, Zaczynać nowe hejnały. Pieją marsowe posłuchy, A choć jeszcze ociężałe Już i jaskołki latają, Snem, twe oczy są wspaniałe. Gdy się zorze zapalają.
Już skowronek wykrzykając Dzień nastający witając Pod obłoki wylatuje, Biedne ptaszę radość czuje.
Już na zielonej murawie Krzyczą zamorscy żorawie, Rącze loty wysmukują, Już od ziemie podlatują.
Zaczynają zamierzone Loty swe w daleką stronę. Już ci to znać dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Którym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi
, Zaczynać nowe hejnały. Pieją marsowe posłuchy, A choć jeszcze ociężałe Już i jaskołki latają, Snem, twe oczy są wspaniałe. Gdy się zorze zapalają.
Już skowronek wykrzykając Dzień nastający witając Pod obłoki wylatuje, Biedne ptaszę radość czuje.
Już na zielonej murawie Krzyczą zamorscy żorawie, Rącze loty wysmukują, Już od ziemie podlatują.
Zaczynają zamierzone Loty swe w daleką stronę. Już ci to znać dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Ktorym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 377
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
/ na ten wóz był ciężar mały/ Którego i słoneczne konie nie poznały/ I sprzężaj wszystek nie miał swej zwyczajnej wagi. E A jako bez słusznego ładunku/ od flagi Morskiej/ krzywe okręty bywają miotane/ I na strony prze zbytnią lekkość kołysane: Tak z niezwykłym ciężarem próżne wyprawuje Skoki wóz/ i podobny czczemu podlatuje. Co skoro też woźniki poczuły poczworne/ Tym się w potężniejszy bieg udają uporne. I torowanego się gościńca puszczają/ I nie tym którym pierwej/ porządkiem biegają. F Sam się strwożony boi/ niewie w które strony Ma nieborak obrócić lec sobie zwierzony. Niewie drogi/ a choćby i wiedział skutecznie/ Rozbiegłych
/ ná ten woz był ćiężar máły/ Ktorego y słoneczne konie nie poznáły/ Y sprzężay wszystek nie miał swey zwyczáyney wagi. E A iáko bez słusznego łádunku/ od flagi Morskiey/ krzywe okręty bywáią miotáne/ Y ná strony prze zbytnią lekkość kołysáne: Ták z niezwykłym ćiężarem prozne wyprawuie Skoki woz/ y podobny czczemu podlátuie. Co skoro też woźniki poczuły poczworne/ Tym się w potężnieyszy bieg vdaią vporne. Y torowanego się gośćińcá puszczáią/ Y nie tym ktorym pierwey/ porządkiem biegáią. F Sam sie strwożony boi/ niewie w ktore strony Ma nieborak obroćić lec sobie zwierzony. Niewie drogi/ á choćby y wiedźiał skutecznie/ Rozbiegłych
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 61
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
srogiemi szponami i zawszem żywiusienkiego odebrał. Rzuciłes go tez do naj większego Ptaka i tego się nie wstydził. Gęsi, kaczki, Czaple, kanie, kruki uganiał tak jako przepiórki Bo ich i kilka nadzień ugonił. Tak był mocny ze z zającem starym związawszy się i udusiwszy to czasem poprawił się i nadrugi zagan podlatując sobie z nim, podnosząc go od ziemie jak kuropatwę. Miałem go ośm Lat, póki mi nie zdechł.
Do myślistwa zaś z charty mówiąć rozmnozyłem był sobie gniazdo, chartów od Brata mego Pana Stanisława Paska z Ziemie sochaczowskiej, które charty były i piękne i rosłe a przy tym tak rącze ze nie trzeba było
srogiemi szponami y zawszem zywiusienkiego odebrał. Rzuciłes go tez do nay większego Ptaka y tego się nie wstydził. Gęsi, kaczki, Czaple, kanie, kruki uganiał tak iako przepiorki Bo ich y kilka nadzięn ugonił. Tak był mocny ze z zaiącem starym związawszy się y udusiwszy to czasęm poprawił się y nadrugi zagąn podlatuiąc sobie z nim, podnosząc go od zięmie iak kuropatwę. Miałęm go osm Lat, poko mi nie zdechł.
