. Potym jednak w kilka dni rozdano urzędy podług onej, w Krakowie jeszcze uczynionej konkluzji, którą we wszytkim statecznie zachowali. Zaczym przyszło do rozerwania sejmu, z którego ci tam directores triumfowali, to za wygranie mając, że nie dopuścili nic na KiMci wymóc, co im i serca dalej dodało, że już liberius poczynać poczęli, mając po sobie niemal wszytek senat. Stądże tam zaraz małżeństwo konkludowane, kwarta do Inflant wziąć pozwolona, kuratelę w Prusiech dano i co jedno chciano, uczyniono, drugich i przednich senatorów rady zaniedbywając, czego potym co dzień, to więcej przybywało, absolute prawie we wszytkim postępując. Ja z tą samą nadzieją
. Potym jednak w kilka dni rozdano urzędy podług onej, w Krakowie jeszcze uczynionej konkluzyej, którą we wszytkim statecznie zachowali. Zaczym przyszło do rozerwania sejmu, z którego ci tam directores tryumfowali, to za wygranie mając, że nie dopuścili nic na KJMci wymóc, co im i serca dalej dodało, że już liberius poczynać poczęli, mając po sobie niemal wszytek senat. Stądże tam zaraz małżeństwo konkludowane, kwarta do Inflant wziąć pozwolona, kuratelę w Prusiech dano i co jedno chciano, uczyniono, drugich i przednich senatorów rady zaniedbywając, czego potym co dzień, to więcej przybywało, absolute prawie we wszytkim postępując. Ja z tą samą nadzieją
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 272
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
pęcaku, Gdybyś to widział młodzieńcze chudaku Co z nas którą masz wziąć, jako robimy, Płakałbyś i myć do ciebie tęsknimy. Wznidźże, wznidź rychło słoneczko zarane A wróć nam nasze czasy pożądane.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Nie jednegoś rąk nabawił bolaku, Czy nie lepiej że poczynać powoli? Niewiele zrobi, kogo ręka boli.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Zakłoć się musi, kto maliny w krzaku
Albo kto piękne chce pozbierać roże. Tak ci lekkim nic razem przyść nie może.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Gnuśny, leniwy, ospalcze, prostaku, Każdy młodzieńcze
pęcaku, Gdybyś to widział młodzieńcze chudaku Co z nas ktorą masz wziąć, jako robimy, Płakałbyś i myć do ciebie tesknimy. Wznidźże, wznidź rychło słoneczko zarane A wroć nam nasze czasy pożądane.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Nie jednegoś rąk nabawił bolaku, Czy nie lepiej że poczynać powoli? Niewiele zrobi, kogo ręka boli.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Zakłoć się musi, kto maliny w krzaku
Albo kto piękne chce pozbierać roże. Tak ci lekkim nic razem przyść nie może.
Ej nuże, nuże! nieboże pęcaku, Gnuśny, leniwy, ospalcze, prostaku, Każdy młodzieńcze
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 363
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
a obaczysz doskonały Abrys obwodu Zamkowego.) (6. Przystaw do okna rysowanie, i poznacz punkta wangułach na stronie nie rysowanej. A te punkta liniami złączywszy, wystawisz Abrys doskonały, który potym przeniesiesz na inszą kartę. Tymże sposobem wystawisz. Abrys ścian wewnętrznych: tę jednę odmianę zachowawszy: że rysowanie trzeba poczynać od doły karty, i prowadżyć go ku gorze. Linią południową na Abrysie doskonałym przydaj, przystawiwszy ścianę jednę Abrysu, do podobnej ściany samego budynku, i zrysowawszy na karcie wtym położeniu podle kompasu linią: Czego wszytkiego doświadczenie lepiej nauczy. Nauka XV. Plantę Budynku mającego węgły rowarte i ostre, zrysować bez igiełki Magnesowej.
