inszy Filozof nazwałieden Poeta Grecki/ naród ludzki być podobnym twierdzi. Ludzie prawi są jednodzienni tylko a prawie sen cienia. Lecz oprócz świadectw/ oświadczenie samo nas w tym upewnia/ iż chytra a nielitościwa śmierć/ zaraz od czasu urodzenia/ straszną swoją kosą nawszytkich nas zmierza/ dybie/ i wiele ludzi letnie naświaokazanych niemiłosiernie podcina/ O wizerunk i przykłady/ ach niestetyż nie trudne. Królewski a Bogu kochany Dawid/ siódmego dnia Po uderzeniu Synaczka pozbył. Trudno tego zaprzeć trudno negować. Głos Boży trąba Niebieska/ wielki około nas obłok leżący świadków/ to nam jawnie ogłasza/ twierdzi/ pokazuje/ i świadcza. Aleć i bez tego
inszy Philozoph názwałieden Poetá Grecki/ narod ludzki być podobnym twierdźi. Ludźie práwi są iednodźienni tylko á prawie sen ćieniá. Lecż oprocż świádectw/ oświádcżenie sámo nas w tym vpewnia/ iż chytrá a nielutośćiwa śmierć/ záraz od cżásu vrodzenia/ strászną swoią kosą náwszytkich nas zmierza/ dybie/ y wiele ludźi letnie náświáokazánych niemiłośiernie podćina/ O wizerunk y przykłády/ ách niestetyż nie trudne. Krolewski á Bogu kochány Dáwid/ śiodmego dniá Po vderzeniu Synacżká pozbył. Trudno tego záprzeć trudno negowáć. Głos Boży trąbá Niebieska/ wielki około nas obłok leżący świádkow/ to nam iáwnie ogłasza/ twierdźi/ pokazuie/ y świadcza. Aleć y bez tego
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: E3v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
jak ona świeża, niestateczna, I masz jak w kwietniu, Jago, kwiat różany, Majową rzeźwość, marcowe odmiany. LATO
W kłosianym wieńcu, upalona latem, Wywija sierpem Cerera szczerbatem I kosą wsparta, pokrzykuje dumnie, Widząc, że wszytko w stertach albo gumnie; Cieszy gospodarz, cieszy się skwapliwy Żeniec, okryte podcinając niwy I snopy znosząc w liczne kopy sporze, W czas ma nadzieję o gdańskim fryjorze. Teraz czas, Jago, przy skończonym żniwie, Wyskoczyć w chłodnym cieniu nieleniwie; Teraz czas, letnie nawiedzając wody, Składać brud z znojem i szukać ochłody. Ale-ć mnie możesz ochłodzić na suszy, Jeśli cię prośba moja
jak ona świeża, niestateczna, I masz jak w kwietniu, Jago, kwiat różany, Majową rzeźwość, marcowe odmiany. LATO
W kłosianym wieńcu, upalona latem, Wywija sierpem Cerera szczerbatem I kosą wsparta, pokrzykuje dumnie, Widząc, że wszytko w stertach albo gumnie; Cieszy gospodarz, cieszy się skwapliwy Żeniec, okryte podcinając niwy I snopy znosząc w liczne kopy sporze, W czas ma nadzieję o gdańskim fryjorze. Teraz czas, Jago, przy skończonym żniwie, Wyskoczyć w chłodnym cieniu nieleniwie; Teraz czas, letnie nawiedzając wody, Składać brud z znojem i szukać ochłody. Ale-ć mnie możesz ochłodzić na suszy, Jeśli cię prośba moja
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 256
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, księże — na ostatek mówi — Żeć albo zdechnie, albo się znarowi.” W kilka dni potem, gdy lekarstwa bierze, W izbie kanonik odmawiał pacierze; Żołnierz, na koniu wyjechawszy w pole, Ostrogami go w oba boki kole: Co raz się żegna, pacierze poczyna, A konia pod brzuch kańczugiem podcina. Nie bywszy w takim ćwiczeniu jak żywo,
Wierzga, łbem rzuca, bo mu srodze ckliwo: Ledwie ów ręką do żegnania kinie, Ledwie przemówi, ten dobrze nie zginie, W ziemię by przepadł. Tak kiedy go wprawi, Zsiadszy, na jego staniu go postawi. W kilka dni potem, opatrzywszy zdrowie,
, księże — na ostatek mowi — Żeć albo zdechnie, albo się znarowi.” W kilka dni potem, gdy lekarstwa bierze, W izbie kanonik odmawiał pacierze; Żołnierz, na koniu wyjechawszy w pole, Ostrogami go w oba boki kole: Co raz się żegna, pacierze poczyna, A konia pod brzuch kańczugiem podcina. Nie bywszy w takim ćwiczeniu jak żywo,
Wierzga, łbem rzuca, bo mu srodze ckliwo: Ledwie ów ręką do żegnania kinie, Ledwie przemówi, ten dobrze nie zginie, W ziemię by przepadł. Tak kiedy go wprawi, Zsiadszy, na jego staniu go postawi. W kilka dni potem, opatrzywszy zdrowie,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 253
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
go/ i nasypałeś węgla gorącego na głowę jego. A jako Złotousty święty mówi; śmiertelną zadałeś mu ranę. Męczeństwo Traktatu wtórego In Mat. CVD VIII. ROKV PO NARÓDZENIV PAŃSKIM, 1597. Miesiąca Maja, Dnia 3.
