Na R. P. 1772. dnia 15. Stycznia. Nro. V.
Saevit atrox Volscens, nec teli conspicit unquam, Auctorem, nec quò se ardens immitere possit. Virg: AEneid:
NIemasz nic podlejszego a przeto godniejszego wzgardy jak szkodzić sławie cudzej. Pisma satyryczne wdziękiem stylu okraszone, podobne są do pocisków lub strzał trucizną zaprawnych, które nie tylko ranią, ale śmiertelnym zarażają jadem. Dla tej przyczyny boleję nieskończenie, ilekroć widzieć mi się zdarzy ludzi skorych do krytykowania tak pism jako i czynów, boleść się zaś moja wzmaga na tenczas gdy z umysłem satyrycznym dowcip i naukę złączoną postrzegam. Umysł takowy dziki i okrutny nigdy się
Na R. P. 1772. dnia 15. Stycznia. Nro. V.
Saevit atrox Volscens, nec teli conspicit unquam, Auctorem, nec quò se ardens immitere possit. Virg: AEneid:
NIemasz nic podleyszego á przeto godnieyszego wzgardy iak szkodzić sławie cudzey. Pisma satyryczne wdziękiem stylu okraszone, podobne są do pociskow lub strzał trucizną zaprawnych, ktore nie tylko ranią, ale śmiertelnym zarażaią iadem. Dla tey przyczyny boleię nieskończenie, ilekroć widzieć mi się zdarzy ludzi skorych do krytykowania tak pism iako y czynow, boleść się zaś moia wzmaga na tenczas gdy z umysłem satyrycznym dowcip y naukę złączoną postrzegam. Umysł takowy dziki y okrutny nigdy się
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 28a
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
głowę noszą, ledwo czasem ich twarze rozeznać można. Co zaś najśmieszniejsza moim zdaniem, pysznią się nieskończenie z tych pożyczanych włosów, i rozumieją że ich obłudy i fałszu widocznego nikt nie pozna.
Zaproszeni raz byliśmy od Panów tutejszych na jakieś igrzysko. Rozumieliśmy zatym, iż oni będą w obecności naszej jelenie gonić, pociski rzucać, popisując się jak zwyczaj z szybkością sprawnością i mocą. Zamiast tego wszystkiego zaprowadzili nas do wielkiej bardzo izby bardzo oświeconej, gdzieśmy się przez trzy godziny musieli przypatrować bajkom. Lubośmy nie rozumieli co tam gadano, że jednak źle były ułożone, można z tego samego miarkować, płakali albowiem wszyscy przez czas niejaki
głowę noszą, ledwo czasem ich twarze rozeznać można. Co zaś nayśmiesznieysza moim zdaniem, pysznią się nieskończenie z tych pożyczanych włosow, y rozumieią że ich obłudy y fałszu widocznego nicht nie pozna.
Zaproszeni raz byliśmy od Panow tuteyszych na iakieś igrzysko. Rozumieliśmy zatym, iż oni będą w obecności naszey ielenie gonić, pociski rzucać, popisuiąc się iak zwyczay z szybkością sprawnością y mocą. Zamiast tego wszystkiego zaprowadzili nas do wielkiey bardzo izby bardzo oświeconey, gdzieśmy się przez trzy godziny musieli przypatrować baykom. Lubośmy nie rozumieli co tam gadano, że iednak źle były ułożone, można z tego samego miarkować, płakali albowiem wszyscy przez czas nieiaki
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 48
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
które dla ochłody Dała mi panna anielskiej urody. To tylko jabłko, które w rajskim sadzie Rodzicom pierwszym podał wąż na zdradzie. Jest mu podobne, bo to pod łupiną Rumianą światu śmierci jest przyczyną;
A to też nie tak, jako miało, chłodzi, Ale mi ognie śmiertelne rozwodzi I ten ognisty z ręku Katarzyny Pocisk serce mi obrócił w perzyny. Tak ona rzuca, choć się strzeżesz czule, Ogniste z oczu strzały, z ręku kule. NA JEDNĘ, CO DO KLASZTORA WSTĄPIŁA
