dnia 14. Lipca 1628.
Oznajmuję W. K. Mści, Pana memu miłościwemu, że Gustaw we wtorek przeszły z częścią wojska swego wyszedłszy z obozu, poszedł był ku Gdańskowi, niedochodząc jednak, gdyż wysłali byli Gdańszczanie przeciwko niemu część ludzi, u Pruscza się kilka godzin zatrzymał. Potem w pobliższych wsiach chłopy podarłszy i kościoły, choć luterskie, połupiwszy, na Żuławę Gdańską do Greblina, Rosztawą powrócił, wszystkie przeprawy za sobą popsowawszy. Wziąłem o ruszeniu jego wczesną wiadomość, gdzie podjazd mój, który był z roty P. Kruszyńskiego, prawie mu cały kornet zbił, że go ledwie co uszło, dał mi wczesną wiadomość;
dnia 14. Lipca 1628.
Oznajmuję W. K. Mści, Pana memu miłościwemu, że Gustaw we wtorek przeszły z częścią wojska swego wyszedłszy z obozu, poszedł był ku Gdańskowi, niedochodząc jednak, gdyż wysłali byli Gdańsczanie przeciwko niemu część ludzi, u Pruscza się kilka godzin zatrzymał. Potém w pobliższych wsiach chłopy podarłszy i kościoły, choć luterskie, połupiwszy, na Żuławę Gdańską do Greblina, Rosztawą powrócił, wszystkie przeprawy za sobą popsowawszy. Wziąłem o ruszeniu jego wczesną wiadomość, gdzie podjazd mój, który był z roty P. Kruszyńskiego, prawie mu cały kornet zbił, że go ledwie co uszło, dał mi wczesną wiadomość;
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 94
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
tak się w sercu burzy, Że się przez skórę i ze krwią wynurzy.
Poci się krwią zmordowany: Alembik, w którym ogniowa robota Płomienia, zbytniej, i wągla, miłości Wódki przepuszcza drogie i wonności; Poci się krwią sfarbowany: Wór, który pełen rubinów i złota, Wprzód, niż go gwoździe i żelazo podrze, Zapłatę grzechów ludzkich sypie szczodrze.
Poci się krwią niosąc brzemię: Grono dojrzałe, co bez depcącego Winiarza nogi i tłocznych kamieni Samo się przez się w słodkie wino mieni; Potem krwawym broczy ziemię: Balsam rozrzutnej wonności, z którego, Chociaż żelazem jeszcze nie nacięty, Perfumy cieką i olejek święty.
Poć-że się krwią
tak się w sercu burzy, Że się przez skórę i ze krwią wynurzy.
Poci się krwią zmordowany: Alembik, w którym ogniowa robota Płomienia, zbytniej, i wągla, miłości Wódki przepuszcza drogie i wonności; Poci się krwią sfarbowany: Wór, który pełen rubinów i złota, Wprzód, niż go gwoździe i żelazo podrze, Zapłatę grzechów ludzkich sypie szczodrze.
Poci się krwią niosąc brzemię: Grono dojrzałe, co bez depcącego Winiarza nogi i tłocznych kamieni Samo się przez się w słodkie wino mieni; Potem krwawym broczy ziemię: Balsam rozrzutnej wonności, z którego, Chociaż żelazem jeszcze nie nacięty, Perfumy cieką i olejek święty.
