Egipcjanie głowę w tedy tylko nakrywali, gdy im smutku jakiego zdarzyła się okazja. Żydzi także w poście i utrapieniu nakrycia głowy zażywali. Trafiało się i to u starożytnych, że na przypadki smutku niespodziane, włosów sobie na głowie przycinali, albo też rozpuszczali, jak kędziory, wstegą Jakich strojów na głowie zażywano?
nie podwiązawszy. Stąd urosło u Łacinników przysłowie: Deponere coronam, smucić się, wziąć żałobę. Annibal wódz sławny Kartaginczyków, Kato Utyceński, Masinissa, wielcy ludzie, choć największa była nie łaskawość aury, alias wiatry, mrozy, śniegi, dżdże srożyły się, oni swej nigdy nie nakrywali głowy. Toż samo wszyscy uRzymian
Egypcyanie głowe w tedy tylko nakrywali, gdy im smutku iakiego zdarzyła sie okazya. Zydzi także w poście y utrapieniu nakrycia głowy zażywali. Trafiało sie y to u starożytnych, że na przypadki smutku niespodziane, włosow sobie na głowie przycinali, albo też rospuszcżali, iak kędziory, wstegą Iakich stròiow na głowie zażywano?
nie podwiązawszy. Ztąd urosło u Łacinnikow przysłowie: Deponere coronam, smucić się, wziąć żałobę. Annibal wodz sławny Kartagincżykow, Kato Utyceński, Masinissa, wielcy ludzie, choć naywiększa była nie łaskawość aury, alias wiatry, mrozy, sniegi, dżdże srożyły się, oni swey nigdy nie nakrywali głowy. Toż samo wszyscy uRzymian
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 68
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
żołnierzami/ związany dwiema łańcuchami/ a stróże przed drzwiami strzegli więzienia. 7. A oto Anioł PAński przystąpił/ a światłość się rozświeciła w gmachu; a trąciwszy w bok Piotra/ obudził go mówiąc: Wstań rychło. I opadły łańcuchy z rąk jego. 8. I rzekł Anioł do niego: Opasz się/ a podwiąż obuwie twoje. I uczynił tak. I rzekł mu: Odziej się w płaszcz swój/ a podź za mną. 9. Tedy wyszedszy Piotr, szedł za nim; a nie wiedział/ że się to działo po prawdzie/ co się działo przez Anioła/ lecz mniemał/ że widzenie widział. 10. A gdy
żołnierzámi/ związány dwiemá łáńcuchami/ á stroże przed drzwiámi strzegli więźienia. 7. A oto Anjoł PAński przystąpił/ á świátłość śię rozświećiłá w gmáchu; á trąćiwszy w bok Piotrá/ obudźił go mowiąc: Wstań rychło. Y opadły łáńcuchy z rąk jego. 8. Y rzekł Anioł do niego: Opász śię/ á podwiąż obuwie twoje. Y ucżynił ták. Y rzekł mu: Odźiey śię w płaszcż swoj/ á podź zá mną. 9. Tedy wyszedszy Piotr, szedł zá nim; á nie wiedźiał/ że śię to dźiało po prawdźie/ co śię dźiało przez Anjołá/ lecż mniemał/ że widzenie widźiał. 10. A gdy
Skrót tekstu: BG_Dz
Strona: 138
Tytuł:
Biblia Gdańska, Dzieje apostolskie
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
. Te Soki wespół warzyć/ i odszymować/ a przecedziwszy chędogo/ nie wyżymać/ żeby to przecedzenie przeźrzoczyste było: przydać do tego Cukru chędogiego białego ze dwa/ albo ze trzy łoty/ i w miejscu chłodnym to chować. A gdy chcesz tego używać do przepulkiny: naprzód wprawić ją potrzeba i bindami przynależące i przystojnie podwiązać/ żeby znowu wnętrzności nie wypadły: a przepukłemu z pokojem kazać leżeć/ żeby się nie zruszał/ i tego soku tak przyprawnego/ każdy poranek na czczo/ także na noc/ po trzy albo cztery łyżki ciepło dawać. Upławom zbytnim białogło
Upławy zbytnie białogłowskie zawściąga/ warząc nać tego ziela w winie/ albo w wodzie
. Te Soki wespoł wárzyć/ y odszymowáć/ á przecedźiwszy chędogo/ nie wyżymáć/ żeby to przecedzenie przeźrzoczyste było: przydáć do teg^o^ Cukru chędogiego białego ze dwá/ álbo ze trzy łoty/ y w mieyscu chłodnym to chowáć. A gdy chcesz tego vżywáć do przepulkiny: naprzod wpráwić ią potrzebá y bindámi przynależące y przystoynie podwiązáć/ żeby znowu wnętrznośći nie wypádły: á przepukłemu z pokoiem kazác leżeć/ żeby sie nie zruszał/ y tego soku ták przypráwnego/ káżdy poránek ná czczo/ tákże ná noc/ po trzy álbo cztyry łyszki ćiepło dawáć. Vpłáwom zbytnim białogło