Jęłaś się, pani, rozwodu świętego, Ze wolisz konwent niż męża jednego; Widzę, że całą rodzinę miłujesz: Syna-ć nie stało,
które dla ochłody Dała mi panna anielskiej urody. To tylko jabłko, które w rajskim sadzie Rodzicom pierwszym podał wąż na zdradzie. Jest mu podobne, bo to pod łupiną Rumianą światu śmierci jest przyczyną;
A to też nie tak, jako miało, chłodzi, Ale mi ognie śmiertelne rozwodzi I ten ognisty z ręku Katarzyny Pocisk serce mi obrócił w perzyny. Tak ona rzuca, choć się strzeżesz czule, Ogniste z oczu strzały, z ręku kule. NA JEDNĘ, CO DO KLASZTORA WSTĄPIŁA
Jęłaś się, pani, rozwodu świętego, Ze wolisz konwent niż męża jednego; Widzę, że całą rodzinę miłujesz: Syna-ć nie stało,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 14
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nim twoje prace wyszły, Przeszły-ć zazdrości, zadziwi się przyszły. DO KUPIDYNA
Kiedy tak często ciągniesz swój luk krzywy, Tak często strzałki wypuszczasz z cięciwy, Kiedy twe razy co dzień serce czuje I nigdy-ć strzełcza ręka nie próżnuje — Skąd tak wiele strzał kołczan pasa bliski, Skąd masz, Kupido, tak częste pociski? Kiedy wzdychania i skargi po świecie Jak zboża i ty, i matka siejecie, Kiedyś zwykł tyle lamentów poruszać, Że twarzy nie dasz płaczliwej osuszać — Skąd bierzesz te łzy, lamenty i łkania? Kto-ć skarg dodaje? kto tworzy wzdychania? „Będę miał — mówi — póki Jagi, strzały,
nim twoje prace wyszły, Przeszły-ć zazdrości, zadziwi się przyszły. DO KUPIDYNA
Kiedy tak często ciągniesz swój luk krzywy, Tak często strzałki wypuszczasz z cięciwy, Kiedy twe razy co dzień serce czuje I nigdy-ć strzełcza ręka nie próżnuje — Skąd tak wiele strzał kołczan pasa bliski, Skąd masz, Kupido, tak częste pociski? Kiedy wzdychania i skargi po świecie Jak zboża i ty, i matka siejecie, Kiedyś zwykł tyle lamentów poruszać, Że twarzy nie dasz płaczliwej osuszać — Skąd bierzesz te łzy, lamenty i łkania? Kto-ć skarg dodaje? kto tworzy wzdychania? „Będę miał — mówi — póki Jagi, strzały,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 82
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Szmelinka. PTASZNIK
Rozkłada Tyrsis zdradne ptakom poły I lipkie lepi rogale z jemioły; A wtem Polichna jak piersi odkryła, Duszę mu za kształt jak pod sieć zwabiła. Nie bój się, ptaszku, już lepu na skrzydła: Wpadł w lep sam Tyrsis i w niezbyte sidła. NA ŚNIEGOWĄ GRĘ
Te śnieżne strzały, te pociski z wody Żadnej mi, Jago, nie uczynią szkody, Boś ty jest słońcem, a zaś serce moje Jest ogniem, a to śnieg topi oboje; I stąd się kula, niż uderzy, psuje: Słońce ją ciska, a ogień przyjmuje. NA TOŻ
Czy-li umyślnie, czy-li też omyłką Cisnęła na mnie
Szmelinka. PTASZNIK
Rozkłada Tyrsis zdradne ptakom poły I lipkie lepi rogale z jemioły; A wtem Polichna jak piersi odkryła, Duszę mu za kształt jak pod sieć zwabiła. Nie bój się, ptaszku, już lepu na skrzydła: Wpadł w lep sam Tyrsis i w niezbyte sidła. NA ŚNIEGOWĄ GRĘ
Te śnieżne strzały, te pociski z wody Żadnej mi, Jago, nie uczynią szkody, Boś ty jest słońcem, a zaś serce moje Jest ogniem, a to śnieg topi oboje; I stąd się kula, niż uderzy, psuje: Słońce ją ciska, a ogień przyjmuje. NA TOŻ
Czy-li umyślnie, czy-li też omyłką Cisnęła na mnie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 95
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
grzejącem;
XXXIX.