Poć-że się krwią
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 219
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, w której się zawsze kąpie łzawe nocne łoże; ani też owe krople, które przez post cały miasto chleba Twe siły słabe posilały; ani łez hojnych potok smutnej Magdaleny, który był u nóg Pańskich barzo wielkiej ceny; ani by ta fontana łzy moje otarła, co-ć, Pietrze, pod oczyma dwie brózdy podarła. Twej bym chciała, Nilusie, siedmiorakiej wody, którą pola napełniasz i egipckie brody, albo jako gdy Wodnik mając sejm z gwiazdami, swym aspektem rok cały zalewa wodami; lub też jako deszcz straszył miasta w owe czasy, gdy Jowisz katafraktom otworzył tarasy: wierzchy dachów, wież gałki i kończyste skały morzem samym
, w której się zawsze kąpie łzawe nocne łoże; ani też owe krople, które przez post cały miasto chleba Twe siły słabe posilały; ani łez hojnych potok smutnej Magdaleny, który był u nóg Pańskich barzo wielkiej ceny; ani by ta fontana łzy moje otarła, co-ć, Pietrze, pod oczyma dwie brózdy podarła. Twej bym chciała, Nilusie, siedmiorakiej wody, którą pola napełniasz i egipckie brody, albo jako gdy Wodnik mając sejm z gwiazdami, swym aspektem rok cały zalewa wodami; lub też jako deszcz straszył miasta w owe czasy, gdy Jowisz katafraktom otworzył tarasy: wierzchy dachów, wież gałki i kończyste skały morzem samym
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 49
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
niej nie wstanie ten, chybaby inny. Więc, panny, póki wiosna, póki wam maj służy I póki słońce oka w morze nie zamruży, Niech darmo satyrowie nie stoją pocześni: Jedne do instrumentów, a drugie do pieśni! I wam, i wam, żebyście wiedziały, panienki, Zbieżą lata, podrą się czerwone sukienki, Spadnie krasa, młodzieńskich w której oczu wabię, Aż zmarski, a bielidło nie pomoże babie. Dziś, przy wjeździe nowego starosty do Sącza, Sama nam materyją natura nastrąca. Ptaszęta się po kniejach wdzięcznym wabią pieniem, Wierę by szkoda trawić tego dnia milczeniem. TERPSICHORE
Kukułkem usłyszała, niedaleko kuka,
niej nie wstanie ten, chybaby iny. Więc, panny, póki wiosna, póki wam maj służy I póki słońce oka w morze nie zamruży, Niech darmo satyrowie nie stoją pocześni: Jedne do instrumentów, a drugie do pieśni! I wam, i wam, żebyście wiedziały, panienki, Zbieżą lata, podrą się czerwone sukienki, Spadnie krasa, młodzieńskich w której oczu wabię, Aż zmarski, a bielidło nie pomoże babie. Dziś, przy wjeździe nowego starosty do Sącza, Sama nam materyją natura nastrąca. Ptaszęta się po kniejach wdzięcznym wabią pieniem, Wierę by szkoda trawić tego dnia milczeniem. TERPSICHORE
Kukułkęm usłyszała, niedaleko kuka,
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 113
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ksiądz nie dawał z kim innym oprócz brata mego szlubu. Zarankówna tedy z wielkim żalem i gniewem wymawiała mi to. Eksplikowałem, że to tylko dla ubezpieczenia brata mego i dla prędszego nakłonienia ojca jej ta wzięta inhibicja, ale nie jest publikowana i nie będzie, jeżeli łaskawa będzie na brata mego. Deklarowałem nawet podrzeć i skasować tę inhibicją, tylko że jej nie miałem ze sobą w Dudziczach, ale w Kuchcicach została. Umitygowała się Zarankówna i były w niej dobre intencje dla brata mego, ale dziwactwa ojca i przeciwność starostów lubowickich wszystko mięszała. A gdy mi prawie żadna sukcesu dobrego nie zostawała
nadzieja, tedy powróciwszy do Kuchcie
ksiądz nie dawał z kim innym oprócz brata mego szlubu. Zarankówna tedy z wielkim żalem i gniewem wymawiała mi to. Eksplikowałem, że to tylko dla ubezpieczenia brata mego i dla prędszego nakłonienia ojca jej ta wzięta inhibicja, ale nie jest publikowana i nie będzie, jeżeli łaskawa będzie na brata mego. Deklarowałem nawet podrzeć i skasować tę inhibicją, tylko że jej nie miałem ze sobą w Dudziczach, ale w Kuchcicach została. Umitygowała się Zarankówna i były w niej dobre intencje dla brata mego, ale dziwactwa ojca i przeciwność starostów lubowickich wszystko mięszała. A gdy mi prawie żadna sukcesu dobrego nie zostawała
nadzieja, tedy powróciwszy do Kuchcie
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 341
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
więc na dojzrzałych gronach i śliwach z rana osobliwie pokazuje. Jak wyrobić różne Frukty Jak wyrobić różne Frukty Jak wyrobić różne Frukty Jak ćudne sztuczki Karuko: IX. Cudne sztuczki Karukowe.
