A francuska lilia jak perfumę naszę Polską cerę zmieniła, świadczą o tym wasze Zbiory, prawa, wolności, koronne klejnoty, Syci-m już alamockiej przeciw nam ochoty. Dosyć o tym. Do siebie Bierscy mię wołają,
Żem ich jeszcze nie wspomniał, i o to mi łają. Nie łajcie mi, panowie, trochę poczekajcie! Prawdą samą, co rzekę — mam za to — przyznacie. O was, Bierskich, to zeznam, żeście zapomnieli Powinności ojczyzny, byście tylko mieli Szkatuły napełnione złotem Indianów. Znajduje się po części takowych z was panów, A ci słodycz złotową jak tylko poczuli, Miłość, szczerość ojczyzny do kąta się
A francuska lilija jak perfumę naszę Polską cerę zmieniła, świadczą o tym wasze Zbiory, prawa, wolności, koronne klejnoty, Syci-m już alamockiej przeciw nam ochoty. Dosyć o tym. Do siebie Bierscy mię wołają,
Żem ich jeszcze nie wspomniał, i o to mi łają. Nie łajcie mi, panowie, trochę poczekajcie! Prawdą samą, co rzekę — mam za to — przyznacie. O was, Bierskich, to zeznam, żeście zapomnieli Powinności ojczyzny, byście tylko mieli Szkatuły napełnione złotem Indyjanów. Znajduje się po części takowych z was panów, A ci słodycz zlotową jak tylko poczuli, Miłość, szczerość ojczyzny do kąta się
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 727
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
mnichowie. Pleban wychodzi: „Witajcież, ojcowie! Po nabożeństwie będziem sobie radzi, Teraz się ogrzać, życzę, nie zawadzi.” Skończywszy modły uczta nastąpiła, Goście siadają, gdzie kolej trafiła; Siada też i brat Modest bliżej misy, A frater Leo, rumiany i łysy, Porwie za kaptur: „Poczekajcie, bracie! Nie wasze to tam miejsce, gdzie siadacie! Mój zakon starszy, mnie tam trzeba siedzieć, Komu cześć, chwała, należy wam wiedzieć.” Odpowie Modest z cicha do Leona: „Nie wiem, kto w niebie starszy, on czy ona? Mnie tu na ziemi, gdziem usiadł,
mnichowie. Pleban wychodzi: „Witajcież, ojcowie! Po nabożeństwie będziem sobie radzi, Teraz się ogrzać, życzę, nie zawadzi.” Skończywszy modły uczta nastąpiła, Goście siadają, gdzie kolej trafiła; Siada też i brat Modest bliżej misy, A frater Leo, rumiany i łysy, Porwie za kaptur: „Poczekajcie, bracie! Nie wasze to tam miejsce, gdzie siadacie! Mój zakon starszy, mnie tam trzeba siedzieć, Komu cześć, chwała, należy wam wiedzieć.” Odpowie Modest z cicha do Leona: „Nie wiem, kto w niebie starszy, on czy ona? Mnie tu na ziemi, gdziem usiadł,
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 478
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Ruszy, dobędzie z mieszka twardego talera I ukazawszy dziewce: „Dam ci — rzecze — a ty Podnieś wyżej koszule.” Wnet doszły traktaty. Obaczywszy, czego chciał, dziękuje; wraz piętą Trąci konia i w drogę jedzie przedsięwziętą. Jeszcze jej nie odjechał na całe stajanie, Gdy ta bieży, wołając: „Poczekajcie, panie! — Toż przybiegszy — zaprawdę, krzywdę byście mieli: Dobrzeście zapłacili, a źleście widzieli; W jednęście tylko stronę patrzyli nad strugą, Za te pieniądze widzieć możecie i drugą.” Wraz niecnota gołego dobędzie nań zadku. „Niech cię — rzecze — z obiema zabiją w ostatku
Ruszy, dobędzie z mieszka twardego talera I ukazawszy dziewce: „Dam ci — rzecze — a ty Podnieś wyżej koszule.” Wnet doszły traktaty. Obaczywszy, czego chciał, dziękuje; wraz piętą Trąci konia i w drogę jedzie przedsięwziętą. Jeszcze jej nie odjechał na całe stajanie, Gdy ta bieży, wołając: „Poczekajcie, panie! — Toż przybiegszy — zaprawdę, krzywdę byście mieli: Dobrzeście zapłacili, a źleście widzieli; W jednęście tylko stronę patrzyli nad strugą, Za te pieniądze widzieć możecie i drugą.” Wraz niecnota gołego dobędzie nań zadku. „Niech cię — rzecze — z obiema zabiją w ostatku
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 360
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
trudno już dogonić mieli, Bośmy się w sporą żeglugę zawzięli. Znowu zaś: „stójcie!” — na bacie wołają, A mieszkiem na znak zapłaty trząsają. Dopiero Żeglarz, kiedy nań wołały — Stójcie! — ze złota same portugały: „Rzuć kotew — prawi — żagle zaciągajcie, A kawalerów tamtych poczekajcie! I sam Neptunus takiego rad wozi, Który mu jakim upominkiem grozi”. Wtym bat przyjechał pięknie malowany, Na nim baldachim z wierzchu pozłacany, W nim nimfy gdańskie przy stole siedziały, Co kawalerów swych wyprowadzały. Łzy im się toczą — jak perły — oczami, A za ręce się trzymają rękami. Ach!