Vpłáwy zbytnie białogłowskie záwśćiąga/ wárząc náć tego źiela w winie/ álbo w wodźie
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 248
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
że jak wiela na mojej głowie włosów. Dopiero wzięto jadą sobie Obierasz śmierć? Prosił żeby nie zabijać przyznał się do wszystkiego. Tak ci nacudował się nad nim namęczył. Rozebrawszy go do naga przywiązał go na jegosz własnym koniu zdjąwszy kulbakę gębą do ogona a do głowy tyłem, ręce opak związano nogi pod brzuch koniowi podwiązano potężnie. Bachmata dosyć z przyrodzenia bystrego zhukano kanczugami osieczono a jeszcze nadgłowek mu zerwawszy z głowy kilka razy nad nim strzelono. Tak tedy jako szalony Bachmat skoczył kudomowi a wszystko tam było gęstemi chrostami jechać, Głóg, leszczyna, Gruszczyna Ciernie a Niedrogą przestroną ale ścieżkami którędy kon. drogę do Domu pamiętał bo często
że iak wiela na moiey głowie włosow. Dopiero wzięto iadą sobie Obierasz smierć? Prosił zeby nie zabiiac przyznał się do wszystkiego. Tak ci nacudował się nad nim namęczył. Rozebrawszy go do naga przywiązał go na iegosz własnym koniu zdiąwszy kulbakę gębą do ogona a do głowy tyłęm, ręce opak związano nogi pod brzuch koniowi podwiązano potęznie. Bachmata dosyc z przyrodzenia bystrego zhukano kanczugami osieczono a ieszcze nadgłowek mu zerwawszy z głowy kilka razy nad nim strzelono. Tak tedy iako szalony Bachmat skoczył kudomowi a wszystko tam było gęstemi chrostami iechać, Głog, leszczyna, Gruszczyna Ciernie a Niedrogą przestroną ale scieszkami ktorędy kon. drogę do Domu pamietał bo często
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 177
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
płotka. 429. KTO NAZBYT SPIESZY, DWA RAZY JEDNO MUSI ROBIĆ
Chciałem rano wyjechać z domu w pilną drogę. Kwapię się, ubierając, aż ja prawą nogę W lewy bot, lewą w prawy omyliwszy wzuję; Dopiero kiedy mię ten uciska, poczuję. Więc nim znowu odmienię, gdzie który należy, Nim podwiążę, kwatera na zegarku zbieży. Co chcę wzdziać, wszytko opak, wszytko z ręku leci; Zapinam się, aż krzywo, aż przez guzik trzeci. Rozumiejąc, żem skończył, trzeci raz poczynam; To tego, to owego w drogę zapominam. Znowu do izby, znowu do szkatuły wracam, A czas,
płotka. 429. KTO NAZBYT SPIESZY, DWA RAZY JEDNO MUSI ROBIĆ
Chciałem rano wyjechać z domu w pilną drogę. Kwapię się, ubierając, aż ja prawą nogę W lewy bot, lewą w prawy omyliwszy wzuję; Dopiero kiedy mię ten uciska, poczuję. Więc nim znowu odmienię, gdzie który należy, Nim podwiążę, kwatera na zegarku zbieży. Co chcę wzdziać, wszytko opak, wszytko z ręku leci; Zapinam się, aż krzywo, aż przez guzik trzeci. Rozumiejąc, żem skończył, trzeci raz poczynam; To tego, to owego w drogę zapominam. Znowu do izby, znowu do szkatuły wracam, A czas,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 256
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przez próg abo pieniek przestąpić ma/ naprzód tę chromą nogę przenosi/ a potym zdrową przeskakuje/ więc i plec jedna bywa mu wyższa/ niżli druga: czemu gdy się w czas nie zabiega/ wszytka łopatka schnie w mięsie i w żyłach suchych/ a wieczna stąd chromota przychodzi. Na to za świeża zarazem postrzegszy/ podwiąż nogę zdrową postronkiem/ a stojącego na obrażonej/ obracaj zacinając konia na tę stronę/ z której noga boleje/ aż się koń zapoci/ niemal. Potym osusz dobrze/ a daj zaciąć żyłę przy łopatce chorej/ którą splecną zową. Insze.
