tej Chorągwi przeprawować przyszło pod Miastem Białą Cerkwią/ przez rzekę rzeczoną Roś/ słąwną zwycięstwem nad drapieżnych Tatarów Ordą/ przez nieostrożną nieopatrzność wypadł z promu w rzekę/ i nadnie aż usiadszy zalany wodą odpoczął sobie: Z żalem zaraż a tym wielkim przyjaciele jego skoczywszy/ zaledwie dostali Rybaków z miasta/ ci wsiadszy w podjezdki swoje (tak ten ludu rodzaj czołny gończe zowie) zaledwie go ościami obmacawszy/ jedną wzięli za ziobro/ i we dwie po utonieniu godziny wywlekli bezdusznego/ a jak zwyczaj jest utopionych na beczce taczać/ dla wysączenia z nich zbytniej wody/ na kłodzie onego w niedostatku beczki na ten czas obracali/ lecz żadnej nadziei frasowliwi
tey Chorągwi przepráwowáć przyszło pod Miástem Białą Cerkwią/ przez rzekę rzeczoną Roś/ słąwną zwyćięstwem nád drapieżnych Tátárow Ordą/ przez nieostrożną nieopátrzność wypadł z promu w rzekę/ y nádnie áż vśiadszy zálany wodą odpoczął sobie: Z żalem záraż á tym wielkim przyiaćiele iego skoczywszy/ záledwie dostáli Rybakow z miástá/ ći wśiadszy w podiezdki swoie (ták ten ludu rodzay czołny gończe zowie) záledwie go ośćiámi obmacawszy/ iedną wźięli zá źiobro/ y we dwie po vtonieniu godźiny wywlekli bezdusznego/ á iák zwyczay iest vtopionych ná beczce taczáć/ dla wysączenia z nich zbytniey wody/ ná kłodźie onego w niedostátku beczki ná ten czás obrácáli/ lecz żadney nádźiei frásowliwi
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 186.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
lasowi w drogę swą zapuścił, Ale go jeden sługa Alcyny nie puścił.
IV.
Myśliwiec był, sokoła miał na jednej pięści, Przez którego dostawał obłowu, po części Na przyległe często go jezioro puszczając Lub na błota w śrzodku pól, obłowu dostając; Przy sobie psa, co przy niem tuż bieżał, wiernego, Podjezdka zaś pod sobą miał ladajakiego; A widząc, że Rugier biegł tak prędko, poczekał Na drodze, rozumiejąc, że pewnie uciekał.
V.
Skoro przybliżywszy się Rugier, nań nadbieżał, Pyta hardzie, dlaczego takiem pędem bieżał? On nic nie odpowiada na to myśliwcowi I bieży po staremu ani się stanowi. Myśliwiec
lasowi w drogę swą zapuścił, Ale go jeden sługa Alcyny nie puścił.
IV.
Myśliwiec był, sokoła miał na jednej pięści, Przez którego dostawał obłowu, po części Na przyległe często go jezioro puszczając Lub na błota w śrzodku pól, obłowu dostając; Przy sobie psa, co przy niem tuż bieżał, wiernego, Podjezdka zaś pod sobą miał ladajakiego; A widząc, że Rugier biegł tak prędko, poczekał Na drodze, rozumiejąc, że pewnie uciekał.
V.