Stał w krześle TEODOZY, cóż jest? snadź Łacina Gnuśny wodzu ta twoje lenistwo podcina. Wedle rocznej rewolucji dzień ten/ którego Święty Ociec i Patriarcha nasz Teodozy/ rozłączywszy się od Kompanijej ciała swego/ zapozwany stawił się przed Areopag Niebieski/ przyśpiał: tego Uroczystość/ aby wedle przystojnego porządku Chrześcijańskiego świętym Ojcom i nabożnej braci celebrować dopomogli/ zjechali się Książęta/ Panowie/ i wszyscy którzy w trakcie Kijowskim włości
go/ y násypałeś węgla gorącego ná głowę iego. A iáko Złotousty święty mowi; śmiertelną zádałeś mu ránę. Męczenstwo Tráctatu wtorego In Matt. CVD VIII. ROKV PO NARODZENIV PANSKIM, 1597. Mieśiącá Máiá, Dniá 3.
Stał w krzesle THEODOZY, coż iest? snadź Láćiná Gnuśny wodzu tá twoie lenistwo podćina. Wedle roczney rewolutiey dźien ten/ ktorego Swięty Oćiec y Pátryárchá nász Theodozy/ rozłączywszy się od Compániey ćiáłá swego/ zápozwány stáwił się przed Areopág Niebieski/ przyśpiał: tego Vroczystość/ áby wedle przystoynego porządku Chrześciáńskieg^o^ świętym Oycom y nabożney bráći celebrowáć dopomogli/ ziácháli się Xiążętá/ Pánowie/ y wszyscy ktorzy w trákcie Kiiowskim włośći
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 118.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
inżynierze, przy kuflu i piwnym zaciągu swoim armaty rychtujesz, fortece, wały, aprosze i szyki po stołach delinujesz, kiedy sam na to wszytko albo przez perspektywę patrzysz z daleka, albo wstyd i obelgę serca swojego łożysz, kiedy ci stempel w oczach jako kartan straszny, kiedy ci huk lada strzelby nogi zaraz podcina. Darmo miejscem rejestru swojego gorujesz, kiedy to do każdej okazji wakuje zawsze, kiedy dla przeraźliwej serca palpitacji w nogi po tebinkach albo na sromotny odwód pobudkę bijesz, uciekasz i konia oślep i bez miary silisz. Ucha czujnego i ochotnego Marsowa trąba, szyk miejsca, przemysłu i ostrożności, serca i rezolucji czynienie potrzebują chwalebne
indzinierze, przy kuflu i piwnym zaciągu swoim armaty rychtujesz, fortece, wały, aprosze i szyki po stołach delinujesz, kiedy sam na to wszytko albo przez perspektywę patrzysz z daleka, albo wstyd i obelgę serca swojego łożysz, kiedy ci stempel w oczach jako kartan straszny, kiedy ci huk lada strzelby nogi zaraz podcina. Darmo miejscem rejestru swojego gorujesz, kiedy to do każdej okazyi wakuje zawsze, kiedy dla przeraźliwej serca palpitacyi w nogi po tebinkach albo na sromotny odwód pobudkę bijesz, uciekasz i konia oślep i bez miary silisz. Ucha czujnego i ochotnego Marsowa trąba, szyk miejsca, przemysłu i ostrożności, serca i rezolucyi czynienie potrzebują chwalebne
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 185
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
będzie. Niechaj się straszliwie lęka i boi, że za grzychy jego tak wiele ludzi tysięcy niewinnych cierpi, ginie, wniwecz się obraca i cała ojczyzna nieszczęśliwa upada, bo za to wszytko satysfakcji sąd straszny Boski z niego potrzebować będzie. Nie poprawisz całości panieńskiej albo małżeńskiej przez spódnicę, że ją tam bramować, przerabiać i podcinać będziesz. Mniejsza o strój i o pozór jego, mów do nagości i do rzeczy samej, dyskretnie przecie przez obserwancyją miejsca i ucha. Ma być pod strojem i spódnicą co inszego, czym się Bóg ciężej niźli krojem uraża. Zgoła masz o czym mówić, a choćbyś więcej tylko o samej woli Boskiej nie mówił