Kolanem natrąć mu plece z przodu i z boku/ żeby w swą miarę
przez prog ábo pieniek przestąpić ma/ naprzod tę chromą nogę przenośi/ á potym zdrową przeskákuie/ więc y plec iedná bywa mu wyższa/ niżli druga: czemu gdy się w czás nie zábiega/ wszytká łopátká schnie w mięśie y w żyłách suchych/ á wieczna stąd chromotá przychodźi. Ná to zá świeżá zárázem postrzegszy/ podwiąż nogę zdrową postronkiem/ á stoiącego ná obráżoney/ obracay záćináiąc koniá ná tę stronę/ z ktorey nogá boleie/ áż się koń zápoći/ niemal. Potym osusz dobrze/ á day záćiąć żyłę przy łopátce chorey/ ktorą splecną zową. Insze.
Kolánem nátrąć mu plece z przodu y z boku/ żeby w swą miárę
Skrót tekstu: DorHip_II
Strona: Nivv
Tytuł:
Hippica to iest o koniach księgi_II
Autor:
Krzysztof Dorohostajski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
już pod Chocim wraca; Złe mu to wojsko, insze chce zaciągnąć, ślepy, Że jako jemiołucha robi na się lepy Oną imprezą, której nim chudzina dopnie, W drobny się proch obróci i w popiół roztopnie. Turcy się biorą w drogę CZĘŚĆ DZIESIĄTA
Bo jej Mufty postrzegszy, janczarom potuszy A ci mu wnet cięciwą podwiązali uszy. I nie widział, o co się dziś nieborak swarzył, Czym go na bezrok wielki Zbaraski obdarzył. Mustafa za jego trud pochował do skrzynki Obiecane dzisiejszym paktem upominki. Tak kiedy się na zgubę naszą Osman kasał, Już Tytan swych w Eoi dzianetów popasał, Już się w górę pobierał patrzyć, kiedy w klatki
już pod Chocim wraca; Złe mu to wojsko, insze chce zaciągnąć, ślepy, Że jako jemiołucha robi na się lepy Oną imprezą, której nim chudzina dopnie, W drobny się proch obróci i w popiół roztopnie. Turcy się biorą w drogę CZĘŚĆ DZIESIĄTA
Bo jej Mufty postrzegszy, janczarom potuszy A ci mu wnet cięciwą podwiązali uszy. I nie widział, o co się dziś nieborak swarzył, Czym go na bezrok wielki Zbaraski obdarzył. Mustafa za jego trud pochował do skrzynki Obiecane dzisiejszym paktem upominki. Tak kiedy się na zgubę naszą Osman kasał, Już Tytan swych w Eoi dzianetów popasał, Już się w górę pobierał patrzyć, kiedy w klatki
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 331
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
Mazepa wnęcił się był w Bełzkiem sąsiadowi do żony, który Mazepę złapawszy w nocy, obnażywszy ociął rózgami przywiązanego do słupa, a potem od głowy aż do stóp kazał obsmarować smołą i pierzem obsuł, a tak uczyniwszy z niego monstrum, na konia nie jeżdżonego wsadziwszy tyłem do głowy końskiej a twarzą do ogona, nogi spodem podwiązał i puścił gościńcem. Gdy dzień nastał, przyniósł koń Mazepę do miasteczka, gdzie się było Rusi wiele najechało na jarmark, którzy rozumieli, że diabeł jedzie, uciekali co żywo wołając: dytko idet; popi ruscy powychodzili chrestyty; tymczasem koń dziki szwankował przez wozy skacząc, postronki się też na nogach Mazepie zerwały, został
Mazepa wnęcił się był w Bełzkiém sąsiadowi do żony, który Mazepę złapawszy w nocy, obnażywszy ociął rózgami przywiązanego do słupa, a potém od głowy aż do stóp kazał obsmarować smołą i pierzem obsuł, a tak uczyniwszy z niego monstrum, na konia nie jeżdżonego wsadziwszy tyłem do głowy końskiéj a twarzą do ogona, nogi spodem podwiązał i puścił gościńcem. Gdy dzień nastał, przyniósł koń Mazepę do miasteczka, gdzie się było Rusi wiele najechało na jarmark, którzy rozumieli, że diabeł jedzie, uciekali co żywo wołając: dytko idet; popi ruscy powychodzili chrestyty; tymczasem koń dziki szwankował przez wozy skacząc, postronki się téż na nogach Mazepie zerwały, został