Nie jeden się przypadek, a każdy przydawa Różny: ten zdycha, ten bez ogona zostawa; Ten przodkiem tylko władnie i na kamień gładki Ledwie wciąga za sobą spłaszczone ostatki; Ten, co miał lepsze szczęście, po ziemi się wije I świszcząc, naruszone członki w trawie kryje. Straszliwy to beł pocisk, lecz dziwu żadnego Niemasz, bo wyszedł z ręki Orlanda mężnego.
XL.
Inszy, których nie dosiągł stołem, towarzysze, A było ich właśnie siedm, jako Turpin pisze, W nogach już tylko kładli wszytkie swe obrony; Ale jem drzwi zastąpił Orland pomieniony, A skoro ich połapał, jednego po drugiem Za
grzejącem;
XXXIX.
Nie jeden się przypadek, a każdy przydawa Różny: ten zdycha, ten bez ogona zostawa; Ten przodkiem tylko władnie i na kamień gładki Ledwie wciąga za sobą spłaszczone ostatki; Ten, co miał lepsze szczęście, po ziemi się wije I świszcząc, naruszone członki w trawie kryje. Straszliwy to beł pocisk, lecz dziwu żadnego Niemasz, bo wyszedł z ręki Orlanda mężnego.
XL.
Inszy, których nie dosiągł stołem, towarzysze, A było ich właśnie siedm, jako Turpin pisze, W nogach już tylko kładli wszytkie swe obrony; Ale jem drzwi zastąpił Orland pomieniony, A skoro ich połapał, jednego po drugiem Za
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 283
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
szturmu skoczyli.
CX.
Wojsko zaś chrześcijańskie na murzech z spisami, Z mieczami, siekierami, kamieńmi, ogniami, Próżne strachów i trwogi, przystępu broniło I lekce sobie groźby pogańskie ważyło; Jeśli który zabity lub spadnie raniony, Następuje zarazem drugi niestrwożony. Wracają się w przykopy na dół Sarraceni, Od ran i od pocisków gęstych przymuszeni.
CXI.
Nie tylko ręcznych broni naszy używają, Ale i wielkie z góry kamienie zwalają I sztuki wielkie murów, umyślnie na bramy Włożone, i dachy z wież i dębowe tramy, I na tych, którzy pod mur podchodzą, w przykopy Leją wody gorące i wrzące ukropy; A natrudniej odeprzeć takiemu deszczowi
szturmu skoczyli.
CX.
Wojsko zaś chrześcijańskie na murzech z spisami, Z mieczami, siekierami, kamieńmi, ogniami, Próżne strachów i trwogi, przystępu broniło I lekce sobie groźby pogańskie ważyło; Jeśli który zabity lub spadnie raniony, Następuje zarazem drugi niestrwożony. Wracają się w przykopy na dół Sarraceni, Od ran i od pocisków gęstych przymuszeni.
CXI.
Nie tylko ręcznych broni naszy używają, Ale i wielkie z góry kamienie zwalają I sztuki wielkie murów, umyślnie na bramy Włożone, i dachy z wież i dębowe tramy, I na tych, którzy pod mur podchodzą, w przykopy Leją wody gorące i wrzące ukropy; A natrudniej odeprzeć takiemu deszczowi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 323
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
A Gdy się i tam/ i sam/ wracając przechadza/ A Nonakreńską dziewicę z trefunku nadchadza: Której jako się prędko przypatrzył cudności/ Zaraz niezbyty ogie zapuścił pod kości. Nie miała ta w zwyczaju wełny prząść/ nie miała Głowy trafić/ zanklem swą szatę wskasywała. Nieugłaskane włosy czepiec ściągał biały/ W ręku pocisk/ albo łuk nosiła/ i strzały. B Żołnierką była Feby/ a nie była insza Nad nią/ któraby miała Bogieniej być milsza Z tych/ które wstąpić mogły C na Menal bezpiecznie: Ale żadna nie może możność trwać statecznie. Srzodek nieba wysokie Słońce przemijało/ Gdy się onej odpocząc pod gajem zachciało. Pod
