chodzą,
Od zbrój krwią popluskanych, od świetnych pancerzów, Od pałaszów i koncerzów.
Wszakeśmy uczynili zaciąg pod tym chłodem Z winem i z tym starym miodem.
A wiecie, że to Bachus nie jest pan wojenny Tylko miły i przyjemny.
Ale jak się rozchodzi często i samemu Zdoła Marsowi srogiemu.
Że jakby nogi podciął, tak na podziwienie Uderzy nim więc o ziemię.
Uspokojcież już, bracia, ten huk i łajanie, Którym się grubi poganie
Brzydzą, ale każdy swego pilnując wezgłowia Powinszujmy sobie zdrowia. 700. Z tegoż.
Witajże, brat cnotliwy! A czy zdrów, czy duży? Jakoż ci teraz szczęście na
chodzą,
Od zbroj krwią popluskanych, od świetnych pancerzow, Od pałaszow i koncerzow.
Wszakeśmy uczynili zaciąg pod tym chłodem Z winem i z tym starym miodem.
A wiecie, że to Bacchus nie jest pan wojenny Tylko miły i przyjemny.
Ale jak się rozchodzi często i samemu Zdoła Marsowi srogiemu.
Że jakby nogi podciął, tak na podziwienie Uderzy nim więc o ziemię.
Uspokojcież już, bracia, ten huk i łajanie, Ktorym się grubi poganie
Brzydzą, ale każdy swego pilnując wezgłowia Powinszujmy sobie zdrowia. 700. Z tegoż.
Witajże, brat cnotliwy! A czy zdrow, czy duży? Jakoż ci teraz szczęście na
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 439
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
matko!” — lecz harda dziewczyna, Nie chcąc ni gościa takiego, ni syna, Rzekła: „Pewnie mi na łonie nie siędziesz, Nie jestem matka.” On rzekł: „Ale będziesz.” NA JABŁKO
Ani to jabłko, co go strzegącemu Herkules wydarł smokowi czujnemu, Ani to, które Atalancie nogi Podcięło, zniósszy gachom zakład srogi, Ani to, którym Cydyppe zwiedziona I kształtną zdradą cicho poślubiona, • Ani to, co trzy zwadziło boginie I dla którego potem Troja ginie, Nie zrówna z jabłkiem, które dla ochłody Dała mi panna anielskiej urody. To tylko jabłko, które w rajskim sadzie Rodzicom pierwszym podał wąż na
matko!” — lecz harda dziewczyna, Nie chcąc ni gościa takiego, ni syna, Rzekła: „Pewnie mi na łonie nie siędziesz, Nie jestem matka.” On rzekł: „Ale będziesz.” NA JABŁKO
Ani to jabłko, co go strzegącemu Herkules wydarł smokowi czujnemu, Ani to, które Atalancie nogi Podcięło, zniósszy gachom zakład srogi, Ani to, którym Cydyppe zwiedziona I kształtną zdradą cicho poślubiona, • Ani to, co trzy zwadziło boginie I dla którego potem Troja ginie, Nie zrówna z jabłkiem, które dla ochłody Dała mi panna anielskiej urody. To tylko jabłko, które w rajskim sadzie Rodzicom pierwszym podał wąż na
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 13
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie żył niemy, Tak też pamiątkę niegłuchą zostawi; A jeśli jeszcze to, co gładką mową Wyrazić umiał, posiał na papierze, Niech się na żniwo nie boi zarazy: Uczona sława nie boi się skazy. MELPOMENE AgryCULTURA
Jak trawa, która za poranną rosą Pyszni się kwieciem i pogardza kosą, Aż gdy ją kosiarz podetnie żelazem, Więdnieje, blednie, usycha zarazem, Nawet ją w kopy zgrabią i w bróg zniosą; Tak właśnie człowiek w wszytkiej swej ozdobie. Dobrze ktoś wyrzekł: człek Boże igrzysko. Co dopiero stał na swych nogach rześko, Co rano mężnie pochutnywał sobie, Słońce nie zaszło, a on leży w grobie.
