dźwigał jej wrzeciono A ta mu pyszne wstęgą z więzy wała skronie, Tak więc sromu nie bywa w miłości zasłonie. Tobie, Gyprydo, gdy cię przyjazną uczuję, Piękną białych gołąbko w parę ofiaruję. Tobie zaś dziewosłębia ofiaruję Juno, Równe miękkim jedwabiom podarować runo. Aż i owieczkę zarznę pospołu z bliźnięty, Tylko mi pofortuni umysł przedsięwzięty. A ty zato, że ma tak zdziurawiona skora, Zły Marsie i starego nie godzieneś kura. 706. Do JE. Mci pana Aleksandra Mierzeńskiego, porucznika księcia Imci Radziwiła list, jadąc do wojska koronnego
.
Mężny wielkiego wodza poruczniku, Z którymem nieraz w zacnej braciej szyku
I surowemu (co
dźwigał jej wrzeciono A ta mu pyszne wstęgą z więzy wała skronie, Tak więc sromu nie bywa w miłości zasłonie. Tobie, Gyprydo, gdy cię przyjazną uczuję, Piękną białych gołąbko w parę ofiaruję. Tobie zaś dziewosłębia ofiaruję Juno, Rowne miękkim jedwabiom podarować runo. Aż i owieczkę zarznę pospołu z bliźnięty, Tylko mi pofortuni umysł przedsięwzięty. A ty zato, że ma tak zdziurawiona skora, Zły Marsie i starego nie godzieneś kura. 706. Do JE. Mci pana Aleksandra Mierzeńskiego, porucznika księcia Imci Radziwiła list, jadąc do wojska koronnego
.
Mężny wielkiego wodza poruczniku, Z ktorymem nieraz w zacnej braciej szyku
I surowemu (co
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 447
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Dziwuje się temu, Teraz na to nie pomniąc, kiedy ja powstawam Przeciw zdrajcy swojemu, tu cię z-nim zastawam Dobywając pospołu na mnie Szable swoje. Czego przy sprawiedliwej acz się nic nie boje, Wiedząc ześ już i mało odniósł z-tąd korzyści, I Bóg spolny który ma takich w-nienawiści, W-tej cię nie pofortuni zawzietości twojej. Jednak jeźli przyjaźni chcesz być wdzieczen mojej, Otoć ją ofiaruje Braterską z-swej strony, Winszując jej z-obu stron stać nienaruszony. Królewski list do Hana.
Z czym wieźnia Tatarzyna do niego wyprawi, A sam wszytkiej tej nocy nie śpiąc nic, poprawi Szyków nadwereżonych. Sam obiezdza Znaki, Sam Chorągwie
Dziwuie sie temu, Teraz na to nie pomniąc, kiedy ia powstawam Przećiw zdraycy swoiemu, tu ćie z-nim zástawam Dobywáiąc pospołu na mie Száble swoie. Czego przy sprawiedliwey ácz sie nic nie boie, Wiedząc ześ iuż i mało odniosł z-tąd korzyśći, I Bog spolny ktory ma takich w-nienáwiśći, W-tey ćie nie pofortuni zawźietośći twoiey. Iednak ieźli przyiaźni chcesz bydź wdźieczen moiey, Otoć ią ofiaruie Braterską z-swey strony, Winszuiąc iey z-obu stron stać nienaruszony. Krolewski list do Hana.
Z czym wieźnia Tátárzyná do niego wypráwi, A sam wszytkiey tey nocy nie spiąc nic, popráwi Szykow nadwereżonych. Sam obiezdzá Znaki, Sam Chorągwie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 88
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ŻALU
Niech przeciwna fortuna dziwaczy, niech sroże. Inaczej bowiem ani umie, ani może. Jednemu kładzie, jako czyja padnie biera, Drugiemu do woli swej obłów z wędy zdziera: Ten, cały dzień siedząc, nic albo marną świnkę, Połykając od rana do wieczora ślinkę; Ów ledwie siadł na brzegu, tak mu pofortuni, Pełną kobiel szczupaków nabrał i okuni. Opak będzie nazajutrz: co nic nie wziął wczora, Kiedy ów próżny pójdzie, natka ryb do wora. Patrz i ty na herbowną Wędę swej pieczęci: Niechaj cię krzywe oko tej paniej nie smęci; Niechaj bredzi: oprzeć się i placu jej dostać, Nie truchleć, nie
ŻALU
Niech przeciwna fortuna dziwaczy, niech sroże. Inaczej bowiem ani umie, ani może. Jednemu kładzie, jako czyja padnie biera, Drugiemu do woli swej obłów z wędy zdziera: Ten, cały dzień siedząc, nic albo marną świnkę, Połykając od rana do wieczora ślinkę; Ów ledwie siadł na brzegu, tak mu pofortuni, Pełną kobiel szczupaków nabrał i okuni. Opak będzie nazajutrz: co nic nie wziął wczora, Kiedy ów próżny pójdzie, natka ryb do wora. Patrz i ty na herbowną Wędę swej pieczęci: Niechaj cię krzywe oko tej paniej nie smęci; Niechaj bredzi: oprzeć się i placu jej dostać, Nie truchleć, nie
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 445
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Rzecze Wojewoda niech że będzie Imię Boskie pochwalone tego Towarzysza niestraciliście ale jutro dopiero go stracicie. Biegajcie po tego skurwego syna. Krajczy stoi Porucznik jego Skoraszowski jakobymu policzki wyszczypował. Wzięli Pana Wolskiego w kajdany. I tak to owa okazja węsoła i miła była ex ratione duplici . Jedna że pierwszą okazją tak P Bóg pofortunił. Druga że owych których juzesmy byli odzałowali, obaczylismy zdrowo, A nadewszystko że już tak nadzieja jakas nas delektowała, Chciano tedy Wolskiemu koniecznie szyję uciąć nawet go nikt z Rawianów nienawiedział i wstydzilismy się za niego. Przysłał do nas prosząc o instancyją zaden się w to niechciał wdać. Jeden tylko X.
Rzecze Woiewoda niech że będzie Imię Boskie pochwalone tego Towarzysza niestraciliscie ale iutro dopiero go stracicie. Biegaycie po tego skurwego syna. Krayczy stoi Porucznik iego Skoraszowski iakobymu policzki wyszczypował. Wzięli Pana Wolskiego w kaydany. I tak to owa okazyia węsoła y miła była ex ratione duplici . Iedna że pierwszą okazyią tak P Bog pofortunił. Druga że owych ktorych iuzesmy byli odzałowali, obaczylismy zdrowo, A nadewszystko że iuz tak nadzieia iakas nas delektowała, Chciano tedy Wolskiemu koniecznie szyię uciąc nawet go nikt z Rawianow nienawiedział y wstydzilismy się za niego. Przysłał do nas prosząc o instancyią zaden się w to niechciał wdać. Iedęn tylko X.
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 91v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688