á obaczysz doskonáły Abrys obwodu Zamkowego.) (6. Przystaw do okná rysowánie, y poznácz punktá wángułách ná stronie nie rysowáney. A te punktá liniiámi złączywszy, wystáwisz Abrys doskonáły, ktory potym przenieśiesz na inszą kártę. Tymże sposobem wystáwisz. Abrys śćian wewnętrznych: tę iednę odmiánę záchowawszy: że rysowánie trzebá poczynáć od doły kárty, y prowádżić go ku gorze. Liniią południową ná Abryśie doskonáłym przyday, przystáwiwszy śćiánę iednę Abrysu, do podobney śćiány sámego budynku, y zrysowawszy ná kárćie wtym położęniu podle kompásu liniią: Czego wszytkiego doświádczęnie lepiey náuczy. NAVKA XV. Plántę Budynku máiącego węgły rowárte y ostre, zrysowáć bez igiełki Mágnesowey.
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 106
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
, którego długość jest łokci 630, a szerokość 210. Tedy odmierrzywszy wkwadracie cbed, długością bt, i szerokością cb, kwadracik cbtm, i on ziarnami zasypawszy, gdy ziarna przeniesiesz, do SKsWV, zastąpią kwadrat podługowaty SKsWV, który dopełni Łanu pożytkowego DEWV, krom Stawu Z. A drugi Łan już będzie trzeba poczynać za linią UW. 2. Takie praktyczne trzeba pomiarkowanie ziarnami placów różnych figur, nie pwoinno mieć nagany w Geometrze. Gdyż jako bez nagany mierzy cyrklem długości, tak chwalebnie, pewną miarą sposobno, może mierzać place figur. Nauka XXXVI. Sprobować Gruntu jeżeli ma Łan zupełny? Połłanu? abo Ćwierć? NIech będzie grunt
, ktorego długość iest łokći 630, á szerokość 210. Tedy odmierrzywszy wkwádraćie cbed, długośćią bt, y szerokośćią cb, kwádraćik cbtm, y on źiárnami zásypawszy, gdy źiárná przenieśiesz, do ZXWV, zástąpią kwádrat podługowáty ZXWV, ktory dopełni Łanu pożytkowego DEWV, krom Stáwu S. A drugi Łan iuż będźie trzebá poczynáć zá liniią VW. 2. Takie praktyczne trzebá pomiárkowánie źiárnámi plácow rożnych figur, nie pwoinno mieć nágány w Geometrze. Gdyż iáko bez nágány mierzy cyrklem długośći, ták chwalebnie, pewną miárą sposobno, może mierzáć pláce figur. NAVKA XXXVI. Sprobowáć Gruntu ieżeli ma Łan zupełny? Połłanu? ábo Cwierć? NIech będźie grunt
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 151
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
tak że pokoj od nich W. K. M. beneficio mieć będziemy/ któryś Królewiczem będąc/ także z-nich odniósł zwycięstwa: Naprzykrzyłeś się W. K. M. tak temu pogaństwu/ że naród ten który ad superstitionem subjectus est panom swoim/ wolał znowu o wojnie myślącego zabić/ aniżeli znowu wojnę poczynać. Rzadka to i niesłychana sława/ że jedni monarchę swego/ WKM. kwoli w-więzienie oddają; drudzy zabijają/ a nie ex plebe Principum jakich/ ale jednego napotężniejszego/ w-naszym Septemtrionie Pana/ drugiego zaś takiego/ który Części trzy świata posiadszy/ ostatkiem Europy wszytkich inszych Panów podzielił. Czegoż
ták że pokoy od nich W. K. M. beneficio mieć będźiemy/ ktoryś Krolewicem będąc/ także z-nich odniosł zwyćięstwa: Náprzykrzyłeś się W. K. M. ták temu pogáństwu/ że národ ten ktory ad superstitionem subjectus est pánom swoim/ wolał znowu o woynie myslącego zábić/ anizeli znowu woynę poczynáć. Rzadka to i niesłychána sława/ że iedni monárchę swego/ WKM. kwoli w-więźięnie oddáią; drudzy zábiiaią/ á nie ex plebe Principum iákich/ ále iednego napotężnieyszego/ w-nászym Septemtrionie Páná/ drugiego zaś tákiego/ ktory Częśći trzy świátá pośiadszy/ ostátkiem Europy wszytkich inszych Pánow podźielił. Czegoż
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 51
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
najeżonemi Włosami i od żalu słowa nie mówiła, Tylko do nieba ciężkie oczy podnosiła, Jakby skarżąc się cicho na surowe bogi, Że na nią wszytkie oraz posyłali trwogi. Chwilę stojąc bez mowy, potem się ozwała I język na żal, oczy na łzy rozwiązała:
XL.