będzie. Niechaj się straszliwie lęka i boi, że za grzychy jego tak wiele ludzi tysięcy niewinnych cierpi, ginie, wniwecz się obraca i cała ojczyzna nieszczęśliwa upada, bo za to wszytko satysfakcyi sąd straszny Boski z niego potrzebować będzie. Nie poprawisz całości panieńskiej albo małżeńskiej przez spódnicę, że ją tam bramować, przerabiać i podcinać będziesz. Mniejsza o strój i o pozór jego, mów do nagości i do rzeczy samej, dyskretnie przecie przez obserwancyją miejsca i ucha. Ma bydź pod strojem i spódnicą co inszego, czym się Bóg ciężej niźli krojem uraża. Zgoła masz o czym mówić, a choćbyś więcej tylko o samej woli Boskiej nie mówił
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 232
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
jako do starego/ tak i do młodego mówi: Nie bój się sądu (sentencjey) śmierci, tak do bojaźliwego przyjdzie, jako i do śmiałego: czemuż się strachasz? Napisał twój ukochany Poeta: Mors et fugacem persequitur virum, Nec parcit imbellis iuuentae poplitibus Timidoq́; tergo. Goni śmierć i uciekającego/ i podcina golenie nie wojennego mołojca/ i grzbiet jego tłucze bojaźliwy. Mówił nadobnie jeden Ociec święty/ gdy śmierć do wrot jego kołatała/ a drudzy przyjaciele jego namawiali go/ aby jej przez modlitwę nie puszczał do siebie: Jeśli kiedy mam umrzeć/ czemuż nie teraz? a jeśli nigdy/ to dobra/ będę prosić
iáko do stárego/ ták y do młodego mowi: Nie boy się sądu (sentencyey) śmierći, ták do boiázliwego przyiidzie, iáko y do śmiáłego: czemuż się stráchasz? Nápisał twoy vkochány Poetá: Mors et fugacem persequitur virum, Nec parcit imbellis iuuentae poplitibus Timidoq́; tergo. Goni śmierć y vćiekáiącego/ y podćina golenie nie woiennego mołoycá/ y grzbiet iego tłucze boiáźliwy. Mowił nadobnie ieden Oćiec święty/ gdy śmierć do wrot iego kołátáłá/ á drudzy przyiaćiele iego námawiáli go/ áby iey przez modlitwę nie puszczał do śiebie: Iesli kiedy mam vmrzeć/ czemuż nie teraz? á iesli nigdy/ to dobra/ będę prośić
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 81
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
wodą święconą, krzyżem, Relikwiami, życiem świętym. Albo też zaraża konie, bydło, wieprze, kury, gęsi, etc; zgoła jaką baka uczyniła z czartem zmowę, ciało jeszcze owego niemowlęcia oddając mu, takiej się trzyma. Jeźli mu pozwoliła aby szkodził dzieciom, tylko je zarażając, albo jak tu mówią, podcinając, to takich tylko gładzi z świata; jeźli mu podała kondycją, aby starym albo koniom, bydłu przynosił zgubę, starych łudzi, bydło, konie, podcina. Czasem i takie czyni z czartem czarownica pactum, że poty w tym ciele będziesz szkodził diable, póki ci nie utną głowy, takim albo takim instrumentem,