Ale
nie żył niemy, Tak też pamiątkę niegłuchą zostawi; A jeśli jeszcze to, co gładką mową Wyrazić umiał, posiał na papierze, Niech się na żniwo nie boi zarazy: Uczona sława nie boi się skazy. MELPOMENE AGRICULTURA
Jak trawa, która za poranną rosą Pyszni się kwieciem i pogardza kosą, Aż gdy ją kosiarz podetnie żelazem, Więdnieje, blednie, usycha zarazem, Nawet ją w kopy zgrabią i w bróg zniosą; Tak właśnie człowiek w wszytkiej swej ozdobie. Dobrze ktoś wyrzekł: człek Boże igrzysko. Co dopiero stał na swych nogach rzéśko, Co rano mężnie pochutnywał sobie, Słońce nie zaszło, a on leży w grobie.
Ale
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 146
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zawsze lepiej, umiej czasu zażyć, Który jak górny potok rączo płynie, A zawsze lepszy ten, co już pominie; Bo jako widzisz teraz oczywiście, Że mróz pozdejmał i kwiecie, i liście, Tak tobie ten kwiat, co podobny wiośnie, Na ślicznych wargach i jagodach rośnie, Spadnie, gdy cię czas zgrzybiały podetnie I twe ustąpią późnym latom kwietnie, A na miejsce tych, co świecą tak cudnie, Miesiąców, przyjdą z listopadem grudnie. SEKRET JASNY
Jeśliże pragniesz wiedzieć, która była, Która mię w sidła niezbyte wprawiła, Albo kogom ja śpiewał i kładł słońcu Równą, to znajdziesz na tych wierszów końcu. Godny mój
zawsze lepiej, umiej czasu zażyć, Który jak górny potok rączo płynie, A zawsze lepszy ten, co już pominie; Bo jako widzisz teraz oczywiście, Że mróz pozdejmał i kwiecie, i liście, Tak tobie ten kwiat, co podobny wiośnie, Na ślicznych wargach i jagodach rośnie, Spadnie, gdy cię czas zgrzybiały podetnie I twe ustąpią późnym latom kwietnie, A na miejsce tych, co świecą tak cudnie, Miesiąców, przyjdą z listopadem grudnie. SEKRET JASNY
Jeśliże pragniesz wiedzieć, która była, Która mię w sidła niezbyte wprawiła, Albo kogom ja śpiewał i kładł słońcu Równą, to znajdziesz na tych wierszów końcu. Godny mój
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 258
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ŻAŁOBNA
Rzeczko, która sama się gonisz I sama sobie uciekasz, Stój, a mego się doczekasz Lamentu wprzód, niż się odstronisz; A gdy się go dowiesz, zanieś w morskie wody, Że słodsze ich gorzkie wody.
Powiedz morzu, że tę Klorynę, Co mię w mile pęta wzięła, W pierwszym wieku śmierć podcięła; Z którą nie ja sam tylko ginę, Ale wraz żałobne wzięły na się znaki Wszytkie miłości przysmaki.
Ach, ach, mówić nie mogę więcej, Łkanie mi słowa przerywa! Pędź swój bieg, co nie spoczywa, Jak i mój ból, rzeczko, co prędzej! A jeśli cię mój żal zabawił u brzegu
ŻAŁOBNA
Rzeczko, która sama się gonisz I sama sobie uciekasz, Stój, a mego się doczekasz Lamentu wprzód, niż się odstronisz; A gdy się go dowiesz, zanieś w morskie wody, Że słodsze ich gorzkie wody.
Powiedz morzu, że tę Klorynę, Co mię w mile pęta wzięła, W pierwszym wieku śmierć podcięła; Z którą nie ja sam tylko ginę, Ale wraz żałobne wzięły na się znaki Wszytkie miłości przysmaki.