Skrót tekstu: OtwEDziejeCzech
Strona: 169
Tytuł:
Dzieje Polski pod panowaniem Augusta II od roku 1696 – 1728
Autor:
Erazm Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1696 a 1728
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1728
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Józef Czech
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1849
zwyczajne Uczy się woźniki Rządzić przez krótkie wiodąc się przesmyki. Nocy swych czasów rządu nie trzymały. Dni się nierychłym wschodem powracały. Bo się wóz w takie ciężary nie włożył. I sym Alkmeny szybki łuk położył. Położył skorę, łup lwa okrutnego, Zażył smaragdów do palca męskiego, Włos Kawalerski czesał grzebieniami, Nogi złotemi podwiązał fstęgami. W miękkie pończochy ubrał swoje nogi. A ręką, która drąg dźwigała srogi, Nici subtelne wyprządał wrzecionem. Widział kraj Perski, zswiatem zbogaconem Lidyjskim, jak zdjął skorę z grzbietu swego Lwa Nemejskiego. Ramiona które na sobie dźwigały Gwiazdy wysokie w suknią się ubrały Z drogiej purpury w Tyrze urobionej. Boski to ogień
zwyczayne Vczy się woźniki Rządźić przez krotkie wiodąc się przesmyki. Nocy swych czásow rządu nie trzymáły. Dńi się nierychłym wschodęm powracáły. Bo się woz w tákie ciężary nie włożył. I sym Alkmęny szybki łuk położył. Położył skorę, łup lwá okrutnego, Záżył smárágdow do pálcá męskiego, Włos Káwálerski czesał grzebięniámi, Nogi złotęmi podwiązał fstęgámi. W miękkie pończochy ubráł swoie nogi. A ręką, ktora drąg dźwigáłá srogi, Nici subtelne wyprządáł wrzecionęm. Widźiał kray Perski, zswiátem zbogáconęm Lydyyskim, iák zdiął skorę z grzbietu swego Lwá Nemeyskiego. Rámioná ktore ná sobie dźwigáły Gwiazdy wysokie w suknią się ubráły Z drogiey purpury w Tyrze urobioney. Boski to ogięń
Skrót tekstu: SenBardzTrag
Strona: 135
Tytuł:
Smutne Starożytności Teatrum, to jest Tragediae Seneki rzymskiego
Autor:
Seneka
Tłumacz:
Jan Alan Bardziński
Drukarnia:
Jan Christian Laurer
Miejsce wydania:
Toruń
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
lub w obu wydaje stronach, co się najczęściej z wiatrów z kiszek tam się wkradających trafia, na ten czas nasmarowawszy sadłem Niedźwiedzim w tyle niżej krzyżów, naprzód to jest tam gdzie guz, przyłożyć materacz z ziół to jest włożywszy do niego kwiatu Rumienkowego, nasienia Kopru prostego i prosa, uprażywszy w mleku, potym pasem podwiązać, i kto temu jest podległy, dla bezpieczeństwa ma zawsze w pasie chodzić.
Item osobliwą moc ma do leczenia Ruptur korzeń Sigilli salomonis, to jest ziela zwanego Kokoryczka, warząc go w wodzie, a tę wodę pijąc albo w proszku zażywać.
Item smarowanie olejkiem z żółtków jajowych lubo z glist jest pomocne.
Zioła lubo
lub w obu wydáie stronach, co się nayczęśćiey z wiátrow z kiszek tám się wkradáiących tráfia, ná ten czás násmárowawszy sadłem Niedźwiedźim w tyle niżey krzyżow, naprzod to iest tám gdźie guz, przyłożyć máteracz z źioł to iest włożywszy do niego kwiátu Rumienkowego, naśienia Kopru prostego y prosa, upráżywszy w mleku, potym pásem podwiązáć, y kto temu iest podległy, dla beśpieczeństwá ma záwsze w páśie chodźić.
Item osobliwą moc ma do leczenia Ruptur korzen Sigilli salomonis, to iest źiela zwánego Kokoryczká, wárząc go w wodźie, á tę wodę piiąc álbo w proszku záżywáć.
Item smárowánie oleykiem z żołtkow jáiowych lubo z glist iest pomocne.
Ziołá lubo
Skrót tekstu: PromMed
Strona: 146
Tytuł:
Promptuarium medicum
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1716
Data wydania (nie wcześniej niż):
1716
Data wydania (nie później niż):
1716