wodą swięconą, krzyżem, Relikwiami, życiem swiętym. Albo też zaraża konie, bydło, wieprze, kury, gęsi, etc; zgoła iaką baka uczyniła z czartem zmowę, ciało ieszcze owego niemowlęcia oddaiąc mu, takiey się trzyma. Ieźli mu pozwoliła aby szkodził dzieciom, tylko ie zarażaiąc, albo iak tu mowią, podcinaiąc, to takich tylko gładzi z swiata; ieźli mu podała kondycyą, aby starym albo koniom, bydłu przynosił zgubę, starych łudzi, bydło, konie, podcina. Czasem y takie czyni z czartem czarownica pactum, że poty w tym ciele będziesz szkodził diable, poki ci nie utną głowy, takim albo takim instrumentem,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 249
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
czartem zmowę, ciało jeszcze owego niemowlęcia oddając mu, takiej się trzyma. Jeźli mu pozwoliła aby szkodził dzieciom, tylko je zarażając, albo jak tu mówią, podcinając, to takich tylko gładzi z świata; jeźli mu podała kondycją, aby starym albo koniom, bydłu przynosił zgubę, starych łudzi, bydło, konie, podcina. Czasem i takie czyni z czartem czarownica pactum, że poty w tym ciele będziesz szkodził diable, póki ci nie utną głowy, takim albo takim instrumentem, albo póki ci serca nie przebiją, póki prawej nogi nie utną, albo póki cię nie spalą. Jeźli tedy nie trafią na te pactum egzekwujący owego trupa,
czartem zmowę, ciało ieszcze owego niemowlęcia oddaiąc mu, takiey się trzyma. Ieźli mu pozwoliła aby szkodził dzieciom, tylko ie zarażaiąc, albo iak tu mowią, podcinaiąc, to takich tylko gładzi z swiata; ieźli mu podała kondycyą, aby starym albo koniom, bydłu przynosił zgubę, starych łudzi, bydło, konie, podcina. Czasem y takie czyni z czartem czarownica pactum, że poty w tym ciele będziesz szkodził diable, poki ci nie utną głowy, takim albo takim instrumentem, albo poki ci serca nie przebiią, poki prawey nogi nie utną, albo poki cię nie spalą. Ieźli tedy nie trafią na te pactum exekwuiący owego trupa,
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 249
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
piłką rzucano, on ją swą trąbą jak ręką odbijał. Swego i ludzkiego nie cierpią cudzołóstwa, in actu zabijają, według Eliana. W Pegu Królestwie Indyjskim słoń dni 15. jeść nie chciał, widząc Króla na wojnie zabitego. Nierembergius. Chodzą kupami dla bezpieczeństwa. Troglodytowie w Afryce z drzew na nich skaczą, żyły podcinają, albo w doły je łowią, albo za samicą chowaną, a jeszcze odorem jakim usmarowaną, je zwabia ją do jakich miejsc drzewianych zawartych, tam strzelaniem, głodem je osłabiwszy, dopiero głaszczą, to jedzeniem korumpują, to muzyką do łagodności przywodzą; siebie widzieć nie lubią; dla tego, wodę pijąc, ją mącą
piłką rzucano, on ią swą trąbą iak ręką odbiiał. Swego y ludzkiego nie cierpią cudzołostwa, in actu zabiiaią, według Eliana. W Pegu Krolestwie Indiyskim słoń dni 15. ieść nie chciał, widząc Krola na woynie zabitego. Nierembergius. Chodzą kupami dla bespieczeństwa. Troglodytowie w Afryce z drzew na nich skaczą, żyły podcinaią, albo w doły ie łowią, albo za samicą chowaną, á ieszcze odorem iakim usmarowaną, ie zwabia ią do iakich mieysc drzewianych zawartych, tam strzelaniem, głodem ie osłabiwszy, dopiero głaszczą, to iedzeniem korrumpuią, to muzyką do łagodności przywodzą; siebie widzieć nie lubią; dla tego, wodę piiąc, ią mącą
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 286
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754