lasy, Wesołe były wieki, były wdzięczne czasy. Soboń Same owce po górach wolno się pasały, Ani zbójcę, ani się wilków obawały; Dziś się wszyscy za zyskiem bezecnym udali, A Tatarzyn kilkakroć co rok sioła pali. Symich Buhaju, mój buhaju! Nie tak się niedźwiedzi Obawaj, jako gdy nas zdradliwi sąsiedzi Podsiadają. Przedtym nas na wszystek świat znano, Acz i teraz nad Wołhą przed nami zadrżano. Soboń Źle dziś i bratu wierzyć. Pod rękę stryjowę, Odjeżdżając w gościnę, wszystko me domowe Oddałem gospodarstwo, on mię wygnał z niego: Snadź to się panom trafia wieku dzisiejszego. Symich Pasterzu, złe psy chowasz!
lasy, Wesołe były wieki, były wdzięczne czasy. Soboń Same owce po górach wolno się pasały, Ani zbójcę, ani się wilków obawały; Dziś się wszyscy za zyskiem bezecnym udali, A Tatarzyn kilkakroć co rok sioła pali. Symich Buhaju, mój buhaju! Nie tak się niedźwiedzi Obawaj, jako gdy nas zdradliwi sąsiedzi Podsiadają. Przedtym nas na wszystek świat znano, Acz i teraz nad Wołhą przed nami zadrżano. Soboń Źle dziś i bratu wierzyć. Pod rękę stryjowę, Odjeżdżając w gościnę, wszystko me domowe Oddałem gospodarstwo, on mię wygnał z niego: Snadź to się panom trafia wieku dzisiejszego. Symich Pasterzu, złe psy chowasz!
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 153
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
jedzie, Choć przedeń i talerza, i chleba nie kładą, I owszem, pośmiewisko bywa mu biesiadą; Ba, trafia się, że kogo na ucztę nie proszą, Tego z niej, jako polska przypowieść, wynoszą. Mniejsza, jeśli, choć i to barzo szpetna wada, W targu abo w kontrakcie inszego podsiada: Do panny li w komendy na czyje zasługi, Zwłaszcza jeśli nierówny, nastąpi kto drugi, A dopieroż małżeńskie przeskakuje progi; Każdy takowy w cudzym chórze stawia nogi. Wszytkim tym na karanie zarabiają ludzie, Lecz najgorzej po cudzym ten tańcuje dudzie, Kto pisma, które komu inszemu należą, Śmiele sobie bezecną przywłaszcza
jedzie, Choć przedeń i talerza, i chleba nie kładą, I owszem, pośmiewisko bywa mu biesiadą; Ba, trafia się, że kogo na ucztę nie proszą, Tego z niej, jako polska przypowieść, wynoszą. Mniejsza, jeśli, choć i to barzo szpetna wada, W targu abo w kontrakcie inszego podsiada: Do panny li w komendy na czyje zasługi, Zwłaszcza jeśli nierówny, nastąpi kto drugi, A dopieroż małżeńskie przeskakuje progi; Każdy takowy w cudzym chórze stawia nogi. Wszytkim tym na karanie zarabiają ludzie, Lecz najgorzej po cudzym ten tańcuje dudzie, Kto pisma, które komu inszemu należą, Śmiele sobie bezecną przywłaszcza
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 129
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
”. To piszę, com (u)słyszał z ust jednej przy męce, Gdy na Rusi, wzniowszy jej opak obie ręce, Palono ich blachami, chcąc wiedzieć, dlaczego Ślepoty nabawieła młodzieńca jednego. Są zaś drugie, co rady poselstwa sprawują, Abo też za kieliszek wina pochlebują. To się pod cię podsiada, toć pewnie ślubuje, Toć i cnotliwym słowem pannę obiecuje Naraić i rzecze tak: — „Ja to sprawić mogę, Zeć do panny Jadwigi pewnie dopomogę. Bo tam na mnie należy, jedno mi kup wina, Wieręc owo po prawdzie najmilsza dziewczyna”. I tak chłopa uwiedzie, iże kupić musi Kwartę wina
”. To piszę, com (u)słyszał z ust jednej przy męce, Gdy na Rusi, wzniowszy jej opak obie ręce, Palono ich blachami, chcąc wiedzieć, dlaczego Ślepoty nabawieła młodzieńca jednego. Są zaś drugie, co rady poselstwa sprawują, Abo też za kieliszek wina pochlebują. To się pod cię podsiada, toć pewnie ślubuje, Toć i cnotliwym słowem pannę obiecuje Naraić i rzecze tak: — „Ja to sprawić mogę, Zeć do panny Jadwigi pewnie dopomogę. Bo tam na mnie należy, jedno mi kup wina, Wieręc owo po prawdzie najmilsza dziewczyna”. I tak chłopa uwiedzie, iże kupić musi Kwartę wina
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 172
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
mię wszędy, Więźnia ubogiego, Choć nieszczęśliwy, Ledwiem już żywy.
Śpiewam ci, ale moje Serce bez przestania Ciężkie ma niepokoje, Gdy częste wzdychania, Trapiąc mą duszę, Wylewać muszę.
Ja śpiewam, choć Ojczyzna, Matka utrapiona, Ona tak kiedyś żyzna, Tak niezwyciężona, Nagle upada, Szwed ją podsiada!
Śpiewam ci, lecz me pieśni Tylko faunowie I satyrowie leśni Po głuchej dąbrowie Niechaj śpiewają A narzekają.
Ja śpiewam, a potoki Z krwie polskiej zbierają, A dymy pod obłoki Z miast i ze wsi wstają; On kraj wesoły Idzie w popioły.
Śpiewam ci, lecz nie skaczę, Takie noty moje, Jak
mię wszędy, Więźnia ubogiego, Choć nieszczęśliwy, Ledwiem już żywy.
Śpiewam ci, ale moje Serce bez przestania Ciężkie ma niepokoje, Gdy częste wzdychania, Trapiąc mą duszę, Wylewać muszę.
Ja śpiewam, choć Ojczyzna, Matka utrapiona, Ona tak kiedyś żyzna, Tak niezwyciężona, Nagle upada, Szwed ją podsiada!
Śpiewam ci, lecz me pieśni Tylko faunowie I satyrowie leśni Po głuchej dąbrowie Niechaj śpiewają A narzekają.
Ja śpiewam, a potoki Z krwie polskiej zbierają, A dymy pod obłoki Z miast i ze wsi wstają; On kraj wesoły Idzie w popioły.
Śpiewam ci, lecz nie skaczę, Takie noty moje, Jak
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 72
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975