Błonkę subtelną przezroczystą na kształt kamienia Moskiewskiego/ do różnego zażywania zrobić. Namocz karuku spotrzebę przez dzień i noc/ aż zbieleje i zmiękczeje. Podrzyj go palcami w drobne kąski. W garnuszku potym (nalawszy wody tyle żeby się zanurzył) warz aż się rozpuści/ i potym wezwre/ dobrze mieszając łopateczką i rościerając. Potym przecedź przez chusteczkę. Miej pogotowiu taflę szkła/ pół albo cale akruszową naprzykład/ oblep ją do koła woskiem dobrze. Miej i zołć wieprzową
więc ná doyzrzáłych gronach i śliwách z ráná osobliwie pokázuie. Iák wyrobić rożne Frukty Iák wyrobić rożne Frukty Iák wyrobić rożne Frukty Iák ćudne sztuczki Káruko: IX. Cudne sztuczki Kárukowe.
Błonkę subtelną przezroczystą ná kształt kámieniá Moskiewskiego/ do rożnego záżywánia zrobić. Námocz karuku zpotrzebę przez dźień i noc/ áż zbieleie i zmiękczeie. Podrzyi go pálcámi w drobne kąski. W gárnuszku potym (náláwszy wody tyle żeby się zánurzył) warz aż się rospuści/ i potym wezwre/ dobrze mieszáiąc łopáteczką i rośćieráiąc. Potym przecedź przez chusteczkę. Miey pogotowiu taflę szkłá/ puł álbo cale ákruszową náprzykład/ oblep ią do kołá woskiem dobrze. Miey i zołć wieprzową
Skrót tekstu: SekrWyj
Strona: 112
Tytuł:
Sekret wyjawiony
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Colegii Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1689
Data wydania (nie wcześniej niż):
1689
Data wydania (nie później niż):
1689
Hucie naprawy pilnować/ Nakowalna i młota/ więc miechów szanować. Bo to siła kosztuje trzeba dojrzeć wszędy/ Jeśli dobra naprawa nie maszli gdzie szkody.
Idąli równo koła/ jeśli w jednę stronę Barziej czopu niż w drugą nie są przegłobione. Jeśli miechy dobrze dmą/ dobreli w nich skory/ Jeśli się nie podarły/ nie sąli w nich dziury.
Nie zdarteli wietrzniki/ jeśliż dobre deski Są miechowe: i dyszy nogi/ strychy wszytki. Więc aby też zarówno i lekko szły miechy Nie kołacząc: aiżby nie ryczały strychy.
Jeśli są nowe miechy/ niechaj lekko idą/ Bo jak je zrazu puścisz/ już tak zawżdy
Hućie napráwy pilnowáć/ Nákowálna y młotá/ więc miechow szánowáć. Bo to śiłá kosztuie trzebá doyrzeć wszędy/ Iesli dobra napráwá nie mászli gdźie szkody.
Idąli rowno kołá/ iesli w iednę stronę Bárźiey cżopu niż w drugą nie są przegłobione. Iesli miechy dobrze dmą/ dobreli w nich skory/ Iesli sie nie podárły/ nie sąli w nich dźiury.
Nie zdarteli wietrzniki/ ieslisz dobre deski Są miechowe: y dyszy nogi/ strychy wszytki. Więc áby też zárowno y lekko szły miechy Nie kołácząc: áiżby nie ryczáły strychy.