trudno już dogonić mieli, Bośmy się w sporą żeglugę zawzięli. Znowu zaś: „stójcie!” — na bacie wołają, A mieszkiem na znak zapłaty trząsają. Dopiero Żeglarz, kiedy nań wołały — Stójcie! — ze złota same portugały: „Rzuć kotew — prawi — żagle zaciągajcie, A kawalerów tamtych poczekajcie! I sam Neptunus takiego rad wozi, Który mu jakim upominkiem grozi”. Wtym bat przyjechał pięknie malowany, Na nim baldachim z wierzchu pozłacany, W nim nimfy gdańskie przy stole siedziały, Co kawalerów swych wyprowadzały. Łzy im się toczą — jak perły — oczami, A za ręce się trzymają rękami. Ach!
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 41
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
chcę/ a gdzież jest? F. jest u stołu: pożądacie czego/ powiemci mu togoż mam temu poiwedzieć co na niego pyta? potrzeba mi samemu znim mówić. Powiedz mu/ zem jest sługa Stryja jego. albo mów żem przyszedł od Stryja jego. F. dobrze powiem to temu poczekajcie tu trochę: P. Ojcze/ jest tu mąż jeden/ który zwami chce mówić. P. Cóż jest za mąż? I. nie znam go P. Ojcze. Powiada że przyszedł od mego Stryja. P. Pytaj/ czego chce. I. mówi/ że sam chce zwami mówić. I. Dobrze
chcę/ a gdźiesz iest? F. iest u stołu: pożądacie cżego/ powiemci mu togoż mam temu poiwedzieć co na niego pytá? potrzeba mi samemu znim mowić. Powiedz mu/ zem iest sługa Stryiá iego. albo mow żem przyszedł od Stryia iego. F. dobrze powiem to temu pocżekaycie tu trochę: P. Oycże/ iest tu mąz ieden/ ktory zwami chce mowic. P. Coż iest za mąz? I. nie znam go P. Oycże. Powiada że przyszedł od mego Stryia. P. Pytay/ cżego chce. I. mowi/ że sam chce zwami mowic. I. Dobrze
Skrót tekstu: PolPar
Strona: 27
Tytuł:
Französische und Polnische Parlament
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Gdańsk
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
rozmówki do nauki języka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1653
Data wydania (nie wcześniej niż):
1653
Data wydania (nie później niż):
1653
był wyzwany/ i za Króla Aragońskiego obrany. Ten gdy kiedyś przeciw Maurom wojnę wiódł/ a Rycerstwem i Szlachtą/ która mu na służbę patrzała/ jako Król było otoczony/ i na koń wsadzony: Tedy mu do prawej tarcz/ a oszczep do lewej ręki dano; lecz gdy mu potym cugiel podawano/ rzekł: Poczekajcie/ aż go usty ujmę: Gdyż widzieci/ że obie ręce nie są próżne. Od tego czasu Król/ gdy baczył/ że go dla takowej prostoty jego Rycerstwo aż nazbyt wzgardzać/ i z niego się pośmiewać jęło: Złożywszy z siebie onę prostotę mniską/ do której się był w Klasztorze przyzwyczaił/ do miasta swego