A Gdy się y tám/ y sám/ wracáiąc przechádza/ A Nonákreńską dźiewicę z trefunku nádchádza: Ktorey iáko się prędko przypátrzył cudnośći/ Záraz niezbyty ogie zápuśćił pod kośći. Nie miáłá tá w zwyczaiu wełny prząść/ nie miáłá Głowy trafić/ zánklem swą szátę wskásywáłá. Nieugłáskáne włosy czepiec śćiągał biały/ W ręku poćisk/ albo łuk nośiłá/ y strzały. B Zołnierką była Pheby/ á nie byłá insza Nád nię/ ktoraby miałá Bogieniey bydź milsza Z tych/ ktore wstąpić mogły C ná Menál bespiecznie: Ale żadna nie może możność trwáć státecznie. Srzodek niebá wysokie Słońce przemiiáło/ Gdy się oney odpocząc pod gáiem záchćiáło. Pod
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 75
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Profesja mieć swoje zwykła Terminy; dopieroż Wojenna Profesja tych ma własnych nie mało, jako tu pokaże się. Od początku świata in illa ruditate ludzi, a bardziej absente ferocia pazorami, nogami, pięściami ucierali się, a tak a pugno, albo od pięści pugna wzieła imię. Potym się bili kijmi, procami, pociskami, łukiem, strzałą: Tandem pugnabant armis, quae post fabricaverat usus. U Łacinników są wyboryczne wojnie służące terminy, których w Liwiuszu, Justynie, Kurcjuszu, Wegecjuszu, Wirgiliuszu, i innych ciekawy napije się Legista. Ja tu kilka pro egzemplo cytuję, jakoto: Se credere pugnae: vulnera vulneribus, mortes quoq
Profesya mieć swoie zwykła Terminy; dopieroż Woienna Profesya tych ma własnych nie mało, iako tu pokaże się. Od początku swiata in illa ruditate ludzi, á bardziey absente ferociâ pazorami, nogami, pięściami ucierali się, á tak à pugno, albo od pięści pugna wzieła imię. Potym się bili kiymi, procami, pociskami, łukiem, strzałą: Tandem pugnabant armis, quae post fabricaverat usus. U Łacinnikow są wyboryczne woynie służące terminy, ktorych w Liwiuszu, Iustynie, Kurcyuszu, Wegecyuszu, Wirgiliuszu, y innych ciekawy napiie się Legista. Ia tu kilka pro exemplo cytuię, iakoto: Se credere pugnae: vulnera vulneribus, mortes quoq
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 81
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Niemiecka Kirysier. 9no. SECURIS, albo Bipennis Siekiera, à propriè Żołnierskim terminem Halabarda; zowie się tez Amazonia, że ją Amazonki Heroiny na Wojnach zażywali. 10mo Species Oręża CONTUS, Koncerz, albo Kopia długa, dzida, którą w ręcz z bliska na Wojnie bito się. 11mo IACULUM, TELUM, SPICULUM, Pocisk, u Rzymian PILUM zwane, małą mają dystynkcję, prawie są Synonimice voces jedną rzecz znaczące w wielu słowach. 12mo ARCUS, Łuk Sagitte Strzaly; nie od Rzymianów, ale od Partów, Medów, Ormianów, in toto Oriente. potym od Sarmackich Narodów i Kretensów zażywane na Wojnach. FARETRA zaś albo Sajdak i CORYTUS
Niemiecka Kirisier. 9no. SECURIS, albo Bipennis Siekiera, à propriè Zołnierskim terminem Halabarda; zowie się tez Amazonia, że ią Amazonki Heroiny na Woynach zażywali. 10mo Species Oręża CONTUS, Koncerz, albo Kopia długa, dzida, ktorą w ręcz z bliska na Woynie bito się. 11mo IACULUM, TELUM, SPICULUM, Pocisk, u Rzymian PILUM zwane, małą maią dystynkcyę, prawie są Synonimicae voces iedną rzecz znaczące w wielu słowach. 12mo ARCUS, Łuk Sagittae Strzaly; nie od Rzymianow, ale od Partow, Medow, Ormianow, in toto Oriente. potym od Sarmackich Narodow y Kretensow zażywane na Woynach. PHARETRA zaś albo Saydak y CORYTUS
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 459
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755