Do myslistwa zas z charty mowiąć rozmnozyłęm był sobie gniazdo, chartow od Brata mego Pana Stanisława Paska z Ziemie sochaczowskiey, ktore charty były y piękne i rosłe a przy tym tak rącze ze nie trzeba było
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 256
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
był też młody jeden Kawaler Libijski, dość dobrymi od natury obrarzony talentami, w Schlachectwie Przodków, w Koligacyj nie pośledni, prócz bogacwa, o które mniej dbał Ociec jego sławy bardziej i honoru szukając: nie wiedział pono ze honor bez majętności i dobra, jest jako ptak dobre piórka mający, ktoj dla ciężkości w nogach podlatywać nie może. Mięszkał tedy ten Młodziań w Eperodzie dla pewnej nieprzjaźni Ojca jego z Rytymierem Książęciem, który na ten czas krainy onej Panem był i Rządcą. Ociec Arymanta (tak się bowiem ten Kawaler nażywał) słuszną miał okazją obawiania się nie przyjaciela swego, który widząc go odważnego i wspaniałęgo umysłu, bardziej go nienawidział
był też młody ieden Káwáler Libiyski, dośc dobrymi od nátury obrarzony tálentámi, w Schláchectwie Przodkow, w Kolligácyi nie posledni, procz bogácwa, o ktore mniey dbał Oćiec iego słáwy bárdźiey y honoru szukáiąc: nie wiedźiał pono ze honor bez máiętnośći y dobrá, iest iáko ptak dobre piorka maiący, ktoy dlá ćięszkośći w nogách podlatywáć nie może. Mięszkał tedy ten Młodźiań w Eperodźie dla pewney nieprzyáźni Oyca iego z Rytymierem Xiążęćiem, ktory ná ten czás kráiny oney Pánem był y Rządcą. Oćiec Arymánta (ták śię bowiem ten Káwáler náżywał) słuszną miáł okazyą obawiania się nie przyiáćielá swego, ktory widząc go odważnego y wspaniałęgo umysłu, bárdźiey go nienawidźiał
Skrót tekstu: UrfeRubJanAwan
Strona: 6
Tytuł:
Awantura albo Historia światowe rewolucje i niestatecznego alternatę szczęścia zamykająca
Autor:
Honoré d'Urfé
Tłumacz:
Jan Karol Rubinkowski
Drukarnia:
Jan Ludwik Nicolai
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
nieospały Zaczyna-ć nowe hejnały. A choć jeszcze ociężałe Snem twe oczęta wspaniałe, Leżąc między miękkim puchem Słuchaj mię łaskawym uchem. Już pewne o dniu otuchy Pieją Marsowe posłuchy, Już i jaskółki latają, Gdy się zorze zapalają. Już na zielonej murawie Krzycząc zamorscy żorawie Rącze loty wysmukują, Już od ziemie podlatują, Zaczynając zamierzone Drogi swe w daleką stronę, Już-ci to, znać, dzień nastaje, Gdy wszędzie zielone gaje Osiedli ptacy krzykliwi, Którym się Echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni. Już leśny zwierz, gdy dzień czuje, Z
nieospały Zaczyna-ć nowe hejnały. A choć jeszcze ociężałe Snem twe oczęta wspaniałe, Leżąc między miękkim puchem Słuchaj mię łaskawym uchem. Już pewne o dniu otuchy Pieją Marsowe posłuchy, Już i jaskółki latają, Gdy się zorze zapalają. Już na zielonej murawie Krzycząc zamorscy żorawie Rącze loty wysmukują, Już od ziemie podlatują, Zaczynając zamierzone Drogi swe w daleką stronę, Już-ci to, znać, dzień nastaje, Gdy wszędzie zielone gaje Osiedli ptacy krzykliwi, Którym się Echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni. Już leśny źwierz, gdy dzień czuje, Z
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 134
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975