Ach, ach, mówić nie mogę więcej, Łkanie mi słowa przerywa! Pędź swój bieg, co nie spoczywa, Jak i mój ból, rzeczko, co pręcej! A jeśli cię mój żal zabawił u brzegu
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 285
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ciebię Nabuchodonozorze. Widziałem a oto drzewo wpośrzodku ziemie, a cóż drzewo to znaczy? tłumacz Daniel: Tu es Rex, Tyś Królu drzewo: a złoty posąg kędy? złota głowa gdzie? on złoty Nabuchodonozor zdrewniał, to samo drzewo długoż też trwać będzie? Et jam videbitis me, zniknie, podetną go. Stróż i Święty z-nieba zstąpił, zawołał potężnie, i rzekł tak, podetnicie drzewo. Posąg złoty zniszczał, więcej się nie pokazał. Drzewo wycięto, i tego już niemasz. Senatorze, Urzędniku, Ziemianinie, Mieszczaninie, Kupcze, zbogaciałeś i z-złociał, a długoż cię! już giniesz
ćiebię Nábuchodonozorze. Widźiałem á oto drzewo wpośrzodku źiemie, á coż drzewo to znáczy? tłumácz Dániel: Tu es Rex, Tyś Krolu drzewo: á złoty posąg kędy? złota głowá gdźie? on złoty Nabuchodonozor zdrewniał, to samo drzewo długoż też trwáć będźie? Et jam videbitis me, zniknie, podetną go. Stroż i Swięty z-niebá zstąpił, záwołał potężnie, i rzekł ták, podetnićie drzewo. Posąg złoty zniszczał, więcey się nie pokazał. Drzewo wyćięto, i tego iuż niemász. Senatorze, Urzędniku, Ziemiáninie, Mieszczáninie, Kupcze, zbogáćiałeś i z-złoćiał, á długoż ćię! iuż giniesz
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 72
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
, Zepołowem stali się, ach Śmiertesnych Łowców. Piotr Roku 1736. Adam Roku 1739.
Czwarty nadgrobek także Mozaiczny Matce tych Dzieci, a żonie swej dał sam Imc Pan Brzozowski Stolnik Smoleński Btat mój, tenoris sequentis
Tu leży Marianna wielkich Cnot Matrona. Pierwsza tu grób zaległa, z Wiklińskich zrodzona. Śmierć ją kosą podcięła, w wigorze młodości, Dziatki, sieroctwu dając, a Męża żałości. Ta żadnego momentu na złym próżnowaniu. Niestraciła w swym życiu, lecz na wykonaniu Wszytkich Praw Pana BOGA, czasy swe trawiła, Wmodlitwach, postach paskach, Ciało niewoliła, Dla niegoż; by znim mogła żyć w dobrej wieczności
, Zepołowem stali się, ach Smiertesnych Łowcow. Piotr Roku 1736. Adam Roku 1739.
Czwarty nadgrobek także Mozaiczny Matce tych Dzieci, a żonie swey dał sam Imc Pan Brzozowski Stolnik Smoleński Btat moy, tenoris sequentis
Tu leży Marianna wielkich Cnot Matroná. Pierwsza tu grob zaległa, z Wiklinskich zrodzona. Smierć ią kosą podcięła, w wigorze młodości, Dziatki, sieroctwu daiąc, a Męża żałości. Ta żadnego momentu na złym prożnowaniu. Niestraciła w swym życiu, lecz na wykonaniu Wszytkich Praw Pana BOGA, czasy swe trawiła, Wmodlitwách, postach paskach, Ciało niewoliła, Dla niegoż; by znim mogłá żyć w dobrey wieczności
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 559
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
też ubłagania i przproszenia jest. A osobliwie jeśli teraz pilnie uważywszy na którą stronę czy wybranych czy (co niedaj Boże) odrzuconych/ żywot i postępki twe/ nadzieję twą i ufność przeważają. To pewna/ niemylna/ zeć paść przyjdzie na którąkolwiek z tych dwóch stronę. Po śmierci nie czas się ważyć gdzie cię podciąwszy naprą; tam leżeć będziesz. Eccl: 11. In quo loco lignum ceciderit ibi erit. za żywota trzeba się na prawą giąć/ na prawą gałęzie naciągać/ na prawą dobrych uczynków owocami ważyć. A za tak/ kiedy niespodziany tnie topór na prawy bok/ na który się swy całym wzroste ważyło ważyło szczęśliwe drzewo