Skoro przybliżywszy się Rugier, nań nadbieżał, Pyta hardzie, dlaczego takiem pędem bieżał? On nic nie odpowiada na to myśliwcowi I bieży po staremu ani się stanowi. Myśliwiec
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 148
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Wezyra Dilawer-baszę, Husejn-baszę, Janczar Agę, Deuterdeja i kilkunastu z rady jego ludzi znaczniejszych pozabijali, i tak się z nimi tyrańsko obeszli że psom ciała ich różna po Bazarach leżące przez trzy dni szarpać dopuścili. Samego potem Cesarza na Dworze u Janczar Agi, gdzie się był uszedłszy z Szaraju schronił, pojmawszy na bardzo lichym podjezdku w koszuli tylko bagażyowej a w Pancerzu na większe jego opprobrium przez miasto między pospolitym gminem, zdraicą go być mianując Państwa Ottomańskiego i wszylkich Miuzułmanów, do Jedykuły, starego Zamku, zaprowadzili i tamże d. 20. Maja udawili. Interim Sułtan Mustafę (którego on był przed kilką lat, Państwo po nim wziąwszy, w
Wezyra Dilawer-baszę, Husejn-baszę, Janczar Agę, Deuterdeia y kilkunastu z rady iego ludzi znacznieyszych pozabijali, y tak się z nimi tyrańsko obeszli że psom ciała ich różna po Bazarach leżące przes trzy dni szarpać dopuścili. Samego potem Cesarza na Dworze u Janczar Agi, gdzie się był uszedłszy z Szaraju schronił, poimawszy na bardzo lichym podiezdku w koszuli tilko bagażyowey a w Pancerzu na większe iego opprobrium przes miasto między pospolitym gminem, zdraicą go być mianuiąc Państwa Ottomańskiego y wszylkich Miuzułmanow, do Jedykuły, starego Zamku, zaprowadzili y tamże d. 20. Maja udawili. Interim Sułtan Mustafę (którego on był przed kilką lat, Państwo po nim wziąwszy, w
Skrót tekstu: SulListyKoniec
Strona: 231
Tytuł:
List z Constantinopola do J. M. P. Podczaszego Koronnego i Hetmana Polnego
Autor:
Stanisław Suliszowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
mile nie jachali przez gościniec prosty, Kiedy ujźrzeli bramę i wysokie mosty, Kędy szaty i zbroje często utracają, A czasem i żywota nieraz pozbywają; A skoro ich z daleka z zamku obaczono, Dwa razy, a nie więcej we dzwon uderzono.
LIX.
Wtem z bramy przeciwko niem wyjeżdżał skwapliwy, Trzęsąc się na podjezdku, jeden starzec siwy I wołał wielkiem głosem: „Czekajcie! czekajcie! I albo się w zad wróćcie, albo myto dajcie. I jeśli miejsca tego zwyczaju nie wiecie, Dostatecznie się o niem ode mnie dowiecie.” I począł jem powiadać starzec wszytkę sprawę, Jaką tam chować kazał Pinabel ustawę.
LX.
Potem
mile nie jachali przez gościniec prosty, Kiedy ujźrzeli bramę i wysokie mosty, Kędy szaty i zbroje często utracają, A czasem i żywota nieraz pozbywają; A skoro ich z daleka z zamku obaczono, Dwa razy, a nie więcej we dzwon uderzono.
LIX.
Wtem z bramy przeciwko niem wyjeżdżał skwapliwy, Trzęsąc się na podjezdku, jeden starzec siwy I wołał wielkiem głosem: „Czekajcie! czekajcie! I albo się w zad wróćcie, albo myto dajcie. I jeśli miejsca tego zwyczaju nie wiecie, Dostatecznie się o niem ode mnie dowiecie.” I począł jem powiadać starzec wszytkę sprawę, Jaką tam chować kazał Pinabel ustawę.
LX.
Potem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 184
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, skoro światu pełne mokrej rosy Ukazała jutrzenka swoje złote włosy, Wszyscy wyszli, „Niech umrze! niech umrze!” wołając, Za grzech cudzy niewinnie Zerbinowi łając. Pospólstwo się do kupy z różnych stron schodziło, Aby z miasta złoczyńcę w pole prowadziło, Bez sprawy, bez porządku; Zerbin beł wsadzony Na małego podjezdka i w pole wiedziony.
LIII.
Ale Bóg, który często niewinnych ratuje I tych, co mu dufają, w przygodzie pilnuje, Już mu był tak potężne zgotował obrony, Że onego dnia pewnie nie miał być stracony. Trafił się tam cny Orland, który niewinnemu Królewiczowi przyniósł ratunek szockiemu; Orland widzi moc ludzi,
, skoro światu pełne mokrej rosy Ukazała jutrzenka swoje złote włosy, Wszyscy wyszli, „Niech umrze! niech umrze!” wołając, Za grzech cudzy niewinnie Zerbinowi łając. Pospólstwo się do kupy z różnych stron schodziło, Aby z miasta złoczyńcę w pole prowadziło, Bez sprawy, bez porządku; Zerbin beł wsadzony Na małego podjezdka i w pole wiedziony.
LIII.