Iesli są nowe miechy/ niechay lekko idą/ Bo iák ie zrázu puścisz/ iuż ták záwżdy
Skrót tekstu: RoźOff
Strona: I3
Tytuł:
Officina ferraria
Autor:
Walenty Roździeński
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
hutnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
mi Tompson mało czynił nadziei, przecieżem więcej nie stracił, tylko jeden weksel o stu i piąciudziesiąt Rublów. Żyd, który mi go miał wyliczyć w największe wpadł ubóstwo, lecz jego Przyjaciele za nim ręczyli, że w roku te pieniądze, gdyby ich nie mógł oddać, sami za niego wyliczą. Kartę na nie podarłem. J dałem jeszcze ubogiemu Żydowi dziesięć Talarów z resztujących pieniędzy. Prosiłem ich, żeby mi kilka listów do swoich Korespondentów do Syberyj, od którychem ten Weksel dostał, przesłali. Powiedzieli mi, że trzej z nich dla swego handlu sami do Tobolska pojadą, i żebym się dwa miesiące mógł zabawić,
mi Tompson mało czynił nadziei, przećieżem więcey nie straćił, tylko ieden wexel o stu i piąćiudzieśiąt Rublow. Zyd, ktory mi go miał wyliczyć w naywiększe wpadł ubostwo, lecz iego Przyiaćiele za nim ręczyli, że w roku te pieniądze, gdyby ich nie mogł oddać, sami za niego wyliczą. Kartę na nie podarłem. J dałem ieszcze ubogiemu Zydowi dzieśięć Talarow z resztuiących pieniędzy. Prośiłem ich, żeby mi kilka listow do swoich Korespondentow do Syberyi, od ktorychem ten Wexel dostał, przesłali. Powiedzieli mi, że trzey z nich dla swego handlu sami do Tobolska poiadą, i żebym śię dwa mieśiące mogł zabawić,
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 130
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
dawała I pod jej władzą w Dzikie wypadali Pola, a plony bogate zbierali. Teraz w swym żalu gdzie ich doznać miała, Kiedy się smutną żałobą odziała, Miasto pociechy — łez do łez przydali, Nadto ją krwawym oceanem zlali W jejże wnętrzności ręce zajuszone I szable topiąc żółcią zaprawione; Tak śliczną jej twarz niestwornie podarli, A na swych własnych panów gniew wywarli, Sprzykrzywszy wszytkie nad sobą zwierzchności Chcieli swąwolą dobić się wolności. Więc pretekst wojny na czerń zarzucili, Aby się wszyscy o swą wiarę bili Cerkwie plądrować, które rzymskim prawem, Stały pod Ojcem świętym i łaskawym, Żydy wycinać, co intraty brali, Przez miłosierdzia na głowę kazali
dawała I pod jej władzą w Dzikie wypadali Pola, a plony bogate zbierali. Teraz w swym żalu gdzie ich doznać miała, Kiedy się smutną żałobą odziała, Miasto pociechy — łez do łez przydali, Nadto ją krwawem oceanem zlali W jejże wnętrzności ręce zajuszone I szable topiąc żółcią zaprawione; Tak śliczną jej twarz niestwornie podarli, A na swych własnych panów gniew wywarli, Sprzykrzywszy wszytkie nad sobą zwierzchności Chcieli swąwolą dobić się wolności. Więc pretekst wojny na czerń zarzucili, Aby się wszyscy o swą wiarę bili Cerkwie plądrować, które rzymskim prawem, Stały pod Ojcem świętym i łaskawym, Żydy wycinać, co intraty brali, Przez miłosierdzia na głowę kazali
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 79
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z jednej strony, aktorami, a Skowronkową i synami jej, z drugiej strony, iż ci pierwsi w dzień S. Michała w karczmie na przymiarkach zeszedszy się, dali sobie okazją do zwadów i bitki, az do krwie wylania, i przez przyczyny Scowronkowie porwali się na Adamczyka i zbili, schałasowali, koszule na nim podarszy, i do choroby wprowadziwszy, jako się pokazało ze świadków, a z drugiej strony, uwazając sąd wzajemne pobicie Macieja. Kowalczyka Skowronkową, zmiarkowawszy i zrozumiawszy, że winniejsi Skowronkowie, sądzi, i nakazuje, by za te bitwe Skowronkowie dali do kościoła S. Marii Magdaleny grzywien dziesięć, i synowie, jako młodzi,
z iedney strony, aktorami, a Skowronkową y synami iey, z drugiey strony, iż ci pierwsi w dzień S. Michała w karczmie na przymiarkach zeszedszy się, dali sobie okazyą do zwadow y bitki, az do krwie wylania, y przez przyczyny Scowronkowie porwali się na Adamczyka y zbili, schałasowali, koszule na nim podarszy, y do choroby wprowadziwszy, iako się pokazało ze swiadkow, a z drugiey strony, uwazaiąc sąd wzaiemne pobicie Macieia. Kowalczyka Skowronkową, zmiarkowawszy y zrozumiawszy, że winnieysi Skowronkowie, sądzi, y nakazuie, by za te bitwe Skowronkowie dali do koscioła S. Maryi Magdaleny grzywien dziesięc, y synowie, iako młodzi,
Skrót tekstu: KsKasUl_3
Strona: 407
Tytuł:
Księgi gromadzkie wsi Kasina Wielka, cz. 3
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kasina Wielka
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
księgi sądowe
Tematyka:
sprawy sądowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1702 a 1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Księgi sądowe wiejskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bolesław Ulanowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1921