też ubłaganiá y przproszeniá iest. A osobliwie ieśli teraz pilnie uwáżywszy ná ktorą stronę czy wybranych czy (co nieday Boże) odrzuconych/ żywot y postępki twe/ nádzieię twą y ufność przewáżaią. To pewna/ niemylná/ zeć paść przyidźie na ktorąkolwiek z tych dwuch stronę. Po śmierći nie czas się ważyć gdźie ćię podćiąwszy náprą; tám leżeć będźiesz. Eccl: 11. In quo loco lignum ceciderit ibi erit. zá żywota trzebá się ná prawą giąć/ ná prawą gałęźie náćiągać/ ná prawą dobrych uczynkow owocami ważyć. A zá ták/ kiedy niespodźiany tnie topor ná prawy bok/ ná ktory się swý całym wzrosté ważyło ważyło szczęśliwe drzewo
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 153
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Świata kołowrócie. Zazdrosne fata! Ślepo-ście natarły, Żeście zaranną perlę nam wydarły, Żeście ozdoby, co świecić poczęły, Z kochania, z źrzenic naszych nam odjęły I fant wszech piękności Wzięły z śmiertelności! Zaledwoć jeno dociekła godzina, Gdy się dobywszy z lochów Próżerpina Twojej ozdoby i krasy łakoma Kazała podciąć nić; sama znikoma Wziąwszy twe zewłoki Poszła w kraj głęboki. A ty podobien lilijom lub roży, Co swe dopiero purpury rozłoży, Rozkosz kwiateczków, tę nielitościwa Ręka panieńska gdy zazdrośnie zrywa. Wszytkie kwiatki za tą W żałobie są stratą. Płakać li cię nam i twej młodej doby, Że nie przyszedłszy do całej ozdoby
Świata kołowrocie. Zazdrosne fata! Ślepo-ście natarły, Żeście zaranną perlę nam wydarły, Żeście ozdoby, co świecić poczęły, Z kochania, z źrzenic naszych nam odjęły I fant wszech piękności Wzięły z śmiertelności! Zaledwoć jeno dociekła godzina, Gdy się dobywszy z lochów Prozerpina Twojej ozdoby i krasy łakoma Kazała podciąć nić; sama znikoma Wziąwszy twe zewłoki Poszła w kraj głęboki. A ty podobien lilijom lub roży, Co swe dopiero purpury rozłoży, Rozkosz kwiateczków, tę nielutościwa Ręka panieńska gdy zazdrośnie zrywa. Wszytkie kwiatki za tą W żałobie są stratą. Płakać li cię nam i twej młodej doby, Że nie przyszedłszy do całej ozdoby
Skrót tekstu: GawPieśBar_II
Strona: 139
Tytuł:
Pieśni
Autor:
Jan Gawiński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Przyjaźń swoję otworzyć/ i zalety wydać W sobie ogień. Raz znowu musi się tej wstydać Rady swojej źle zdrowej. Ba cóżby inszego Jedno sławę/ nad którą nic kosztowniejszego Przez to stracić: Chce/ niechce/ i pragnie/ i niewie Co ma czynić: Jako więc w starożytnym drzewie Gdy zewsząd je podetną siekierami chłopi/ A jeden już ostatnią plagę w nim utopi/ Długo sobą kołysze/ na którą się stronę Ma obalić. Ze za tym w rozmowę się onę Wda z Medeą. Hej wyrzuć z serca te płomienie Dziewko biedna/ możeszli: Gdyby mi baczenie Wodzem było/ mogłabym. Ale jakiś nowy Gwałt
Przyiaźń swoię otworzyć/ y zálety wydáć W sobie ogień. Raz znowu musi się tey wstydáć Rády swoiey źle zdrowey. Bá cożby inszego Iedno sławę/ nád ktorą nic kosztownieyszego Przez to strácić: Chce/ niechce/ y prágnie/ y niewie Co ma czynić: Iáko więc w stárożytnym drzewie Gdy zewsząd ie podetną siekierámi chłopi/ A ieden iuż ostátnią plagę w nim vtopi/ Długo sobą kołysze/ na ktorą się stronę Ma obálić. Ze zá tym w rozmowę się onę Wda z Medeą. Hey wyrzuć z sercá te płomienie Dziewko biedna/ możeszli: Gdyby mi baczenie Wodzem było/ mogłábym. Ale iákiś nowy Gwałt
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 25
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701