był wyzwány/ y zá Krolá Arágońskiego obrány. Ten gdy kiedyś przećiw Maurom woynę wiodł/ á Rycerstwem y Szláchtą/ ktora mu ná służbę pátrzáłá/ iáko Krol byłó otoczony/ y ná koń wsádzony: Tedy mu do práwey tarcz/ á osczep do lewey ręki dano; lecz gdy mu potym cugiel podawano/ rzekł: Poczekayćie/ aż go usty uymę: Gdyż widźieći/ że obie ręce nie są prożne. Od tego czásu Krol/ gdy baczył/ że go dla tákowey prostoty iego Rycerstwo aż názbyt wzgardzáć/ y z niego śię pośmiewáć ięło: Złożywszy z śiebie onę prostotę mniską/ do ktorey śię był w Klasztorze przyzwyczáił/ do miástá swego
Skrót tekstu: GdacPan
Strona: Zii
Tytuł:
O pańskim i szlacheckim [...] stanie dyszkurs
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1679
Data wydania (nie wcześniej niż):
1679
Data wydania (nie później niż):
1679
z koni dwóch naszego tez jednego postrzelono w szyję. My tez tu owych uspokoiwszy przywarlismy ich w izbie Ci tez co byli w sieniach oberwawszy co kto mógł dostać chyłkiem po zapłociu pouciekali. od koni. A owa kupa odsąnąwszy się jak nastajanie poczną wołać Sam jeno sam w pole jeno w pole. Ozwę się: poczekajcie i to może bydz”. Wróciwszy się do izby kazałem owych powiązać oddałem ich Gospodarzowi oddałem i sani dwoje przykazawszy wara chłopie szyja twoja w tym jak tu co zginie Bo tu skarb królewski na tych jest saniach gdyż piniądze dla wojska wiozę Owi się modlą narzekają. Bóg nas skarał posłano nas kogo wiązac a
z koni dwoch naszego tez iednego postrzelono w szyię. My tez tu owych uspokoiwszy przywarlismy ich w izbie Ci tez co byli w sieniach oberwawszy co kto mogł dostac chyłkiem po zapłociu pouciekali. od koni. A owa kupa odsąnąwszy się iak nastaianie poczną wołać Sam ieno sam w pole ieno w pole. Ozwę się: poczekaycie y to moze bydz”. Wrociwszy się do izby kazałęm owych powiązać oddałęm ich Gospodarzowi oddałęm y sani dwoie przykazawszy wara chłopie szyia twoia w tym iak tu co zginie Bo tu skarb krolewski na tych iest saniach gdyz piniądze dla woyska wiozę Owi się modlą narzekaią. Bog nas skarał posłano nas kogo wiązac a
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 156
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
, idziemy do domu przygotować dary!
MENALKA woła
Dameta! Dameta, Dameta! Itd. Czy diacheł cię trzyma w chacie tak długo? W stajni narodzonego opóźniasz ujrzenie Bogal My już idziemy — jeśli chcesz, podążaj za nami sam; Pomnożysz swoimi dary, które niesiemy Panu!
DAMETA Już wnet pojdę, lecz proszę: poczekajcie mało, Aż przygotuję dary!
MELIBEUSZ Gdy już przybędziemy, zacznij ty mówić, Menalka, Bo i brodę masz większą, i wymowę lepszą, I rozum poważny — my będziemy mówić za tobą! Mądrze przemawiaj, bo Dziecię to jest najwyższą Mądrością!
MENALKA Boże narodzony, który mizerne odwiedzić ziemie Zechciałeś i nie gardzisz
, idziemy do domu przygotować dary!
MENALKA woła
Dameta! Dameta, Dameta! Itd. Czy diacheł cię trzyma w chacie tak długo? W stajni narodzonego opóźniasz ujrzenie Bogal My już idziemy — jeśli chcesz, podążaj za nami sam; Pomnożysz swoimi dary, które niesiemy Panu!
DAMETA Już wnet pojdę, lecz proszę: poczekajcie mało, Aż przygotuję dary!