„Cóż wżdy dalej, fortuno, chcesz poczynać ze mną? Pc co mię męczysz? Po co pastwisz się nade mną? Co mi więcej wziąć możesz, jedno ten stroskany Żywot, na więtsze męki teraz zachowany? Na coś mię z nawałności morskich wybawiła? Czemum dni nieszczęśliwych dziś nie dokończyła? Nie masz dosyć na moich żalach, że przez dzięki Żywot
najeżonemi Włosami i od żalu słowa nie mówiła, Tylko do nieba ciężkie oczy podnosiła, Jakby skarżąc się cicho na surowe bogi, Że na nię wszytkie oraz posyłali trwogi. Chwilę stojąc bez mowy, potem się ozwała I język na żal, oczy na łzy rozwiązała:
XL.
„Cóż wżdy dalej, fortuno, chcesz poczynać ze mną? Pc co mię męczysz? Po co pastwisz się nade mną? Co mi więcej wziąć możesz, jedno ten stroskany Żywot, na więtsze męki teraz zachowany? Na coś mię z nawałności morskich wybawiła? Czemum dni nieszczęśliwych dziś nie dokończyła? Nie masz dosyć na moich żalach, że przez dzięki Żywot
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 157
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jej zamysłów nikowmu, boby ją to barzo trapiło Proszę palić te listy co ja piszę do Wm. M. M. Pana, żeby niezginęły. Ale rozumiem żeby to wszytko mogło być dobrze, i nikomu tylko Bogu wiadomo, gdy wzajemnie i Wm. M. M. Pan, i ja roztropnie poczynać sobie będziemy, raz się namówiwszy, i dobrze postanowiwszy. A przytym gdybyś Wm. M. M. Pan którego roztropnego z Ich Mościów do konfidencji przybrał, któryby częściej zemną mógł konferować, niż Wm. M. M. Pan, i to jeśli się zda Wm. M. M. Panu
iey zamysłow nikowmu, boby ią to bárzo trapiło Proszę palić te listy co ia piszę do Wm. M. M. Páná, żeby niezginęły. Ale rozumiem żeby to wszytko mogło bydź dobrze, y nikomu tylko Bogu wiádomo, gdy wzáiemnie y Wm. M. M. Pan, y ia rostropnie poczynáć sobie będźiemy, raz się námowiwszy, y dobrze postánowiwszy. A przytym gdybyś Wm. M. M. Pan ktorego rostropnego z Ich Mośćiow do confidencyey przybrał, ktoryby częśćiey zemną mogł conferowáć, niż Wm. M. M. Pan, y to ieśli się zda Wm. M. M. Pánu
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 71
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
, tak memu językowi smutki radość rodzi. Częstom się do afektów pierwszych wracać chciała, bym zdrętwiałe do lutni palce prostowała albo żebym żałośnie grała na grzebieniu, lub w cytarę brząkała w moim roztargnieniu; albo też wdzięcznym wierszem myśl smutną cieszyła i swym głosem zgodliwym skrzypice zdobiła. Ach, ilekroć me żądze już poczynać chciały, łzy głosowi i rękom zaraz przeszkadzały! Znowu-m się przecię z swoim garłem pasowała i do lutnie odwykłe palce nakrzywiała. Już nie byłam w muzyce niczym roztargnioną, arfę-m też także miała dobrze nastrojoną; a zatym głos i ręka muzyki odwykła do pierwszych instrumentów ochotnie przywykła. Jeśli tedy ponowię muzykalne sztuki,
, tak memu językowi smutki radość rodzi. Częstom się do afektów pierwszych wracać chciała, bym zdrętwiałe do lutni palce prostowała albo żebym żałośnie grała na grzebieniu, lub w cytarę brząkała w moim roztargnieniu; albo też wdzięcznym wierszem myśl smutną cieszyła i swym głosem zgodliwym skrzypice zdobiła. Ach, ilekroć me żądze już poczynać chciały, łzy głosowi i rękom zaraz przeszkadzały! Znowu-m się przecię z swoim garłem pasowała i do lutnie odwykłe palce nakrzywiała. Już nie byłam w muzyce niczym roztargnioną, arfę-m też także miała dobrze nastrojoną; a zatym głos i ręka muzyki odwykła do pierszych instrumentów ochotnie przywykła. Jeśli tedy ponowię muzykalne sztuki,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 122