Ale Bóg, który często niewinnych ratuje I tych, co mu dufają, w przygodzie pilnuje, Już mu był tak potężne zgotował obrony, Że onego dnia pewnie nie miał być stracony. Trafił się tam cny Orland, który niewinnemu Królewicowi przyniósł ratunek szockiemu; Orland widzi moc ludzi,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 208
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Ledwo wyrzekł, aliści obaczą na stronie Drugą rotę; wiedziono przy niej muły, konie, Złotem, srebrem i drogiem sprzętem najuczone, Co od grabie Murzyn brać miał za więźnie one.
XII.
Były szaty, obicia złotem przetykane, Szable drogo oprawne, łuki malowane. W śrzodku gminu dwaj bracia jadą pojmani, Do podjezdków podlejszych mocno przywiązani, Nic więcej, jeno targu czekali skończenia, Który ich miał wiecznego nabawić więzienia. Sam Bertolag z ich starszem rozmawia niecnota, Za ich wolność gromady nie żałuje złota.
XIII.
Już tu ścierpieć nie mogli dalej Amonowi Synowie, za swą bracią garło dać gotowi. Tak ten, jak ów wnet w
Ledwo wyrzekł, aliści obaczą na stronie Drugą rotę; wiedziono przy niej muły, konie, Złotem, srebrem i drogiem sprzętem najuczone, Co od grabie Murzyn brać miał za więźnie one.
XII.
Były szaty, obicia złotem przetykane, Szable drogo oprawne, łuki malowane. W śrzodku gminu dwaj bracia jadą poimani, Do podjezdków podlejszych mocno przywiązani, Nic więcej, jeno targu czekali skończenia, Który ich miał wiecznego nabawić więzienia. Sam Bertolag z ich starszem rozmawia niecnota, Za ich wolność gromady nie żałuje złota.
XIII.
Już tu ścierpieć nie mogli dalej Amonowi Synowie, za swą bracią garło dać gotowi. Tak ten, jak ów wnet w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 288
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
porządku należytym, Jedni się kupą bawią drudzy Litwę wiązą, insi postawie brodzą rozgromionych z trzciny wywłóczą. Bo mało co zabijali naszych chcąc jako najwięcej nabrać Niewolnika że by zaś za swoich zamieniać a jest tam staw wielki bardzo pod samym miastem gęstą trzciną zarosły tam Litwa Niebozęta Uciekali spogromu uderzą na nas rozumiejąc że to drugi jaki podjazdek wesprą nas widzą mokrych, że z każdego Ciesze a strzelba przecie daje ognia. Nuz w się widzą że co raz przybywa jak z rękawa u nich serce co raz mniejsze u nas econtra co raz większe bo co się która Chorągiew przeprawiła to jej zaraz za nami kazał skoczyć. Litwa jako Barani i po kilka do kupy
porządku nalezytym, Iedni się kupą bawią drudzy Litwę wiązą, insi postawie brodzą rozgromionych z trzciny wywłóczą. Bo mało co zabiiali naszych chcąc iako naywięcey nabrać Niewolnika że by zas za swoich zamięniać a iest tam staw wielki bardzo pod samym miastęm gęstą trzciną zarosły tam Litwa Niebozęta Uciekali zpogromu uderzą na nas rozumieiąc że to drugi iaki podiazdek wesprą nas widzą mokrych, że z kazdego Ciesze a strzelba przecie daie ognia. Nuz w się widzą że co raz przybywa iak z rękawa u nich serce co raz mnieysze u nas econtra co raz większe bo co się ktora Chorągiew przeprawiła to iey zaraz za nami kazał skoczyć. Litwa iako Barani y po kilka do kupy
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 112v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
umiał/ według tego jako się wyższej w pierwszych księgach napisało: także koło lekarstw psich/ ma się od starszych uczyć/ a przytym obojgu ma się uczyć trąbić/ jakoż o trąbieniu wnetki się osobny traktacik napisze.
Kiedy już w tym ćwiczeniu potrwa jaki czas/ że już będzie jakokolwiek trąbił/ zaraz mu dać podjezdka nie złego/ na którymby swory i chleb z biesagami za psy nosił: że się będzie uczył/ jako ze psy w drogę jechać/ jako je wywierać/ jako im na polu trąbic: bo jako je zwierać/ i jako im doma trąbić/ do koryta/ abo do sworowania/ to już powinien umieć:
vmiał/ według tego iáko sie wysszey w pierwszych kśięgách nápisáło: tákże koło lekarstw pśich/ má sie od stárszych vcżyć/ á przytym oboygu ma sie vcżyć trąbić/ iákoż o trąbieniu wnetki sie osobny tráktáćik nápisze.