MELIBEUSZ Gdy już przybędziemy, zacznij ty mówić, Menalka, Bo i brodę masz większą, i wymowę lepszą, I rozum poważny — my będziemy mówić za tobą! Mądrze przemawiaj, bo Dziecię to jest najwyższą Mądrością!
MENALKA Boże narodzony, ktory mizerne odwiedzić ziemie Zechciałeś i nie gardzisz
Skrót tekstu: RódLudzOkoń
Strona: 34
Tytuł:
Ekloga, w której ród ludzki ...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1727
Data wydania (nie wcześniej niż):
1727
Data wydania (nie później niż):
1727
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989
kto się wzdryga na jesienne srzony, Ten śniegiem bywa z góry okurzony. Zginą niezboźni skoro się zmieszają, Gdy im dogrzeje; jak śnieg w miejscu stają, Kroków ich ścieżki powikłane będą, A z długich robot swych nic nie uprzędą. Uważcie drogi, którędy wiatr chodzi, Albo którędy sieć po wodach brodzi, I poczekajcie trochę: a uznacie, Jak o nieprawych końcu sądzić macie. Oto, że i ja w nędzy nie rozpaczam, Wstydem twarz waszę, i skronie otaczam, Bo gdy mój umysł niezłomny widzicie, Próżny wasz zawód i błąd znać musicie. Teraz dopiero przybyliście do mnie, Gdy na mię z góry wejrzał Pan ogromnie
kto się wzdryga ná ieśienne srzony, Ten śniegiem bywa z gory okurzony. Zginą niezboźni skoro się zmieszáią, Gdy im dogrzeie; iák śnieg w mieyscu ztáią, Krokow ich śćieszki powikłane będą, A z długich robot swych nic nie uprzędą. Vważćie drogi, ktorędy wiatr chodźi, Albo ktorędy śieć po wodách brodźi, I poczekayćie trochę: á uznácie, Iák o niepráwych końcu sądźić maćie. Oto, że i ia w nędzy nie rospaczam, Wstydem twarz wászę, i skronie otaczam, Bo gdy moy umysł niezłomny widźićie, Prożny wász zawod i błąd znáć muśićie. Teraz dopiero przybyliśćie do mnie, Gdy ná mię z gory weyrzał Pan ogromnie
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 28
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
pisze/ niewiasty na chłopiech jeździeły/ i wiele złego w Czechach broiły/ aż do Roku Pańskiego/ 744. Tam potym za fortelem Przemysłowym porażone/ a zwierzchnościch wedle zwyczaju na spodek włożona.
Druga mądrość Czeska/ postanowili na Polskę wojować/ i już w drodze byli/ kiedy na nich z skały Baba wieszczka żawołała: Poczekajcie poczekajcie: jeśli Bogom swym nie ofiarujecie Osła/ nic tam nie wskóracie: której Baby usłuchnąwszy/ Osła upiekli i zjedli/ a Śleżakom łeb z uszyma dali. z tąd podziśdzień Czechy zowią Ezel fresser/ a Ślężakom ująwszy suknie róg/ ucho Ośle ukazują/ znacząc/ że to chłopi barzo mądrzy jako Osłowie/ i tak
pisze/ niewiasty ná chłopiech ieźdźieły/ y wiele złego w Czechách broiły/ áż do Roku Páńskiego/ 744. Tám potym zá fortelem Przemysłowym poráżone/ á zwierzchnośćich wedle zwyczáiu ná spodek włożona.
Druga mądrość Czeska/ postánowili ná Polskę woiowáć/ y iuż w drodze byli/ kiedy na nich z skały Bábá wieszczká żáwołáła: Poczekayćie poczekayćie: iesli Bogom swym nie ofiáruiećie Osłá/ nic tám nie wskoraćie: ktorey Báby vsłuchnąwszy/ Osła vpiekli y ziedli/ á Sleżakom łeb z vszymá dali. z tąd podźiśdźień Czechy zowią Ezel fresser/ á Slężakom viąwszy suknie rog/ vcho Ośle vkázuią/ znácząc/ że to chłopi bárzo mądrzy iáko Osłowie/ y ták
Skrót tekstu: ZrzenNowiny
Strona: Aijv
Tytuł:
Nowe nowiny z Czech, Tatar i Węgier
Autor:
Jan Zrzenczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620