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
Bo lubo prawda to jest iż pierwszy jest Sakrament krztu świętego/ bo przezeń/ jako przeze drzwi jakie wchodziemy do kościoła Chrystusowego. A potym przez Bierzmowanie wpisujemy się w poczet żołnierzów Pana Chrystusowych/ i utwierdzamy się w nadziei/ iż go w niebie oglądać mamy/ za którego honor tu mężnie z nieprzyjacioły widomymi i niewidomymi poczynać sobie będziemy. Jednak że pierwej niżeli go w niebie w Bóstwie jego świętym jawnie oglądamy/ teraz pod zasłonami chleba i wina pożywać go mamy/ jako pokarmu dusze naszej niebieskiego/ którym się posilając/ grzechów byśmy się uchraniali/ na większą łaskę Bożą zarabiali/ i na wieczne zbawienie. I dla tego/ o tym
Bo lubo prawdá to iest iż pierwszy iest Sákráment krztu świętego/ bo przezeń/ iáko przeze drzwi iákie wchodźiemy do kośćiołá Chrystusowego. A potym przez Bierzmowánie wpisuiemy się w poczet żołnierzow Páná Chrystusowych/ y vtwierdzamy się w nadźiei/ iż go w niebie oglądáć mamy/ zá ktorego honor tu mężnie z nieprzyiaćioły widomymi y niewidomymi poczynáć sobie będźiemy. Iednák że pierwey niżeli go w niebie w Bostwie iego świętym iáwnie oglądamy/ teraz pod zasłonámi chlebá y winá pożywáć go mamy/ iáko pokármu dusze nászey niebieskiego/ ktorym się pośiláiąc/ grzechow bysmy się vchraniáli/ ná większą łáskę Bożą zárabiáli/ y ná wieczne zbáwienie. Y dla tego/ o tym
Skrót tekstu: StarKaz
Strona: 40
Tytuł:
Arka testamentu zamykająca w sobie kazania niedzielne cz. 2 kazania
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Krzysztof Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1649
Data wydania (nie wcześniej niż):
1649
Data wydania (nie później niż):
1649
jako rozumiał/ i silniejszego. Temu rozkazał/ aby wszystkich pościnał/ obiecując mu wolność/ jako to uczyni. Uczynił katowskie dzieło nad swoimi/ on przymuszony braniec: skoro głów tak wiele padło od ręku jego/ obietnice swej zapomniawszy/ i przysięgi/ kazał i samego stracić. Piękna obietnica; nie panomby sobie tak poczynać/ ale bestiam jakim/ przy których nie masz rozumu żadnego/ ani wiary. Za takie okrucieństwa/ nisko padł ten Lucyfer/ pod powrozy katowskie/ cięciwami jako siatką przykryty ten ptak/ który tak wysoko latał. Latał wysoko ten ptak/ na samo niebo chciał wlecieć: Krakowa się mu chciało/ i Kościoła na Zamku
iáko rozumiał/ y śilnieyszego. Temu roskazał/ áby wszystkich pośćinał/ obiecuiąc mu wolność/ iáko to vczyni. Vczynił kátowskie dźieło nád swoimi/ on przymuszony brániec: skoro głow ták wiele pádło od ręku iego/ obietnice swey zápomniawszy/ y przyśięgi/ kazał y samego stráćić. Piękna obietnicá; nie pánomby sobie ták poczynáć/ ále bestyam iákim/ przy ktorych nie mász rozumu żadnego/ áni wiáry. Zá tákie okrućieństwá/ nisko padł ten Lucyfer/ pod powrozy kátowskie/ ćięćiwámi iáko śiatką przykryty ten ptak/ ktory ták wysoko latał. Latał wysoko ten ptak/ ná sámo niebo chćiał wlećieć: Krákowá się mu chćiáło/ y Kośćiołá ná Zamku
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 41
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623