednę białą, á drugą czarną, y vsłyszy, Ze beż przestánku gryżą korzeń tego drzewá, Ktorem się on zátrzymáć, y dźwignąć spodźiewa. Potem w iámę pochyli swego ná niż wzroku, Az tám vyrzy pod sobą okrutnego smoku, Ktory żywe skry z oczu miotał, á z pászczeki Iádem źiewał, chcąc go miec do zębow ná męki. Spoyrzy znowu ná kempę, ná ktorey stoiące Miáł nogi, y tám vyrzy tę kempę ryiące Cztery zmiie. á potem wznieśie wżrok do gory
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 94
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
trudno się na serce zdobyć będą mogli. Zdała się ich powieść do rzeczy/ i z tej miary/ że Nerwianie w konnym żołnierzu się zdawna i teraz nie kochając/ siły wszystkie i szczęście w pieszym kładąc/ dla łacniejszego odporu przeciwko konnym pogranicznych swoich nieprzyjaciół/ jeśliby kiedy kwoli zdobyczy wpadli/ młodsze drzewa poderznąwszy i pochyliwszy/ gałęzie gęste w szerz rozpuściwszy/ wpośrzodku krze i ciernie rozłożywszy/ by mur jaki uczynili byli/ tak/ że nie tylko przejachać/ ale i przeyźrzeć było niepodobno. Z których miar wszytkich bacząc/ do tego/ jako ten ich mur/ na wielkiej być miał naszym przeszkodzie/ tym ochotniej sobie radzić poczęli.
trudno sie ná serce zdobyć będą mogli. Zdáłá sie ich powieść do rzeczy/ y z tey miáry/ że Nerwiánie w konnym żołnierzu sie zdawná y teraz nie kocháiąc/ śiły wszystkie y szczęśćie w pieszym kłádąc/ dla łácnieyszego odporu przećiwko konnym pogránicznych swoich nieprzyiaćioł/ ieśliby kiedy kwoli zdobyczy wpádli/ młodsze drzewá poderznąwszy y pochyliwszy/ gáłęźie gęste w szerz rospuśćiwszy/ wpośrzodku krze y ćiernie rozłożywszy/ by mur iáki vczynili byli/ ták/ że nie tylko przeiácháć/ ále y przeyźrzeć było niepodobno. Z ktorych miar wszytkich bacząc/ do tego/ iáko ten ich mur/ ná wielkiey bydź miał nászym przeszkodźie/ tym ochotniey sobie rádźić poczęli.
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 45.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
się niewiastą, niż mężczyzną pokazał. Ut grando tectis magno strepitu illisa, ipsa temen dissilit: sic istae, infirmum animum, si accidant, franguntur non frangunt. Jako grad z wielkim grzmotem padając na dach mocny odskakuje, i kruszy się: tak te, gdy na stateczny napadną umysł, odpadną prędzej, niżeli go pochylą. Część II. Rozdział IX. Część II. Rozdział IX. Część II. ROZDZIAŁ X. Złe czasy nasze, żadnego w ciężkości z dawniejszych ludzi nieszczęściami nie mają porównania; skąd pokazuje się małość umysłu naszego, i cierpliwości niedostatek.
SZlachcic. Cóż ci się dzieje mój przyjacielu, obiecałeś mi przywodzić przykłady,
się niewiastą, niż męszczyzną pokazał. Ut grando tectis magno strepitu illisa, ipsa temen dissilit: sic istae, infirmum animum, si accidant, franguntur non frangunt. Jako grad z wielkim grzmotem padaiąc na dach mocny odskakuie, i kruszy się: tak te, gdy na stateczny napadną umysł, odpadną prędzey, niżeli go pochylą. Część II. Rozdział IX. Część II. Rozdział IX. Część II. ROZDZIAŁ X. Złe czasy nasze, żadnego w cięszkości z dawnieyszych ludzi nieszczęściami nie maią porownania; zkąd pokazuie się małość umysłu naszego, i cierpliwości niedostatek.
SZlachcic. Coż ci się dzieie moy przyiacielu, obiecałeś mi przywodzić przykłady,
Skrót tekstu: KryszStat
Strona: 207
Tytuł:
Stateczność umysłu
Autor:
Andrzej Kazimierz Kryszpin Kirszensztein
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1769
Data wydania (nie wcześniej niż):
1769
Data wydania (nie później niż):
1769
nie perfekt w miłości, niech nie zawodzi, Bo podobno nie komu — sobie zaszkodzi. Dowie się na potem, jako — lub z kłopotem — Przekowuje mury czyniąc sobie dziury Swem Kupido grotem.
Darmo cypryjską panią w tym każdy wini, Małżeńskiej powinności kto dość nie czyni. Wenus nie posili, kiedy-ć się pochyli. Omieszka w miłości swojej powinności I szlak cale zmyli.
Za nic są w miłości trudne przeprawy Tym, na których Kupido bożek łaskawy! Za nic morskie wały, miecze, kule, strzały, Za nic w miłości podrożne przykrości, Gdzie jest afekt stały!
Słowik nie tak wykrzyka w krzewistej leszczynie, Nie tak po
nie perfekt w miłości, niech nie zawodzi, Bo podobno nie komu — sobie zaszkodzi. Dowie sie na potem, jako — lub z kłopotem — Przekowuje mury czyniąc sobie dziury Swem Kupido grotem.
Darmo cypryjską panią w tym kożdy wini, Małżeńskiej powinności kto dość nie czyni. Wenus nie posili, kiedy-ć sie pochyli. Omieszka w miłości swojej powinności I szlak cale zmyli.
Za nic są w miłości trudne przeprawy Tym, na ktorych Kupido bożek łaskawy! Za nic morskie wały, miecze, kule, strzały, Za nic w miłości podrożne przykrości, Gdzie jest affekt stały!
Słowik nie tak wykrzyka w krzewistej leszczynie, Nie tak po
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 102
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949