Kiedy iuż w tym ćwicżeniu potrwa iáki cżas/ że iuż będźie iákokolwiek trąbił/ záraz mu dáć podiezdká nie złego/ ná ktorymby swory y chleb z bieságámi zá psy nośił: że sie będźie vcżył/ iáko ze psy w drogę iecháć/ iáko ie wywieráć/ iáko im ná polu trąbic: bo iáko ie zwieráć/ y iáko im domá trąbić/ do korytá/ ábo do sworowánia/ to iuż powinien vmieć:
Skrót tekstu: OstrorMyśl1618
Strona: 48
Tytuł:
Myślistwo z ogary
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
myślistwo, zoologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
. Zapałaczu Paka w dziesięć funtów, zł. 120. uel 150. uel 30. Taksa Koni bona moneta
Koń Turecki zł. 300 uel 600. Item Poddunajczyk, zł. 200. Item Wołoski, zł 100. uel 150. Item Mierzyn, zł. 60. Koń pospolity, zł. 30. Item podjezdek, zł. 20. Bydło Różne bona moneta
Wół Czaban, zł 36. Item Ruski podlejszy, zł. 30. Wół Polski, zł. 20. Jałowica, zł. 10. Wieprz chudzieć, zł. 3. Detto karmny, zł. 6. Baran, złoty, uel zł. 2. Notandum
. Zapáłaczu Páká w dźieśięć funtow, zł. 120. uel 150. uel 30. Táxá Koni bona moneta
Koń Turecki zł. 300 uel 600. Item Poddunáyczyk, zł. 200. Item Wołoski, zł 100. uel 150. Item Mierzyn, zł. 60. Koń pospolity, zł. 30. Item podiezdek, zł. 20. Bydło Rożne bona moneta
Woł Czában, zł 36. Item Ruski podleyszy, zł. 30. Woł Polski, zł. 20. Iałowicá, zł. 10. Wieprz chudźieć, zł. 3. Detto kármny, zł. 6. Báran, złoty, uel zł. 2. Notandum
Skrót tekstu: InsCel
Strona: D
Tytuł:
Instruktarz celny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Tematyka:
prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1704
Data wydania (nie wcześniej niż):
1704
Data wydania (nie później niż):
1704
. „Patrz - mówią - jako sił są jednakich oboje: Godna go ona, godzien on jest tylo troje!”
LXXIX.
Ale gdy już Apollo głowę ukurzoną W oceanie głębokiem mył nad Barcelloną, Wszyscy, na pojedynek co straszny patrzyli, Wszystkich pociech w małżeńskiem stadle jem życzyli. A Rugier nieszczęśliwy wsiadszy na małego Podjezdka, pokwapił się w lot z miejsca onego, Nie ruszając szyszaka, nie zdymując zbroje Tam, gdzie troskliwy Leon miał namioty swoje.
LXXX.
Ten, skoro go obaczył, czterykroć całuje I ścisło ramionami szyję opasuje. Potem zdjąwszy hełm jasny, pot mu z twarzy ściera I całe szczerych pociech wnętrzności otwiera. „O
. „Patrz - mówią - jako sił są jednakich oboje: Godna go ona, godzien on jest tylo troje!”
LXXIX.
Ale gdy już Apollo głowę ukurzoną W oceanie głębokiem mył nad Barcelloną, Wszyscy, na pojedynek co straszny patrzyli, Wszystkich pociech w małżeńskiem stadle jem życzyli. A Rugier nieszczęśliwy wsiadszy na małego Podjezdka, pokwapił się w lot z miejsca onego, Nie ruszając szyszaka, nie zdymując zbroje Tam, gdzie troskliwy Leon miał namioty swoje.
LXXX.
Ten, skoro go obaczył, czterykroć całuje I ścisło ramionami szyję opasuje. Potem zdjąwszy hełm jasny, pot mu z twarzy ściera I całe szczerych pociech wnętrzności otwiera. „O
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 355
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905